Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To koniec?

Wzięłam ostrza i jak najciszej ruszyłam korytarzem do wyjścia z bunkra.
Zaczęłam wchodzić po schodach na górę, a im wyżej weszłam tym strach coraz bardziej we mnie rósł.
Zatrzymałam się przed metalowymi drzwiami. Nie mogłam porzegnać się z nimi w prost, musiałam zrobić to tak by niczego się nie domyślili, nie mogłam powiedzieć tego wszystkiego czego najbardziej bym chciała.

Kocham Cię Castiel'u.

Taki napis zostawiłam na kartce w moim pokoju, tylko tyle, nie dałam rady więcej.
Trzęsącą się dłonią otworzyłam drzwi.

Po chwili znalazłam się na zewnątrz. Odetchnęłam świeżym powietrzem. Słońce dopiero wschodzi, taki piękny widok. Uśmiechnęłam się smutno, to prawdopodobnie mój ostatni widok, który zobaczę.

-Niby to tylko wschód słońca, a niesie za sobą przekaz. Dzień zaczyna się na nowo, nowa szansa, nowe... życie.

Usłyszałam za sobą męski głos. Powoli odwróciłam się, ale nikogo nie zobaczyłam.

-Czemu się chowasz?

-Nie chowam, po prostu gdybyś mnie teraz zobaczyła nieprzeżyłaś by tego.- zaśmiał się złośliwie, a mi przeszły po plecach ciarki.- Powiedź tak.

-A dotrzymasz słowa?

-Tak, jeśli oni nie będą wchodzić mi w drogę.

Westchnęłam. Czy dobrze robię? To ryzykowne, ale innego wyjścia nie mam. Zgodzę się, on zajmie moje ciało, a ja spróbuję na chwilę odzyskać kontrolę i przebić się jego ostrzami. Taki plan, wiele rzeczy może pójść nie po mojej myśli, a ostrza mogą nie zadziałać. Gdybym powiedziała reszcie ten plan, od razu nie zgodzili by się na to, w szczególności Castiel.
Telefon w mojej kieszenie zaczął nagle wibrować. Spojrzałam na ekran. Dźwoni Castiel. Odebrałam połączenie i przyłożyłam telefon do ucha.

-Gdzie jesteś?- usłyszałam po drugiej stronie wystraszony głos anioła.

-Kocham cię.- włożyłam w wypowiedzenie tych słów tyle czułaści aby jakoś spróbować wyrazić to co czuję do niego.

-Villien... ja ... Zaraz, czemu mi to mówisz? Co...

-Żegnaj.- powiedziałam łamiącym się głosem i rozłączyłam się.- Tak.- powiedziałam z smutkiem godząc się na zostanie naczyniem Hortu.

Słyszałam śmiech, a następnie ogromna siła przeszywająca moje ciało.

~

Z bunkra po kolei z Castielem na czele niemalże wybiegli bracia Winchester i Charlie. Zatrzymali się widząc w oddali znajomą sylwetkę szatynki.

-Villien?- zapytała Charlie.

-To nie ona, już nie.- powiedział Castiel widząc prawdziwą twarz osoby przed nimi.

-Hortu.

-Coś ty zrobiła Villien?- zapytał nie dowierzając Dean i wyciągnął z bratem przed siebie broń.

-Mamy umowę.- szatynka, a raczej Hortu w jej ciele odwrócił się przodem do nich.- Jeśli odpuścicie nie zabije was więc sio.- powiedział i machnął ręką by poszli, ale oni zostali.- Nie bądźcie głupi, nie zmarnujcie jej poświęcenia.

-I co mamy pozwolić ci na zemstę? Wątpię by to zakończyło się dobrze.- powiedział Dean.

-Masz rację, to będzie mój czas.- uśmiechnął się złośliwie Hortu.- Ale czy dacie radę ją zabić?- wskazał dłońmi na siebie.- Ona tu jeszcze jest, słyszy i widzi.

-Villien musisz przejąć kontrolę.- powiedział Castiel.

-O nie. Tak nie będziemy się bawić.- Hortu zezłościł się. Wyjął ostrza.- Zacznijmy zabawę.

Castiel ruszył na Hortu, ale szybko został powalony. Następni byli Winchester'owie, ale zanim zrobili cokolwiek oni i Charlie niewidzialną siłą zostali przyciśnięci do drzew.

-Villien walcz!- krzyknął Sam.

Hortu zaśmiał się kpiąco i rytmicznym krokiem z złośliwym uśmiechem zbliżył się do leżącego Castiela.

-Nie możesz jej ocalić biedaku. Żałosne.- zachichotał, ale po chwili spoważniał i skierował ostrza w stronę anioła.- Ostatnie słowa.

-Ja ciebie też kocham Villien Campbell.- bruten spojrzał w oczy stojącej przed nim dziewczyny.

I właśnie te słowa sprawiły, że Villien dostała dodatkowych sił by przejąć kontrolę. Udało jej się zablokować Hortu tak jak planowała. Dzięki osobie, którą kocha.

-To ja.- powiedziała z wzruszeniem.-Ah.- skrzywiła się czując jak Hortu próbuje się wydostać i przejąć ponownie kontrolę.- Nie mamy czasu. Chcę ci powiedzieć, że... byłeś wszystkim co najlepsze spotkało mnie kiedykolwiek w życiu.- powiedziała z wzruszeniem.

-Nie mogę cię stracić.

-Nie ma innego wyjścia. Żegnaj.

Villien oboma sztyletami skierowała w swoją klatkę piersiową. Boi się śmierci, ale to jedyny sposób by pokonać Hortu.

-Nie, znajdziemy inny sposób.- powiedział Castiel czując jak serce mu pęka. Nie chciał jej stracić.

-Żegnaj Castiel'u.

Vilien wbiła ostrza w swoje ciało w tym samym czasie gdy pozwoliła Hortu przejąć kontrolę. Okolicę spowił ogromny blask jasnego światła, które po chwili zniknęło. Ciało dziewczyny bezwładnie upadło na ziemię, na której odbiły się piękne skrzydła Hortu, a sztylety zmieniły się w szary proch.
Hortu zginął, tak samo jak Villien.

Castiel zbiżył się do martwego ciała szatynki i przyciągnął ją do siebie. Delikatnie przejechał po jej policzku. Nie potrafił jej uratować, człowieka którego pokochał. Serce mu pękło, miał się nią opiekować. Był szczęśliwy widząc jak się uśmiecha, gdy była blisko niego, gdy mógł ją przytulić, gdy mógł ją... pocałować.
Zawiódł, a teraz musi patrzeć na jej policzki, które z każdą chwilą bledną tak jak reszta jej twarzy.

-Przepraszam.- pocałował jej chłodne czoło, a samotna łza spłynęła mu po policzku i skapnęła na jej bladą twarz.

W ich stronę podeszli Winchester'owie i Charlie, która zakryła ręką usta by stłumić szloch na widok martwej przyjaciółki.

-Cass ona nie żyje.- powiedział Dean podchodząc do przyjaciela.

-Zostaw mnie!- blondyn zdziwił się na widok wybuchu, do tej pory zawsze spokojnego, anioła.

Nagle coś się stało. Wszyscy zamarli i spojrzeli na Villien.

-Nie kłóćcie się.- poprosiła szatynka otwierając oczy, a jej twarz ponownie przybrała żywszych barw.

-Jak to możliwe?- zapytał Sam, który pierwszy odważył się odezwać.

-Czyżby Bóg?- zapytał Dean niedowierzając.

-Na to wygląda.

-Ty żyjesz.- powiedział Castiel i przytulił do siebie dziewczynę, a następnie odsunął się by złączyć ich usta w delikatnym, ale namiętnym pocałunku.

Zdażył się cud, którego nikt z nich się niespodziewał.
Villien dostała drugą szansę by teraz móc być na prawdę szczęśliwa i być przy boku ukochanego, rodziny i przyjaciół przeżywać kolejne dni, kolejne przygody. Zawsze marzyła o czymś takim, teraz to dostała i nie zmarnuje tej szansy.

-------------------------------------------------

I to już koniec tej książki.
Dziękuję wam wszystkim, za wasze komentarze, gwiazdki i za to że jesteście i po prostu czytaliście moją książkę.
😇❤👋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro