Rozdział 9
Miłego czytania, będę wdzięczna za waszą aktywność <3
***
Kieran namalował na mojej szafce pieprzone kwiatki.
Wpatrywałam się w malunek przez dobre kilka sekund, czekając, aż złość zagości w moich żyłach, ale nic takiego się nie wydarzyło. Właściwie wpatrując się w krzywe płatki żółtego kwiatka i nierówną fioletową kokardę, która miała splatać cały bukiet w jedno, kąciki moich ust powoli uniosły się ku górze. Gdy to sobie uświadomiłam, natychmiast spoważniałam. Nic nie mogłam poradzić na to, że mój wzrok i tak wrócił do bukietu i na pamiątkę postanowiłam nawet zrobić zdjęcie. Szafka była teraz prawie w całości biała z wyjątkiem jednego boku, który został naznaczony przez Kierana. Nie mogłam uwierzyć, że pod moją nieobecność ten bałwan pokusił się na coś takiego.
Instynktownie sięgnęłam po telefon i zrobiłam jego dziełu zdjęcie. Natychmiast weszłam w kontakty, odnalazłam jego numer i wysłałam mu fotografię razem z tekstową wiadomością.
Do Wkurwiający Sąsiad:
Chcesz mi to jakoś wytłumaczyć?
Była siedemnasta, więc Kieran najprawdopodobniej był już na treningu. Tym samym nawet nie zdziwiłam się, gdy mi nie odpisał. Usiadłam na skraju materaca i wpatrywałam się w bukiet, jakby co najmniej mój denerwujący sąsiad mnie nim zaczarował. Zagryzłam nerwowo wargę. Musiałam przyznać, że było to trochę urocze – to jak się starał do mnie zbliżyć i ile rzeczy tym samym robił. Nie mogłam jednak odpuścić moich podejrzeń, wiedziałam, że nie zaufam mu tak prędko, jakby sobie tego życzył.
W końcu już pierwszą imprezą w swoim mieszkaniu udowodnił, że wszyscy jedzą mu z ręki i dziewczyny ma na jedno skinienie palca. Nie zamierzałam być kolejną, która wepchnie mu się do łóżka (bo pewnie właśnie tego oczekiwał). Ale czy wtedy starałby się właśnie w ten sposób? Uciszyłam cichy głosik w mojej głowie, który również dodawał mi wątpliwości. Zamierzałam podejść do naszej relacji neutralnie bez żadnej presji.
Cóż, nie miałam więc zamiaru tłumaczyć, dlaczego pięć minut później ubrałam się i pomaszerowałam do pobliskiego sklepu, aby dokupić składniki na dzisiejszą kolację. Miałam ochotę zrobić dobry uczynek i szczerze łudziłam się, że Kieran właśnie tak to odbierze. Nie chciałam, by liczył na coś więcej. Weszłam do supermarketu, intensywnie zastanawiając się, co na co dzień jadali hokeiści. Na pewno mieli jakąś zbilansowaną dietę, prawda? Jednak jakoś nie mogłam uwierzyć, że on i jego koledzy, od których jeszcze niedawno czułam smród alkoholu, przejmowali się takimi bzdetami. Chyba bym przesadziła, gdybym ugotowała warzywa na parze, do tego jakiś brązowy ryż i usmażyła łososia najlepiej bez tłuszczu?
Zdecydowanie świrowałam przez towarzystwo Kierana i nie miałam pojęcia, jak to zatrzymać.
Powiedziałam mojemu sąsiadowi prawdę, lubiłam gotować, ale nigdy nie robiłam tego dla ogromnych hokeistów, których kupa mięśni ważyła więcej niż cały mój brat. Wyjątkowo zamyślona i przy tym zestresowana przechadzałam się między alejkami, główkując. Byłam jednak prostym człowiekiem i nie mogłam się oszukiwać. Właśnie dlatego stanęłam przed lodówkami.
Czy Kieran lubił spaghetti?
Kolejne pytanie, które pojawiło się w mojej głowie, sprawiło, że omal się nie skrzywiłam. Zmarszczyłam brwi. Co mnie właściwie obchodziło czy lubił czy nie? Sam chciał się wepchnąć na kolację do mojego mieszkania. Ale mimo to...
Spędziłam kolejne pięć minut na okrążeniu całego sklepu i dopiero wtedy ponownie stanęłam przed lodówkami. Dobra. Nie miałam zamiaru przejmować się jakimś gnojkiem, który pół dnia latał z kijem za krążkiem po lodzie...
A kolejne pół malował dla mnie kwiaty.
Nie, naprawdę musiałam się ogarnąć. Jeszcze chwila i sama zamienię się w te puste dziewczyny, które będą jadły mu z ręki. Ja dzisiejszą kolację miałam zamiar jeść z talerza i tyle. Postanowione. Żadnych niewłaściwych myśli o Kieranie.
Oczywiście jak to ja nie zabrałam przy wejściu koszyka, dlatego wszystkie produkty musiałam utrzymać w rękach. Wzięłam mięso, makaron, pomidory w puszce, trochę przypraw i warzyw, a na sam koniec butelkę białego wina, bo nie byłam pewna, czy przetrwam dzisiejszy wieczór z tym, co działo się w mojej głowie. Lawirując między alejkami i walcząc z ilością produktów, które trzymałam, dotarłam do kasy. Stanie w kolejce niemiłosiernie mi się dłużyło. Nie wiedziałam, czy było to spowodowane świadomością, z kim miałam spędzić dzisiejszy wieczór, ale naprawdę się niecierpliwiłam. Wręcz powstrzymywałam się od nerwowego dreptania nogą. W końcu nadeszła moja kolej i jak najprędzej za wszystko zapłaciłam. Droga do domu z takim obciążeniem była gorsza, bo było mi żal wydać niecałego dolara na reklamówkę.
Nie skarżyłam się jednak. Właściwie odkryłam nawet, że wizja dzisiejszego wieczoru poprawiła mi humor. Nucąc pod nosem, weszłam do mieszkania i odłożyłam wszystkie produkty na blat (no prawie wszystkie, bo mój pomidor potoczył się po blacie i spadł na podłogę). Podniosłam go z cichym przekleństwem na ustach i zamknęłam drzwi na klucz. Spojrzałam na zegarek. Miałam nadzieję, że trening trwa długo albo przynajmniej będą korki, bo obawiałam się, że nie zdążę ze wszystkim. Aby poczuć jeszcze większą presję czasu, od razu napisałam do Kierana.
Do Wkurwiający sąsiad:
Okno otwarte.
Do Wkurwiający sąsiad:
I zabierz tych swoich kolegów, niech spróbują przez nie wejść.
Do Wkurwiający sąsiad:
Tylko z gracją, bo szafkę już ktoś zdążył mi zepsuć. Okno ma być całe.
Po umyciu się z farby przebrałam się w wygodne, szare dresy i luźną koszulkę, więc do gotowania postanowiłam związać jedynie włosy. Na odwagę nalałam do kieliszka trochę wina i włączyłam muzykę, by uciszyć atakujące mnie myśli. Założyłam fartuch, by nie pobrudzić się po raz kolejny i zabrałam się za przygotowywanie posiłku. Robiłam tylko kolację. To nie było nic wielkiego. Miałam gdzieś, czy im posmakuje czy nie.
Ale czy na pewno?
KIERAN
Zaczynały boleć mnie policzki od uśmiechania się.
Po udanym treningu, który przedłużył się o kilka minut przez moje spóźnienie, razem z chłopakami spoceni od wysiłku weszliśmy do szatni. Dennis był w trakcie opowiadania o lasce, którą zaliczył na mojej imprezie (na szczęście nie w moim łóżku) i kiedy poszliśmy pod prysznic, nie przestawał zrzędzić mi nad uchem, byśmy zorganizowali kolejną domówkę. Musiałem przyznać, że choć przez cały dzień skupiłem się na Osli, po wejściu na lód wszystkie myśli na jej temat opuściły moją głowę. Skoncentrowałem się na treningu i wykonywanych ćwiczeniach. Sezon nieubłaganie się zbliżał, a za dwa tygodnie graliśmy pierwszy mecz, więc musieliśmy dać z siebie wszystko. Chyba właśnie dlatego tak bardzo kochałem hokej – to na lodzie czułem, że naprawdę żyłem i wtedy skupiałem się tylko na grze. Świat wtedy nie istniał, był tylko sport. I cel, który zamierzałem osiągnąć.
Teraz jednak, kiedy w końcu sięgnąłem po telefon i zobaczyłem wiadomości od mojej sąsiadki, to wszystko wróciło. Z podwójną siłą.
Stałem jak idiota na środku szatni obwiązany wyłącznie białym ręcznikiem w pasie i nie obchodziło mnie nawet to, że z moich włosów dalej skapywała woda. Odgarnąłem ciemne kosmyki z czoła drugą dłonią i wziąłem uspokajający wdech. Dobrze, może nie zamierzałem przyznawać się chłopakom, że dzisiejsze popołudnie spędziłem na malowaniu pieprzonych kwiatków (wypominaliby mi to przez kolejną dekadę), ale na pewno ucieszyliby się z możliwości zjedzenia kolacji szczególnie po takim wysiłku. Narysowanie bukietu było tego warte i przysięgam, jeśli w ten sposób miałem się do niej zbliżyć, zamierzałem rysować bukiety nawet na drzwiach od jej mieszkania.
– Czy to znów nasza urocza sąsiadeczka? – Logan zerknął na wyświetlacz mojego telefonu przez moje ramię, a ja natychmiast zgasiłem ekran. W jego brązowych oczach błysnęła czysta ciekawość. Nie chciałem, by odczytywał nasze wiadomości, mógł źle je zinterpretować i później nie przestawałby mi docinać. Poza tym doceniałem, że jak na razie moja relacja z Oslą była prywatna. To było coś nowego, czego najwyraźniej skrycie poszukiwałem, bo naprawdę dobrze się z nią czułem. Czasami może zbyt dobrze i przez to gadałem głupoty.
– Ucieszysz się, jeśli powiem, że tak i właśnie czeka na nas w swoim mieszkaniu z jedzeniem? – zapytałem i na samą myśl zaburczało mi w brzuchu. Dostrzegłem w oczach Logana błysk i natychmiast posłałem mu ostrzegawcze spojrzenie. Naprawdę wyglądał na zainteresowanego – Tylko nie wyobrażaj sobie za wiele.
– A jest już zaklepana? – zapytał, nachylając się w moją stronę i gdy odpowiedziała mu cisza, uśmiechnął się pod nosem. – Czyżby nasz Kieran w końcu dorastał i zabujał się w jakiejś dziewczynie? A może masz gorączkę? Zawołać trenera?
Zacisnąłem zęby.
– Nie, to nie tak... – zacząłem, ale tę gadkę podłapał również Dennis i Luke.
– Jezu, stary. Moje kondolencje. – Dennis, niższy ode mnie szatyn uścisnął pocieszająco moje ramię. W jego oczach dostrzegłem sztuczne współczucie i przejęcie. – Chcesz o tym porozmawiać?
– Pierdolcie się – fuknąłem. – W nikim się nie zabujałem, ja po prostu...
Po prostu, kurwa, co? Z frustracją niemal zazgrzytałem zębami. Tak, Osla zwróciła moją uwagę i tak, przez ostatnie dni totalnie się przed nią płaszczyłem, ale jeszcze się dobrze nie znaliśmy.
I co z tego? Zdenerwowałem się jeszcze bardziej, gdy mój mózg sam zadał to pytanie.
Właściwie naprawdę nie wiedziałem, co mi odbiło, ale odkąd zobaczyłem ją w tej kawiarni i odmówiła mi nawet podania numeru, kompletnie zbzikowałem. Obiecałem sobie, że będę powoli burzyć jej mury, nie zamierzałem rzucać się na nią jak jakiś niestabilny psychicznie nastolatek.
– Czyli już nici z dobierania się do dziewczyn na kolejnej imprezie? – jęknął męczeńsko Luke. Spiorunowałem go wzrokiem. – Ile już z żadną nie spałeś?
– Nic wam nie powiem – wycedziłem przez zęby, otwierając szafkę i wyciągając z niej bokserki. Tak się składało, że z chłopakami wiele razy widzieliśmy się nago, więc żaden z nich nie zareagował, gdy rzuciłem ręcznik na ławkę. Właściwie sam nawet nie zauważyłem, że Dennis stał przede mną bez majtek. Słodki Jezu, czasami miałem wrażenie, że spędzanie z nimi czasu robiło mi totalną sieczkę z mózgu.
Logan wciągnął z przejęciem powietrze do płuc.
– Chcesz powiedzieć, że od ostatniej imprezy z żadną? – spytał, jakby naprawdę go to zdumiało. Dla potwierdzenia zerknął na zegarek. – To całe dwa dni? Jeden dzień? Kilka godzin? Szacun. – Gwizdnął teatralnie.
– Chcesz dostać w mordę i tańczyć na lodzie bez łyżew? – warknąłem. – Nie? To się zamknij. A poza tym, idioci, Osla mnie i was zaprosiła na kolację, więc jeśli chcecie załapać się na ciepłe jedzenie, to ogarnijcie dupska i przestańcie głupio pierdolić.
– Skoro nie jest zajęta, to chyba zostanie miłością mojego życia – jęknął Dennis, gdy usłyszał, że dziewczyna naprawdę zrobiła dla nas jedzenie. Aby nie dawać mu satysfakcji, nawet na niego nie spojrzałem, ale i tak wyczułem, że się uśmiecha. – Może przed nią uklęknę w podziękowaniu.
– Won, kurwa, sprzed moich oczu – syknąłem, a Dennis zawrócił w stronę swojej szafki, głośno rechocząc. Dosłownie wszyscy wyglądali na rozbawionych. Zacząłem się ubierać, myśląc o tym, że jeśli tak dalej pójdzie, to zacznę naparzać się z nimi na lodzie, zamiast atakować naszych przeciwników podczas meczu. Wtłoczyłem do płuc większą dawkę powietrza i ubrałem się. Gdy byłem gotowy, wyszedłem przed budynek. Na szczęście tym razem trener mnie nie zatrzymał, więc na zewnątrz spokojnie sięgnąłem po telefon jeszcze raz.
Do Blondyna:
Chłopaki są gotowi wejść do ciebie przez okno. Możemy popatrzeć razem, jak się przepychają.
Wiadomość zwrotna przyszła od razu.
Od Blondyna:
Nie ma mowy, musisz dowodzić tej grupie.
Do Blondyna:
Jara cię widok czterech hokeistów próbujących wepchnąć się do twojego mieszkania?
Od Blondyna:
Być może. A ciebie nie?
Zrobiło mi się gorąco.
Do Blondyna:
Jara mnie sam twój widok, kochanie.
Na tą wiadomość już nie odpisała, podejrzewałem więc, że zajęła się przygotowywaniem jedzenia. Poczekałem na chłopaków, a gdy w końcu wyłonili się za dwuskrzydłowych, szklanych drzwi, razem pomaszerowaliśmy do samochodów. Nim jednak odpaliłem silnik, usłyszałem dźwięk kolejnego powiadomienia.
Od Blondyna:
Więc ciekawe co zrobisz, jeśli napiszę, że specjalnie dla ciebie ubrałam mój ulubiony fartuch.
Odpowiedź wysłałem z prędkością światła.
Do Blondyna:
Sam fartuch?
Poruszyłem się niespokojnie na fotelu.
Od Blondyna:
Zgadnij.
Okazało się, że moja urocza sąsiadeczka potrafiła flirtować i właśnie bezwstydnie to robiła. Myliłem się, wcale nie była tak niewinna, jak myślałem. Ścisnąłem mocniej w dłoniach telefon. Właściwie cały się napiąłem, próbując poradzić sobie z napięciem, które we mnie urosło.
Do Blondyna:
Nie będziemy sami, więc lepiej zachowaj ten strój na później.
Od Blondyna:
Zastanowię się. Pospiesz się, jedzenie już stygnie.
Byłem kurewsko głodny, ale nie chodziło już o jedzenie. Dłonie wręcz mnie świerzbiły, gdy odrzuciłem telefon na bok i z ciężkim westchnieniem zacisnąłem palce na kierownicy. Tak bardzo poruszyła mnie ta rozmowa z Oslą, że nawet nie zauważyłem, że chłopaki już pojechali.
Cholera, przecież nie mogli dotrzeć przede mną.
Bez zastanowienia nacisnąłem pedał gazu i wyprułem do przodu.
***
Dajcie znać jak wrażenia <3
twitter: #thislittleoneNA
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro