Niebieskooki
Rok później, bunkier w Kansas
Sam odkąd razem z bratem spotkał przybyłego z przyszłości dziadka, który powierzył im bunkier twierdząc, że są dziedzictwem Ludzi Pisma, zaczął starać się wypełnić wolę dziadka. Co do Deana, jego niezbyt interesowało bycie "Człowiekiem Pisma" dlatego wolał żeby brat tym się zajął. Jednak to się zmieniło, kiedy Abaddon wróciła i próbuje przejąć władzę nad Piekłem. Winchester'owie zaczęli przeszukiwać wszystkie możliwe książki czy pisma, które znajdują się w bunkrze by znaleźć sposób jak zabić rycerza Piekła.
-Mam tego dość. To tylko strata czasu i tak nic tu nie znajdziemy.- powiedział Dean zmęczony ciągłym szukaniem i odłożył książkę którą akurat czytał. Spojrzał się na siedzącego przy stole na przeciw niego swojego brata.
-A co innego nam zostało?- zapytał Sam nadal z determinacją wertując kolejne strony czytanego tekstu.
-Nie wiem, jesteśmy w ślepym zaułku.- rzekł zrezygnowany blondyn.
-Może jednak nie.- powiedział jakby nagle napełniła go energia Sam i spojrzał na brata.
-Coś masz?- zapytał z nadzieją starszy z mężczyzn. Sam przytaknął głową.
Okazało się że młodszy z Winchester'ów znalazł wzmiankę o Hortu, aniele, który zostawił ukrytą na ziemi broń, która może zabić wszystko. Powiadomili o tym swojego przyjaciela Castiel'a, który potwierdził że to co znaleźli jest prawdą, ale owe ostrza rok temu ktoś odnalazł, bo cząstka Hortu wróciła. Nikt na razie go nie spotkał ale i tak sieje grozę pośród aniołów, którzy obawiają się jego zemsty. Castiel obiecał pomóc swoim przyjaciołom odnaleźć tą broń, nawet wpadł na pomysł jak to zrobić.
~
Toronto, stan Kansas
Odkąd zdobyłam ostrza minął rok i już zaczęłam żałować, że zabrałam je ze sobą. Mam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje i w jakiś sposób chroni, choć wcale nie czuję się bezpiecznie wręcz przeciwnie popadam w lekką paranoję czując czyjąś ciągłął obecność. Próbowałam pozbyć się owych przedmiotów ale z marnym skutkiem. Za każdym razem w niewyjaśniony dla mnie sposób ciągle wracają, jakby były do mnie przywiązane, to okropne.
Zrobiłam ostatniego kensa hamburgera, którego zamówiłam w barze, w którym na chwilę się zatrzymałam bo zgłodniałam. W tym samym czasie przeglądając kolejne stronki na laptopie, znalazłam informację o dwóch zgonach przez rozszarpane gardła i brak krwi w organiźmie ofiar. Przełknęłam jedzenie i popiłam je sokiem z myślą, że czeka mnie kolejna robota.
Wissol, stan Ilinois, popołudnie
Sprawdziłam policyjne raporty oraz pojechałam do kostnicy aby obejrzeć ciała. Obie ofiary zostały znalezione w podobnych okolicach ale w różnym odstępie czasowym. Ślady na zwłokach jednoznacznie świadczą o tym że sprawcą są wampiry.
Wynajęłam pokój w motelu.
Usiadłam na krzesełku i rozłożyłam mapę miasta na stole. Mazakiem zakreśliłam miejsca, w których znaleziono ciała. Okazało się że w okolicy tych miejsc jest stara i opuszczona farma. Spakowałam potrzebne rzeczy i pojechałam tam.
Zostawiłam samochód trochę dalej od budynku by nikt go niezauważył. Jak najciszej weszłam do środka i wyciągnęłam ostrza. W gotowości przeszłam przez korytarz i zatrzymałam się przy wejściu do dużego pomieszczenia gdy usłyszałam rozmowy. Wychyliłam głowę by sprawdzić ilu ich jest, naliczyłam pięcioro, rozmawiają o czymś zaciekle. Nagle usłyszałam za plecami szmer. W ostatniej chwili uchyliłam się od dostania w głowę metalowym prętem i wbiłam oba ostrza trzymane w dłoniach, w klatkę piersiową wampira. Ten ostatni raz ryknął ukazując szereg klów i martwy upadł na ziemię gdy wyjęłam broń. Najlepszym plusem tych zabawek jest to, że zabijając czy to wampira czy wilkołaka albo inne cholerstwo, nie trzeba nic więcej używać by być pewnym że te potwory są martwe. Nie trzeba odciąć głowy ani używać srebra czy czegokolwiek innego, ostrza załatwiają wszystko. Przez ten rok udało mi się tymi ostrzami zabić kitsune, wiedźmę, wikołaka, zmiennokrztałtnego oraz kilka wampirów. Za każdym razem gdy pokonuje kolejnego nowego potwora ostrza na moment połyskują jakąś jasno niebieską barwą, a później wracają do normy. Nie mam pojęcia co to może oznaczać, ale wygląda to jakby ta broń czerpała jakąś energię.
Na moją niekorzyść reszta wampirów usłyszała mnie. Było ich za dużo na raz dlatego złapali mnie i przywiązali do drewnianego słupa na środku dużego pomieszczenia. Gdy jeden z potworów zabrał mi ostrza zaczął krzyczeć z bólu i z prędkością światła rzucił je na zimę, dłonie miał poparzone i zaczęła płynąć z nich krew. Reszta z obawą o życie zostawiła leżące przedmioty na ziemi.
-Skąd posiadasz takie rzeczy? Zwyczajni łowcy takich nie mają.- podeszła do mnie blond wampirzyca i podniosła dwoma palcami mój podbródek abym spojrzałam w jej oczy.- Może jesteś kimś niezwykłym, hm?
Moją odpowiedzią na jej pytania było splunięcie na jej twarz. Wściekła się i mocno uderzyło mnie, będzie pewnie śliwa. Złapała mnie za szyję wysuwając swoje ostre jak brzytwa zęby. Chciała zatopić je w mojej tętnicy, ale powstrzymał ją huk roztrzaskanych przez jasne światło drzwi prowadzących do tego pomieszczenia. Przez zniszczone wejście wszedł czarnowłosy mężczyzna w beżowym płaszczu z nieziemsko pięknymi niebieskimi oczami, które teraz wyglądają jak wzburzony ocean. W jednej chwili czas jakby zwolnił i liczy się teraz tylko ten mężczyzna. Widząc go poczułam przyjemne ciepło, a serce zaczęło szybciej mi bić.
Tą wyjątkową chwilę przerwał mi ból w brzuchu. Blond wampirzyca dźgnęła mnie nożem, którego wcześniej u niej nie zauważyłam i ruszyła, tak samo jak reszta jej gniazda, na przybyłego. Za owym mężczyzną weszło dwóch innych, jeden bardzo wysoki o brązowych i dłuższych włosach oraz drugi niższy ciemny blondyn, obaj przystojni.
Syknęłam czując jak krew sączy się z mojej rany jak woda z wodospadu. Zaczęłam się szarpać z linami, które po pewnym czasie, o dziwo, pękły. Przyciskając dłonią ranę ruszyłam w kierunku leżących na ziemi ostrzy. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi bo zajęci są walką między sobą, ale szala zwycięstwa jednoznacznie przelewa się na stronę przybyłych mężczyzn.
Chwiejnym krokiem od razu po zabraniu ostrzy wyszłam z budynku. Nie mam sił iść dalej dlatego usiadłam przy najbliższym drzewie. To nie pierwszy raz gdy jestem tak poważnie ranna. Cztery miesiące temu stało się coś podobnego. Normalnie powinnam już nie żyć, ale gdy po straceniu przytomności obudziłam się, rana którą wcześniej zadał mi potwór prawie się zagoiła. Pamiętam, miałam wtedy przy sobie te ostrza, gdy na nie spojrzałam połyskiwały wtedy jasnym światłem. Zrozumiałem jedno, że one nie pozwolą mi umrzeć, a raczej ktoś z kim są związane na to nie pozwoli. Nie wiem dokładnie czemu, ale coś czuję że jestem mu potrzebna.
Splunęłam krwią czując się coraz bardziej senna. Powieki zaczęły robić się ciężkie, ale zanim zamknęłam oczy tracąc przy tym przytomność zobaczyłam zbiżającą się w moim kierunku sylwetkę mężczyzny w płaszczu.
...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro