28
Następnego ranka obudziłem się z myślą, że może powinienem zmienić taktykę. Może jednak trzeba wzbudzić w nim zazdrość i strach, że to on może mnie stracić. Ale nie, on jest wrażliwy i czasami myśli, że był dla mnie zabawką, źle by to odebrał. Po prostu będę żyć jak przed naszym poznaniem, a on będzie zwykłym kolegą...ta bardzo ciekawe. Nie mam wyboru, muszę spróbować. Będę trenować, chodzić na spacery, biegać, oglądać filmy i oczywiście się uczyć. Może do mnie czasami dołączy?
Kiedy podniosłem się z łóżka zerknąłem na biurko, gdzie leżała książka od historii. Momentalnie oblał mnie zimny pot, ponieważ na śmierć zapomniałem rozwiązać trzystronicowego testu! Nie było szans, żebym zdążył to zrobić jeszcze przed wyjściem z domu. A przedmiot mam na drugiej lekcji. Pomyślałem, że może Jimin by mi pomógł, a raczej dał spisać odpowiedzi. Głupio mi do niego iść i to w takiej sprawie. Miałem mu dać spokój, a tu coś takiego. Pewnie uzna, że to jakaś ściema i znowu z premedytacją nie daję od siebie odpocząć. Trudno, nie miałem wyboru.
Chodziłem przed pokojem chłopaka w tę i z powrotem od dobrych pięciu minut. Bałem się zapukać, a czas uciekał. Zupełnie nie byłem gotowy do szkoły, lekcje nie odrobione, śniadanie nie zjedzone, cholera nawet się nie wykąpałem. Kiedy już miałem się przemóc i zastukać w drzwi, te się otworzyły. Czerwonowłosy stanął jak wryty.
- Koczujesz teraz pod moim pokojem? - zapytał przekręcając głowę, jak to robił kiedy się ze mną droczył.
- Nieee, znaczy w sumie to tak ale nie jest tak jak myślisz...głupio mi, chodzi o lekcje. - zmieszany spuściłem głowę.
- Och, pewnie nie zrobiłeś tego testu? Chcesz go ode mnie spisać? - wyciągnął w moją stronę rękę z rozwiązanym testem, po który cofnął się do biurka.
- Chimi życie mi ratujesz! Totalnie o tym wczoraj zapomniałem. - wykrzyknąłem uradowany odbierając od niego kartki.
- Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. - uśmiechnął się i delikatnie przecisnął obok mnie. - Zrobię kanapki na śniadanie, a ty idź się ogarnij.
- Dziękuję...- odpowiedziałem już do pleców chłopaka. W zamyśleniu obserwowałem jak podąża w stronę schodów tymi swoimi perfekcyjnymi ruchami.
Po wspólnie zjedzonym śniadaniu także razem udaliśmy się do szkoły. W domu zdążyłem przepisać zaledwie jedną stronę testu, więc resztę będę musiał dokończy na pierwszej lekcji, którą była biologia.
Siedziałem jak zawsze z Jiminem, ze wszystkich sił starając skupić na lekcji i teście, który uzupełniałem kiedy tylko nauczycielka uciekała wzrokiem na drugą część klasy. W końcu jakieś 10 minut przed dzwonkiem udało mi się skończyć.
- Dziękuję Chim – wyszeptałem i przesunąłem kartki z pracą w jego stronę.
- Nie ma za co, następnym razem ty się będziesz męczyć – uśmiechnął się i położył niechcący dłoń na moją, której jeszcze nie zdążyłem cofnąć z przesyłki. Myślałem, że gwałtownie ją zabierze ale na szczęście zrobił to bez pośpiechu. Takie gesty kiedy odsuwał się ode mnie jakbym parzył były niestety dosyć bolesne, więc cieszyłem się że już tak na mnie nie reaguje.
Kolejne lekcje mijały bez większych problemów. Na historii z testu razem z Jiminem dostaliśmy piątki. Pomyślałem, że w ramach podziękowań zaproponuję chłopakowi kino albo wypad do jakieś knajpki na obiad. Jednak odmówił. Powiedział, że do domu pójdzie inną drogą, bo chce się gdzieś jeszcze zatrzymać. Nie dopytywałem, uznałem że dając mu przestrzeń postąpię w tej sytuacji najlepiej. Może potrzebował po prostu trochę ode mnie odpocząć, w końcu cały dzień w szkole w jednej ławce, ramię w ramię, a potem jeszcze mijanie się na każdym kroku w domu. Na pewno było to dla niego trudne, dla mnie też, jednak z jego perspektywy to ja zrobiłem coś złego, ja go zraniłem, zdradziłem.
Czuję, jakby było między nami lepiej. Wierzę, że jest jeszcze szansa, więc staram się z niczym nie świrować. Chcę spędzać z nim czas póki co jak z kumplem...jeszcze nie wiem czy da mi na to szansę, ale nie mam już nic do stracenia, a całkiem wycofać się nie mam zamiaru. Zauważyłem, że czuł się już ze mną swobodniej. Chyba ta wczorajsza przesyłka pod drzwi zrobiła swoje. Może powoli dociera do tej jego mózgownicy, że to co między nami było to nie zabawa, a prawdziwe uczucia i że naprawdę mi na nim cholernie zależy.
Kiedy wróciłem do domu, szybko przebrałem się w dresy, wziąłem z kuchni banana i wyszedłem pobiegać. Planowałem bardziej przyłożyć się do treningów. Sport zawsze mi pomagał, pobudzał do działania, pokazywał, że wszystko jest możliwe i cudownie wpływał na moje ogólne samopoczucie. Podczas ćwiczeń byłem po prostu szczęśliwy. Nie były w stanie wymazać smutku na stałe, ale bardzo mi pomagały nie zwariować i wytrwać w obecnej sytuacji.
Biegałem po okolicy ponad godzinę, zaczęło się robić coraz chłodniej, więc postanowiłem na dziś już skończyć i wracać...do Jimina. Po drodze zastanawiałem się czy jest już w domu, a jeśli tak, to co robi.
Kiedy wszedłem do domu, chłopak siedział w salonie na kanapie, zmieniając pilotem kanały w telewizorze.
- Długo cię nie było...martwiłem się. - spojrzał na mnie z troską.
- Poszedłem pobiegać. Nie pomyślałem, że w ogóle zauważysz moją nieobecność. - nalałem sobie wody do szklanki i oparłem się o blat, wciąż patrząc na Chima.
- Zostawiłeś swój telefon na stole, długo po niego nie schodziłeś, a wiem że się z nim nie rozstajesz, więc poszedłem do ciebie do pokoju. Gdy zobaczyłem, że jest pusty trochę się zestresowałem. Już nawet chciałem dzwonić do twojej mamy...
- Chyba nie myślałeś, że poszedłem sobie coś zrobić? - uniosłem brwi w niedowierzaniu. - Mam za poważne plany, żeby sobie zniknąć.
- Mówisz o konkursie...
- Mówię o tobie Jimini. - uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę schodów, żeby znaleźć się już w swoim pokoju. Ale zatrzymały mnie słowa chłopaka.
- Może...obejrzymy coś razem? - zapytał niepewnie, a ja powstrzymywałem się przed zrobieniem przed nim gwiazdy z radości.
- Chętnie, tylko wezmę szybki prysznic. Wybierz coś, za 10 minut jestem. - już biegiem poleciałem do siebie, by jak najszybciej znaleźć się na kanapie obok mojego małego łobuza.
Usiadłem na kanapie w nieznacznej odległości obok Jimina. Nie chciałem przekraczać granic, ale nie potrafiłem też za bardzo się oddalić. Sam się nie odsunął, ani nic nie powiedział, więc uznałem że możemy tak zostać.
- Zamierzasz znowu regularnie biegać? - wpatrzony w ekran telewizora wciąż szukał odpowiedniego dla nas filmu.
- Taki mam plan. Bieganie zawsze dobrze na mnie wpływało, potrzebuję teraz tego. - sięgnąłem po chipsy z wodorostów, które leżały na stoliku. - Chcesz?
- Tak, dzięki. - wziął ode mnie jedną z paczek naszej ulubionej przekąski. - To znaczy, że będziesz biegać codziennie?
- Nie...myślę, że co drugi dzień. Nie chcę się teraz za bardzo obciążać, przed konkursem musimy dużo trenować. Nie dałbym rady. Czemu pytasz? Chcesz do mnie dołączyć? - spojrzałem na niego z zachęcającym uśmieszkiem.
- Bieganie to nie jest moja ulubiona forma ćwiczeń. Myślałem, żeby wykupić karnet na siłownię, ale nie przepadam za publicznością podczas takich czynności...
- Nie mówiłem ci, że mamy tu siłownię?
- Co?! Nie, poważnie? - chłopak ożywił się na te słowa i zwrócił ciałem w moją stronę.
- Tak - zaśmiałem się – sam jeszcze z niej nie korzystałem, a razem głównie skupialiśmy się na...tańcu, więc pewnie wyleciało mi z głowy.
- Musisz mi ją pokazać! Mogę z niej korzystać prawda?
- No jasne, że tak! Możesz tu robić co tylko chcesz. To teraz także twój dom.
- Ale super! Po filmie tam pójdziemy, dobrze? Muszę wszystko zobaczyć i zrobić sobie rozpiskę co i ile ćwiczyć! - podekscytowany był gotów rzucić wszystko i pobiec się przebrać w strój. - A potem może jeszcze poćwiczymy układ? Czy jesteś za bardzo zmęczony?
- Możemy, nawet powinniśmy. Przy filmie odpocznę i będę gotowy.
- Świetnie! No to oglądamy. Co powiesz na komedię Ted? To o jakimś facecie i jego misiu, który ożył i teraz sprowadza go na złą drogę. Może być zabawny.
- Brzmi interesująco, włączaj. - wstałem jeszcze szybko, żeby zgasić światło i wróciłem na swoje miejsce, wykorzystując możliwość by usiąść jeszcze bliżej Jimina, który był już w naprawdę dobrym nastroju.
Podczas oglądania, dużo się śmialiśmy. Miałem wrażenie jakby to wszystko co ostatnio się wydarzyło powoli odchodziło w zapomnienie. Oczywiście bałem się, że to może być chwilowe, ale starałem cieszyć się chwilą.
- Chciałbyś takiego misia? - zapytałem w połowie filmu.
- Nie, bo jest wulgarny...wolałbym króliczka. - nie spojrzał na mnie ale dostrzegłem w świetle z ekranu jak kąciki ust powędrowały w górę.
- Kupię ci króliczka na gwiazdkę...maskotkę..., a żywego możesz mieć wcześniej. - obserwowałem kątem oka jego reakcję.
- JungKook! Czy ty ze mną flirtujesz? - odwrócił się nagle w moją stronę.
- Ja?! Ależ skąd! Ja nawet nie wiem co to znaczy. Filtrować...to coś z wodą? - udawałem, że się zastanawiam.
- Chcesz mnie poderwać na poczucie humoru? - przechylił głowę i uniósł znacząco brwi.
- A działa? - wykonałem podobny manewr i nieznacznie się nachyliłem, by być bliżej niego.
Nie odezwał się, a ja miałem ochotę roześmiać się na cały dom.
- Czyli działa! - wwiercałem oczy w jego słodkie rumieńce, które były widoczne nawet przy zgaszonym świetle dzięki urządzeniu z naszym misiaczkiem.
- Nie patrz tak na mnie! - podparł się brodą na dłoni próbując przy tym zakryć swoją twarz.
- Jak? - udałem zdziwienie.
- Jakbyś chciał mnie zeżreć! Nie jestem twoją marchewką. - przygryzł wargę i spojrzał tym razem prosto w moje oczy.
- Nie jesteś...jesteś moim kurczaczkiem, a wiesz jak ja kocham kurczaczki! - wróciłem do oglądania filmu nie czekając na odpowiedź chłopaka. Nie chciałem tego za szybko wprowadzać na zbyt głęboką wodę, żeby nie zawrócił i nie uciekł. Sam też już nic nie odpowiedział, ale wyglądał na zadowolonego, może nawet na szczęśliwego...tak jak ja w tej chwili. Dawno nie czułem się tak dobrze.
Do końca filmu nie zostało dużo czasu, ale Jimin poległ i nie dotrwał do napisów. Oparł głowę o kanapę i powoli przechylał się w moją stronę. Nie wiedziałem co zrobić, wahałem się, ale sam też już byłem senny, więc uznałem że możemy razem się chwilę zdrzemnąć. Przymknąłem oczy, a po chwili poczułem jak pomiędzy moimi nogami układa się ciało chłopaka. Głowę ułożył na mojej piersi i mocno się we mnie wtulił. Wciąż spał, a ja nieśmiało pogładziłem go po głowie przeczesując jego czerwoną czuprynę. Wyciągnąłem delikatnie telefon z kieszeni spodni by zrobić nam zdjęcie w tej uroczej pozycji, po czym ucałowałem go w czoło, objąłem ręką i ponownie zamknąłem oczy.
Kiedy się obudziłem Jimin wciąż na mnie spał, zerknąłem na zegarek...spaliśmy tak prawie dwie godziny! Czułem, że moje ciało walczy z jakimiś skurczami i mrowieniem, ale było to warte tego cudownego ciężaru na mnie. Mógłbym tak spędzić całą noc, nawet gdybym rano nie był w stanie się ruszyć. Ale chłopak nie dał mi na to szansy. Po kilku minutach zaczął się wybudzać. W końcu uniósł delikatnie głowę i spojrzał mi w oczy wyraźnie zmieszany.
- Czemu ja na tobie leżę...śpię...spałem? - jeszcze nie do końca obudzony, próbował ogarnąć sytuację.
- Zasnąłeś i na śpiocha dotarłeś do swojego ulubionego miejsca. Zdziwiony, że to właśnie bicie mojego serca tak dobrze na ciebie działa? - nie przerywałem naszego kontaktu wzrokowego gładząc jednocześnie dłonią policzek Jimina.
- Nie, to mnie akurat nie dziwi...tylko zupełnie tego nie pamiętam, musiałem być bardzo zmęczony. - przymknął powieki na znak przyjemności, którą mu dawałem lecz po chwili zaczął się delikatnie ze mnie podnosić. Kiedy tylko usiadł obok, drzwi do domu otworzyły się i do salonu weszli moi rodzice. Nawet nie chcę myśleć co by się działo, gdyby weszli dwie minuty wcześniej!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro