Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24

Witajcie po długiej przerwie!

Mam nadzieję, że pamiętacie jeszcze o losach naszych dwóch nicponi :)

Zapraszam do czytania, gwiazdkowania i komentowania ♥

Po wyjściu Jimina nie miałem na nic siły. Siedziałem na łóżku cały we łzach nie mogąc uwierzyć w to co się stało. Nie sądziłem, że to wszystko tak się potoczy. Nie mogę sobie darować, że o wszystkim mu nie powiedziałem, wtedy by mi uwierzył. Teraz myśli, że go zdradziłem, co gorsza, że nigdy nic dla mnie nie znaczył. A przecież jest całym moim światem. Troszczyłem się o niego, martwiłem, dbałem i kochałem najlepiej jak tylko potrafiłem. Oddałbym mu wszystko, zrobiłbym dla niego wszystko...przecież to mój mały kochany Chim.

Czułem jakby serce rozrywało mi klatkę piersiową przez swoje szybkie i mocne poruszanie. Lekko mnie ten proces przyduszał, więc postanowiłem się przebiec po okolicy. Pomyślałem, że jak się przewietrzę to wymyślę coś mądrego i tak nie byłem wstanie skupić się na niczym innym, a już na pewno nie na nauce czegokolwiek.

Idąc do szkoły miałem niesamowity mętlik w głowie. Nie wiedziałem, jak Jimin będzie się do mnie odnosił przy innych, a potem jeszcze na treningu. Pragnąłem zostać z nim sam na sam i spróbować raz jeszcze wszystko wytłumaczyć. Nie mogę tak po prostu pozwolić mu odejść. Jest dla mnie zbyt ważny.

Kiedy zaczęła się pierwsza lekcja poczułem niepokój, ponieważ chłopaka nie było jeszcze w klasie. Nie zdarza mu się spóźniać. A co jeśli zmienił klasę? Może postanowił przemęczyć się ze mną tylko na treningach, a potem całkowicie wyrzucić ze swojego życia.

Mijały kolejne lekcje, a ja nie miałam żadnych wieści czemu nie ma go w szkole. Pisałem smsy, dzwoniłem, on nie reagował. Czułem się tym wszystkim przybity i wyczerpany. Nigdy w życiu nie chciałem tak bardzo zniknąć z powierzchni ziemi i przestać istnieć jak w tej chwili.

Nadeszła pora zajęć tanecznych. Miałem cichą nadzieję, że przyszedł chociaż na nie. W końcu wczoraj powiedział, że z tego nie zrezygnuje, że on...że on mnie nie zawiedzie. Łzy zaczynały napływać mi do oczu, uświadamiając sobie jak bardzo nieświadomie go skrzywdziłem.

- JungKook z racji, że Jimin nie pojawi się dziś na zajęciach, możesz sobie trochę odpuścić i odpocząć. Lepiej żebyście ćwiczyli razem. - nauczyciel zwrócił się do mnie zapisując coś w dzienniku.

- Amhhmm czy Jimin się z panem kontaktował? - musiałem zapytać, choć czułem się okropnie przyznając, że nie mam z nim kontaktu.

- Nie pisał do ciebie? Pewnie nie miał siły. Dzwonił do mnie, że dopadł go jakiś wirus i nie ma siły, by wyjść z łóżka. - poklepał mnie przelotnie po ramieniu kierując się do swojego magazynku. - Możesz iść na siłownie, jeśli chcesz. Jest tam druga klasa, więc nie będzie problemu.

Skorzystałem z tej propozycji i poszedłem się przebrać. Wirusem, który dopadł Chima była moja zdrada...zdrada, której tak naprawdę nie było. Jednak on uważa inaczej, samo nie powiedzenie prawdy było dla niego oznaką nielojalności. Może powinienem dorwać Taemina? A co jeśli on to inaczej zinterpretuje i pomyśli, że się z nim umawiam na potajemne schadzki.

Zaczynałem mieć tego wszystkiego dość. Nie zrobiłem nic złego, a dostałem po dupie. Dam mu po prostu czas. Nie będą nachalny, to go tylko bardziej denerwuje i rani. Jednak jak sobie pomyślę, że leży w łóżku taki bezbronny i zapłakany, to chcę tam biec najszybciej jak potrafię i objąć go z całych sił.

Wczorajszy dzień zapowiadał się tak wspaniale, mieliśmy spędzić razem cudowne chwile, a wszystko zamieniło się w koszmar.

Otarłem wierzchem dłoni spływającą łzę i wyciągnąłem telefon, który właśnie rozbrzmiał w kieszeni.

• Powinienem napisać wcześniej, ale nie czułem się na siłach. Jeśli się martwiłeś to przepraszam. Nie pojawię się w szkole do końca tygodnia. Jeśli poczuje się lepiej to może spotkamy się w weekend, żeby poćwiczyć.

* Wiem, że to przeze mnie. Tak bardzo mi przykro. Proszę wybacz mi. Odpocznij. Kocham Cię!

Ta wiadomość dobiła mnie jeszcze bardziej. Nie musiał przecież nic pisać. On mnie kocha, kocha mnie tak cholernie mocno, a ja przez tego idiotę złamałem mu serce. Marzę, żeby znalazł się teraz w moich ramionach, poczuł moją miłość i zapomniał o tym wszystkim.

Kolejne dni mijały, a w moim sercu panowała coraz większa pustka. Jedyne co mnie trzymało przy życiu to jutrzejsze spotkanie z Jiminem. Napisał mi, że możemy potrenować. Gdy wróciłem do domu, szybko się wykąpałem. Nie mogąc doczekać się następnego dnia położyłem się słuchając smutnych piosenek, żeby jak najszybciej zasnąć.

Jeszcze nigdy nie byłem, tak zdenerwowany idąc do niego do domu. Kompletnie nie wiem jak się zachować, nie wiem jak on będzie nastawiony do mnie. Nie jesteśmy już razem, wszystko się zmieniło, teraz to dla niego zwykła..praca.

- Cześć. - nie musiałem długo czekać na otwarcie drzwi. - Lepiej się czujesz?

- Hej...wchodź. Idź na górę, ja wezmę coś do picia. - ledwo obdarował mnie smutnym spojrzeniem i poszedł do kuchni.

- Przyniosłem ci ksero notatek, gdybyś chciał. - wyciągnąłem rękę z kartkami niepewnie siadając na łóżku.

- Dzięki, nawet nie pomyślałem o lekcjach. - zabrał je i odłożył na biurko. - JungKook, wyjaśnijmy sobie coś...jesteśmy tu teraz razem tylko i wyłącznie dlatego, bo czeka nas ważny konkurs. Nie rób nic, co mogłoby wykraczać poza przygotowania. Nie jestem jeszcze gotowy na jakieś poważne rozmowy...o nas. Nie przepraszaj, nie próbuj się do mnie zbliżyć inaczej niż mamy to w układzie, nie całuj mnie...nie rób niczego przez co mógłbym dać ci w twarz.

- Dobrze, rozumiem. Ale może gdybyś mi przywalił, trochę by ci ulżyło. - uśmiechnąłem się blado i szybko pożałowałem swoich słów.

- Gdyby tylko to mogło mi w czymś pomóc... - nie dokończył, podchodząc do laptopa i wyszukując odpowiedniej piosenki.

To była nasza najgorsza próba, nie chodzi o skuteczność, a o bliskość którą czułem, a jednak jej nie było. Miałem go przy sobie, a był tak daleko. Chciałem wpić się w jego duże, słodkie usta ale nie mogłem tego zrobić. Muszę być cierpliwy i opanowany. Wierzę, że nasza miłość jest prawdziwa i szczera, dlatego prędzej czy później znowu będziemy razem.

- Jimin...naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło, nie chciałem cię zranić. - kiedy skończyliśmy opadliśmy na podłogę, stykając się rozpalonymi ramionami, żaden się jednak nie odsunął.

- Wiem, wierzę. Ale czy to coś zmienia...nie wiem, może za jakiś czas inaczej na to spojrzę, ale póki co proszę nie rozmawiajmy o tym. - splótł ręce w ogól kostek i oparł głowę o kolana.

- Cieszę się, że mogłem dziś spędzić z tobą tych kilka chwil. Pójdę już, trzymaj się i pamiętaj, że kocham cię najbardziej na świecie. - cmoknąłem go w policzek i ruszyłem ku wyjściu zabierając po drodze swoje rzeczy.

W drodze powrotnej nie mogłem powstrzymać łez, które co chwila napływały mi do oczu. Niedługo Jimin się do nas wprowadzi, będzie w pokoju obok, a ja nie będę mógł do niego wejść i po prostu mocno go do siebie przytulić. Te wszystkie myśli kłębiły się w mojej głowie i nie dawały spokoju.

Gdy przekroczyłem próg domu, usłyszałem dźwięk wiadomości. Była od Chima.

• Ja też bardzo Cię kocham!

Po przeczytaniu tych słów ruszyłem biegiem do swojego pokoju, rzucając się na łóżko wybuchłem płaczem, ukrywając twarz w poduszce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro