Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Miłego czytania <3

***

Po beznadziejnym początku w nowym mieszkaniu obudziłam się z bólem głowy i dalszą chęcią, by kogoś zamordować. Kiedy sięgnęłam po telefon, żeby zobaczyć, która była godzina, dostrzegłam na ekranie nieodczytane wiadomości od mojego brata. Było po dziesiątej, ale nie musiałam dzisiaj iść do pracy, więc mogłam poleżeć jeszcze trochę, przynajmniej do momentu, w którym będę gotowa, aby ogarnąć się i przygotować do wyjścia.

Od Debil:

Myślisz, że jeśli zgodziłbym się, by Kieran Shelton mógł na ciebie patrzeć, to dałby mi swój autograf?

Starałam się w żaden sposób nie komentować tego, że wysłał tę wiadomość o czwartej nad ranem. Nie potrafiłam zrozumieć, co miał lepszego do roboty o tej godzinie. Jeśli było to zastanawianie się nad tym, na co w związku ze mną pozwolić Kieranowi, to nawet nie wiedziałam, co na ten temat powiedzieć. Mój brat był po prostu... Moim bratem, a ja musiałam zaakceptować, że do końca życia będę z nim związana. Wzięłam wdech na widok kolejnych dwudziestu wiadomości.

Od Debil:

Nie, to bez sensu, przecież i tak będzie na ciebie patrzeć, bo mieszka naprzeciwko ciebie.

Od Debil:

JEZU ON NAPRAWDĘ BĘDZIE NA CIEBIE PATRZEĆ.

Od Debil:

Poniekąd czułbym się zaszczycony, że taki ktoś na ciebie patrzy.

Od Debil:

ALE JESTEŚ MOJĄ SIOSTRĄ.

Od Debil:

To nie, to nie może patrzeć.

Od Debil:

Czy teraz to robi?

Od Debil:

Wyślij jakąś wiadomość na dowód, że nie.

Od Debil:

Jezu, nie wysyłasz. CZY TO ZNACZY, ŻE PATRZY?

Od Debil:

Nie, nie może tak być. Jadę do ciebie.

Od Debil:

Jadę, słyszysz? Powiedz mu, żeby wydłubał sobie oczy.

Od Debil:

Ale kto wtedy wygra kolejny mecz?

Od Debil:

Nie, trzeba do tego podejść taktycznie.

Od Debil:

Nigdzie się nie wyprowadzasz, wracasz do rodzinnego domu.

Od Debil:

Boże, zachowuję się jak nasza mama. To straszne.

Od Debil:

Jednak wydłubię mu oczy. Już jadę. Mrugnij dwa razy na dowód, że wszystko w porządku.

Od Debil:

Nie, jednak nie mrugaj. Przecież cię nie widzę.

Od Debil:

A wiesz kto jeszcze nie będzie za niedługo mrugać? Hehe

Od Debil:

To było żałosne, nawet nie musisz tego pisać. Udam, że moja siostra grzecznie śpi i wcale nie integruje się ze swoim nowym sąsiadem.

Od Debil:

Jednak o tym pomyślałem.

Od Debil:

Chyba będę mieć w nocy koszmary.

Po braku kolejnych wiadomości stwierdziłam, że mój brat musiał zasnąć lub zapomnieć o tym, że musi ratować mnie z opresji, bo nawet nie przyjechał. Ja również zamierzałam rozwiązać tę sytuację taktycznie, więc wysłałam mu krótką, zrozumiałą odpowiedź.

Do Debil:

Lecz się.

Usatysfakcjonowana zgasiłam ekran telefonu i odrzuciłam kołdrę na bok. Dojmująca cisza w mieszkaniu była wręcz niemożliwa. Z jednej strony dlatego, że w końcu nie słyszałam dudniącej muzyki (i jęków dziewczyny za ścianą), a z drugiej dlatego, że przez ostatnie dwadzieścia lat byłam przyzwyczajona do krzątaniny mojej mamy w kuchni i grającego telewizora, na którym tata oglądał jakiś program. Czasami słychać też było pełne protestów postękiwania Dominica, który trzy razy dłużej zbierał się do szkoły, ale teraz...

Teraz tego nie było.

Z jakiegoś powodu czułam spokój. Lubiłam spędzać czas sama ze sobą. To wtedy czułam, że wszystko mam pod kontrolą, że nic mi się nie wymyka.

Weszłam do kuchni, załączyłam czajnik i skierowałam się do łazienki. Pierwszą rzeczą, którą robiłam od razu po przebudzeniu, było mycie zębów. Nigdy nie rozpoczynałam dnia inaczej.

Po porannej toalecie przed lustrem rozczesałam jeszcze włosy i spięłam je klamrą, którą znalazłam w kosmetyczce. Znów ubrałam przez głowę granatową bluzę i zrobiłam kawę, na którą tak bardzo miałam teraz ochotę. Wypiłam ją spokojnie, przeglądając na telefonie media społecznościowe i akurat wtedy odpisał mi Dominic.

Od Debil:

Leczyć powinni się nasi rodzice, bo jeszcze nie zszedłem na dół, a już gadają, że za tobą tęsknią.

Do Debil:

Od zawsze byłam tym ulubionym dzieckiem, więc nie ma co się dziwić.

Od Debil:

Pozwolę ci w to wierzyć, żeby nie zrobiło ci się przykro.

Parsknęłam pod nosem i postanowiłam mu odpuścić. Dopiłam kawę i wróciłam do sypialni, gdzie z kartonu wyciągnęłam szare dżinsy i biały sweter. Ubrałam się, pomalowałam i wcisnęłam do torebki kilka potrzebnych mi na drogę drobiazgów. Dochodziła dwunasta, kiedy otworzyłam drzwi od mieszkania i w tym samym momencie zrobił to mój nowy sąsiad.

Spojrzeliśmy na siebie jednocześnie. Kieran wyglądał, jakby dosłownie przed chwilą zwlekł się z łóżka. Jego włosy żyły własnym życiem. Ubrał szare dresy i czarną kurtkę. Na widok jego zaczerwienionych i podkrążonych oczu miałam ochotę prychnąć. Nie zamierzałam jednak odzywać się do niego ani słowem. Zamiast tego naciągnęłam na głowę kaptur, udając, że chłopak nie istniał.

– Myślisz, że jak założysz kaptur, to nie będziesz mnie widzieć? – Zatrzymał mnie jego głos, który nawet po hucznej imprezie miał w sobie trochę rozbawienia. Odwróciłam się jakby nigdy nic i zamknęłam drzwi na klucz.

– To kaptur z firmy o nazwie „komfort w byciu ślepym, kiedy na drodze stanie ci pajac", więc tak, właśnie cię nie widzę i mogę w spokoju iść na zakupy.

Z zaskoczeniem odkryłam, że na mój komentarz zwyczajnie się zaśmiał. Posłałam mu poważne spojrzenie, które zderzyło się z jego pełnym wesołych iskierek.

– Mówiłem ci już, że jesteś moją ulubioną sąsiadką? – Próbowałam zignorować fakt, że ruszył za mną natychmiast, kiedy zaczęłam schodzić po schodach. Nie miałam bladego pojęcia, co mu powiedzieć, by choć odrobinę nabrał między nami dystansu. Uczepił się mnie jak rzep psiego ogona.

– Mówiłeś – powiedziałam, przewracając oczami. Wyszłam na zewnątrz i właśnie wtedy zrównał ze mną krok. Zerknęłam na niego spod kaptura. – Dlaczego za mną idziesz? – zapytałam wprost, bo naprawdę nie wiedziałam, o co mu chodziło. Wystarczająco podrażnił mnie w ciągu nocy, ostatnie, o czym myślałam, to spędzenie z nim kolejnego dnia.

– Jak to dlaczego? A czy to nie ty wspominałaś wczoraj o zakupach?

Zatrzymałam się gwałtownie.

– Wspominałam o zakupach bez twojego towarzystwa. – Podkreśliłam wyraźnie ostatnie słowo, ale nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Nonszalancko wsunął dłonie do kieszeni spodni i spojrzał na mnie z uśmiechem.

– Przemyślałem sprawę i stwierdziłem, że w moim towarzystwie pójdzie ci o wiele lepiej.

– Przemyślałeś? To ty myś... – Urwałam gwałtownie, bo chłopak zasłonił mi usta dłonią.

– Mówił ci ktoś kiedyś, że masz niewyparzony język?

Zmrużyłam groźnie oczy.

– Po co ja w ogóle marnuję tutaj czas? – zapytałam samą siebie, odsuwając jego rękę z moich ust. Wcisnęłam dłonie do kieszeni i ruszyłam dalej. Na szczęście nie poszedł za mną.

– Przystanek autobusowy jest w drugą stronę! – zawołał za mną. Przymknęłam z irytacją powieki, zatrzymałam się i po przełknięciu przekleństwa, które osiadło na moim języku, odwróciłam się i ruszyłam w jego stronę. Kiedy byłam już blisko, bezceremonialnie dodał: – Na twoje nieszczęście autobusy w tej dzielnicy strasznie się spóźniają. Jak dobrze, że masz takiego sąsiada, który posiada swój własny samochód i może cię zawieźć, gdzie tylko będziesz chciała.

– Zaczynasz mnie przerażać – odpowiedziałam. – Masz dobry ubaw z dręczenia mnie, co?

– Ubaw to mało powiedziane. To jak? Jesteś chętna na przejażdżkę?

– Po moim trupie – odparłam. – Poza tym, hej, my się nawet nie znamy. Skąd mam wiedzieć, czy tak naprawdę nie wywieziesz mnie do lasu i nie zakopiesz gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie?

Jak na złość właśnie wtedy poczułam na twarzy pierwsze krople deszczu. Z chęcią tupnęłabym nogą jak mała dziewczynka, ale pod ostrzałem spojrzenia Kierana pozwoliłam sobie jedynie zazgrzytać zębami.

– Ojej, chyba pada – sarknął. – A twoje zakupy były bardzo ważne, co? Powtórzę: jak dobrze, że masz takiego sąsiada...

– Przecież dopiero co piłeś na imprezie – odpowiedziałam.

– Chcesz, żebym pokazał, że ci ufam i dał ci kluczyki od mojego samochodu? – zapytał. – Niczym się nie martw, jestem trzeźwy jak ryba.

– Nigdy nie widziałam pijanych ryb – odparłam, a on spojrzał na mnie z ciekawością.

– Czy to możliwe, żeby moja sąsiadka miała choć małe poczucie humoru? – spytał z czystym zaskoczeniem. Przewróciłam oczami po raz kolejny. – Nie daj się prosić, Osla, po prostu wsiądź do samochodu. I tak masz kawałek do sklepu, a ja z chęcią cię podwiozę, skoro jedziemy w tę samą stronę.

– Brzmi jak nieśmieszny początek horroru.

– Nieśmieszny? Ja się naprawdę dobrze bawię – odpowiedział i nim zareagowałam, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę parkingu. Jego dotyk tak bardzo mnie zaskoczył, że natychmiast się wzdrygnęłam. Tylko siłą woli powstrzymałam się przed wyrwaniem dłoni z jego uścisku.

– A skąd wiesz, do jakiego sklepu chcę jechać?

– Nie wiem, pojedziemy tam, gdzie będziesz chciała.

– A skąd wiesz, że akurat z tego sklepu będziesz czegoś potrzebować? – drążyłam dalej.

– Mam już wszystko, co jest mi potrzebne. – Spojrzał na mnie przez ramię i mrugnął z rozbawieniem.

Byłabym ślepa, gdybym nie zauważyła, że ze mną flirtował.

– Wskakuj – dodał, nim odezwałam się po raz kolejny. Stanęliśmy przed jego czarnym mercedesem. Otworzył pilotem drzwi i puścił mnie, a ja niepewnie pociągnęłam za klamkę. Wsiadłam do środka i odetchnęłam przyjemnym zapachem skóry i odświeżacza do powietrza. Zamknęłam drzwi, Kieran zajął miejsce kierowcy. Spojrzałam na niego nieufnie. – Nawet gdybym miał cię porwać, to nie zrobiłoby ci to różnicy, bo mieszkamy naprzeciwko siebie, pamiętasz?

– Bardzo pocieszające – odpowiedziałam i wysunęłam z kieszeni telefon. Wyczułam, że Kieran na mnie patrzył, ale odwzajemniłam jego spojrzenie dopiero po chwili. Uniosłam brew, gdy znowu błysnął zębami w uśmiechu i zapalił auto. Silnik zamruczał cicho i Kieran wyjechał z parkingi.

– Zapnij pas – upomniał mnie, więc po niego sięgnęłam. – Co robisz?

– Piszę do przyjaciółki, żeby zadzwoniła po gliny, jeśli nie odezwę się w ciągu godziny – odparłam.

– Naprawdę masz o mnie beznadziejne zdanie. – Chwycił się teatralnie za serce, jakby ta świadomość faktycznie go zabolała.

O wszystkich hokeistach mam takie zdanie, pomyślałam z przekąsem i wbiłam wzrok w widok za oknem, by nie dostrzegł rosnącego w moich oczach bólu.

– Trzeba to jak najszybciej naprawić – dodał bez chwili zawahania, a ja uśmiechnęłam się smutno i dopiero wtedy odwróciłam się w jego stronę. – Do jakiego sklepu potrzebujesz jechać?

– Do supermarketu i budowlanego – odpowiedziałam od razu. – Moja lodówka świeci pustkami – wyjaśniłam, gdy spojrzał na mnie z ciekawością.

– A budowlany?

– Chciałabym przemalować szafki w sypialni na biało.

– Malowanie szafek w sypialni na biało? Brzmi jak coś, o czym marzyłem przez całe życie – mruknął. Ramiona mi opadły.

– Kieran, znasz coś takiego jak przestrzeń osobista? – dopytałam.

– Absolutnie nie – odparł, skupiając się z powrotem na prowadzeniu. – Ale tobie wcale to nie przeszkadza, jestem w stanie stwierdzić, że nawet ci się to podoba. Tylko udajesz taką zamkniętą w sobie.

– Pozwolę ci w to wierzyć tylko po to, by nie zrobiło ci się przykro – prychnęłam, a kącik moich ust drgnął.

– Czy ja dostrzegłem uśmiech na twarzy gburowatej Osli? – zapytał. Natychmiast spoważniałam.

– W twoich snach.

– W moich snach robisz znacznie więcej niż tylko uśmiechanie się – odpowiedział bezwstydnie, na co skrzywiłam się z niesmakiem.

– Zaczynam żałować, że wsiadłam do tego samochodu.

– Nie masz czego żałować. Właśnie jedziesz z najprzystojniejszym hokeistą wybrać kolor farby do swoich szafek.

– Teraz, kiedy powiedziałeś to na głos, zrobiło mi się jeszcze gorzej – zakpiłam. Zerknął na mnie. Jak to było możliwe, że przez cały ten czas się uśmiechał? Ten chłopak naprawdę był niesamowity.

– Czyli uważasz, że jestem najprzystojniejszym hokeistą? – Uniósł wymownie brew, a w jego niebieskich oczach odbiło się zadowolenie.

– Tego nie powiedziałam.

– Ale tak pomyślałaś.

– Pomyślałam to o tym, że jak już kupię tę farbę, to wyleję ją w całości na ciebie, żeby trochę ostudziła twój zapał – powiedziałam. Naprawdę nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak bardzo starał się nawiązać ze mną kontakt. Był hokeistą. Samą swoją postawą udowadniał, że mógł mieć każdą i dziewczyny wręcz jadły mu z ręki. Po co więc interesował się kimś takim jak ja? Przecież nie byłam warta uwagi.

Interesowanie się mną było stratą czasu, bo byłam popsuta, a on jeszcze o tym nie wiedział. Poza tym wcale nie traktowałam go dobrze i doskonale o tym wiedziałam. Może na to nie zasłużył, ale ja naprawdę robiłam wszystko, by trzymać między nami dystans.

A on nie odpuszczał.

– Osla – zaczął po chwili. Powstrzymałam westchnienie.

– Tak?

– To będę mógł pomalować z tobą te szafki?

– Zapytałeś z czystej grzeczności, bo niezależnie co powiem i tak wepchniesz się do mojego mieszkania i będziesz chciał je pomalować? – spytałam. Cmoknął.

– Nie sądziłem, że jestem aż tak przewidywalny – odpowiedział, wjeżdżając na parking najbliższego sklepu budowlanego.

– Pomaluję je sama – stwierdziłam.

– W takim razie ja tylko popatrzę – mruknął niewinnie, parkując. Otworzyłam usta, by zaprzeczyć, ale już wyskoczył z samochodu i pospiesznie obszedł samochód. Otworzył drzwi z mojej strony i przesadnie się ukłonił. – Zapraszam cię na zakupy, droga Oslo. Nie przyjmuję odmowy i obiecuję, że z zaangażowaniem będę wybierać farbę do twojej sypialni, choćby miało zająć to cały dzień. 

***

Dajcie znać jak wrażenia <3

twitter: #thislittleoneNA

Moje media społecznościowe:

Instagram: nataliaantczak__

Twitter: _sztambuch_

TikTok: nataliaantczak

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro