Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Będę wdzięczna za waszą aktywność. Miłego czytania <3

***

Kieran wyglądał na tak samo zaskoczonego moją obecnością jak ja.

Przynajmniej to utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie był jakimś seryjnym mordercą, który postanowił śledzić mnie krok w krok, aby później mnie zabić. Przez moment miałam wrażenie, że czas zwolnił. Dokładnie widziałam, jak zaskoczenie na jego twarzy przemienia się w pełen niedowierzania uśmiech i... Niech to szlag, gdy się uśmiechał, doskonale widziałam w jego policzkach dołeczki. Wyprostował się i dopiero wtedy przypomniałam sobie, jak wielki był. Zajmował praktycznie całą przestrzeń w drzwiach. Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej (przez co wyglądał na jeszcze potężniejszego) i zlustrował mnie wzrokiem.

– Powinienem pomyśleć teraz, że tak naprawdę mnie śledzisz i zamierzasz mnie zamordować we śnie, bo nie spodobała ci się moja gadka na podryw? – odezwał się jako pierwszy, błyskając zębami w uśmiechu.

– Zaskoczę cię, jeśli powiem, że pomyślałam o tym samym? – Przechyliłam nieznacznie głowę, opierając dłonie na biodrach. Karton leżał przede mną na szczęście w nienaruszonym stanie po tym, jak go upuściłam, ale z jakiegoś powodu jeszcze po niego nie sięgnęłam.

Zrobił w moją stronę pierwszy krok.

– Z tego co mi wiadomo, chyba mnie wtedy nie podrywałaś – odpowiedział z rozbawieniem, a ja poczułam gorąco, które buchnęło na moich policzkach. Matko, naprawdę zachowywałam się przy nim jak ostatnia idiotka. Miałam szczerą nadzieję, że nie dostrzegł na mojej twarzy rumieńców.

– Co się stało z panią Bethany? – spytałam, bo kiedy mieszkała tutaj babcia, to ona była jej sąsiadką.

– Sprzedała mieszkanie – odpowiedział najzwyczajniej w świecie. Skapnęłam się, że przyglądam mu się zbyt długo i w końcu schyliłam się po pudło. Dźwignęłam je i zdmuchnęłam z twarzy kosmyk włosów, który uwolnił się z mojego upięcia. – Czy to oznacza, że teraz będę mógł przychodzić do twojego mieszkania, żeby pożyczyć cukier?

– Ani mi się waż – przestrzegłam go srogo, choć nie byłam pewna, czy brał moje słowa na poważnie.

– Może będziemy jak Chandler i Monica z Przyjaciół, oni też byli sąsiadami. – Chciałam już wejść do mieszkania, ale powstrzymał mnie jego ciepły głos. Wzięłam wdech i obejrzałam się przez ramię.

– Chandler i Monica się przyjaźnili.

Już po spojrzeniu, które mi posłał, wiedziałam, co odpowie:

– My też możemy.

– Nie wydaje mi się – odpowiedziałam. – Nie zadaję się z hokeistami z przerośniętym ego.

Teatralnie złapał się za serce.

– To zabolało – rzucił oskarżycielskim tonem, ale widziałam w jego niebieskich oczach iskierki rozbawienia. Naprawdę dobrze się bawił.

Nasza rozmowa zapewne trwałaby dłużej, gdyby nie mój brat, który nagle przepchnął się obok mnie. Zamierzał zejść na dół po ostatni karton, ale zatrzymał się jak wryty, dostrzegając mojego nowego sąsiada, który cały czas się do mnie uśmiechał. Jego uśmiech zbladł, gdy zobaczył Dominica. Zmarszczył nawet lekko brwi, jakby pomyślał, że Dominic był moim... Chłopakiem.

Na samą myśl poczułam tak duże obrzydzenie, że sama się skrzywiłam.

– Nie ma, kurwa, mowy – odezwał się Dominic, wpatrując się raz we mnie, raz w Kierana. – Ona nie będzie umawiać się z żadnym sąsiadem, prawda, siostrzyczko? To. – Wskazał na próg mojego mieszkania. – Niewidzialna bariera. Nikt nie może przez nią przejść, prócz jej rodziny i znajomych. Chłopaki mają zakaz wstępu.

Po tym występie miałam ochotę zapaść się pod ziemię, ale przełknęłam wstyd i skupiłam się na Kieranie, ponieważ na jego twarzy... Na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech.

– Siostrzyczko? – powtórzył z rozbawieniem kapitan hokejowej drużyny. – Muszę przyznać, że trochę mi ulżyło – dodał, zwracając się w moją stronę. Prawdopodobnie byłam już cała czerwona na twarzy. – A co do tych znajomych... Kto powiedział, że nimi nie będziemy?

Po tym pytaniu mój brat rozdziawił usta, jakby coś sobie uświadomił.

– Ty jesteś Kieran Shelton – wydukał nagle Dominic, który jednocześnie cały pobladł na twarzy. Mój sąsiad spoważniał, spoglądając na niego. – Jestem twoim wielkim... Fanem – dodał, a ja uniosłam brwi i spojrzałam na mojego brata. Nie siedziałam w tematyce hokeja i nic nie wiedziałam o drużynach, ale jeśli faktycznie tak było... – Naprawdę. Jesteś najlepszy i... – Otworzył oczy jeszcze szerzej. – Uwielbiam cię, serio, ale od mojej siostry trzymaj się z daleka – dodał w końcu.

Westchnęłam.

– Myślę, że powinniśmy skupić się na rozpakowywaniu rzeczy, Dominic – mruknęłam do niego.

– A mogę autograf?

Tym razem to na twarzy Kierana dostrzegłam zaskoczenie.

– Jeśli pozwolisz mi od czasu do czasu zajrzeć do twojej siostry – odpowiedział, odzyskując rezon. Dominic przez moment się zastanawiał, ale w końcu potrząsnął głową.

– Wrócimy do tego tematu – stwierdził ostatecznie i jak oparzony ruszył w stronę wyjścia. Odprowadziłam go zmieszana wzrokiem.

– Wybacz za niego, czasami jest trochę szurnięty – powiedziałam w końcu.

– Czy ten układ byłby w porządku? Autograf za odwiedzanie mojej sąsiadki? – zapytał, a ja potrząsnęłam z niedowierzaniem głową.

– W twoich snach. Szkoda, że mój brat nie jest świadomy, że masz tak wybujałe ego.

Na twarzy Kierana znowu pojawił się uśmiech.

– Uwielbia mnie, a to już duży plus, jeśli czysto hipotetycznie w przyszłości naprawdę byśmy się przyjaźnili.

– Właśnie, czysto hipotetycznie – podkreśliłam. – A to się raczej nie wydarzy, więc pozwolisz, że wrócę do rozpakowywania się.

Nie czekając na odpowiedź, wślizgnęłam się do środka i specjalnie zamknęłam za sobą drzwi. Czy zatrzaskiwanie drzwi tuż przed nosem znanego sportowca było rozsądne? Jak najbardziej, przynajmniej tak próbowałam sobie wmówić.

Odłożyłam pudło na środek salonu, a moje brwi poszybowały do góry, gdy spostrzegłam moich rodziców, próbujących zamontować półkę na ścianie w salonie.

– Co robicie? – spytałam z czystą ciekawością, obserwując, jak mama staje na palcach, by przytrzymać półkę z jednej strony, a tata ze złością odrywa ją od ściany i przekręca, przez co mama dostaje nią prosto w tył głowy.

Czasami miałam podejrzenia, że ja i brat byliśmy do nich bardzo podobni.

– Co robisz? – syknęła tym razem moja mama i zmierzyła tatę pełnym złości spojrzeniem. Zaczęła pocierać tył swojej głowy i w odwecie podstawiła mężczyźnie nogę, przez co się potknął i półka wypadła mu z rąk. Rozległ się trzask, a ja ze zrezygnowaniem spojrzałam na kawałek mebla.

– Myślę, że poradzę sobie sama – zaczęłam ostrożnie.

– Nie ma szans, nie jesteś wystarczająco dorosła, żeby sobie z tym poradzić – wytknął ojciec.

– Tato, przypominam, że mam zamieszkać tutaj sama – wtrąciłam.

– No ja myślę, że sama, nie przewiduję, by w twoim mieszkaniu pojawił się ktoś jeszcze.

Mówiąc to, do pokoju z powrotem wszedł Dominic. Już widziałam, jak otwierał usta, by odezwać się na temat Kierana, więc tym razem to ja podstawiłam mu nogę. Potknął się i poleciał do przodu prosto na tatę, który schylał się, by sięgnąć po półkę. Nie musiałam nawet na to patrzeć, żeby wiedzieć, że skończy się to tragicznie. Gdy rozległ się kolejny trzask, przymknęłam jedynie z rezygnacją powieki i zaczęłam odliczać do momentu, w którym zostanę tutaj naprawdę sama.

***

Wieczorem zostałam sama, ale dalej czułam się dziwnie nieswojo z myślą, że chłopak, który mnie podrywał, znajdował się tuż za ścianą. Powlekłam pościel w sypialni, powycierałam kurze i ze zgrozą uświadomiłam sobie, że moja lodówka była praktycznie w całości pusta. Miałam tylko kilka saszetek z kawą, herbatę i do połowy pełen karton mleka. Do rana musiało mi to wystarczyć, bo za żadne skarby nie zamierzałam iść o tej porze do sklepu.

Szczerze żałowałam, że nie miałam swojego samochodu, bo teraz każda moja podróż do pracy i na uczelnię miała opierać się na komunikacji miejskiej. Nie żałowałam jednak przeprowadzki, bo cieszyłam się, że w końcu poszłam na swoje.

Po całym tym przepakowywaniu rzeczy kartony nadal walały się na mojej podłodze, ale zamierzałam zająć się nimi jutro. Wzięłam prysznic i dopiero wtedy usiadłam na kanapie, by poprzeglądać media społecznościowe na telefonie. Od razu spojrzałam na dwie nieodczytane wiadomości. Jedna była jeszcze z poprzedniego dnia.

Od Stały Klient:

Nie mogę uwierzyć, że zdecydowałaś się do mnie napisać.

Druga zaś sprzed godziny.

Od Stały Klient:

Po trzaskach z twojego mieszkania mogę stwierdzić, że przeprowadzka idzie całkiem sprawnie, co?

Doskonale wiedziałam, że się ze mnie nabijał, a i tak uniosłam kąciki ust w lekkim uśmiechu. Zaczęłam szybko pisać wiadomość.

Do Stały Klient:

O wiele sprawniej od ciebie, mądralo.

Nawet teraz słyszałam szuranie mebli, które dochodziło zza ściany, która oddzielała nasze mieszkania. Wyglądało na to, że Kieran nie był sam, bo do moich uszu docierały stłumione, męskie głosy. Koledzy z drużyny? Byłam szczerze ciekawa, kogo przyprowadził, ale nie byłam nim, więc nie zamierzałam o dziesiątej wieczorem walić w drzwi i prosić, by pożyczył mi cukier.

Od Stały Klient:

Mądralo? Czy mogę to już uznać za komplement, uważasz, że jestem mądry?

Do Stały Klient:

Paczka cukru jest mądrzejsza od ciebie.

Od Stały Klient:

A właśnie, jeśli chodzi o cukier...

Na czacie pojawiły się trzy poruszające kropki, co oznaczało, że pisał kolejną wiadomość. Ubiegłam go, wystukując własną.

Do Stały Klient:

Nawet nie próbuj.

Od Stały Klient:

Szkoda, twój uśmiech na pewno umiliłby mi wieczór.

Zmrużyłam oczy. Ale z niego bezczelny flirciarz! Wiedziałam, że był pewny siebie, ale pisanie z nim dłużej niż nasza wcześniejsza rozmowa wywoływało we mnie znacznie więcej emocji niż sądziłam. Szybko zmieniłam nazwę jego kontaktu i wysłałam kolejną wiadomość.

Do Bezczelny flirciarz:

Ile dziewczyn poszło już na ten tekst?

Od Bezczelny flirciarz:

Tylko twój uśmiech sprawił, że nie mogę o nim zapomnieć.

Odrzuciłam telefon na bok i schowałam twarz w poduszkę, powstrzymując się od pisku. Nie wiedziałam już, czy bardziej go lubiłam czy nie lubiłam, czy bardziej działał mi na nerwy czy ciekawił. Bałam się sięgnąć po komórkę i dopiero po wzięciu kilku głębszych oddechów zdecydowałam się to zrobić.

Do Bezczelny flirciarz:

Dwa komplementy nie sprawią, że to na pójdę.

Odpowiedź nadeszła niemal natychmiast.

Od Bezczelny flirciarz:

Dwa komplementy to dopiero początek.

Kretyn. On był kretynem, a ja kretynką, bo mimo że wiedziałam, że był pewny siebie, to ta pewność siebie robiła z moim sercem coś dziwnego. Musiałam się opamiętać.

Do Bezczelny flirciarz:

Dobranoc.

Od Bezczelny flirciarz:

Mam nadzieję, że ci się przyśnię.

Do Bezczelny flirciarz:

Mam nadzieję, że nie, bo inaczej obudzą cię moje krzyki podczas koszmaru.

Od Bezczelny flirciarz:

Jeśli chodzi o krzyki...

Do Bezczelny flirciarz:

Jeśli dokończysz tę wiadomość, zablokuję i usunę twój numer.

Od Bezczelny flirciarz:

Warto było spróbować. Słodkich snów.

Do Bezczelny flirciarz:

Słodkich koszmarów.

Odrzuciłam telefon na bok i zamknęłam oczy, by chociaż spróbować zasnąć. Denerwujące szuranie za ścianą nie dawało mi jednak spokoju, dlatego nim zasnęłam, pokręciłam się trochę po materacu. Jutro miałam wolne, więc zamierzałam zrobić zakupy i dokończyć strojenie mieszkania. Miałam szczerą nadzieję, że szybko przyzwyczaję się do mojego nowego sąsiada.

Kompletnie zwątpiłam w ten plan, kiedy w środku nocy obudziła mnie głośna muzyka. Poderwałam głowę i nieprzytomna zmarszczyłam brwi. Nie miałam pojęcia, kto słuchał tak głośno piosenek, ale wiedziałam, że dochodziły one z mieszkania naprzeciwko mojego. Schowałam twarz w poduszkę z myślą, że za chwilę na pewno znowu zasnę, ale przy tak głośnej muzyce było to wręcz niemożliwe.

Dlatego dziesięć minut później złapałam za telefon i zmieniłam nazwę kontaktu Kierana na „wkurwiający sąsiad", bo jak najbardziej sobie na to zasłużył. Zegarek wskazywał na drugą trzydzieści, a ja, choć miałam dzisiaj wolne, naprawdę chciałam się wyspać. Znowu zaczęłam kręcić się po łóżku i w końcu zrezygnowana wstałam. Włożyłam przez głowę granatową bluzę i zdeterminowana ruszyłam do drzwi od mieszkania.

Czy naprawdę zamierzałam walić w drzwi swojego sąsiada, aby ściszył muzykę? Być może. Czy podejrzewałam, że prócz niego również ktoś tam był, więc tym samym narażałam się na pośmiewisko? Nawet jeśli tak było, to miałam to gdzieś. Zła i zniecierpliwiona wyszłam na korytarz i zapukałam do drzwi. Odczekałam kilka sekund, ale gdy nie dostałam odpowiedzi, zadzwoniłam dwa razy dzwonkiem.

Odsunęłam się o krok akurat w momencie, gdy ktoś szarpnął za klamkę. Drzwi otworzyły się gwałtownie, a ja stanęłam twarzą w twarz z kolejnym, napakowanym osiłkiem, który zacisnął dłoń na framudze i przyjrzał mi się z zaciekawieniem.

– Piżama party to nie u nas – zaczął, uśmiechając się lekko. – Chyba że jesteś jedną z koleżanek, którą zamówili moi przyjaciele. Jesteś? – Przekrzywił głowę, wyraźnie zainteresowany.

– Czy możesz powiedzieć swojemu przyjacielowi. – Tu podkreśliłam ostatnie zdanie. – Żeby z łaski swojej ściszył tę muzykę?

– Wybacz, koleżanko, ale opijamy właśnie sukces naszej drużyny. Może chcesz wejść? Kieran nie będzie miał nic przeciwko – powiedział, a ja przez jego ramię dostrzegłam dwie obściskujące się na środku korytarza dziewczyny. Zmieszana cofnęłam się jeszcze o jeden krok.

– Luke, co ty tam tak stoisz? – Do moich uszu dotarł kolejny głos i po chwili przez jego ramię wychylił się drugi, napakowany chłopak. Spojrzał na mnie z zainteresowaniem. – Witamy, czego pani potrzebuje?

– Szanowna pani prosi o ciszę – wytłumaczył pierwszy z nich. – W ramach rekompensaty zaprosiłem ją do środka.

– To na co czekasz? – Wyglądało na to, że oboje nie mieli nic przeciwko mojej piżamie, bluzie i potarganym włosom, nie wspominając o tym, że nie miałam na twarzy ani grama makijażu.

– Poproście tylko Kierana, żeby...

– Sama go poproś – wciął mi się w zdanie blondyn, a drugi z nich otworzył szerzej drzwi. Opadły mi ramiona.

Wtedy właśnie zrozumiałam, że wraz z przeprowadzką w pakiecie zdobyłam użeranie się z całą męską drużyną hokejową i naprawdę bałam się, do czego może to zaprowadzić.

***

A dla urozmaicenia w następnym rozdziale możecie spodziewać się perspektywy Kierana. Dajcie znać jak wrażenia <3

Zerknijcie na moje media społecznościowe:

Instagram: nataliaantczak__

Twitter: _sztambuch_

Tiktok: nataliaantczak

Hashtag na Twitterze: #thislittleoneNA

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro