Rozdział 12
Standardowo im większa aktywność, tym częściej będą pojawiać się rozdziały. Miłego czytania <3
***
– Kieran, jest druga w nocy...
Uniosłam wzrok znad kolorowanki i przetarłam przekrwione oczy. Choć jeszcze pół godziny temu kolorowało mi się całkiem nieźle, teraz sen dawał mi już się we znaki. Zamknęłam biały cienkopis, którym dodawałam właśnie mojej kolorowance detali i odłożyłam go na blat stołu. Kieran siedział obok mnie. W ciągu kilku godzin zdążyliśmy wypić cztery kubki herbaty i zjeść pudełko ciastek, które znalazłam w szafce w kuchni. Puste leżało teraz obok kolorowanek, a na blacie widać było trochę okruchów.
W trakcie malowania zrobiło mi się zimno, więc narzuciłam na ramiona gruby, biały koc. Teraz ciepło dawał mi on i ciało Kierana, który siedział tuż obok. Nasze uda niemal się stykały, a ja po takim czasie przyzwyczaiłam się do jego obecności. Nie byłam już tak spięta, jak na początku, kiedy przyszedł.
– Kieran... – odezwałam się raz jeszcze i zerknęłam przez jego ramię na rysunek, który kolorował. Natychmiast go zasłonił, odwrócił w moją stronę głowę i zmrużył ostrzegawczo oczy.
– Jeszcze nie możesz patrzeć – powiedział całkowicie poważnie. Jednym ruchem zamknął kolorowankę, dzięki czemu miałam teraz widok tylko na okładkę z uroczymi królikami, misiami i innymi zwierzątkami. Odłożył pisak na bok i szarpnął za koc, żeby też się nim trochę okryć. Przewróciłam oczami, gdy ostatecznie zabrał mi go w całości i sam się nim przykrył. – Ojej, teraz, żeby nie było ci zimno, chyba musisz się do mnie przytulić – zakpił i wymownie uniósł ramiona.
– Spadaj – mruknęłam, odsuwając się. Ułożył usta w podkówkę, spoglądając na mnie z żalem. – I nie rób oczu jak kot w butach ze Shreka – dodałam, wskazując na niego oskarżycielsko palcem.
– Tylko mi nie mów, że to na ciebie nie zadziałało – żachnął się z oburzeniem. – Kobieta bez serca.
– Facet bez mózgu – przedrzeźniłam go. – Oddawaj mój koc i wracaj do siebie. Chcę spać.
– Kiedy ja jeszcze nie skończyłem mojej kolorowanki. – Znów zrobił tę samą minę, a ja przewróciłam oczami i wyrwałam mu koc, którym tak pieczołowicie się opatulił. Prychnął, ale nie zabrał mi go po raz kolejny. Zamiast tego otworzył swoją kolorowankę i znów zaczął ją kolorować.
– Kieran?
– Tak?
– Czy ty nie miałeś wczoraj meczu?
– Miałem – przyznał.
– I nie jesteś zmęczony? – dopytałam.
– A co, martwisz się? – Uśmiech na jego twarzy był wymowny.
– Tak, martwię się, ile jeszcze czasu zajmie ci grzanie swojego tyłka na mojej kanapie – potwierdziłam.
– Lepiej porównajmy, kto pokolorował ładniej – odparł, marszcząc brwi. Sięgnął po swoją kolorowankę, więc ja również to zrobiłam i przekartkowałam kilka stron. Położyliśmy kolorowanki obok siebie, by łatwiej było nam je porównać i oboje zamilkliśmy. Cisza ciągnęła się między nami przez dobre kilka sekund. – Niemożliwe, kurwa – odezwał się w końcu Kieran, a oburzenie w jego głosie sprawiło, że odchyliłam głowę do tyłu i parsknęłam głośnym śmiechem.
– Przecież to jest, kurwa, niemożliwe – powtórzył, gdy ja dalej zwijałam się ze śmiechu. – I czego się śmiejesz? Starałem się! – warknął. Zamilkłam, ale moje ramiona dalej drżały od wstrzymywanego rozbawienia. Kieran zabrał gwałtownie moją kolorowankę i przystawił ją sobie praktycznie do nosa. – Jak to możliwe, że ani razu nie wyjechałaś za linię? – spytał z niedowierzaniem. – Prawie mi oczy wypłynęły, tak się starałem, a mój obrazek wygląda, jakby ktoś nasrał na środku.
Zachichotałam.
– Myślę, że jesteś dla siebie zbyt surowy – stwierdziłam, patrząc na misia, którego pokolorował na fioletowo. Zasłoniłam usta dłonią, by nie widział mojego uśmiechu.
– Surowy? Surowy?! – krzyknął. – Spójrz na to! – syknął, łapiąc za obrazek i przystawiając go do mojej twarzy. Musiałam się odsunąć, by cokolwiek zobaczyć i znowu parsknęłam.
– Kieran, to była trawa, a nie niebo. Teraz rozwieszają pranie w powietrzu – jęknęłam. Otworzył szeroko oczy, jakby dopiero sobie uzmysłowił, jaki błąd popełnił.
– Ta kolorowanka zaraz będzie latać w powietrzu – prychnął rozzłoszczony. – Dlaczego twoja trawa wygląda na taką dorodną? – dodał z ciekawością.
– Przede wszystkim nie jest niebieska.
Znowu spiorunował mnie wzrokiem.
– Chciałem, żeby była dobrze podlana – wyjaśnił ze złością. Pokonany opadł z powrotem na kanapę.
– Przykro mi, że akurat kolorowanie ci nie wychodzi – powiedziałam, patrząc na niego z politowaniem. Uśmiechnął się pod nosem.
– Nie można być idealnym przez cały czas – odparł, a ja przewróciłam oczami.
– Zapiszę to w notatniku z twoimi mądrościami – obiecałam. Jego uśmiech się poszerzył.
– Zapisujesz w notatniku moje mądrości?
– Aha. Powiedziałeś tyle mądrych rzeczy, że do tej pory mój notatnik jest pusty – cmoknęłam i w tym samym momencie dostałam poduszką, która leżała na kanapie, prosto w twarz. Moje usta opuściło soczyste przekleństwo.
– Kto by pomyślał, że taka urocza sąsiadka może mieć tak niewyparzony język? – zakpił z cwaniackim uśmiechem Kieran. Tym razem to ja zgromiłam go wzrokiem.
– Mam to ja ogromną ochotę na wyrzucenie cię z mieszkania – odpowiedziałam. – Zjeżdżaj do siebie. W podskokach.
Odrzuciłam poduszkę w jego stronę. Uchylił się z łatwością przed ciosem, a ja prychnęłam zła i złapałam za telefon. Było po drugiej. To, że rano musiałam jechać na uczelnię to jedno. Drugie to to, że na mojej tapecie naprawdę był Kieran malujący kolorowankę.
Kątem oka widziałam, że mina mu zrzedła, gdy to zobaczył. Usatysfakcjonowana weszłam na Facebooka i wyszukałam go po imieniu i nazwisku. Dodałam go do znajomych i natychmiast zaczęłam szukać jego kolegów. Padło na Logana, bo pojawił się na liście jako pierwszy. Nim Kieran zareagował, weszłam w dymek czatu i wysłałam mu jego zdjęcie z dopiskiem „nie ma za co".
– Moja kariera właśnie się skończyła. Ja się skończyłem. Już widzę te wszystkie bilbordy z wielkimi, neonowymi napisami „Kieran Shelton przyłapany na kolorowaniu uroczej kolorowanki. Co miał w głowie, decydując się na to?". Co miał w głowie? No właśnie chyba nic. – dramatyzował, zasłaniając twarz dłońmi. Nie minęła nawet minuta, a dostałam od Logana głosówkę, w której niemal dławił się ze śmiechu. Nie zastanawiałam się nawet, dlaczego jeszcze nie spał, ale byłam przekonana, że zdjęcie Kierana obejdzie jego kumpli w mgnieniu oka.
Od Logan:
Dennis powiedział, że zrobi z tego naklejki i przyniesie na następny trening. Jak trochę zostanie, to też ci przyniosę. Możemy obkleić mu drzwi od mieszkania.
Tym razem zaśmiałam się jeszcze głośniej, a Kieran pokonany tylko na mnie zerknął. Posłałam mu pocieszający uśmiech.
– Nie dąsaj się, pomyśl, że będziesz teraz gwiazdą. – Trąciłam go łokciem w żebra.
– Rola naczelnego klauna nigdy mnie nie opuści – sapnął zrezygnowany.
– Już nie mogę się doczekać, aż dostanę te naklejki.
– Naklejki? Jakie naklejki? – spytał z przerażeniem i spojrzał na ekran mojego telefonu. Kiedy dostrzegł wiadomość od Logana, ramiona mu opadły. – To koniec. – Padł na kanapę i wyglądało na to, że już nigdy więcej nie zamierzał wyjść na zewnątrz.
– Dramatyzujesz – stwierdziłam.
– Zemszczę się – obiecał, nagle spoglądając mi prosto w oczy. – Nie znasz dnia ani godziny – przestrzegł mnie.
– Jasne. A teraz zapraszam do wyjścia. – Wskazałam na drzwi, ale nie poruszył się nawet o milimetr.
– Chyba najpierw musisz mi wynagrodzić zniszczenie mojej kariery – odpowiedział, a jego dwuznaczny uśmiech sprawił, że natychmiast spoważniałam. Mój wzrok zatrzymał się na jego rozbawionym spojrzeniu i zmierzwionych, ciemnych włosach. Wcale nie dziwiłam się, że był taki pewny siebie, skoro był przystojny. Wyglądanie tak dobrze nawet w samym dresie powinno być kategorycznie zakazane.
Bez słowa zabrałam mu koc, przykryłam się nim i zwinęłam w kłębek w rogu kanapy. Najwyraźniej ignorowanie go było najlepszą taktyką, bo Kieran natychmiast podniósł się z miejsca i nachylił się nade mną.
– Źle się czujesz? – Jego ciepły oddech przy moim policzku sprawił, że po moich plecach spłynął dreszcz.
– Tak. Chyba mam alergię na nadętych buców – stwierdziłam, a on prychnął urażony i specjalnie wbił mi palce w żebra. Pisnęłam i odsunęłam się od niego, jeszcze bardziej okrywając się przy tym kocem.
– Jest druga w nocy, a ty dalej jesteś niemiła. Przeginasz.
– Tylko zobacz, co będzie z samego rana – zakpiłam.
– Wiesz co, masz rację. Muszę już iść. Odezwij się dopiero, kiedy się wyśpisz. – Wstał tak żwawo, że z trudem zdusiłam śmiech. Biedak się przestraszył. – Kolorowych snów, Oslo.
– Słodkich koszmarów, Kieran! – zawołałam za nim. Zasalutował mi i ruszył do drzwi, a po chwili usłyszałam, jak je otworzył i zamknął. Wyszedł, a ja zamiast poczuć ulgę, poczułam się nieswojo. Cisza, którą pozostawił, była zbyt pusta, bym nie zwróciła na to uwagi.
***
Z samego rana, kiedy zadzwonił budzik, miałam ochotę rzucić telefonem o ścianę. Włączyłam jakieś sto drzemek i wstałam dopiero przy ostatniej, kiedy do mojego pociągu na studia zostało naprawdę mało czasu. Mimo tego niezdarnie wygramoliłam się spod kołdry i ruszyłam do łazienki, jakby co najmniej w ogóle mi się nie spieszyło. Szczerze przeklinałam w głowie fakt, że do tak późna siedziałam dzisiaj w nocy z Kieranem. Było fajnie, ale teraz jedyne o czym marzyłam, to sen. Nie byłam gotowa nawet wyściubić nosa z mieszkania.
Humor poprawił mi się nieco dopiero, kiedy usiadłam przy stole z miską płatków i sięgnęłam po telefon. Obok postawiłam kubek parującej kawy, bo dawka kofeiny była mi ogromnie potrzebna. Spojrzałam na powiadomienia, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy dostrzegłam, że Dennis stworzył grupę, do której należałam on, ja, Kieran, Logan i Luke. Choć było wcześnie, oni zdążyli już coś na niej napisać. Zdjęcie grupy również było wymowne – było to to samo, które zrobiłam Kieranowi podczas kolorowania kolorowanek. Przewinęłam konwersację na samą górę, żeby wszystko przeczytać.
Od Logan:
Od dzisiaj to moja ulubiona grupa.
Od Kieran:
Nigdy nie dacie mi spokoju, prawda?
Od Logan:
Nie.
Od Logan:
A tak przy okazji Osla stała się naszą ulubioną koleżanką.
Od Dennis:
Wydrukowałem 200 naklejek.
Kieran opuścił grupę.
Dennis dodał Kierana Sheltona do grupy.
Od Dennis:
Też pomyślałem, że tych naklejek jest za mało, ale nie musisz za to od razu usuwać się z grupy. Wydrukuję więcej, obiecuję.
Od Kieran:
Bardzo pocieszające.
Logan zmienił nazwę użytkownika Kieran na „kapitan klaun"
Od kapitan klaun:
Super, czym jeszcze mi dowalicie?
Parsknęłam głośno, gdy w odpowiedzi na jego pytanie Luke wysłał mu edytowane zdjęcie, na którym Kieran prócz kolorowania kolorowanki ma na włosach doklejoną różową kokardkę, a wokół świecą gwiazdki i serduszka.
Od Luke:
Oto najlepszy kapitan naszej drużyny. Jesteśmy z ciebie dumni, stary.
Od kapitan klaun:
Przynajmniej błyszczę tak, jak powinienem.
Od Logan:
Szkoda, że Osla nie posypała cię brokatem, kiedy tak zawzięcie kolorowałeś.
Od kapitan klaun:
Lśnię wystarczająco, nie musiała tego robić. Jestem przystojny nawet jak koloruję.
Od Luke:
Żyj w tej bańce dalej.
Kieran chyba zrezygnował z dalszej konwersacji z nimi, bo na tym wiadomości się urwały. Wcześniej prawdopodobnie nawet nie chciałabym wchodzić z nimi w dyskusje, ale ostatnio naprawdę poprawili mi humor, więc wystukałam szybką wiadomość.
Od Osla:
Cześć wszystkim.
Logan zmienił nazwę użytkownika Osla na „ulubiona sąsiadka Kierana"
To by było na tyle, jeśli chodzi o trzymanie się na dystans. Kieran od razu polubił mój nowy nick.
***
twitter: #thislittleoneNA
Moje media społecznościowe:
Instagram: nataliaantczak__
Twitter: _sztambuch_
TikTok: nataliaantczak
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro