Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 17.


Poprosiłem chłopaków aby nie wspominali tematu zespołu czy zerwanej umowy. Kiedy Louis wrócił z toalety, podałem mu piwo i uśmiechnąłem się. Alkohol lał się strumieniami, a w domu robiło się coraz głośniej i to nie przez muzykę. Śmialiśmy się i wyzywaliśmy podczas gry na konsoli. Czułem się jak na początku istnienia One Direction, a Louis ciągle szczypał mnie żebym przegrywał. Ja rzucałem w niego chipsami i popcornem. Wiedziałem, że rano będziemy potrzebowali pomocy sprzątaczki albo to Lou to zrobi. Czułem ból głowy po przebudzeniu i chciało mi się wymiotować. Szturchnąłem chłopaka leżącego obok mnie i poprosiłem o przyniesienie wody.

- Idź sam, Harry - mruknął.

- Misiu, umieram.

Schylił się za łóżko i podał mi butelkę wody. Przeleżeliśmy jeszcze godzinę po czym na dole zaczęło budzić się życie. Wzięliśmy wspólny prysznic i dołączyliśmy do reszty zespołu. Wczoraj wydawało mi się, że bałagan jest mniejszy, ale dziś wszystko wyglądało jak po przejściu tornada.

Spędziliśmy z chłopakami cały dzień, a wieczorem postanowiliśmy odwiedzić Amber. Louis nalegał, a ja sam chciałem poprzytulać brzuch dziewczyny i poczuć kopnięcia. Dziewczyna pytała o imię, a my opowiadaliśmy o kłótni dotyczącej tego. Louis zaczął temat horroru i mojego strachu, a ja od razu go przerwałem. Jutro musieliśmy malować pokój, bo zaraz zaczynał się grudzień. Amber opowiadała nam o swoim samopoczuciu. Wychodząc wpadliśmy na jej matkę. Od razu dało się wyczuć, że nie popiera naszej decyzji. Miała wściekłą minę i patrzyła na nas z pogardą.

Siedząc w restauracji rozmawialiśmy o weekendzie w Paryżu. Potrzebowałem oderwania się, spędzenia kilku chwil w innym miejscu. Mieliśmy wylecieć tam czwartego grudnia.

- Louis, co teraz będzie? - zapytałem.

- W jakim sensie?

- Poradzimy sobie?

- Oczywiście, skarbie. Od dawna chciałeś dziecko.

Uśmiechnąłem się, bo on miał rację. Bywały noce, że przez wiele godzin mówiłem o dziecku. Louis był padnięty po koncercie, a ja płakałem z niemocy. Chciałem mieć rodzinę, bo czułem, że tylko tego brakuje mi do szczęścia.

- Kocham cię, Lou.

- Ja ciebie też, Harry.

Chłopak pocałował mnie, a ja od razu chciałem oderwać się, bo przecież to było zakazane. Do czasu.

Już od rana w naszym domu panowało zamieszanie. Chłopacy pomagali nam w malowaniu i skręcaniu białych mebli. Ich kolor świetnie komponował się z zielonym kolorem ścian. Zayn obiecał, że namaluje coś fajnego, a ja wiedziałem, że to będzie świetne. Takim oto sposobem pokój został wykonany w motywach lasu. Zachwycałem się Misiem Yogim między dwoma drzewami. Jako dziecko uwielbiałem tę bajkę i wiedziałem, że Victoria będzie oglądać tylko to stare bajki. Nie chciałem, by później bała się strasznych postaci z nowych kreskówek.

Wieczorem prasowaliśmy ubrania, których trochę się nazbierało. Były to głównie ubrania na pierwsze miesiące w stonowanych barwach, bo nie chcieliśmy być stereotypowi - jeśli to dziewczynka to wszystko musi być różowe. Owszem mieliśmy kilka sukienek i smoczki były typowo dla dziewczynek.

- Myślisz, że za kilka lat postaramy się o kolejne? - zapytałem, wtulając się w Louisa.

- Nie wiem, Hazz.

- Obiecasz mi coś?

- Jasne.

- Jeśli zdecydujemy się na drugie dziecko to najpierw ustalisz to ze mną, a nie zapłodnisz nieznajomą dziewczynę, dobrze?

Chłopak roześmiał się, całując mnie. Byliśmy już całkowicie przygotowani do przyjęcia naszego pierwszego dziecka.

-------

Mamy prawie 15K! To teraz pokażcie ile osób czyta każdą część ;)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro