Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 1.

Dzwonek do drzwi sprawiał, że znowu bolała mnie głowa. Po chwili słyszałem kroki na schodach i w sypialni pojawiła się moja mama.

- Sprzątałam tu kilka dni temu! - powiedziała zrezygnowana.

Rozejrzałem się po pokoju. Na podłodze walały się paczki po chipsach, brudne talerze albo kartony po pizzy i butelki. Mnóstwo butelek. Przeróżne alkohole i słodzone gazowane napoje pomagały mi przetrwać. Olałem wszelkie wskazówki trenera dotyczące zdrowego odżywiania i ćwiczeń. Nie miałem nawet sił schodzić na dół, ale przynajmniej tam było w miarę czysto. Chciałem leżeć w łóżku, jeść chipsy albo lody i oglądać seriale, które nie przypominałyby mi o tym dupku. W telewizji każdy nadal mówił o nim i o Amber. Chłopak bez przerwy pisał smsy po naszym rozstaniu, ale w pewnym momencie przerwał. Odsunąłem się od zespołu, a manager usprawiedliwiał mnie. Zresztą fani wiedzieli przez co przechodzę - byli świadomi jak wiele Louis dla mnie znaczył, a ciąża zniszczyła wszystko.

- Rozmawiałam z Louisem - powiedziała moja mama, zbierając śmieci do czarnego worka.

- Nie wymawiaj tego imienia.

- Skarbie, wiem, że cierpisz, ale...

- Nie mów do mnie 'skarbie'.

- Harry, ja....

- Tak też nie mów.

- A jak mam mówić?! Tak masz na imię!

- Nic nie mów. Tak będzie najlepiej.

- Jutro masz spotkanie z zarządem.

- Wiem.

- Zawiozę cię, chcesz?

- Nie, nie idę na nie.

- Musisz iść, Har... - przerwała widząc jak zaciskam pięść. - Musisz iść, synku. To twój zespół.

- To BYŁ mój zespół, mamo. Zresztą jestem zmęczony, chcę iść spać.

- Idź pod prysznic, pójdziemy na jakieś zakupy, wyjdziesz z domu.

- Wyjdź, mamo, proszę.

Ściągnęła ze mnie kołdrę i podeszła do okien. Rozsunęła zasłony o przyjemnym kolorze cappuccino po czym zaczęła zbierać brudne ubrania.

- Idź pod prysznic.

- Daj mi spokój, mamo!

- Harry, od ponad miesiąca leżysz w łóżku! - podniosła głos. - Czas wrócić do żywych! Wiem jak się czujesz, ale to nie powód żeby zamieniać swoje życie w egzystencję! Wyjdź gdzieś, zabaw się!

- Nie chcę samemu.

- Zadzwoń do chłopaków.

- Oni są z Louisem.

- To do innych znajomych.

- DO nich też chodziłem z Louisem - powiedziałem cicho siadając na brzegu łóżka. Na podłodze była plama po pepsi, która teraz lepiła się.

- To wyjdź gdzieś z Gemmą.

- Chcę iść z Louisem - szepnąłem, a moje oczy znowu stały się wilgotne.

Przytuliła mnie, mówiąc, że nie powinienem płakać. Niechętnie wstałem i skierowałem się do łazienki. Moje bose stopy wlokły się po podgrzewanej podłodze, a za duże spodnie dresowe wręcz błagały o pranie. Zsunąłem je i wszedłem pod prysznic. Oparłem się czołem o ścianę i znowu wybuchnąłem płaczem. To miejsce również kojarzyło mi się z Lou. Niejednokrotnie zaspokajaliśmy się tutaj wzajemnie.

Wytarłem ciało bawełnianym ręcznikiem, wsunąłem na siebie bokserki i z powrotem skierowałem się do sypialni. Na łóżku nie było pościeli, ale to nie zabroniło mi położyć się. Skuliłem się, biorąc w ręce zdjęcie naszej dwójki.

- Zejdź na dół - moja mama znowu weszła do sypialni.

- Nie chcę.

- Idź, zaraz zrobię naleśniki.

Siedząc w pomieszczeniu na dole wspominałem wspólne gotowanie. Zawsze było dużo śmiechu i bałaganu. Tęskniłem za jego śmiechem, głosem, gestami, pocałunkami, przytuleniami.

Następnego dnia czułem przygnębienie i ekscytację jednocześnie. Moje serce przyspieszało dwukrotnie na samą myśl o spotkaniu Louisa. Czułem ścisk w żołądku i gardle. Wchodząc do budynku zarządu naciągnąłem rękawy szarego swetra i oplotłem się rękoma. Nie czułem się pewnie. Chciałem być w domu, w bezpiecznym domu. Chciałem zakopać się w łóżku i wrócić do oglądania telewizji. Mimo to teraz wjeżdżałem windą na drugie piętro. Kiedy winda się otworzyła, moim oczom ukazał się nikt inny jak mój brunet.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro