Rozdział 14
Na wstępie bardzo chciałabym podziękować za waszą aktywność. Życzę wam miłego czytania (na końcu piszczałam, pisząc, więc mam nadzieję, że wy też będziecie <3)
***
Pilates nie był zapisany w moim tegorocznym bingo, a mimo to siedziałam teraz na macie obok mojej przyjaciółki i modliłam się, by jakimś magicznym sposobem mięśnie, których nie posiadałam, utrzymały mnie w nienaturalnej (jak dla mnie) pozycji.
Donna radziła sobie całkiem nieźle i za każdym razem, kiedy na nią zerkałam, czułam szczerą zazdrość. Nawet w czarnych legginsach i tego samego koloru topie wyglądała pięknie. Ja tymczasem miałam na sobie luźne, szare dresy i koszulkę mojego brata z losowym nadrukiem. Włosy wyswobodziły mi się z kucyka i właziły mi do oczu, więc co rusz starałam się zdmuchiwać je z twarzy. Pocieszała mnie jedynie myśl, że prócz mnie na sali było jeszcze kilkanaście osób i prowadząca, która (na szczęście) nie miała mnie na widoku, przynajmniej w tej pozycji, w której znajdowaliśmy się obecnie.
Nim całkowicie zapadłam się ze wstydu pod ziemię, kobieta zarządziła zmianę ćwiczenia, a ja z ulgą usiadłam z powrotem na matę. Ze świstem wypuściłam powietrze z płuc.
– Mówiłam, że będzie fajnie – odezwała się Donna, która zdążyła zmienić już pozycję. Poszłam jej śladami, przeklinając bezgłośnie fakt, że zgodziłam się tutaj dzisiaj przyjść. Jak najbardziej uważałam, że dodatkowy wysiłek przy moim trybie życia był wskazany, ale, Chryste, nikt mnie nie uprzedził, że już na pierwszych zajęciach będę ryzykować złamaniem kręgosłupa.
– Bardzo fajnie – sapnęłam, zniżając się do jej poziomu. Donna zerknęła na mnie i bezczelne parsknięcie opuściło jej usta. – Zero wsparcia – skomentowałam.
– Po prostu poczuj jak twoje ciało jednoczy się z twoim umysłem – stwierdziła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
– Co najwyżej czuję makaron, który zjadłam dzisiaj na obiad – burknęłam i zostałam obdarzona solidnym kuksańcem w żebra, przez co moje gardło opuściło kolejny jęk. – Zwariowałaś? Walczę o życie – syknęłam w jej stronę, chybocząc się na zgiętych nogach. Donna zaśmiała się, a część osób od razu zwróciło na nas uwagę. Nim jednak ktokolwiek nas upomniał, wróciłyśmy do ćwiczeń.
Musiałam jednak przyznać, że nie byłam na nich w całości skupiona. Co rusz zerkałam na telefon, który leżał na podłodze. Nie spodziewałam się zaproszenia na kolejną imprezę Kierana, a tym bardziej nie spodziewałam się, że sama nie będę miała nic przeciwko niej. Pamiętałam moją frustrację za pierwszym razem, kiedy naprawdę nie mogłam znieść głośnej muzyki niosącej się z sąsiedniego mieszkania. Kieran nie był już jednak dla mnie całkowicie obcą osobą, więc pójście na domówkę przestało być dla mnie tak dziwne.
Poza tym wygrali, a ja nie zamierzałam zabronić im świętować.
Przy chwilowej przerwie w ćwiczeniach znowu sięgnęłam po telefon i przejrzałam wiadomości, które wysłali chłopaki.
– Znowu to robisz – upomniała mnie Donna, na którą tylko przelotnie zerknęłam. – Gapisz się w ten telefon, jakby od tego zależało twoje życie. Nie mam nic przeciwko tylko dlatego, że sama wciągnęłaś mnie na domówkę, gdzie będą sami przystojni hokeiści. – Nie musiałam nawet dokładnie jej słuchać, by usłyszeć dojmującą ekscytację w jej głosie.
– Chłopaki mają kupić nam alkohol do drinków – poinformowałam ją, aczkolwiek ostatnią wiadomość Dennisa o tym, że Kieran zamierzał przynieść mi butelkę na kolanach, już pominęłam.
– Mogę wziąć u ciebie prysznic? Skoro to twój sąsiad, nie opłaca mi się krążyć dwa razy. Wykąpałabym się u ciebie i coś byś mi pożyczyła do ubrania. Ładniejszego niż to. – Wskazała na swój sportowy strój, a ja przewróciłam oczami.
– Dobra. Tylko nie chcę słyszeć, że nic ci się nie podoba – przestrzegłam ją.
– Zachowam każdą opinię dla siebie – zapewniła, na co tym razem to ja ją szturchnęłam. Zachichotała i zwróciła się w stronę prowadzącej, a ja szybko odłożyłam telefon.
Donna była w moim wieku. Poznałyśmy się jeszcze w liceum, więc wiedziała o mnie praktycznie wszystko. Tym samym była bardzo zdziwiona, kiedy poinformowałam ją, że poznałam całą grupę hokeistów, a jeden z nich wyjątkowo się mną zainteresował. Zasypywała mnie pytaniami przez telefon, dopóki nie zgodziłam się na spotkanie z nią. Wtedy zasypywała mnie pytaniami na żywo, a ja cierpliwie odpowiadałam na każde, czując się wyjątkowo doceniona takim zaangażowaniem ze strony przyjaciółki. Donna nawet nie pisnęła słówkiem na temat tego, że nie był to pierwszy hokeista, którego poznałam.
Zajęcia z pilatesu skończyłyśmy o siedemnastej, więc po ubraniu się w szatni szybko skierowałyśmy się do samochodu dziewczyny. Nie wiedziałam, o której chłopaki zaczynali domówkę, a obie chciałyśmy się jeszcze przed nią wykąpać i przygotować. Droga minęła nam na rozmowie o chłopakach. Donna była szczerze zainteresowana czwórką hokeistów i pluła sobie w brodę, że nie zajrzała do mnie wcześniej, by ich poznać. Kiedy opowiadałam o Kieranie, co rusz na mnie zerkała, jakby chciała wyczytać coś z mojej twarzy. Specjalnie panowałam nad swoją mimiką i głosem, by przypadkiem nie wyciągnęła bezpodstawnych wniosków.
W końcu z Kieranem dopiero co się poznaliśmy. Byłoby dziwnie, gdyby oczekiwała ode mnie czegoś więcej niż tylko zwykłego zainteresowania, które swoją drogą było odwzajemnione.
Podjechałyśmy pod budynek, w którym mieszkałam, a ja nerwowo zerknęłam na okno od salonu, które należało do Kierana. Na szczęście jeszcze nic się w środku nie świeciło, więc najwyraźniej chłopaków nie było. Z ulgą wysiadłam z samochodu, zgarnęłam torbę, którą zabrałam na ćwiczenia i razem z Donną skierowałam się do mieszkania. Wpuściłam ją jako pierwszą do środka, a ona od razu z zainteresowaniem zaczęła rozglądać się po miejscu, w którym aktualnie mieszkałam.
Na wejściu znajdował się mały hol, przez który można było wejść do salonu i kuchni. Pomieszczenie, w którym gotowałam, było po prawej stronie, natomiast wejście do salonu znajdowało się naprzeciwko drzwi wejściowych. Donna z uśmiechem zaczęła rozglądać się po wnętrzu. Zdjęła buty i ostrożnie zajrzała do salonu. Nadal miałam małe braki w postaci ozdób, ale mimo to postarałam się, by mieszkanie było jak najbardziej przytulne. Całe było utrzymane w jasnych, beżowych barwach.
– A to co? – spytała z żywym zainteresowaniem chwilę później, kiedy przeniosłyśmy się do sypialni. Usiadła na łóżku i spojrzała na szafkę, na której namalowany został bukiet kwiatów.
– Kieran go namalował – przyznałam od razu, przygryzając nerwowo wargę. Uniosła lekko brwi i spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
– Namalował dla ciebie kwiaty, a ty dalej go odtrącasz? Niezła jesteś. – Gwizdnęła. – I mówię to tylko dlatego, że na twoim miejscu nie mogłabym się od niego odkleić – dodała, na co cicho się zaśmiałam. – Jak słodko – mruknęła jeszcze i z westchnieniem opadła na materac. Jej kasztanowe włosy rozsypały się po szarym kocu, który narzuciłam na podwójne łóżko.
– Weź już tak nie wzdychaj, bo zrobi mi się głupio – powiedziałam, a ona od razu wskazała na mnie oskarżycielsko palcem.
– Gdybym nie znała twojej sytuacji, powiedziałabym, że powinno być ci głupio – odparła. – Ale i tak ci zazdroszczę.
Przewróciłam oczami i otworzyłam szafę.
– Lepiej bierz ręcznik i ruszaj pod prysznic, jeśli chcesz zrobić wrażenie na reszcie hokeistów.
– Och, na Kieranie już wrażenia nie mogę zrobić, bo jest zaklepany, co? – droczyła się w najlepsze, a ja ze zgrozą uświadomiłam sobie, że czuję na policzkach gorąco. Spoważniałam i wyciągnęłam w jej stronę biały ręcznik.
– Wypad do łazienki – odpowiedziałam.
– Unikasz tematu! – Oskarżenie z jej strony sprawiło, że rzuciłam ręcznikiem prosto w jej twarz i zostałam za to obdarzona głośnym wybuchem śmiechu. – Żyj w tej swojej bańce dalej – dodała z uśmiechem.
– Nie żyję w żadnej bańce – zaperzyłam się.
– Nie? A kto sobie wmawia, że tak naprawdę między tobą, a twoim sąsiadem nic nie ma? – Uniosła wymownie brew.
– Zakręcę ci ciepłą wodę, jak wejdziesz pod prysznic – ostrzegłam ją. Podniosła się, dalej się podśmiechując.
– Tobie by się taki zimny prysznic przydał, pewnie życie z takim hokeistą musi być bardzo emocjonalnie. – Przeciągnęła specjalnie przedostatnie słowo, a ja z niedowierzaniem pokręciłam głową.
– Ostatni raz cię tutaj zaprosiłam.
– Skoro twój sąsiad tak często cię odwiedza, wcale mnie to nie dziwi – zapewniła, na co pokazałam jej środkowy palec, bo moje argumenty właśnie się skończyły. Zaśmiała się jeszcze raz i jej śmiech słyszałam nawet wtedy, kiedy zamknęła się w łazience.
Godzinę później obie szykowałyśmy się w łazience. Donna wygrzebała z szuflady całą moją kosmetyczkę i bezwstydnie używała teraz moich produktów do makijażu. Nie robiło to na mnie wrażenia, wszystko co należało do mnie, było jej i na odwrót. Nie miałam z tym problemu.
Zdecydowałam się ubrać szerokie, jasne dżinsy i szary sweter z odkrytymi ramionami. Włosy zakręciłam i z satysfakcją stwierdziłam, że w pełnym makijażu nie wyglądałam najgorzej. Mój poważny wizerunek został zepsuty przez pudroworóżowe skarpetki, które u góry materiału miały urocze, białe kokardki. Poczułam się gotowa na tę domówkę akurat, kiedy nawet przez drzwi dotarły do nas dźwięki ciężkich kroków na korytarzu. Ułamek sekundy później usłyszałyśmy również donośne, męskie głosy, a moje serce zabiło nieco mocniej.
Wróciłam do sypialni, gdzie Donna przetrząsnęła prawie całą moją szafę.
– Posprzątam to – obiecała, gdy mój wzrok spoczął na kupce ubrań, które wyrzuciła z półek. Dalej czegoś szukała.
– Jasne – skomentowałam sarkastycznie i skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej. Przez kolejne kilka minut Donna przekopywała moje ubrania, aż w końcu z pełnym satysfakcji piskiem wyciągnęła długą, dżinsową spódnicę i bordowy sweter. Ubrała się niemal od razu, poprawiła długie, kasztanowe włosy i z uznaniem przejrzała się w lustrze.
– I jak wyglądam?
– Jak milion dolarów – przyznałam, na co obdarzyła mnie jeszcze szerszym uśmiechem. Kiedy jednak usłyszała hałas za ścianą, natychmiast spoważniała. Odwróciła się w moją stronę i położyła dłonie na moich ramionach.
– Słuchaj, żarty żartami, ale obie wiemy jaka jest sytuacja. Jeśli poczujesz się choć odrobinę niekomfortowo, to pozwól mi dać któremuś z nich twarz, a potem wrócić z tobą do mieszkania i zabarykadować się tu, nim stado hokeistów się na nas rzuci, dobrze?
– Stado hokeistów? – parsknęłam z rozbawieniem.
– Dobrze? – powtórzyła z naciskiem, a ja grzecznie pokiwałam głową, by ją udobruchać.
– Dam ci znać, kiedy twój prawy sierpowy będzie musiał iść w ruch.
– Złotko, mój prawy sierpowy to nic w porównaniu z twoim. Użyję lewego – zapewniła mnie, a ja uśmiechnęłam się lekko i przytaknęłam. Miałam szczerą nadzieję, że nie będzie to dzisiaj potrzebne, ale nie dane mi było dodanie czegokolwiek, bo w tej samej chwili rozległ się dzwonek do drzwi.
Drgnęłam zaskoczona, a Donna natychmiast mnie puściła. Posłałyśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia i obie ruszyłyśmy do wyjścia. Ostrożnie otworzyłam drzwi i wyjrzałam na zewnątrz. W tej samej chwili moje usta opuściło kpiące parsknięcie.
– Pięć butelek, tak jak obiecaliśmy. – W progu stał Dennis, uśmiechając się ze swoim alkoholowym asortymentem. – Kieran kupił wam nawet pomarańcze. Niestety nie przyniósł ich w zębach, ponieważ stwierdził, że jego idealny uśmiech mógłby na tym ucierpieć. Osobiście jestem zdania, że przynajmniej miałbym z nim wyrównane szanse, jeśli chodzi o jego sąsiadkę.
Puścił do mnie oko.
– A to kto? – spytał z ciekawością, zwracając uwagę na Donnę, która wychyliła się znad mojego ramienia, by również popatrzeć na naszego gościa. – Z przyjemnością ucałowałbym twoją dłoń na przywitanie, ale niestety w tych okolicznościach mogę zaproponować ci tylko butelkę alkoholu. Albo pięć. Plus moje serce. Jesteś śliczna.
– Osla miała rację, że wy, hokeiści, macie niezłą gadkę – odpowiedziała za moimi plecami dziewczyna. – Myślę, że alkohol w zupełności wystarczy – dodała w nawiązaniu do jego wypowiedzi, a ja otworzyłam szeroko oczy, ponieważ zauważyłam, że Dennis się zarumienił.
Zarumienił się!
– Eee, to ja może pójdę do Kierana po te pomarańcze...
Nim którekolwiek się odezwało, czmychnęłam między futryną, a chłopakiem i zostawiłem Donnę na pastwę Dennisa. Wślizgnęłam się do mieszkania mojego sąsiada, a moje usta opuściło ciche westchnienie, gdy dostrzegłam tłum potężnych facetów w salonie. Praktycznie wszyscy zwrócili na mnie uwagę. Zastygłam w bezruchu i sytuację uratował Logan, który na mój widok ruszył w moją stronę, otwierając szeroko ramiona.
– Osla, jesteś! – zawołał i nim zdołałam się odezwać, zamknął mnie w swoim niedźwiedzim uścisku. Uśmiechnęłam się. – Zgubiłaś koleżankę?
– Została zbajerowana przez twojego kumpla – odpowiedziałam szczerze, na co westchnął teatralnie i złapał się za serce.
– Był pierwszy? Cholera, musisz mnie uprzedzić następnym razem – stwierdził, a ja zaśmiałam się cicho. Mój wzrok instynktownie skierował się w stronę kuchni. – Szukasz swojego sąsiada? Tam jest. – Wskazał na dalszą część pomieszczenia, którego nie widziałam. Uwolniłam się z jego objęć i natychmiast ruszyłam w jego kierunku. – Kieran, sąsiadka cię odwiedziła.
Dojrzałam jego plecy, nim Logan się odezwał. Stał do mnie tyłem, więc miałam idealny widok na jego umięśnione ramiona i szczupłą sylwetkę. Biała koszulka opinała jego mięśnie i mój żołądek zrobił fikołka przez ten obraz. Kieran odwrócił głowę, a nasze spojrzenia od razu się skrzyżowały. Wstrzymałam powietrze w płucach.
– Stary, dalej wlewasz alkohol do szklanki. – Upomniał go szybko Logan, na co oboje zerknęliśmy na przepełnione szkło. Wódka zdążyła wylać się na blat, a do moich uszu dotarło szpetne przekleństwo Kierana. Zaśmiałam się cicho i podeszłam do niego. – Dosłownie dwie godziny temu zapierdalałeś za krążkiem, a teraz masz problemy z wykonywaniem prostych czynności. Zaczynam się martwić.
– Lepiej martw się o moją przyjaciółkę – przypomniałam mu. – Gratuluję wygranej – dodałam, kierując słowa do nich obu, choć patrzyłam wyłącznie na Kierana. Uniósł kąciki ust, przez co znowu miałam idealny widok na jego dołeczki.
– Dziękuję – powiedział cicho. Szturchnął przy tym szklankę, przez co kolejna porcja alkoholu wylała się na blat. – Weź ją stąd, bo mnie peszy – rozkazał Loganowi, na co otworzyłam szerzej oczy.
– Nikogo nie peszę, przyszłam pomóc – zaoponowałam i szturchnęłam go lekko. Napiął mięśnie i spojrzał na mnie ostrzegawczo, co oczywiście zignorowałam. W tej samej chwili dotarł do nas dźwięk otwieranych drzwi i do kuchni wszedł Dennis razem z całą czerwoną Donną, która posłała mi błagalne spojrzenie. – Przestań męczyć moją przyjaciółkę – warknęłam, celując w niego palcem.
– Czy ona wygląda, jakby była męczona? Wygląda, jakby była zadowolona – podkreślił, poprawiając mnie. Przyjrzałam się dziewczynie, która wzniosła oczy do sufitu.
– Mam pewne wątpliwości – mruknęłam.
– Ślepa jesteś i tyle. Mój urok na nią zadziałał.
– Co najwyżej w odwrotną stronę – burknęła i uśmiechnęła się do niego nieszczerze. – I daj w końcu ten alkohol, ile można czekać. Przed chwilą proponowałeś mi pięć butelek, a dalej nie dostałam nawet drinka.
– Dostałaś moje serce – odpowiedział urażony.
– Mało przekonujące – stwierdziła, na co z trudem powstrzymałam śmiech.
– Auć – szepnął Logan, choć sam ledwo powstrzymywał uśmiech. Dennis odłożył alkohol na wyspę kuchenną i urażony spojrzał na moją przyjaciółkę. Aby nie powiedzieć nic głupiego, zajęłam się szukaniem szklanek. Trąciłam przy tym Logana, który syknął z bólu. Posłałam mu zaskoczone spojrzenie.
– Co się stało? – zapytałam szczerze zaniepokojona, bo tak naprawdę lekko go tknęłam.
– Ponieśliśmy w dzisiejszej walce ciężkie rany – sapnął, łapiąc się za biodro. Uniosłam brwi. – Ale nie martw się, przeciwnicy oberwali mocniej – dodał i zajął się przygotowywaniem drinków.
– Z kim graliśmy?
– Z Utica Comets. Wygraliśmy – odparł z dumą Logan. Robiłam wszystko, by nie uciec od nich wzrokiem. Kieran podsunął mi szklankę z drinkiem, więc od razu ją przyjęłam, bo nie wiedziałam, co zrobić z rękoma. Czułam na sobie palące spojrzenie Donny, ale udawałam, że go nie dostrzegam.
– Gratulacje – mruknęła w końcu Donna.
– Ej, Dennis, poświeć nam tyłkiem, zobaczymy, kto oberwał bardziej – dodał Luke, który nagle wszedł do kuchni. Kiedy chłopak bezwstydnie sięgnął do materiału swoich dżinsów, zasłoniłam sobie oczy palcami.
Usłyszałam głośny śmiech Donny i sama nie powstrzymałam się przed uśmiechem.
– Wygląda, jakby ktoś ci się do niego przyssał – skomentowała moja przyjaciółka.
– Mówiłem! – żachnął się.
– Lepiej patrz na to. – Nie byłam pewna, ale ktoś jeszcze chyba zdjął spodnie, bo do moich uszu dotarły pełne przejęcia westchnienia.
– A to chuje – skomentował Luke. – Oczywiście ten, kto oberwał najbardziej, w ogóle się nie odzywa.
Na moment w kuchni zapadła cisza, więc odważyłam się odsunąć dłoń od oczu. Spojrzenia chłopaków były skierowane na Kierana, który jakby nigdy nic sięgnął po kieliszek i w odpowiedzi przechylił go i połknął zawartość na raz.
– Za wygrany mecz. – Zasalutował.
– Może i oberwał, ale Miller dostał od niego taki łomot, że pewnie koledzy z drużyny musieli go prowadzić do autokaru.
Cała zesztywniałam, słysząc to nazwisko.
Nikt jednak nie zwrócił na mnie uwagi, gdy w odpowiedzi wzięłam solidny łyk drinka. Zacisnęłam mocniej palce na szklance i przełknęłam gulę, która utworzyła się w moim gardle. Dopiero po chwili odważyłam się zerknąć na Kierana. Trzymał się prosto i nie wyglądało na to, że cokolwiek mu dolegało, ale co, jeśli chłopaki mówili prawdę i faktycznie mocno oberwał? Złapałam się na tym, że zaczęłam mu się intensywnie przypatrywać, szukając jakiegokolwiek obrażenia, ale Kieran pozostawał niewzruszony.
– Zaraz wracam – powiedziałam w końcu. Może i siniaków nie miał na wierzchu, ale jeśli cokolwiek mu dolegało, zamierzałam zainterweniować. Nie czekając na pozwolenie, odłożyłam swojego drinka na blat i ruszyłam z powrotem do mieszkania.
W środku panował półmrok, bo wszystkie światła prócz tego w sypialni były zgaszone. Weszłam do kuchni i otworzyłam zamrażarkę. Zaczęłam grzebać w szufladach, szukając lodu. Znalazłam jednak tylko dwa woreczki mrożonek. Sięgnęłam po pierwszy lepszy i akurat, kiedy zamknęłam zamrażarkę, do moich uszu dotarł dźwięk otwierających się drzwi.
– Co robisz? – spytał Kieran. Zamknął za sobą wejście i ruszył w moją stronę. Wyprostowałam się. – Uciekłaś, jakby coś się stało – dodał, odnajdując mnie wzrokiem.
– Bardzo dostałeś? – zapytałam.
– A co, zmartwiłaś się? – Nawet w półmroku byłam w stanie dostrzec jego uśmiech. – Nic mi nie jest – zapewnił mnie szybko.
– Gdzie oberwałeś?
Nie ustępowałam. Jeżeli coś mu doskwierało albo bolało... To co? Ugryzłam się w język. Dobrze wiedziałam, że była to jego sprawa i nie powinno mnie to obchodzić, ale mimo to...
– Zadałam proste pytanie – upomniałam go ciszej. Nagle zdałam sobie sprawę, że byliśmy tu całkiem sami, dzieliły nas raptem dwa kroki. Zrobiłam w jego stronę pierwszy, a Kieran zastygł w bezruchu. Widziałam tylko, jak jego ramiona unosiły się z każdym kolejnym wdechem. Czy jego serce też biło tak szybko?
– Nie przejmuj się, Osla. – Spróbował jeszcze raz, ale nie zamierzałam odpuścić. Zamiast tego w przypływie odwagi sięgnęłam po rąbek jego koszulki. Zamarł, gdy moja dłoń ostrożnie przesunęła się po jego brzuchu. Gdy dotknęłam żeber po jego lewej stronie, niekontrolowanie napiął mięśnie. Obserwował mnie, kiedy powoli uniosłam materiał jego koszulki i podwinęłam go do góry. Opuszkami palców dotknęłam zarysowanych mięśni na jego brzuchu.
Nie odsunął się.
Poczułam jego ciepły oddech na swoim policzku. Sama nabierałam szybciej powietrza do płuc, choć moje ruchy były opanowane. Ostrożnie sunęłam dłonią po jego wyrzeźbionym brzuchu.
Kieran przełknął nerwowo ślinę.
Uniosłam drugą dłoń i przytknęłam do jego żeber zimny woreczek. Odchrząknął, a ja zmniejszyłam dzielącą nas odległość jeszcze bardziej. Chłopak sięgnął ręką do mojej twarzy i delikatnie odgarnął zbłąkany kosmyk za moje ucho.
Wsłuchiwałam się w jego ciężki, przyspieszony oddech i sama z coraz większym wysiłkiem utrzymywałam się w miejscu. Czułam każdy jego wdech, trzymając otwartą dłoń na jego brzuchu. Biło od niego ciepło i bezpieczeństwo. Biło od niego wszystko, czego skrycie pragnęłam.
– Nie możesz dotykać mnie w ten sposób – szepnął ledwie słyszalnie. Nie brzmiał jednak tak, jakby chciał, żebym się odsunęła, więc tego nie zrobiłam. Zamiast tego przycisnęłam do jego ciała zimny woreczek mocniej. Uniosłam wzrok, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Dojrzałam w jego pociemniałych tęczówkach prawdziwą burzę, sztorm, który sama wznieciłam.
– Mogę – odpowiedziałam równie cicho. – I będę.
Ponieważ właśnie tego tak naprawdę chciał i właśnie to odnalazłam w jego oczach.
Czyste pragnienie.
***
I JAK?
FAJNIE, PRAWDA?
Zajrzyjcie standardowo na mojego Instagrama: nataliaantczak__ (cały czas czekam, aż dobijemy do 10 tysięcy i będę mogła was gnębić na kanale nadawczym)
twitter: #thislittleoneNA
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro