Prolog.
- Jak mogłeś?! - krzyknąłem, a kolejny kubek poleciał w stronę Louisa. - Nienawidzę cię! Jesteś pieprzonym skurwielem! Ty męska dziwko! Jak mogłeś?
- Odłóż ten talerz, Harry.
- Jak mogłeś?! - cisnąłem kolejnym naczyniem, które rozbiło się z trzaskiem o ścianę tuż za Tomlinsonem. - Zamierzałeś mi kiedykolwiek powiedzieć?!
- Skarbie, ja byłem pijany. Uspokój się. Kotku, daj mi wytłumaczyć.
- Nie kotkuj mi, kurwa! Zdradziłeś mnie, złamasie! I to z kim?! Z dziewczyną! Fani mieli rację! Nie jesteś gejem! Okłamywałeś mnie przez ten cały czas!
- Harry, kocham cię i dobrze o tym wiesz.
Denerwował mnie jego spokojny głos. Jego wilgotne oczy wzbudzały we mnie jeszcze większą agresję. Teraz nawet łzy nie pomogą. One pomagają przy przykrych słowach, ale nie przy zapłodnieniu obcej dziewczyny.
- Nie kłam! - krzyknąłem. - Przespałeś się z nią!
- Byłem pijany, zrozum! Ty jak byłeś pijany to całowałeś się z Nickiem.
Poczułem jakbym dostał w twarz. Wazon, który miał podzielić los innych rozbitych rzeczy upadł mi na podłogę. Czułem jak uchodzą ze mnie siły.
- To były plotki, Louis - szepnąłem patrząc na niego. - Jak możesz? Dobrze wiesz, że to były plotki.
- Ona usunie, Harry. Obiecuję ci to - ruszył w moją stronę. - Nie odchodź, proszę.
- Zostaw mnie.
- Kocie... - złapał mnie za nadgarstek.
- Zostaw mnie, kurwa - krzyknąłem wyrywając nadgarstek z jego uścisku.
Skierowałem się na górę. Wszedłem do przestronnej sypialni, którą urządzaliśmy wspólnie i przeniosłem się do garderoby. Zacząłem zrywać z wieszaków ubrania bruneta i rzucać je w stronę drzwi, gdzie stał.
- Harry, uspokój się - poprosił. - Weź głęboki oddech.
- Wynoś się.
- Harry...
- Zabieraj te pieprzone ubrania, bo je, kurwa, spalę! - krzyknąłem, patrząc na niego.
Wyszedłem z domu i skierowałem do ogrodu. Patrzenie na kwiaty uspokajało mnie. Chodziłem między kolejnymi klombami i pozwalałem moim łzom spływać na jasną koszulę, którą miałem. Godzinę temu Louis potwierdził w wywiadzie, że spodziewa się dziecka. To był szok dla nas wszystkich - dla zespołu, fanów. Zwłaszcza teraz, gdy ujawniliśmy się trzy miesiące temu po ponad pięciu latach ukrywania się. Teraz, gdy wszystko miało zacząć się układać. Teraz, gdy wreszcie mogliśmy być sobą. Teraz, gdy wreszcie mogliśmy być szczęśliwi.
Miałem nadzieję, że tego sukinsyna nie ma już w domu. Wchodząc do środka przywitała mnie cisza. Skierowałem się na górę i wybuchnąłem płaczem widząc prawie pustą garderobę. Upadłem na kolana wtulając twarz w koszulkę, która leżała pozostawiona na podłodze.
-----
Yay, mamy kolejne opowiadanie o Larrym! Dzisiejszy szał na temat rzekomego ojcostwa Louisa sprawił, że w głowie narodził mi się pomysł na nowe FF. Na grupie każdy jest zachwycony więc dlaczego nie wrzucać tego tutaj? ;)
Czytasz = gwiazdkujesz. Proszę :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro