Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

          Miłego czytania <3

***

  Weszłam do sklepu i od razu skierowałam się na dział z farbami do malowania. Kieran cały czas trzymał się mojego boku. Rozglądał się uważnie po sklepie. Zatrzymałam się w odpowiedniej alejce przed półką z puszkami z farbą i zaczęłam szukać odpowiedniego koloru.

– Osla – zaczął szeptem Kieran, stając tuż za moimi plecami. Nachylił się i jego szept sprawił, że poczułam na plecach ciarki. – Stoimy przed puszkami z białym kolorem, dlaczego po prostu nie weźmiesz jednej?

Po zadaniu tego pytania odwróciłam się powoli w jego stronę i posłałam mu długie, wymowne spojrzenie.

– Pytam poważnie – dodał, a ja mrugnęłam.

– Nie widzisz w tych kolorach żadnej różnicy? – dopytałam. Tym razem to on pomrugał i z niezrozumieniem spojrzał na puszki.

– Kolorach? – powtórzył. – Widzę jeden kolor.

– A ja widzę przed sobą daltonistę – burknęłam pod nosem, ale chyba to usłyszał, bo zmarszczył z irytacją brwi, podszedł do mnie i szturchnął mnie łokciem w bok. Oddałam mu i zaczęliśmy się przepychać. – Nie chcesz ze mną walczyć, wychowywałam się przez całe życie z bratem – ostrzegłam.

– W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone – odparł, popychając mnie.

– W dupie, a nie w miłości – prychnęłam, również go popychając. Uśmiechnął się cwaniacko, nawet nie drgnąwszy, gdy użyłam sporej siły. Spróbowałam jeszcze raz, ale nie poruszył się nawet o cal.

– Walczysz z kapitanem hokejowej drużyny, skarbie – mruknął, nachylając się ponownie i tym razem to nasze usta dzieliło tylko kilka centymetrów. – To byłby wstyd, gdybym dał się drobnej, uroczej blondyneczce.

– Spróbuj nazwać mnie jeszcze raz blondyneczką, a pokażę ci, jak bardzo urocza potrafię być – fuknęłam, wbijając palec w jego pierś. Przechodząca obok nas klientka spojrzała na nas niepewnie. Zignorowałam ją.

– Pokaż. – Posłał mi dwuznaczny uśmiech i uniósł szeroko ręce. – Jestem cały twój, blondyneczko.

Cmoknęłam z niesmakiem i ponownie zwróciłam się w stronę półek z farbą. Kieran znów się do mnie zbliżył, a ja cała się spięłam. Na pewno nieprzypadkowo otarł się dłonią o moją rękę, ale nie zamierzałam dawać mu znowu atencji. Ten gnojek lubił pławić się w centrum uwagi. W końcu podeszłam do półki i sięgnęłam po dwa kolory.

– Antyczny marmur czy chłodna śmietanka? – zapytałam całkowicie poważnie, a Kieran uniósł brwi do góry.

– Przysięgam, że nic nie brałem, a czuję się jak na dobrej fazie – odpowiedział, więc kopnęłam go w kostkę.

– Skup się.

– Przecież te kolory wyglądają identycznie. To jest biały – powiedział. – Mam ci przeliterować? B i a ł y.

Znowu go kopnęłam.

– Antyczny marmur? Serio? Kto wymyśla te nazwy? – zapytał, gdy nadal przyglądałam mu się w oczekiwaniu na odpowiedź. Sensowną odpowiedź dokładnie mówiąc.

– A może arktyczna zima? – Obejrzałam się przez ramię na półkę.

– A nie ma koloru o nazwie biała biel?

– Ciebie powinni nazywać debilnym debilem – odparłam. Parsknął.

– Co najwyżej najprzystojniejszym przystojniakiem. Pokaż to. – Wyrwał mi puszkę z dłoni i zaczął się jej przyglądać. – Biały to biały.

– Debil to d... – Urwałam, gdy uniósł na mnie gwałtownie wzrok.

– Chcesz wracać na nogach?

– To ty zaproponowałeś, że ze mną pojedziesz! – oburzyłam się. – Chciałeś jechać, to masz, wybieraj – dodałam, wskazując na puszki. Odsunął się z ciężkim westchnieniem, a ja zaczęłam przeglądać kolejne puszki. – Może ciepły granit?

– Osla, ty malujesz szafkę w sypialni, a nie pokój w pałacu prezydenckim – prychnął za moimi plecami.

– I dobrze, bo chyba bym zwariowała, gdybym musiała dobrać odpowiedni kolor – sapnęłam, schylając się, by sięgnąć po następną farbę. Kieran stojący za mną gwizdnął.

– Ale mam super widoki. Mówiłem ci, że wybieranie koloru farby to moja pasja – stwierdził, a ja gwałtownie się wyprostowałam.

– Przestań gapić mi się na tyłek – warknęłam.

– Ja tylko oceniam kolor twoich spodni – zarzekł, udając niewiniątko. Westchnęłam i znowu spojrzałam na nazwę farby.

– Dobra, biorę tę – stwierdziłam w końcu, odkładając resztę puszek na miejsce. Kieran spojrzał na nazwę i uniósł na mnie wzrok.

– Nadal uważam, że powinno być tutaj napisane tylko „biały" – powiedział, a ja wzruszyłam ramionami. – To teraz moja kolej.

– A co ty masz do kupienia w tym sklepie? – zainteresowałam się, bo do tej pory nic nie mówił na temat.

– Zainspirowałaś mnie, też coś u mnie w mieszkaniu namaluję – stwierdził, po raz trzeci (czy to liczyłam? Tak) złapał mnie za rękę i zaprowadził na koniec alejki, gdzie znajdowały się farby w mniejszych tubkach. Wziął żółtą, niebieską, czerwoną i zieloną.

– Napiszesz na ścianie, że jesteś najprzystojniejszym hokeistą i każda litera będzie w innym kolorze, a wokół gwiazdki i serduszka? – dopytałam, a on błysnął zębami w uśmiechu.

– Nie, ale miło łechtasz moje ego, uważając, że jestem najprzystojniejszym hokeistą.

– Nie uważam tak.

– Nawet jeśli nie, to będę żyć w mojej bańce samouwielbienia – odparł z rozbawieniem. Przewróciłam oczami i razem zabraliśmy jeszcze pędzle i folię ochronną. Upewniłam się, że niczego mi nie brakowało, po czym skierowaliśmy się do kas. Zapłaciłam za swoje produkty i usatysfakcjonowana ruszyłam do samochodu.

– Czy to wszystko na dzisiaj?

– Nie wiem, czy jestem gotowa na zakupy spożywcze w twoim towarzystwie – przyznałam szczerze i tym razem to on przewrócił oczami. Zerknęłam na jego profil, kiedy ruszył z parkingu. Ciemne włosy miał zmierzwione i pojedynczy kosmyk opadał mu na czoło. Miał prosty, ładny nos i pełne usta, a gdy unosił kąciki, pokazywał swój śnieżnobiały uśmiech. Nic dziwnego, że był tak pewny siebie, naprawdę był przystojny.

Ale zamierzałam przyznać się do tego tylko w mojej głowie.

Kieran podkręcił radio i z głośników zaczęło lecieć Stolen Dance od Milky Chance. Bardziej rozluźniona oparłam się o fotel i wyjrzałam przez okno.

– Skąd pomysł na hokej? – spytałam nagle.

– Faktycznie jesteś ciekawa czy zamierzasz zapisać moją odpowiedź na czarnej liście, bo nie cierpisz hokeju, a raczej zawodników tego sportu? – odpowiedział pytaniem na pytanie, a ja spojrzałam na niego ukradkiem. – Nie sądzisz chyba, że nie zauważyłem? – dodał w ramach wyjaśnienia. Otworzyłam usta, by wytłumaczyć, ale natychmiast je zamknęłam.

Z nikim nie zamierzałam dzielić się tą historią.

– Faktycznie, po ilości komplementów, którymi cię obdarowuję, też nie miałabym wątpliwości – zakpiłam.

– Jeżeli to były komplementy według ciebie, to naprawdę boję się, co byś mówiła, gdybyś była serio wkurzona.

– Nie chcesz wiedzieć – odparłam.

– Masz rację, nie chcę – odpowiedział, a ja z trudem powstrzymałam śmiech. Spoważniałam natychmiast, kiedy uświadomiłam sobie, że w jego towarzystwie moja czujność gdzieś znikała. Przestawałam trzymać się na baczności, a przede wszystkim bać.

Sama ta myśl sprawiła, że przełknęłam ciężko ślinę i poprawiłam się nerwowo na fotelu.

– Jeżeli wiercisz się tak, bo nie możesz doczekać się malowania, to uwierz mi, że ja również. Chcę cię zobaczyć w roli malarza, to na pewno będzie niezapomniany widok – powiedział i znów spojrzał mi w oczy. Po jego spojrzeniu domyśliłam się, że on wiedział, że moja reakcja nie była spowodowana chęcią malowania, ale z szacunku nie dopytywał. Puścił mi jedynie oczko, by rozładować napięcie.

– Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

– To tak, jakby zapytać, dlaczego ziemia jest okrągła.

– O, a to właściwie ciekawy temat. Czytałam kiedyś artykuł na temat tego, że ludzie kiedyś sądzili, że ziemia jest... – Urwałam zdanie w połowie, bo dojrzałam jego spojrzenie. – Nieważne – mruknęłam.

– Mów, jestem ciekawy tego artykułu – odpowiedział całkowicie poważnie. – Właściwie jestem ciekawy całej ciebie.

Ale dlaczego? Pytanie pojawiło się w mojej głowie, ale na nie nie odpowiedziałam. Wywoływało ono tylko we mnie jeszcze więcej wątpliwości.

– Wolę posłuchać o tobie.

– Umówmy się, że każdy z nas coś o sobie powie. Ja zacznę. Nie wiem, dlaczego hokej. Po prostu towarzyszy mi, odkąd pamiętam. Tylko na lodzie jestem w stanie poczuć się sobą. Kocham moment, kiedy jestem skupiony tylko na meczu, krążku i grających ze mną zawodnikach – powiedział. – Twoja kolej.

– Nie umiem jeździć na łyżwach. Kiedyś, kiedy pojechałam na lodowisko z moim bratem, wyciągnął mnie na sam środek, puścił i zostawił. Wywróciłam się sekundę później, a on specjalnie śmiał się ze mnie z drugiego końca, kiedy walczyłam o życie. Chyba mam traumę.

Kieran zaśmiał się cicho.

– Mógłbym pomóc ci się nauczyć – powiedział. – Jeździć na łyżwach – dodał pospiesznie, gdy posłałam mu wymowne spojrzenie. – Tylko jeździć na łyżwach. Wcale nie proponuję tego, by spędzić z tobą trochę więcej czasu.

– Doprawdy? – Uniosłam brew. Tym razem tylko się uśmiechnął i znów skupił się na drodze. – A jeśli powiedziałabym ci, że ja chciałabym spędzić z tobą trochę czasu?

– Nie mów mi takich rzeczy, bo będę zagrożeniem na drodze dla innych kierowców – odpowiedział. – Widzisz? Spociły mi się ręce, zestresowałaś mnie – dodał, wyciągając do mnie rękę. Parsknęłam i odepchnęłam ją od siebie.

– Teraz twoja kolej – przypomniałam mu.

– Przed wprowadzeniem się do mieszkania naprzeciwko ciebie mieszkałem z moimi znajomymi, którzy też grają w hokeja. Jesteśmy w jednej drużynie.

– Uwielbiam piec i gotować. Uspokaja mnie przyrządzanie jedzenia w kuchni i za każdym razem na święta i urodziny to ja zajmuję tam miejsce, by wszystko przygotować.

– Spadłaś mi z nieba. Już wiem, do kogo będę przychodzić po treningach.

– Nie ma szans – zaoponowałam.

– Przypomnę ci o tej rozmowie, ale nie bądź zaskoczona, jak bez pukania wejdę i usiądę w kuchni.

– A co, jeśli będę gotować nago?

Odwrócił się w moją stronę.

– Gdzie minusy? – Prychnęłam, słysząc zadane przez niego pytanie i pokazałam mu środkowy palec. – Jeśli to cię pocieszy, mogę przyjść bez koszulki.

– To beznadziejne pocieszenie.

– Tak? Tylko spójrz na te mięśnie. – Przez grubą kurtkę nie widziałam jego ciała, ale rozbawiło mnie, gdy na pokaz napiął wolną rękę i pocałował swój biceps. – Kto by na to nie poszedł?

– Ja – odparłam.

– Nie uwierzę ci. A wracając do rozmowy, jak byłem mały, postanowiłem zjechać z dużej górki na rowerze. Nie umiałem jeździć, ale stwierdziłem, że z górki rower sam się rozpędzi i nie będę miał żadnych problemów. Zapomniałem tylko, że nie umiem też hamować. Rąbnąłem w daszek od szopy i rozciąłem sobie łyk brwiowy. Babcia najpierw stwierdziła, że się zabiłem, ale jak zacząłem się podnosić, doszła do wniosku, że jednak nic mi nie będzie i dlatego do tej pory mam tu bliznę. – Wskazał na znamię przy brwi, które dopiero wtedy dostrzegłam.

– Naprawdę mogło ci się coś stać.

– Miałem sześć lat. – Wzruszył ramionami i lekko się uśmiechnął. Umknęło mojej uwadze, że już wjechaliśmy na kolejny parking, więc kiedy Kieran zaparkował, odpięłam pas i wygramoliłam się z samochodu. Ruszyłam do kolejnego sklepu. Chłopak zabrał dla nas wózek z zakupami i skierowaliśmy się na pierwszy dział.

– Zapomniałam zadać ci najważniejszego pytania, od którego zależy nasza znajomość – powiedziałam, łapiąc za karton. – Najpierw mleko czy płatki?

– Płatki – odpowiedział bez zastanowienia. Zmrużyłam oczy. – Tylko nie mów, że odpowiedziałem źle. Wlewasz najpierw mleko?

– Tak. Resztę zakupów robisz sam. Nigdy więcej nie powiem ci cześć na klatce schodowej, to koniec – zakpiłam.

– Przecież ty nigdy nie powiedziałaś mi cześć! – oburzył się.

– Czyli dobrze zrobiłam.

Zmrużył zły oczy i wyrwał mi karton z rąk. Wrzucił go do koszyka i pomaszerował dalej. Przez moment wybierał płatki, po czym wrzucił trzy kartony do koszyka.

– Co robisz? – zapytałam z zaciekawieniem, idąc za nim.

– Zrobię ci takie płatki z mlekiem, że zwątpisz w swoją taktykę wlewania mleka jako pierwszego – odpowiedział z determinacją.

– W życiu mnie nie przekonasz.

– A chcesz się założyć? – spytał całkowicie poważnie. – Jeśli wygram, robisz mi po treningu obiad.

– A jeśli przegrasz?

– Przegrana nie wchodzi w grę.

– Hej, to nie fair! – obruszyłam się. – Jeśli przegrasz, dasz mi swój autograf.

– Od zawsze wiedziałem, że jesteś moją fanką. Dobrze to ukrywałaś – powiedział, zatrzymując się.

– Fuj, nie. To dla mojego brata – wyjaśniłam, ale Kieran już miał minę, jakby kompletnie mi nie uwierzył.

– Tak sobie wmawiaj. Może podpiszę ci się na koszulce? Będziesz się do niej przytulać w nocy i całować, kiedy poczujesz się samotna – zaproponował, a ja przysięgam, że zazgrzytałam zębami. – Najlepsza będzie z moim numerem, żebyś zawsze miała przy sobie cząstkę mnie. To takie romantyczne.

– Romantycznie będzie, jak dam ci w twarz i ucieknę – stwierdziłam. Sięgnął po moją zaciśniętą dłoń i spojrzał na moje kłykcie.

– Och, lepiej nie, szkoda takich pięknych dłoni – powiedział i musnął wierzch mojej ręki ustami. Poczułam kolejny dreszcz, ale natychmiast wyrwałam dłoń i wytarłam ją o jego kurtkę.

– Boże, teraz będę musiała ją wyszorować i wyparzyć w gorącej wodzie. Najlepiej, jakbym ją ucięła i załatwiła sobie nową. – stwierdziłam z niesmakiem. – A dopiero co robiłam nowe paznokcie. Co za strata – dodałam z żalem.

– Ranisz moje serce, Oslo – odpowiedział, a ja dla pewności zaczęłam wycierać rękę o jego kurtkę jeszcze raz. – Ludzie zaczynają na mnie patrzeć, jakbym przenosił jakąś zakaźną chorobę – dodał i faktycznie tak było. Ludzie się na nas gapili. Odsunęłam się.

– Dobrze, że głupota nie jest zaraźliwa.

Gdy Kieran spiorunował mnie wzrokiem, zachichotałam i uciekłam w stronę kolejnej alejki.

***

Dajcie znać jak wrażenia <3

twitter: #thislittleoneNA

Moje media społecznościowe:

Instagram: nataliaantczak__

Twitter: _sztambuch_

TikTok: nataliaantczak

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro