Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

        Miłego czytania <3

***

Nim doszło do czegoś więcej, nasz moment został przerwany.

Drzwi od mojego mieszkania gwałtownie się otworzyły, a ja jak oparzona cofnęłam się o krok. Rzeczywistość spadła na mnie w ułamku sekundy, a po napięciu, które wisiało między nami, nie było już śladu.

– Zgubiliście się? – Do kuchni zajrzał Dennis. Udając, że nic się nie stało, przekazałam Kieranowi zimny woreczek i otworzyłam zamrażarkę jeszcze raz, by wyciągnąć kolejny.

– Pomyślałam, że zatroszczę się o twój tyłek – powiedziałam, podając mu mrożonkę. Rozpromienił się na ten widok, a ja miałam szczerą nadzieję, że nie usłyszał drżenia w moim głosie. Nie byłam w stanie spojrzeć na Kierana. Nie widziałam wyrazu jego twarzy, nie wiedziałam, w jakim był stanie i co sobie myślał. Czułam tylko obijające się o moje żebra serce i szum krwi w uszach. W ustach mi zaschło i czułam się, jakby ktoś niespodziewanie uderzył mnie prosto w głowę. Byłam kompletnie wytrącona z równowagi i nie wiedziałam, jak to naprawić.

– Ale miło z twojej strony. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Masz jeszcze jakiś? Dam Luke'owi i Loganowi – zaproponował, a ja drżącymi dłońmi otworzyłam zamrażarkę i wyciągnęłam jeszcze dwa worki z mrożonymi malinami. Odebrał je ode mnie. W tej samej chwili do mieszkania weszła Donna i na widok Dennisa bezwstydnie przewróciła oczami.

– A wy co tutaj? Prywatną imprezę urządzacie? – zapytała i natychmiast odszukała mnie wzrokiem. W jej oczach odbiła się nieufność, jakby nie była przekonana co do tego, co działo się tutaj naprawdę. Znała mnie znacznie dłużej niż chłopaki, więc na pewno zorientowała się, że mój nerwowy uśmiech był nieszczery.

– Już wracamy, prawda? – Naprawdę nie wiedziałam, dlaczego z tym pytaniem zwróciłam się do Kierana, ale chłopak skinął jedynie powoli głową. W końcu na niego spojrzałam i wytrzymałam jego wzrok, gdy uważnie mi się przyjrzał. Nawet uśmiechnęłam się szerzej, jakby naprawdę nic się nie stało i poczułam się przy tym jak ostatnia idiotka. Na szczęście chłopak jedynie dyskretnie poprawił swoją koszulkę, odchrząknął i ruszył do wyjścia, nie czekając na mnie.

Donna podejrzliwie zmrużyła oczy.

Kiedy chłopaki wyszli, podeszła do mnie i wymownie trąciła mnie łokciem w żebra.

– Co zrobiłaś?

Utrzymałam na twarzy pokerową minę.

– Nic.

Zmarszczyła brwi.

– Jakoś ci nie wierzę. Ciekawe czemu? Może dlatego, że Kieran patrzył na ciebie, jakby co najmniej miał zbzikować. Zwariowałaś? Podobno miałaś trzymać się na dystans.

– No właśnie, więc lepiej wróćmy do picia, bo to wychodzi mi lepiej – stwierdziłam bez ogródek, na co zareagowała złością.

– Nie gadaj głupot. Przecież nie jestem zła, że wy coś tam... Razem. – Wykonała losowy gest ręką. – Po prostu nie chcę, żebyś znowu się przejechała... Na hokeiście. A poza tym słyszałaś, że grali dzisiaj...

– Chodźmy już – przerwałam jej. Złapałam ją za rękę i wyciągnęłam ją z mieszkania, bo naprawdę nie miałam ochoty na prowadzenie tej rozmowy. Przeszłość oddzieliłam od mojego obecnego życia grubą kreską.

Weszłyśmy do mieszkania Kierana w momencie, w którym Dennis na środku salonu inscenizował jakąś scenkę, która miała miejsce na dzisiejszym meczu. Za prowizoryczny kij posłużyła mu szczotka, a za krążek robił korek od wina. Wymachiwał tą szczotką na prawo i lewo, więc musiałam zrobić unik, by przypadkiem nią nie dostać. Zgarnęłam z blatu drinka i opadłam na niezajęty przez nikogo fotel. Odważyłam się zerknąć na Kierana, ale on już na mnie patrzył.

Siedział wygodnie rozłożony na kanapie i w prawej ręce również trzymał szklankę z alkoholem. Jego spojrzenie było palące, czułam, jakby wypalał dziurę w moim ciele. Z trudem powstrzymywałam się od nerwowego wiercenia się na fotelu. Wzięłam łyk drinka i powoli przełknęłam. Znów na niego spojrzałam. Uśmiechnął się pod nosem, jakby doskonale zdawał sobie sprawę z walki, którą właśnie przechodziłam we własnej głowie. Moje spojrzenie instynktownie zjechało na jego tors i brzuch, który jeszcze przed momentem tak bezwstydnie dotykałam. Każdy jego mięsień napinał się pod wpływem mojego dotyku, z trudem przełykał ślinę, gdy opuszki moich palców wędrowały coraz wyżej i...

I musiałam zdecydowanie wypić całego drinka na raz, bo kompletnie zaschło mi w ustach.

– A potem ten gnój, Fiodorow zrobił tak i dostałem prosto w dupę. – Dennis zainicjował ruch przeciwnika, machając przy tym gwałtownie ręką, a ja z trudem powstrzymałam się przed parsknięciem, bo cała ich drużyna była w niego wpatrzona w jak obrazek. – Mówię nie, tak nie będzie, nie pozwolę mu na coś takiego, więc mu pierdolnąłem – dodał, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie i teraz nie śmiałam się tylko ja.

– Dobrze, należało mu się – stwierdził bez ogródek Logan. – Tak samo jak Millerowi. Facet wyżej sra niż dupę ma. Aż mnie korciło, żeby mu tak potężnie zajebać – mruknął. Zapadłam się głębiej w fotel.

Naprawdę nie miałam pojęcia, że Kieran grał na takim poziomie i walczył przeciwko Utica Comets. Jakoś nigdy wcześniej nie wpadłam na to, by zapytać, w jakiej gra drużynie i czyim tak naprawdę jest kapitanem.

– Spokojna głowa, panowałem nad sytuacją. – Uśmiech, który pojawił się na twarzy kapitana, sprawił, że poczułam bolesny ucisk w klatce piersiowej. Myśl, że miał styczność z tym zawodnikiem, że z nim rywalizował, że z nim grał...

Nie, tego było zdecydowanie za dużo. Wychyliłam resztę mojego drinka na raz, ale nikt nie zwrócił na mnie uwagi, gdy podniosłam się i ruszyłam do kuchni, by zrobić sobie kolejnego. Jedynie Donna wyglądała na smutniejszą, więc zmusiłam się do uśmiechu, aby trochę polepszyć jej nastrój. Nie odwzajemniła go.

KIERAN

Powiedzenie, że byłem całkowicie wytrącony z równowagi to bardzo duże niedopowiedzenie.

Przez ostatnie lata miałem styczność z wieloma dziewczynami. Robiłem głupoty, imprezowałem i żadnej relacji nie brałem na poważnie. Z ręką na sercu musiałem przyznać, że niczego nie brałem na poważnie, a angażowanie się w jakikolwiek związek nie było w moim stylu. Czasami miałem zbyt duży luz i może właśnie to sprawiało, że łamałem wszelkie zasady i chciałem imprezować.

No właśnie – chciałem.

Odkąd Osla pojawiła się w moim życiu, wszystko się zmieniło.

A teraz, kiedy siedziała w moim mieszkaniu na fotelu z nogami przewieszonymi przez oparcie i uśmiechała się do swojej przyjaciółki, wręcz mnie nosiło. Siedziałem w miejscu tylko dlatego, że w salonie znajdowało się tak dużo osób. Nie byliśmy sami, więc nie mogłem tak po prostu wstać, przyciągnąć ją do siebie i zapytać co, do cholery znaczyło to, co zrobiła w kuchni.

A jej dotyk? Chryste. Nie mogłem wracać do tego wspomnienia myślami, bo naprawdę działo się ze mną coś złego. Ja naprawdę wariowałem. Wariowałem jak ostatni szczeniak, który po jednym jej spojrzeniu kompletnie się zabujał.

Było jednak coś jeszcze. Coś, przez co Osla uśmiechała się z wysiłkiem, a nie tak jak zawsze. Nie tak, jak wtedy, gdy w kącikach jej oczu tworzyły się urocze zmarszczki, a na policzkach pojawiały się delikatnie rumieńce. Nawet nie tak, gdy próbowała mnie ignorować, ale kompletnie się jej to nie udawało.

Coś ukrywała, a to była kolejna rzecz, która doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Boże, jak ja bym chciał poznać wszystkie jej sekrety, spijać z jej warg każde słowo, którym bała się posłużyć na głos. Zapewnić ją, że jej tajemnice są moimi tajemnicami, że nikomu nie zamierzałem ich zdradzić.

A zamiast tego tylko patrzyłem. I przysięgam, kurwa, że siedzenie nieruchomo z drinkiem w ręku było najgorszą torturą.

Chłopaki znowu wrócili do obgadywania dzisiejszego meczu, a ja wziąłem łyk alkoholu. Osla nieświadomie bawiła się kosmykiem swoich włosów, wsłuchując się w ich rozmowę. Nawet z tej odległości widziałem, że kurczowo zaciskała palce na szklance, jakby tylko w ten sposób potrafiła okazać targające nią emocje. Co jakiś czas zerkała na mnie, ale uciekała wzrokiem, nim zdążyłem jakkolwiek zareagować.

Donna również przygasła i przez moment pomyślałem, że może dowiedziała się o naszej... Interakcji w kuchni i dlatego była taka rozczarowana. Może miała o mnie złe zdanie, a może nie podobało jej się, że między mną i Oslą było cokolwiek.

Znowu się napiłem. Alkohol był jedynym ratunkiem w tej irracjonalnej sytuacji.

Okazja do rozmowy z Oslą nadarzyła się, kiedy dziewczyna wstała, by zrobić sobie jeszcze jednego drinka. Bez słowa podniosłem się, gdy tylko ruszyła do kuchni. Deptałem jej po piętach, choć nie wiedziałem, czy była tego świadoma. Kiedy sięgnęła po butelkę prosecco, stanąłem tuż za nią. Znieruchomiała, czując moją obecność tuż za sobą.

– Co się stało, że nagle tak przygasłaś?

Moje pytanie zawisło w pogrążonej w półmroku kuchni. Byliśmy sami, więc nikt nas nie widział, ale świadomość, że nasi znajomi znajdowali się tuż za ścianą, dodawała całej sytuacji dreszczyku emocji. Specjalnie nie poruszyłem się ani o milimetr, skupiając się w całości na niej. Wyraźnie czułem, jak na moment znieruchomiała, a gdy wzięła wdech, plecami docisnęła się do mojej klatki piersiowej.

– Nie wiem, o czym mówisz – odpowiedziała w końcu i nim zadałem kolejne pytanie, odwróciła się w moją stronę. Musiała zadrzeć głowę, by spojrzeć mi w oczy. Jej tęczówki przypominały rozległy, spokojny ocean.

– Doprawdy? – Wyraźnie widziałem, jak przełknęła ostrożnie ślinę, gdy się nad nią nachyliłem. Na ułamek sekundy zatrzymała wzrok na moich ustach, a ja się uśmiechnąłem. Wróciła wzrokiem do moich oczu i przycisnęła się do blatu, by choć odrobinę zwiększyć odległość między nami. – Myślę, że kłamiesz – stwierdziłem bez ogródek.

– Nie miałabym żadnego powodu, by kłamać.

– Ciekawe.

– Co jest takie ciekawe?

– To, że teraz też kłamiesz.

W jej oczach na dosłownie chwilę mignął strach, jakby bała się, że odkryłem to, co ukrywała. Nie byłem na tyle dobry w te klocki, więc niestety nie wiedziałem, ale nie zamierzałem zostawić tego tematu na pastwę losu.

Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego, że w odpowiedzi zbliży się jeszcze bardziej. Ostrożnie położyła dłoń na moim torsie i uśmiechnęła się tak, jak miała w zwyczaju.

– Myślę, że mój dotyk namieszał ci w głowie i teraz doszukujesz się czegoś, czego nie ma – odparła, patrząc mi prosto w oczy. – Ale właściwie się nie dziwię, pewnie też bym się tak zachowywała na twoim miejscu.

– Jak zachowywała? – dopytałem, nie potrafiąc zignorować jej ręki na moim ciele.

– Jakbym chciała czegoś więcej – odpowiedziała bez ogródek. – Muszę cię jednak rozczarować, na więcej nie mogę sobie pozwolić. Poza tym świętujemy dzisiaj wasz wygrany mecz, to byłoby nie fair w stosunku do reszty zawodników.

Już chciała odejść, ale moja ręka automatycznie wystrzeliła w jej stronę. Złapałem ją za biodro i z powrotem przyciągnąłem w swoją stronę.

– Czy ty właśnie próbujesz wywołać we mnie zazdrość, wspominając o chłopakach z mojej drużyny? – spytałem z niedowierzaniem.

– Nie wiem, o czym mówisz – powtórzyła, ale tym razem dostrzegłem na jej twarzy jeszcze bardziej chytry uśmiech. Droczyła się ze mną w najlepsze. – Poza tym od kiedy martwisz się swoimi kolegami z drużyny?

– Od kiedy sama zwracasz na nich uwagę – odpowiedziałem. – Kiedy moja uwaga jest w całości skierowana na ciebie – dodałem.

– No nie wiem. Jeszcze mnie nie przekonałeś – zażartowała i uciekła przede mną, nim zdołałem cokolwiek dopowiedzieć. Chwyciła drinka i ruszyła do salonu, a ja wypuściłem powietrze, które nieświadomie wstrzymywałem.

Byłem jednak zbyt zdesperowany, by tak po prostu odpuścić, dlatego wróciłem do salonu i usiadłem na wcześniejszym miejscu. Osla na mnie nie patrzyła, choć wyglądało na to, że była świadoma mojej obecności. Nerwowo przygryzała wargę i wpatrywała się w chłopaków z drużyny, gdy wysunąłem z kieszeni telefon i wysłałem do niej pierwszą wiadomość.

Do Blondyna:

Wiesz, że ignorowanie mnie nic nie da?

Dziewczyna zerknęła na telefon, a gdy przewróciła oczami po przeczytaniu mojego pytania, z trudem powstrzymałem się od pełnego rozbawienia parsknięcia. Odpowiedź od niej nadeszła natychmiast.

Od Blondyna:

Nie jesteś pępkiem świata, Kieran.

Do Blondyna:

Twoim bardzo chciałbym być.

Od Blondyna:

Widzę.

Do Blondyna:

Więc może coś z tym zrób.

Posłała mi pełne gniewu spojrzenie, a ja uśmiechnąłem się niewinnie i wystukałem do niej kolejną wiadomość.

Do Blondyna:

Nie dostałem odpowiedniej odpowiedzi, chyba muszę wziąć sprawy w swoje ręce.

Od Blondyna:

Na twoim miejscu aż tak bym nie ryzykowała, to może się źle skończyć.

Do Blondyna:

Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

Od Blondyna:

Ale ty pijesz drinka, więc to powinno ci wystarczyć.

Do Blondyna:

Jestem zachłanny.

Od Blondyna:

I pijany.

Do Blondyna:

Kwestia sporna.

Od Blondyna:

Zrób jaskółkę, to pogadamy, cwaniaku.

Uniosłem na nią wzrok znad rozświetlonego ekranu telefon, gdzie jak byk było widać nasz czat. Tym razem to ona uśmiechnęła się niewinnie, a ja zerknąłem na Dennisa, który żywo o czymś opowiadał. Po minie Donny mogłem stwierdzić, że nie było to nic interesującego.

– Dennis – odezwałem się nagle, a on spojrzał na mnie, jakby przypomniał sobie o mojej obecności. – Zrób jaskółkę.

Chłopak zmarszczył brwi, słysząc to polecenie z mojej strony.

– Po co? – spytał podejrzliwie.

– Tak z ciekawości czy alkohol mocno ci już wszedł – odpowiedziałem, wzruszając ramionami.

– Oczywiście, że mi nie wszedł, patrz. – Z dumą stanął na jednej nodze i rozłożył ramiona. W tej samej chwili Luke trącił go mocno stopą, przez co Dennis mocno się zachwiał i ze szpetnym przekleństwem poleciał do przodu. Runąłby na Logana, ale ten pospiesznie ewakuował się z drugiego końca kanapy. Chłopak spadł na nią z jękiem.

– Czysty jak łza – skomentował ironicznie Luke, a kąciki moich ust zadrżały. – Trzeźwiejszy nigdy nie był.

– Chyba masz rację – przyznałem, spoglądając z rozbawieniem na Oslę, która patrzyła, jak Dennis gramolił się, by wstać. Złapałem za telefon i wysłałem do niej kolejną wiadomość.

Do Blondyna:

Nie zrobię tej jaskółki, nie chcę ryzykować.

Od Blondyna:

Masz rację. Pewnie ucierpiałby na tym twój stolik i połowa drużyny.

Do Blondyna:

Przede wszystkim moja duma.

Od Blondyna:

I tylko ona, bo godności raczej u ciebie brak.

***

OSLA

– Pójdziesz ze mną na łyżwy?

To było pierwsze pytanie, które zadał mi Kieran po imprezie, którą zorganizował u siebie w domu. Było południe, a on zapukał do moich drzwi dziesięć minut temu. Ledwo zwlekłam się z łóżka, przerażona, że na kacu odwiedzili mnie rodzice, ale gdy dostrzegłam go w progu mieszkania, wydałam z siebie jedynie pełne zmęczenia westchnienie. Nie wypiłam wczoraj tak dużo, jak sądziłam, ale siedzieliśmy do późna i byłam naprawdę niewyspana.

Co nie zmieniało faktu, że Kieran bezczelnie wtoczył się do mojego mieszkania, siadł przy stole i uśmiechnął się tym swoim ładnym uśmiechem, prosząc tym samym o kawę.

Bez słowa wyciągnęłam z szuflady dwie saszetki i na moment zawróciłam do sypialni, gdzie zamknęłam drzwi. Donna spała w moim łóżku jak zabita i nie poruszyła się nawet o milimetr, odkąd wstałam. Z uśmiechem zerknęłam na jej poplątane włosy, ale mój uśmiech szybko zniknął, gdy uświadomiłam sobie, że wyglądałam podobnie.

– Nie powinieneś być już na jakimś treningu? – zagadnęłam, wchodząc z powrotem do kuchni.

– Chcesz mnie zabić? – spytał z niedowierzaniem Kieran i ziewnął, zasłaniając przy tym usta dłonią. – Dennis wczoraj tak się upił, że dzisiaj jeździłby tyłem, gdyby wszedł na lód.

– Ważne, że przynajmniej by jeździł – odpowiedziałam, wzruszając ramionami. Włączyłam czajnik i zlustrowałam wzrokiem chłopaka. Nie zamierzałam siedzieć na niewygodnych krzesłach, więc poczłapałam do salonu, gdzie walnęłam się na kanapę i przykryłam kocem. W końcu Kieran do mnie dołączył, złapał za moje nogi, uniósł je i usiadł, kładąc sobie moje stopy na kolanach. Nawet tego nie skomentowałam. – Co ty tutaj robisz tak wcześnie?

– Wcześnie? – Uniósł brwi. – Jest prawie jedenasta.

– Poszliśmy spać o czwartej – przypomniałam mu, przecierając palcami oczy.

– Dalej nie odpowiedziałaś na moje pytanie – upomniał mnie. Spojrzałam na niego ponownie.

– Zrób kawę, to może się zastanowię – odpowiedziałam i ku mojemu zaskoczeniu Kieran podniósł się z miejsca i posłusznie podreptał w stronę kuchni. Po chwili usłyszałam, że chłopak wyciągnął z szafki kubki. Martwiąc się odrobinę o moją kuchnię, zdecydowałam się wstać i zerknąć, jak radzi sobie z przygotowaniem kawy.

Znów miał na sobie dresy, tym razem w kolorze czarnym i tego samego koloru koszulkę, która opinała jego umięśnioną klatkę piersiową. W skupieniu nalewał do kubków wody.

– Tym razem nie dam się rozproszyć – zarzekł i postawił przede mną parujący napój. Wyciągnęłam z lodówki karton mleka i wlałam do swojego kubka. Podając mu go, machnął tylko ręką, więc wsadziłam karton z powrotem do lodówki. – Możemy wrócić do naszej rozmowy?

– Dlaczego tak bardzo ci zależy, żebym poszła z tobą na łyżwy? – spytałam z niedowierzaniem.

– Kolorowałem z tobą kolorowanki – odparł. – Należy mi się coś w zamian.

– Ale tobie kolorowanie bardzo się podobało, a ja nie przepadam za lodowiskiem – przypomniałam, na co bez urazy wzruszył ramionami.

– Przynajmniej za te trzysta naklejek, które wydrukował Dennis, powinnaś ze mną iść. W ramach rekompensaty – stwierdził, a ja lekko się uśmiechnęłam. Już miałam mu odpowiedzieć, kiedy do salonu zajrzała nieprzytomna Donna. Na widok Kierana zmarszczyła brwi.

– Czy ja o czymś nie wiem, czy on tu spał przez całą noc? – spytała od razu, próbując palcami ujarzmić swoje włosy, które odstawały we wszystkie strony.

– Szanuję prywatność swojej sąsiadki i postanowiłem zapewnić jej przestrzeń, nie spałem tutaj – zarzekł Kieran, a ja dla potwierdzenia jego słów lekko skinęłam głową.

– Masz szczęście.

– Dlaczego wy jesteście tak negatywnie nastawione do hokeistów? – zapytał z ciekawością chłopak, jakby nie mógł tego kompletnie zrozumieć.

– Poprawka, do ciebie jestem negatywnie nastawiona – odpowiedziała bez skrupułów Donna.

– Ale dlaczego? – drążył dalej. – Jestem przystojny, miły i otwarty na nowe znajomości. I wysportowany. Ja nawet nie mam minusów, przez które nie chciałybyście mieć ze mną kontaktu. – Zaczął wyliczać, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

– Zapomniałeś o najważniejszej cesze.

– Powiedziałem już przecież, że jestem przystojny – odpowiedział, a ja przewróciłam oczami. Donna jęknęła i opadła na kanapę.

– Osli chyba chodziło o to, że jesteś zadufany w sobie.

– Pewny siebie – poprawił nas szybko.

– Zadufany.

– Pewny siebie – powtórzył. – I bardzo, bardzo przystojny, nie ma co się okłamywać.

– Całujesz swoje lustrzane odbicie każdego poranka? – spytała z wyzwaniem Donna. Kieran uśmiechnął się szeroko.

– Nawet dwa razy – zapewnił, a ja parsknęłam i upiłam łyk gorącego napoju. Donna spojrzała na mnie, jakby chciała powiedzieć, że miała go dość, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło. – I mówię sobie, że jestem zajebisty, od razu mi wtedy jakoś lepiej. Powinnyście spróbować. Poprawa samooceny natychmiastowa.

– Jestem na tyle świetna, że nie muszę sobie tego mówić – odpowiedziała Donna, puszczając do niego oko.

– Dennis prawdopodobnie podziela twoje zdanie – dogryzł jej Kieran, na co gwałtownie przestała się uśmiechać.

– Możesz przekazać swojemu koledze, że nie jestem zainteresowana.

– Ale on jest, więc raczej już się nie wywiniesz. Masz przechlapane, jest gorszy ode mnie.

Ramiona jej opadły, zasłoniła twarz dłońmi.

– A ty zawyżyłeś poprzeczkę tak wysoko, że nawet boję się spytać, co mnie z nim czeka.

– Osla jakoś na mnie nie narzeka.

– Gdybyś też zrobił mi kawę, to może zmieniłabym nastawienie.

Kieran spojrzał na nią zaintrygowany.

– Jeśli zrobię ci kawę, to pomożesz mi zaskarbić sobie jej sympatię? – Hokeista wskazał na mnie, a ja zerknęłam na Donnę.

– Jestem zdesperowana, więc powiem, że tak, ale nie licz na obietnicę – odpowiedziała.

– Przynajmniej warto było spróbować – odpowiedział i wstał, by ruszyć do kuchni i przyszykować dla niej kubek kawy.

***

Ten rozdział jest trochę przejściowy, ale kolejne>>>
I jak wrażenia? W poniedziałek wpadnie kolejny <3

instagram: nataliaantczak__

twitter: _sztambuch_

tiktok: nataliaantczak

#thislittleoneNA

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro