4
Hej :)
Zapraszam na kolejny rozdział. Miłego czytania :)
Siedzieliśmy w niedrogiej restauracji pałaszując Kimchi Jigae, wiem że Jiminie za nim przepada, więc zamówiłem je, w końcu mam za zadanie poprawić mu ten kiepski humor.
- Jiminie...coś się stało? Czemu jesteś dziś taki smutny? – nie mogłem już patrzeć na to nieobecne spojrzenie. Było mi naprawdę przykro widząc go takiego.
- Yyy nic, wszystko jest ok. Zamyśliłem się tylko. – jasne zamyślił się, czy ja wyglądam na idiotę?
- Przestań, przecież widzę, że cały dzień cię coś gryzie. Możesz mi powiedzieć, przecież wiesz. Nie ufasz mi? – musiałem go jakoś zachęcić i przekonać, że mi może powiedzieć wszystko. Jestem jego przyjacielem i chcę mu pomóc w każdym problemie. Czy on tego nie widzi? Tego jak bardzo jest dla mnie ważny.
- Booo...przyjeżdża ktoś do nas...mój kuzyn. A niezbyt za sobą przepadamy. Jestem wkurzony, bo zostanie u nas dwa tygodnie. Czujesz dwa tygodnie! Jego rodzice mają dość luźny stosunek do szkoły, więc może sobie zrobić takie krótkie wakacje. Tylko szkoda, że moim kosztem, bo to ja przez te dwa tygodnie będę musiał spędzać z nim czas po szkole, a serio nie mam na to najmniejszej ochoty. – po dość długiej ciszy, z lekkim wahaniem zaczął, po czym dał upust swoim emocjom i zaczął wypuszczać słowa jak za maszyny.
- Aż tak go nie lubisz? Coś ci zrobił? Wiesz, mogę wam towarzyszyć, jeśli chcesz, będziesz się lepiej czuł. Ile on w ogóle ma lat? – też nie lubię wielu osób ze swojej rodziny, rozumiem go tym bardziej, że będzie mu siedział na głowie tak długo.
- Dzięki, było by super, gdybyś przy mnie był. Nie chcę z nim spędzać czasu sam na sam. Denerwuje mnie i mogę mu przywalić, a przy tobie może się pohamuję. Jest w naszym wieku. – powiedział z lekko zawadiackim uśmiechem, który musze przyznać strasznie mi się spodobał. W naszym wieku...hmmm czyli jak coś to ja mu przywalę, niech lepiej nie denerwuje mojego kurczaczka.
- Razem sobie z nim poradzimy. A teraz jedzmy...może miałbyś ochotę wybrać się do mnie? Jutro weekend, więc nie musimy zakuwać, obejrzelibyśmy jakiś film. – trochę się bałem, że odmówi. Miałem jakieś złe przeczucia. Może chce zostać sam i przygotować się psychicznie na wizytę kuzyna.
- Chętnie! Dobrze mi zrobi oderwanie myśli od tego przygłupa, no i w końcu zobaczę twój dom. – ucieszył się, a tak się czaiłem. Wychodzi na to, że on tego chciał, w sensie odwiedzić mnie, może być ze mną tam gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzać.
Idąc do mnie cały czas rozmawialiśmy, głównie o dzisiejszych występach tanecznych. Wychodzi na to, że mamy taki sam gust i nie podobały nam się te same układy. Koniecznie musimy razem coś ułożyć, to będzie świetne, na pewno. Kiedy tak szliśmy zadzwonił mój telefon, to była mama.
- Cześć mamo... – zacząłem ale szybko weszła mi w słowo, powinienem się przyzwyczaić. Gdybym był dziewczyną to bym powiedział, że jestem w ciąży to by pewnie zwróciło na mnie uwagę rodziców, a tak to pozostaję niezauważony.
- JungKook, nie wracamy dziś z ojcem na noc do domu. Musiałam wyjechać, jestem w drodze. Tata ma jakieś zebranie, musiał jechać do drugiego biura. Uważaj na siebie i zjedz coś. Będziemy jutro po południu albo wieczorem, jeszcze nie wiem. Muszę kończyć, pa. – super, nie zdążyłem nic powiedzieć. Tak mamo żyję i mam się dobrze, nie musisz się o mnie tak martwić. Mógłbym się już do tego przyzwyczaić.
- Wszystko w porządku? – zapytał Jimin, stojąc naprzeciw mnie. Nawet nie zauważyłem, że się zatrzymaliśmy.
- Tak. Mama dzwoniła, żeby powiedzieć, że ani jej ani ojca nie będzie w domu, bo musieli gdzieś jechać. Będą jutro. – nie mam nic przeciwko.
- Często tak wyjeżdżają? – dopytywał.
- Tak często, że nie pamiętam kiedy widziałem ich w tym samym czasie. Zawsze tak było, taka praca. Praktycznie sam się wychowuję. – zaśmiałem się i ruszyliśmy dalej. Zostało nam jeszcze z 10 minut drogi, chciałem być już w domu...z Jiminem.
Weszliśmy do środka, rozebraliśmy się i poszliśmy do kuchni przygotować jakieś przekąski. Wzięliśmy, kilka owoców, do tego chipsy z wodorostów, które uwielbiam, popcorn, jakże zdrowe Lay's kurczakowe i coś do picia.
- Chyba wszystko mamy, choć na górę. – powiedziałem, biorąc paczki pod pachy i owoce w dłonie. Jimin też był obładowany.
- Zrobiliśmy zapasy jakbyśmy szykowali się do jakieś imprezy. – podsumował ognisty chwytając pozostałe rzeczy.
- Nie marudź, trzeba być przygotowanym. Nie będziemy latać ciągle do kuchni jak zgłodniejemy. – miałem jednak nadzieję, że zajmiemy się czymś innym niż jedzenie.
Otworzyłem łokciem drzwi i wpuściłem Chima do środka, od razu rzucił się na łóżko, czyżby jakaś aluzja? Dobra przystopuj stary, jeśli nie jest gejem to się tylko ośmieszę i wszystko zniszczę. A naprawdę wolę cierpieć nieszczęśliwie go kochając i mając za przyjaciela niż jakbym miał go stracić na zawsze. Nie zniósłbym tego.
- Zaraz zgnieciesz te chipsy. – kręcił się jakby miał ADHD.
- Przecież uważam, ups. A nic się jednak nie stało. – nic oprócz tego, że paczka wystrzeliła, a on zbierał chrupki i pakował je sobie do buzi. Ten chłopak jest niemożliwy.
- Oj Chimi Chimi. Co oglądamy? – zaprosiłem go na film, a nawet się do tego nie przygotowałem.
- Może The Fate of the Furious? Miałem obejrzeć ale jakoś mi się zeszło. Chyba, że ty już widziałeś... - wybór idealny.
- Dla mnie bomba. Ogarnij jakoś to jedzenie, a ja odpalę film. – usiadłem na łóżku obok Jimina, sięgając po chipsowego wodorosta przy czym dotknąłem jego dłoni, bo postanowił poczęstować się tą samą przekąską. Przeszły mnie ciarki ale nie dałem tego po sobie poznać, trzeba się kontrolować.
Po dwóch godzinach film się skończył, a ja poszedłem do łazienki, musiałem umyć ręce po tym całym tłustym jedzeniu. Kiedy wróciłem zobaczyłem, że ten mały nicpoń śpi. Była dopiero 21 ale widocznie ten paskudny humor go wykończył. Wyglądał naprawdę uroczo, taki słodki i niewinny. Mógłbym patrzeć na ten widok godzinami. Podszedłem do łóżka, zebrałem opakowania po uczcie i wyrzuciłem do kosza. Po drodze zabrałem z szafy, mój szary kocyk i przykryłem nim mojego cukierasa. Położyłem się delikatnie koło niego, wsuwając pod kocyk i zgasiłem światło w lampce, która stała obok. Po kilku minutach Jimin podciągnął się cały czas śpiąc i położył głowę na mojej klatce piersiowej. To zdecydowanie najlepszy dzień w moim życiu, a kolejne będą już tylko lepsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro