Part 4.
****H*A*R*R*Y****
Po powrocie do domu nie pragnąłem niczego bardziej niż łóżka. Chciałem zakopać się w pościeli i pozwolić moim łzom na ujście, a oczom i sercu na ulgę. Widok Louisa nadal był dla mnie niczym nóż wbijany w klatkę piersiową. Ten chłopak już nie był mój. Już nie było NAS. Nie było Larrego. Nie było najgorętszej pary w przemyśle muzycznym. Nie było niczego.
- Ugotuję obiad, dobrze? - zapytała moja mama, która znowu wprosiła się do środka mimo iż już w samochodzie pożegnałem się z nią.
- Nie, mamo, daj spokój.
- Harry, musisz coś jeść.
- Zjem pizzę, mamo.
- Zamówię ci.
- Poradzę sobie! - podniosłem głos. - Idź już.
Spojrzała na mnie smutnymi oczami, które były identyczne jak moje. Przynajmniej według mojej rodziny. Przeprosiłem i przytuliłem ją. Zapewniłem, że dam sobie radę, a teraz chcę odpocząć. Poprosiłem żeby wróciła do domu i zajęła się swoimi sprawami, a mną się nie przejmowała. Szybko pożałowałem ostatniego zdania, bo ta obruszyła się i stwierdziła, że jej syn jest najważniejszą sprawą w jej życiu. Na szczęście udało mi się wybłagać u niej powrót do domu. Pożegnaliśmy się i patrzyłem jak opuszcza teren mojej willi. W końcu odetchnąłem z ulgą i skierowałem się do kuchni. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem wódkę. Dopełniłem szklankę z alkoholem colą i wrzuciłem kilka kostek lodu. Wiedziałem, że gdyby moja rodzicielka to zobaczyła to byłaby zła. Twierdziła, że picie przed południem to początek alkoholizmu. Dobrze, że ona nie wiedziała jak wyglądały niektóre dni podczas trasy.
Leżąc w wannie czułem jak napięcie opuszcza moje ciało. Muzyka w tle i hydromasaż sprawiły, że udało mi się choć na chwilę zapomnieć o spotkaniu z chłopakami. Z Louisem. Louisem, który teraz pewnie jest na badaniach z Amber i zachwycają się swoim dzieckiem. Ich dzieckiem. Louisa i Amber. Nie Louisa i Harry'ego.
Chwyciłem szklankę z drinkiem i dopiłem resztę. Łzy znowu spływały po moich policzkach. Zalogowałem się na Twitterze i spojrzałem na powiadomienia. Ludzie pytali o Larry'ego i prosili o obserwacje. Kliknąłem odpowiednie pole przy niektórych z nich po czym przeszedłem na profil Louisa. Moje serce krwawiło, ale chciałem wiedzieć co u niego. Chciałem wiedzieć czy z jego potomkiem wszystko w porządku. W końcu dziecko nie jest niczemu winne.
Była cisza, a ostatni post był podziękowaniem za koncert sprzed kilku tygodni. Wróciłem na swój profil i wstawiłem zdjęcie z wanny pełnej wody i bąbelek z podpisem "Relax". Odłożyłem telefon i dokończyłem kąpiel. Leżąc w sypialni przeglądałem kanały telewizyjne. W końcu udało mi się skupić na filmie i zapomnieć o całej chorej sytuacji. Nawet nie wiem kiedy zapadłem w drzemkę, z której wyrwał mnie dzwoniący telefon.
- Hej - powiedziałem, a mój głos zabrzmiał skrzecząco. Odkaszlnąłem i powtórzyłem: - Hej, Gem.
- Spałeś?
- Mhm. Coś się stało?
- Masz pół godziny na ogarnięcie się i idziemy!
- Gdzie?
- Oj, nie pytaj! Ubierz się jakoś normalnie.
- Normalnie?
- Bez tych białych spodni, bo będziesz choinką w klubie. Kocham!
- W klubie?
- Oj, Harry, ubieraj się!
- Nigdzie nie idę, daj mi spokój.
- Zostały ci dwadzieścia trzy minuty. Buzi!
Rozłączyła się zanim zdążyłem cokolwiek dodać. Spojrzałem na zegarek, który informował, że dochodzi dziewiętnasta. Byłem skołowany przez długą drzemkę i czułem głód. Może impreza to naprawdę dobry pomysł? I w końcu spędzę trochę czasu z moją siostrą.
Ruszyłem do łazienki gdzie przygotowałem się do wyjścia. Szybko założyłem na siebie czarne rurki wyjęte z garderoby oraz koszulę, a do tego moje ulubione buty - czarne sztyblety. Włosy spryskałem lakierem, bo loki sterczały we wszystkie strony. Zbiegłem na dół i zrobiłem szybką kanapkę. Nie powinienem pić na pusty żołądek, bo Gemma do końca życia śmiałaby się z wymiotującego braciszka.
- Co, Gem? - zapytałem odbierając telefon i kończąc jeść.
- Czekamy! Pamiętaj o alarmie!
- To mój dom więc pamiętam.
Przeżuwając ostatnie kęsy kanapki zamykałem drzwi i uruchamiałem alarm. Prędko pokonałem brukowaną drogę łączącą dom z bramą wyjściową. Wsiadłem do terenowego auta mojej siostry i przywitałem się z nią całusem w policzek. To samo zrobiłem z jej przyjaciółkami, które pamiętałem z dzieciństwa.
- Potrzebuję się napić - przyznałem, zapinając pas.
- Dlatego tu jesteśmy!
Kilkanaście minut później zamawialiśmy alkohol w jednym z barów. Po kilku kolejkach ruszyliśmy na parkiet. Kochałem Gem za to, że zawsze jest przy mnie w gorszych momentach mojego życia. To ona pierwsza dowiedziała się o mnie i Louisie i to ona była gdy mówiłem o tym mamie. Teraz tańczyłem przy niej i patrzyłem jak śmieje się, śpiewając piosenkę Metro Station. Kiedy byliśmy dziećmi często ją śpiewaliśmy. Wtedy jeszcze nie rozumieliśmy przesłania tekstu.
- Now if she touches like this, will you touch her like that? Now if she moves like this, will you move her like that?* - dziewczyna nachyliła się nade mną i zaczęła śpiewać.
- Jesteś moją ukochaną siostrzyczką - powiedziałem, śmiejąc się.
- Wzajemnie! - krzyknęła.
Odwiedziliśmy jeszcze kilka barów, a tuż po drugiej wracaliśmy do domu. Gdyby moja mama wiedziała, że Gem prowadziła po kilku drinkach to zamordowałaby ją od razu. Ale przecież nikt się nie dowie. Jesteśmy zespołem, a w zespole nie wydajemy swoich kompanów. Podziękowałem dziewczynom za wszystko i poprosiłem o powtórkę. Wszystkie chętnie się zgodziły, a pożegnałem się. Wchodząc na teren domu podśpiewywałem pod nosem refren "Shake it". Gdy światło z czujnikiem ruchu oświetliło teren przy drzwiach, przestraszyłem się.
- Louis? - zapytałem, patrząc na chłopaka, który siedział na schodach. Miał podkulone nogi, które oplatał ramieniem i twarz skrytą w nich. Jednak tych włosów nie da się pomylić z innymi.
Podniósł głowę i spojrzał na mnie. Jego oczy były szkliste, a światło odbijało się w nich.
- Harry - szepnął.
- Co ty tu robisz?
- Ja... ja po prostu...
* fragment piosenki Metro Station - Shake It. Teraz, gdy ona właśnie tak się dotyka, dotknąłbyś jej właśnie tak? Teraz gdy ona właśnie tak się rusza, ruszałbyś się z nią właśnie tak?
---------
Mamy ponad 1,2K wyświetleń i 121 gwiazdek w niecałe 2 tygodnie! Jest szał! <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro