Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

Zszedłem w pośpiechu, by jak najszybciej otworzyć drzwi. Jednak kiedy już przed nimi stałem, ogarnął mnie jeszcze większy strach niż wcześniej. Nie miałem pojęcia jak teraz będzie wyglądać nasze wspólne życie. Jak będziemy mogli unikać swoich spojrzeń, powstrzymywać się od pocałunków i pieszczot. Jak ja się powstrzymam. A raczej jak poradzę sobie z tym, że muszę to zrobić. Nie tak sobie wyobrażałem wspólne mieszkanie, gdy rodzice Jimina poprosili by tu zamieszkał. W tamtej chwili czułem się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, teraz czuję się jakby przejechał po mnie autobus i to kilka razy. Myśl, że mój ukochany będzie tak blisko, a jednocześnie daleko totalnie rozrywała mi serce. Nie potrafiłem się skupić na niczym co jeszcze kilka tygodni, a nawet dni temu poprawiało mi humor, dawało kopa i siły do działania. Nie mogłem jednak tego przedłużać.

- Cześć Jimin, przepraszam że tak długo to trwało. - otworzyłem drzwi, za którymi stał najcudowniejszy facet świata...ale już nie mój.

- Hej, mogę wejść czy mam spać na wycieraczce? - uśmiechnął się nieporadnie jakby chciał rozładować napięcie, które rosło z każdą wspólną chwilą coraz bardziej.

- Jasne, wchodź. Jestem dziś trochę nieprzytomny. - przesunąłem się i przejąłem bagaże chłopaka.

- Chyba nie zdążyłeś się jeszcze upić? - spojrzał na mnie badawczo.

- Jasne, że nie! Czekając na ciebie nie mógłbym tego zrobić. - spuściłem wzrok i ruszyłem po schodach na górę. - Choć, pokażę ci twój nowy pokój.

- Myślałem, że mam spać w pokoju obok twojego... - zdziwił się kiedy zatrzymaliśmy się przed drzwiami na końcu korytarza.

- Taki był plan kiedy...uznałem, że teraz...że będziesz się lepiej czuł jak najdalej ode mnie. - ledwo powstrzymałem łamanie się głosu.

- Dziękuję, że pomyślałeś o moim komforcie ale tam też bym sobie poradził. - zarumienił się i wszedł do pokoju zabierając mi jedną z toreb i stawiając ją na swoim nowym łóżku...w którym nie będzie dla mnie miejsca.

- Cholera... - wyrwała mi się na głos myśl.

- Co się stało? - spojrzał na mnie zaskoczony i lekko wystraszony.

- Nic, nic tak mi się powiedziało. Jeśli jesteś głodny to w kuchni są naleśniki...zrobiłem je, bo wiem jak bardzo je lubisz, chciałem żeby było ci miło. - zmieszany zacząłem wychodzić z pokoju.

- Dziękuję, nie musiałeś. Na pewno zaraz je zjem. - uśmiechnął się lekko i zmieszany wrócił do przeszukiwania swojej torby.

- Wiem, ale chciałem. - wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Nie mogłem już dłużej tego znieść. Musiałem jak najszybciej wrócić do siebie, włączyć muzykę i spróbować przestać myśleć, a najlepiej i czuć.

Kiedy otworzyłem oczy i zerknąłem na zegarek, dochodziła już północ. Zasnąłem! Poszedłem wziąć szybki prysznic i zszedłem na dół, do kuchni po szklankę wody na noc. Przy kuchennym blacie stał Jimin, miał słuchawki w uszach, więc mnie nie słyszał. Pierwszą myślą było wycofanie się, ale drzemka dodała mi jakieś odwagi. Wiem, miałem się nie narzucać. Ale czy odpuszczenie na pewno jest dobrym rozwiązaniem? Nie mogę dopuścić do tego by jego uczucia do mnie ucichły. Muszą buzować, musi o mnie myśleć, może się na mnie wściekać, może wyzywać w myślach, może mnie nawet nienawidzić ale nie mogę stać się dla niego obojętny. Nie wiem czy to możliwe ale nie chcę się o tym przekonać. Chcę go pocałować i dostać w twarz, bo to będzie podyktowane uczuciami. Póki są uczucia, jest szansa. Być może robię źle, nawet bardzo źle ale już się nie powstrzymam. Postanowione. Jestem gotowy na wszystko!

Podszedłem bliżej, złapałem oddech i zrobiłem jeszcze kilka kroków w stronę chłopaka, który właśnie kroił marchewkę w talarki. Nieco się zdziwiłem, ale szybko odgoniłem myśli o warzywie. Byłem tuż za nim, nachyliłem się nad nim by sięgnąć swobodnie do jego smukłej szyi. Lewą dłoń położyłem na biodrze Jimina, poczułem jak się wzdrygnął ale nie odwrócił się, prawą zaś delikatnie wyciągnąłem mu z ucha słuchawkę, drugą wyciągnął sam. Czule pocałowałem miejsce za uchem, następnie zatopiłem nos w jego delikatnych czerwonych włosach. Pachniał idealnie. Był świeżo po kąpieli i przez myśl przeszło mi wspomnienie naszego ostatniego stosunku, który odbył się właśnie pod prysznicem. Wypuścił z dłoni noż, który spoczął na desce do krojenia obok pokrojonej marchewki. Odwróciłem chłopaka powoli przodem do siebie, miał przymknięte powieki. Pogładziłem go po policzku, a wtedy nieśmiało obdarował mnie swoim spojrzeniem. Nie było w nim złości raczej coś w rodzaju obawy. Nie chciałem się jednak nad tym za długo rozwodzić, oparłem swoje czoło o jego. Dałem mu szansę na przerwanie tego zbliżenia, jednak on nic nie powiedział, nie poruszył się nawet o milimetr. Potraktowałem to jako znak, że mogę kontynuować. Odchyliłem głowę, nieco uniosłem palcem jego podbródek i pocałowałem. Smak jego ust był nieziemski, tak bardzo brakowało mi tych cudownych pełnych warg. Z początku pocałunek był czuły i delikatny, jednak szybko przerodził się w pełen pożądania, zachłanny i nieokiełznany. Wplótł mi we włosy dłoń, ja swoją błądziłem po jego idealnym ciele. Przesunęliśmy się nieco w bok, podniosłem go i posadziłem na blacie. Oplótł mnie nogami w pasie. Przypomniałem sobie, że mama może wrócić w każdej chwili do domu, a jak wejdzie do środka to pierwsze co zobaczy to jej syn pomiędzy nogami innego chłopaka. Jednak bałem się odezwać, nie chciałem przerywać tego miłosnego uniesienia. Postanowiłem po prostu wziąć Jimina na ręce i zanieść do swojego pokoju. Podniosłem go z miejsca, gdzie kilka sekund wcześniej go posadziłem i ruszyłem w stronę schodów. Był lekki jak piórko, więc nie miałem problemu z wniesieniem go na górę. Postawiłem go przed drzwiami do mojego azylu i już kiedy oczami wyobraźni widziałem go nagiego w swoim łóżku, ten się ode mnie odsunął. Zamarłem.

- JungKook...naprawdę bym chciał, nawet bardzo...to przed chwilą było...cudowne, ale nie mogę. Moje ciało i serce się do ciebie wyrywa, jednak rozum każe mi to przerwać. Mówiłem, żebyś nie naciskał. Potrzebuję czasu, nie możesz tak robić. Wiem, powinienem się odezwać tam na dole i od razu to przerwać, ale...ale tak bardzo mi ciebie brakuje, twojego dotyku i pocałunków. Nie, nie możemy tak się zachowywać, jeśli mam tu zostać. Jeśli będę gotowy to sam dam ci znać i najpierw to będzie rozmowa. Nie chcę, żeby seks ponownie zdominował nasz...to co nas...to co może jeszcze między nami być, kiedy się z tym wszystkim uporam. Rozumiesz? Powiesz coś? - wystrzelił z całym kazaniem jak nakręcony, patrząc tymi swoimi smutnymi z mojego powodu oczami.

- Nie planowałem tego, zobaczyłem cię i mnie poniosło. Ale nie przeproszę za to, nie żałuję nawet sekundy z tego co się właśnie wydarzyło. Jednak postaram się bardziej nad sobą panować. Boję się, że odejdziesz za daleko i stracę cię bezpowrotnie. Nie chcę, żebyś o mnie zapomniał, o naszych uczuciach, o tym co nas łączyło...

- Nie zapomnę, tego możesz być pewien. Nawet gdybym bardzo chciał, nigdy nie zapomnę tego co razem przeżyliśmy i kim dla mnie jesteś. Idź już spać, ja też jestem zmęczony. To był trudny dzień, nie utrudniajmy go jeszcze bardziej. - przejechał dłonią po moim ramieniu, wyminął mnie i zniknął za swoimi drzwiami.

Stałem na korytarzu i analizowałem co się działo przez ostatnie pół godziny. Uśmiechałem się do siebie jak głupi, bo pomimo odrzucenia dostałem też nadzieję. Wróciłem do kuchni, by zgasić światło i zabrać wodę po którą początkowo poszedłem. Zerknąłem na tę biedną marchewkę i szklankę wody, którą Jimin przygotował dla siebie. Chciałem mu to jakoś zanieść ale nie chciałem znowu pokazywać mu się na oczy. Musiałem chwile pogłówkować jak to zrobić i w końcu wymyśliłem. Na przeciwko jego pokoju jest pomieszczenie gospodarcze.

Umieściłem na tacy miseczkę z marchewką i dwie szklanki wody. Jedną po drodze zostawiłem w swoim pokoju, z resztą poszedłem pod pokój chłopaka. Postawiłem tacę na podłodze, zapukałem i szybko schowałem się do wspomnianego pomieszczenia. Przez dziurkę od klucza obserwowałem co się dzieje po drugiej stronie. Drzwi się otworzyły, a w nich pojawił się mój Chim, spojrzał w dół i uśmiechnął się na widok przesyłki. Rozejrzał się i podniósł ją wciąż się słodko uśmiechając. Po chwili zniknął w swoim pokoju.

Po mojej pomyślnie zakończonej niebezpiecznej misji w końcu położyłem się do łóżka. Kiedy tylko zgasiłem światło i przymknąłem oczy, telefon wibracją poinformował mnie o nowej wiadomości. Był to sms od Jimina, „Dziękuję, śpij spokojnie". Tylko tyle wystarczyło, żebym tej nocy zasnął z wielkim uśmiechem na twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro