Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Wy komentujecie i jesteście aktywni pod hashtagiem na twitterze, ja wrzucam jutro kolejny rozdział. Miłego czytania <3

***

KIERAN

Czy nie mogłem oderwać od niej wzroku nawet kiedy ze skupieniem malowała pieprzoną szafkę?

Tak. Nie miałem nic do dodania. Nie mogłem przestać na nią patrzeć i przysięgam, zaczynałem zachowywać się jak chory psychol mający na jej punkcie obsesję. To nie było zdrowe. Właściwie nie było to nawet logiczne, skoro dopiero się poznaliśmy, ale czy musiało takie być, by stworzyć z nią jakąś relację?

Osla związała swoje długie włosy w ładne upięcie, a pojedyncze kosmyki się z niego uwolniły i opadały po bokach jej twarzy. Miała na sobie delikatny makijaż. Siedząc na kolanach, miałem idealny widok na jej zgrabną sylwetkę i wcięcie w talii. Z jakiegoś powodu czułem ogromną potrzebę, by chwycić ją w swoje zachłanne dłonie i...

Nie, nie mogłem o tym myśleć. Nie zamierzałem być prostakiem (którym swoją drogą ona mnie nazywała). Musiałem zadbać o ty, byśmy się dobrze poznali, a było to trudne, ponieważ Osla tak naprawdę była zamknięta w sobie. Nie wiedziałem, co ukrywała, ale coś ukrywała na pewno. Poza tym była jedyną dziewczyną, która już tyle razy odprawiła mnie z kwitkiem.

Zerknąłem na zegarek. Miałem jeszcze trochę czasu przed popołudniowym treningiem, więc wygodniej rozparłem się na podłodze, opierając się o ramę jej łóżka. Osla w skupieniu rozchyliła usta i nachyliła się nad szafką, a ja przełknąłem powoli ślinę. Musiałem zrobić coś, żeby się ogarnąć i nie wlepiać w nią wzroku, bo inaczej naprawdę odprawi mnie z kwitkiem.

– Może pomogę? – zapytałem i nie czekając na pozwolenie, sięgnąłem po drugi pędzel. Dziewczyna natychmiast spiorunowała mnie wzrokiem, jakby spodziewała się, że za jednym moim dotknięciem szafka runie na podłogę i zamieni się w pył.

Jedynym, kto chciał się zamienić w pył, byłem ja, bo w jej obecności totalnie świrowałem.

– Sama to zrobię. – Zachowałem się, jakbym był głuchy, bo już umoczyłem pędzel w farbie i zacząłem malować bok szafki. Czułem na sobie jej rozgniewane spojrzenie, więc jedynie z zadowoleniem uniosłem kąciki ust.

– Mówiłem ci, że malowanie szafek to moja pasja – powiedziałem, nie odrywając wzroku od fragmentu, który malowałem. Rozciągnąłem nogi i lekko się nachyliłem, a Osla natychmiast się wyprostowała, jakby moja obecność ją parzyła. Była speszona czy ktoś ją skrzywdził? Powstrzymałem się przed zerknięciem na nią, ale to pytanie nie chciało opuścić mojej głowy. Jeśli ktoś coś jej zrobił...

Teraz to ja napiąłem mięśnie. Ogarnij się, pomyślałem. To twoja sąsiadka. Trzymaj łapy przy sobie, przynajmniej do momentu, gdy ona sobie tego nie życzy.

Zmacanie mojej sąsiadki nie było w moim tegorocznym bingo, więc jedynie umoczyłem pędzel w farbie jeszcze raz i przekląłem Boga w myślach kilkukrotnie, ponieważ w tej samej chwili Osla nachyliła się w moją stronę, by również sięgnąć po farbę i otoczył mnie jej kwiatowy zapach. Słodki Jezu.

Przez tryb życia, który prowadziłem, chyba nie byłem przyzwyczajony do spędzania czasu z płcią przeciwną w ten sposób, ale co z tego? Było mi dobrze. Lubiłem flirtować, ale z Oslą to było coś innego. Miałem tylko szczerą nadzieję, że nie wychodziłem na aroganckiego dupka i nie zwróciłem na nią uwagi dlatego, że nie była mną zainteresowana. Nie, co to, to nie. To było coś innego.

– Wyjechałeś za linię. – Oskarżenie z jej strony szybko sprowadziło mnie do rzeczywistości. Mrugnąłem i spojrzałem na miejsce, na które ona też patrzyła.

– Jak mogłem wyjechać na linię, jak malujemy tym samym odcieniem? – zapytałem, a w moim głosie pojawiła się podejrzliwość. – Robisz to specjalnie – dodałem.

– Co? – Tym razem skrzyżowała ze mną spojrzenie.

– Czepiasz się, żebym zareagował. I kto tu jest atencyjny? – Uniosłem brew.

– Ty – odpowiedziała bez wahania i nachyliła się z powrotem nad szafką. Znowu przełknąłem ślinę, gdy włosy opadły po bokach jej twarzy. Przygryzła lekko wargę i zmarszczyła brwi. Jej biały sweter uniósł się, przez co miałem idealny widok na jej miękką skórę na brzuchu. Nie wiedziałem, czy była miękka, ale na taką wyglądała. Spodnie opinały jej biodra i podkreślały to cholerne wcięcie w talii. Nie mogłem, kurwa, oderwać od niej wzroku. – Miałeś pomóc, a nie się na mnie gapić.

– Nie wiem, która z tych rzeczy jest pożyteczniejsza – odparłem szczerze. Posłała mi wymowne spojrzenie. – Może masz rację, może powinienem tylko na ciebie patrzeć. To zdecydowanie bardziej interesujące.

– Jak gapienie się na mnie może być interesujące? – wymamrotała i odgarnęła kosmyk włosów za ucho. Nie odpowiedziałem, ale nie przestałem też na nią patrzeć. Osla najwyraźniej zamierzała mnie zignorować i całkowicie skupiła się na malowaniu. Nie byłbym sobą, gdybym jej nie przeszkadzał, więc udałem, że poprawiam się na miejscu, by było mi wygodnie i specjalnie musnąłem pędzlem wierzch jej dłoni.

– Ojej – mruknąłem. – Chyba się pobrudziłaś.

Zaskoczona spojrzała na swoją rękę, a po chwili na pędzel, który dalej trzymałem w dłoni. Zmrużyła ostrzegawczo oczy i z pełną premedytacją przejechała pędzlem po moim policzku. Tym razem to ja zastygłem w bezruchu, bo nie spodziewałem się, że mi odda.

– Ojej – przedrzeźniła mnie. – Chyba się pobrudziłeś.

Uniosłem na nią wzrok i nic nie mówiąc, umoczyłem pędzel w puszce. Osla instynktownie się odsunęła, a ja udałem, że wracam do malowania szafki, jakby nic się nie stało. Przez moment patrzyła na mnie podejrzliwie, ale w końcu z powrotem się nachyliła i kiedy już miała zacząć malować, trafiłem pędzlem prosto w jej nos. Na środku została jej biała plama.

– Ale z ciebie niezdara, Osla. Tak się pobrudzić przy malowaniu szafki? – westchnąłem z teatralnym przejęciem, a ona zacisnęła zęby.

– Lepiej uciekaj, Kieran – ostrzegła mnie. Mógłbym słuchać, jak wymawia moje imię przez cały dzień (nawet mi grożąc).

– Pozwolisz, że jednak skupię się na malowaniu. Nie ma wątpliwości, że robię to lep... – Urwałem nagle, bo Osla wstała gwałtownie i złapała za puszkę. Nawet nie zauważyłem, kiedy wsadziła dłoń do środka, po prostu poczułem, jak przejeżdża ręką po moim czole i włosach.

– Kolor twoich włosów zdecydowanie ci nie odpowiadał. Teraz przynajmniej nie jesteś taki blady – cmoknęła i Boże, specjalnie czy nie, ujęła w swoje drobne dłonie moje policzki. Miałem świadomość, że tym samym prawą ręką pobrudziła mój drugi policzek, ale co z tego, jeżeli jej dotyk spowodował przyjemny prąd spływający wzdłuż mojego kręgosłupa.

– Akurat moje włosy wyglądają pięknie i powinnaś dać im spokój – odpowiedziałem.

– Właściwie masz rację. Twarzą też powinniśmy się zająć. – Mówiąc to, zaczęła wcierać farbę w moją skórę. Mała złośnica myślała, że jest na wygranej pozycji, ale szybko ją z tego błędu wyprowadziłem. Gdy była skupiona na brudzeniu mojej brody farbą, sięgnąłem po puszkę i umoczyłem w niej obie dłonie. Tak się złożyło, że przez malowanie mnie była naprawdę blisko, więc nie spodziewała się, gdy złapałem ją za biodra i wciągnąłem na swoje kolana. Wydała z siebie cichy jęk.

– Kolor twoich spodni też był do bani – wykrztusiłem, bo łapiąc ją tak pewnie, automatycznie przywarła do mojej klatki piersiowej. Jej bliskość zadziałała na mnie jak kubeł gorącej wody.

– Kieran! – syknęła, a ja zaśmiałem się cicho. W odwecie znowu umazała mnie farbą, jej palce w sprzeciwie zacisnęły się na moim karku. Gdyby jeszcze zaczęła wiercić się na moich kolanach, chyba wyzionąłbym ducha.

– Tak, skarbie? – mruknąłem, próbując zamaskować swój ciężki oddech. Zamarła na moment i bezwstydnie powiedziała:

– Myślałam, że hokeiści mają lepszą kondycję.

Nasze spojrzenia się skrzyżowały i jej zuchwałość szybko zamieniła się w pełne oczekiwania napięcie.

– Wypluj te słowa.

– A w życiu – parsknęła.

– Wypluj. Natychmiast – powiedziałem, jedno ramię owijając mocno wokół jej talii, a drugą ręką sięgając po puszkę z farbą. Znowu umoczyłem w niej palce i błysnąłem zębami w uśmiechu.

– Nigdy – wysapała, próbując się uwolnić. Odchyliła się nawet do tyłu, ale nie mogła uciec przed moją dłonią. Z pełną premedytacją przejechałem nią po całej jej twarzy i włosach.

– Może refleksy dla odświeżenia wyglądu? – spytałem z rozbawieniem.

– Nie cierpię cię – wycedziła przez zęby, próbując odgarnąć włosy ze swojej twarzy.

– To prawie jak komplement – stwierdziłem. Zmęczeni walką nagle znieruchomieliśmy, jedynie nasze klatki piersiowe szybko się unosiły.

– Kieran.

– Tak? – Znów się uśmiechnąłem.

– Przestań trzymać ręce na moim tyłku – rozkazała, ale wtedy mój uśmiech tylko się poszerzył.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odpowiedziałem, a do moich nozdrzy znowu dotarł jej hipnotyzujący zapach.

– Ta farba miała być do mojej szafki, a nie dla nas – dodała i spojrzała na mnie ze złością. – Dobrze się bawisz? – spytała.

– Lepiej niż sądziłem. A ty?

– Obmyślam plan morderstwa, jeśli tak bardzo cię to interesuje – odparła.

– Wystarczy, że pojawisz się w drzwiach czyjegoś domu. Padną, gdy cię zobaczą w tej farbie. – Byłem przekonany, że złość w jej oczach tylko się zwiększyła.

– Potrafisz prawić komplementy – zakpiła.

– Chciałem tylko powiedzieć, że ociekając farbą, wyglądasz zabójczo pięknie. – Puściłem jej oko, a moje dłonie powędrowały wyżej.

– Idę się umyć. Puść mnie – zażądała, patrząc mi prosto w oczy. Nie mogłem się powstrzymać, w przypływie odwagi sięgnąłem po kosmyk jej włosów i odgarnąłem go za jej ucho.

– A co ja z tego będę miał?

– Pewność, że twoja zagrywka ujdzie ci płazem – odpowiedziała. – Poza tym muszę kupić kolejną farbę, bo z tej niewiele już zostało – dodała oskarżycielsko, wbijając wskazujący palec w moją pierś.

Ale ja nie bez przyczyny kupiłem cztery kolorowe farby. Przypominając sobie o tym, w końcu ją puściłem, a ona wygramoliła się z moich objęć. Z niedowierzaniem spojrzała na swoją sypialnię.

– Będziesz zlizywać tę farbę, jeśli jakimś cudem przedostała się na parkiet – powiedziała, spoglądając na mnie.

– Zlizywać mogę też coś...

– Nawet tego nie kończ! – warknęła, przerywając mi. – Idę się myć, a ty jak najprędzej ruszaj do swojego mieszkania.

– Zrobię to tak szybko, jak to możliwe – zarzekłem. Chyba naprawdę nie miała już ochoty na dyskusje, bo posłała mi jeszcze jedno spojrzenie, po czym wyszła z sypialni. Gdy usłyszałem trzask drzwi od łazienki, zabrałem się do pracy. Dalej cały umazany farbą sięgnąłem po cztery kolorowe, które leżały przy szafce i je otworzyłem.

Niestety nie byłem malarzem i talentu mi brakowało, ale kwiatki chyba nie były trudną rzeczą do namalowania? Byłem szczerze ciekawy, czy Osla po zobaczeniu ich wścieknie się, czy może ją to rozbawi. W razie konieczności byłem gotowy kupić jej nową szafkę, więc zabrałem się do pracy.

Pierwszy z nich był różowy, ponieważ używając brudnych od białej farby pędzli czerwony stał się o wiele jaśniejszy. Spoglądając na swoje spodnie, stwierdziłem, że nic gorszego już ich nie spotka, więc wytarłem w materiał drugi z pędzli i po narysowaniu płatków każdego kolejnego dorysowałem zielone łodygi i liście. Wszystkie pięć kwiatków w kolorze żółtym, niebieskim, różowym, czerwonym i pomarańczowym układało się w jeden bukiet. Obudziła się we mnie dusza artysty, bo po zmieszaniu czerwonej i niebieskiej farby postanowiłem dorysować jeszcze fioletową kokardę.

Usatysfakcjonowany dziełem, które co najwyżej mogło zostać pobite przez obrazek przedszkolaka, odsunąłem się i spojrzałem na nie z zadowoleniem. Na szczęście zajęło mi to mało czasu, ponieważ Osla wyszła z łazienki, kiedy ja właśnie kierowałem się do drzwi. Spojrzałem na jej zaczerwienioną od mycia twarz.

– Wiesz, przypomniało mi się, że muszę jeszcze umyć się przed treningiem, który za niedługo zaczynam – powiedziałem niewinnie, a ona spojrzała na mnie podejrzliwie. – To widzimy się później, prawda? Mam nadzieję, że zapamiętałaś, że przyjdę na kolację.

– Moje drzwi są dla ciebie zamknięte – odpowiedziała. Uśmiechnąłem się kompletnie niezrażony.

– W takim razie wejdę oknem – powiedziałem, nie widząc w tym żadnego problemu i nim Osla po raz kolejny zaprzeczyła, wyszedłem z jej mieszkania i pospiesznie skierowałem się do jej. Dla pewności zamknąłem drzwi na klucz, choć miałem nadzieję, że nie zrobi mi awantury za namalowanie na jej szafce ślicznego bukietu. Może jeśli kiedyś będę musiał zakończyć hokejową karierę, zostanę Picasso?

Wziąłem głębszy wdech. Tak, zdecydowanie miałem nierówno pod sufitem.

Wszedłem do swojej łazienki. Chwilę zajęło mi doprowadzenie się do porządku, od razu też wrzuciłem brudne ubrania do kosza na pranie. Spakowałem torbę na trening i (na szczęście) bez przystanku pod tytułem wściekła sąsiadka wyszedłem z budynku. Dojazd na stadion zajął mi przez korki kilkadziesiąt minut, więc gdy pojawiłem się w szatni, prawie cała drużyna była już gotowa.

– Co to za spóźnienie? – zapytał Logan. – Miałeś przygody ze swoją uroczą sąsiadeczką?

Zignorowałem rozbawienie w jego głosie i fakt, że Loganowi Osla również wpadła w oko. Był moim najlepszym kumplem, ale ściskało mnie w żołądku na samą myśl, że mógł się nią zainteresować.

Zacząłem się przebierać. Ubrałem bieliznę termoaktywną, sprzęt ochronny, koszulkę treningową i spodnie. Robiłem wszystko automatycznie, by jak najszybciej się uwinąć. Wsunąłem na nogi łyżwy marki Bauer i nawet nie zauważyłem, że Dennis się nade mną nachylił.

– Stary, a dlaczego masz na włosach farbę? – spytał. – Napierdalałeś się z malarzem, czy jak?

Nie, sam nim zostałem, pomyślałem kpiąco i na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

***

Dajcie znać jak wrażenia <3

twitter: #thislittleoneNA

Moje media społecznościowe:

Instagram: nataliaantczak__

Twitter: _sztambuch_

TikTok: nataliaantczak

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro