Rozdział 20
Jeszcze raz dziękuję wam za aktywność pod ostatnim postem. Tym razem nie proszę was o kolejny tysiąc gwiazdek (choć gdyby wam się udało, to byłoby super), ale za to zapraszam was na mój kanał nadawczy na Instagramie: nataliaantczak__, gdzie będą pojawiać się oczywiście smaczki o Kieranie i Osli. Miłego czytania <3
***
Przebudziłam się późnym porankiem, czując za sobą czyjąś obecność. Właściwie czułam, że ktoś mnie obejmował, a ja wtulałam się w czyjeś ciepłe ciało, łaknąc przy tym jak najwięcej bliskości. Było mi tak dobrze i przyjemnie, że przez moment miałam wrażenie, że dalej śnię.
A potem otworzyłam oczy.
Rozchyliłam powieki i mój wzrok natychmiast spoczął na męskim ramieniu, które było owinięte wokół mojej talii. Wyraźnie czułam, że przyciskałam się plecami do twardej klatki piersiowej, od której biło niewyobrażalne ciepło. Nie musiałam nawet odwracać się w drugą stronę, by wiedzieć, że tak naprawdę obejmował mnie Kieran.
W pierwszej sekundzie wszystkie moje mięśnie się napięły. Byłam gotowa wyplątać się z jego uścisku i od razu wstać, ale... Ale w drugiej sekundzie natychmiast się rozluźniłam. Byłam w swoim mieszkaniu w towarzystwie chłopaka, którego dobrze już poznałam. Obejmował mnie chłopak, który pieczołowicie burzył moje mury przez ostatnie tygodnie. Trzymał mnie blisko siebie, a ja wcale nie chciałam się odsuwać. Wręcz przeciwnie. Zamiast zdobyć się na jakąkolwiek przestrzeń pomiędzy nami, wtuliłam się w niego i uśmiechnęłam się z zadowoleniem.
Kieran nabrał powietrza do płuc, a jego ramię przyciągnęło mnie bliżej. Przystałam na to z ochotą, której sama się po sobie nie spodziewałam.
– Wstałeś? – szepnęłam, bo znowu się poruszył. Wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem.
– Śniło mi się, że spałem z moją ulubioną sąsiadką na jej kanapie w jej mieszkaniu – wymruczał, na co wiercąc się lekko, obróciłam się w jego stronę i spojrzałam na jego przystojną, ale zaspaną jeszcze twarz.
– To chyba nie był sen – odpowiedziałam, na co gwałtownie otworzył oczy i na mnie spojrzał. Czyste zaskoczenie w jego tęczówkach zamieniło się w zadowolenie i uśmiech, na którego widok cicho parsknęłam. – Dzień dobry – dodałam, pokuszając się na wplątanie palców w jego zmierzwione włosy i przeczesanie ich.
– Z tobą u boku jak najbardziej dobry – odparł i znowu mnie przytulił, tym razem niemal wciągając mnie na siebie. Zachichotałam i oparłam policzek o jego tors, wsłuchując się w bicie jego serca. Kieran przesunął dłonie na moje plecy i też zaczął bawić się moimi włosami. – Wyspałaś się? – zapytał w końcu.
– Przez połowę nocy nie mogłam oddychać, bo ktoś tak mocno mnie obejmował, ale nie było najgorzej – zażartowałam i byłam przekonana, że po wypowiedzeniu tych słów Kieran przewrócił oczami. Nie odsunął mnie jednak od siebie, więc zadowolona wtuliłam się w jego pierś i głęboko odetchnęłam.
– Nie wyglądasz, jakbyś była z tego powodu niezadowolona – wygarnął mi, na co znowu się uśmiechnęłam. – Czyli to był sposób na dotarcie do twojego serca? Poprzytulać cię trochę w nocy?
– A udusił cię ktoś poduszką z samego rana? – zapytałam z rozbawieniem.
– Teraz to ja powinienem narzekać, że ktoś mnie dusi – odpowiedział, gdy objęłam go ramionami i bezceremonialnie wspięłam się na niego, otaczając nogami jego biodra. Westchnęłam z zadowoleniem.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – zarzekłam, mówiąc prosto w jego koszulkę. Zaśmiał się cicho, ale na szczęście mnie nie odepchnął, więc mogłam w spokoju się do niego przytulać.
Cóż, spokój minął szybko, kiedy nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
Uniosłam głowę, niepocieszona, że ktoś przerwał mi wylegiwanie się na Kieranie. Spojrzałam z rozczarowaniem na chłopaka. Uśmiechnął się, patrząc na mnie łagodnie i odgarnął moje włosy za ucho.
– Możemy udawać, że nikogo nie ma w domu – zaproponował, przenosząc dłonie na moje biodra, by przytrzymać mnie w miejscu. Dzwonek rozległ się ponownie, a ja westchnęłam i zeszłam z niego z chęcią zamordowania tego, kto właśnie nam przeszkodził w spokojnym poranku.
Na całe szczęście nie otworzyłam drzwi od razu, tak jak miałam to w zwyczaju. Zerknęłam na korytarz przez wizjer i całe powietrze uciekło mi z płuc, gdy dostrzegłam przed drzwiami mojego brata. Jak oparzona zawróciłam w stronę salonu.
– Musisz się schować – zadeklarowałam, wpadając do pokoju, w którym nadal leżał Kieran. Spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
– Z tego co mi wiadome nie popełniłem w ostatnim czasie żadnego przestępstwa, więc raczej nie przyjechała po mnie policja. Czy skradnięcie twojego serca jest przestę...
– Mój brat przyjechał – odpowiedziałam z mocno bijącym sercem. – Nie może cię tu zobaczyć, bo jak ogarnie, że spotykam się z hokeistą, to...
– Przy naszym pierwszym spotkaniu wyglądał na mojego wiernego fana – wtrącił chłopak, ale jedynie pokręciłam głową. Rozejrzałam się po salonie, zastanawiając się, gdzie można by było upchnąć wielkie ciało Kierana, ale opcji miałam niestety niewiele. Na domiar złego tym razem Dominic zaczął mocno pukać do drzwi. Podeszłam do chłopaka i mocno go pociągnęłam, żeby w końcu się ruszył. Wydał z siebie westchnienie, ale posłusznie za mną podreptał.
– Właź pod łóżko – stwierdziłam w końcu, na co spojrzał na mnie oniemiały.
– Zdecydowanie nie tak wyobrażałem sobie nasz wspólny poranek – odpowiedział, przechylając lekko głowę, jakby sam nie dowierzał w to, co się działo. Ja też nie dowierzałam, ale nic nie mogłam poradzić na to, że pchnęłam chłopaka w stronę mojej sypialni i wskazałam mu palcem łóżko. – A wycierałaś tam ostatnio chociaż kurze?
– Codziennie – skłamałam od razu. – Właź. – Pogoniłam go. Kieran z niedowierzaniem postanowił wykonać moje polecenie. Położył się na podłodze, po czym ostrożnie zaczął wsuwać się pod łóżko. Upewniłam się, że skryje się pod nim w całości.
– Ile będę musiał tu tak leżeć? – dopytał tylko.
– Postaram się szybko to załatwić – odpowiedziałam. – Wygodnie ci tam chociaż... Trochę? – dodałam niepewnie.
– Normalnie lepiej niż na twojej kanapie. Mam nadzieję, że nie będzie tutaj żadnych pająków.
– Błagam, tylko się nie odzywaj. Ani słowa – poprosiłam, na co chyba mi zasalutował, ale usłyszałam tylko, jak rąbnął którąś częścią ciała w stelaż łóżka. Skrzywiłam się lekko. – I lepiej się nie ruszaj, żeby nic ci się nie stało.
– Jasna sprawa – sapnął. Nie czekając ani chwili dłużej, rzuciłam się w stronę drzwi, w które Dominic obecnie już walił. Dziwiłam się, że jeszcze ich nie wyważył. Przekręciłam w zamku klucz i uchyliłam ostrożnie drzwi, uspokajając swój przyspieszony oddech.
– Co ty tu robisz tak wcześnie? – zapytałam, nim odezwał się z pytaniem, dlaczego tak długo mu otwierałam.
– Wcześnie? Jest dziesiąta – wypomniał mi i wepchnął się do środka. Zamknęłam za nim drzwi i nerwowo zerknęłam w stronę sypialni, w której ukrywał się biedny Kieran. Miałam nadzieję, że nie udusi się kurzem, który znajdował się pod łóżkiem. Byłoby szkoda. – Czemu tak długo mi nie otwierałaś?
– Spałam – wypaliłam pierwsze, co przyszło mi do głowy.
– W ubraniu? – dopytał, lustrując mnie wzrokiem. Zdjął kurtkę i pociągnął nosem. – Zresztą, chyba nie powinno mnie to dziwić, zawsze byłaś dziwna – wygarnął mi, na co przewróciłam oczami.
– Byłam zmęczona i zasnęłam na kanapie – odpowiedziałam to, co wydawało mi się najbardziej logiczne. Dominic uniósł brwi i pokiwał głową, choć nie wyglądał, jakby mi uwierzył.
– Dalej uważam, że jesteś po prostu dziwna.
– Odwal się – prychnęłam i razem z nim weszłam do salonu. Spojrzałam na kanapę, szukając jakichkolwiek szczegółów, przez które mój brat mógłby się domyślić, że tej nocy nie byłam w mieszkaniu sama. Na szczęście przynajmniej na razie nic nie rzuciło mi się w oczy, więc nawet się nie odezwałam, gdy mój brat walnął się na kanapę i jakby nigdy nic włączył telewizor. – A ty, przepraszam, w jakim celu tutaj przyszedłeś?
– Mamie odwala od rana, bo zaprosiła jakąś ciotkę do domu. Kazała mi niczego nie dotykać, bo uważa, że wszystko bym popsuł, a jednocześnie łazi po tym domu i sapie, że nikt jej nie pomaga. Masakra – skomentował, przewracając oczami.
– Aha – mruknęłam jedynie i przysiadłam na skraju kanapy cała spięta. Nie miałam pojęcia, jak miał się Kiera w drugim pomieszczeniu, ale w żaden sposób nie mogłam tego sprawdzić.
– Zrobisz mi herbatę? – poprosił, na co ochoczo pokiwałam głową, bo bardzo chciałam zająć czymś ręce.
– Długo zamierzasz tu siedzieć? – zapytałam, kierując się do kuchni.
– A masz coś w planach? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Tylko pewnego hokeistę, który krył się właśnie pod łóżkiem w mojej sypialni.
Jak na zawołanie w moim pokoju rozległ się cichy trzask, przez który otworzyłam szerzej oczy.
– Chyba jakaś książka musiała spaść mi na podłogę! – zawołałam i jak oparzona rzuciłam się do sypialni. Tak, by mój brat nie widział, przymknęłam drzwi i podeszłam do łóżka. – Co ty wyprawiasz? – zapytałam ledwo słyszalnie, kucając przy łóżku.
– Zdrętwiała mi ręka – odpowiedział równie cicho. – Przepraszam, już nie będę – obiecał, na co cicho westchnęłam.
– Zaraz się go pozbędę, obiecuję – mruknęłam i wstałam.
– Z kim rozmawiasz? – spytał nagle Dominic, który niepostrzeżenie wślizgnął się do środka. Odwróciłam się do niego gwałtownie, a moje serce na moment przestało bić.
– Tak sobie tylko komentuję pod nosem, jakiego głupiego mam brata – odpowiedziałam, uśmiechając się. Złapałam za książkę, która leżała na szafce, na której swoją drogą Kieran namalował bukiet kwiatów. – To ta spadła. Chodź, zrobimy ci tę herbatę – dodałam i nie czekając na jego odpowiedź, złapałam go za rękę i z powrotem pociągnęłam do kuchni. Dominic poszedł za mną, choć nie miałam bladego pojęcia, czy już zaczął coś podejrzewać.
– Ej, a co w końcu z tą dziewczyną, co miałeś zamiar ostatnio podrywać na spotkaniu z kumplami? – zagadnęłam, żeby czymś go zająć. Włączyłam czajnik i wyciągnęłam z szafki dwa kubki. W pewnej chwili miałam ochotę wyciągnąć jeszcze jeden, oczywiście dla Kierana, który ukrywał się w sypialni, ale szybko zauważyłam swój błąd i odstawiłam kubek na miejsce. Obróciłam się do brata, który był w trakcie podziwiania zdjęć przyklejonych na moją lodówkę. Było tam kilka z naszych wspólnych wyjazdów.
– Naprawdę musimy o tym rozmawiać? – zapytał i z zaskoczeniem zauważyłam, że jego policzki pokryły się czerwienią.
– Było aż tak źle? Nie poszła na twój zabójczy uśmiech i talent do żartów? – Przechyliłam z zaciekawieniem głowę.
– Właśnie, że poszła i to jest najgorsze – jęknął. – Bo teraz będę musiał się starać, a tylko na mnie spójrz. Nie dość, że mam po tobie pół mózgu to jeszcze uśmiecham się tak samo.
– Wielkie dzięki – bąknęłam.
– Nie żebym uważał, że twój uśmiech jest brzydki – zaoponował. – Ale te pół mózgu to mogłabyś sobie darować – dodał, na co zmrużyłam groźnie oczy.
– Pół mózgu to możesz zawdzięczać tylko sobie, bo jestem jakimś indywidualnym przypadkiem spoza gatunku. Naukowcy jakby się o tobie dowiedzieli, to zaczęliby przeprowadzać badania, bo nie można być głupim aż tak – burknęłam, na co pokazał mi środkowy palec i niemal siłą wyrwał mi herbatę, którą zalałam wrzątkiem. – Uważaj, bo się poparzysz – dodałam kpiąco.
– Poparzyłem to ja się twoją głupotą, bo tak się składa, że jesteśmy rodzeństwem, więc iloraz inteligencji mamy ten sam – fuknął.
– Skąd w ogóle taki wniosek?
– Z dupy – odpowiedział i wrócił do salonu. – Ej, a czyj to telefon?
Tym razem to ja prawie się poparzyłam, bo kubek w moich dłoniach niebezpiecznie się zatrząsnął. Otworzyłam szeroko oczy i ruszyłam do salonu.
Telefon oczywiście jak byk leżał na stole, a mi nagle zabrakło języka w gębie.
– Telefon? – dopytałam. – A no tak, telefon. To Donny. Była u mnie wczoraj i... I zapomniała – wydukałam, łapiąc za urządzenie. Akurat wtedy ekran się rozświetlił, a ja szeroko otwartymi oczami spojrzałam na wyświetlacz. – Patrz, ma nawet ustawioną moją tapetę – dodałam.
– Byłyście na lodowisku i mi nie powiedziałyście? – zapytał z oburzeniem. Spojrzał przy tym na mnie, jakby widział mnie po raz pierwszy. Miał na sobie czarną bluzę i tego samego koloru dżinsy, a jego jasne włosy jak zwykle żyły swoim życiem. Byłam przekonana, że przed wyjściem nawet ich nie rozczesał. Przygryzłam nerwowo wargę, przez moment szukając odpowiednich słów, aby wyjaśnić mu, dlaczego akurat z Donną postanowiłyśmy iść na łyżwy.
– To był taki... Babski wypad – zapewniłam w końcu i mój wzrok uciekł w kierunku telefonu Kierana. Przyjrzałam się swojemu zdjęciu, na którym leżałam na lodzie, śmiejąc się i zasłaniając się rękami. Musiałam przyznać, że było urocze, ale nie spodziewałam się, że Kieran naprawdę ustawi je na tapetę. Moje serce znów zaczęło bić szybciej, tym razem z kompletnie innego powodu.
– Ale przecież ty nie cierpisz łyżew – zauważył nagle. Odłożyłam telefon i spojrzałam na niego z opóźnieniem.
– Już lubię – odpowiedziałam całkowicie szczerze.
Dobrze, że w zasięgu wzroku mojego brata nie było mojego telefonu, bo gdyby na tapecie zobaczył kolorującego kolorowankę Kierana, prawdopodobnie dostałby zawał. Uśmiechnęłam się więc jakby nic się nie stało.
– To w takim razie opowiadaj o tej swojej dziewczynie. O czym gadaliście? Fajna jest? Kiedy się poznaliście?
Dominic wydał z siebie jęk na samą myśl o lasce, która wpadła mu w oko, odłożył kubek na blat i ukrył twarz w dłoniach.
Cóż, wyglądało na to, że jako rodzeństwo naprawdę mieliśmy skomplikowaną relację z miłością. Miałam tylko szczerą nadzieję, że Kieran jakoś pod moim łóżkiem się trzymał i nie zakrztusił się jeszcze tym kurzem.
***
Przypominam o kanale nadawczym na ig <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro