Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22

Witajcie po długiej przerwie! ;)

Miłego czytania!

Właśnie zaczął padać deszcz, gdy wyszliśmy ze szkoły. Mam już dość tej pogody. Fajnie popatrzeć, jak pada, kiedy siedzi się w domu, ale jak trzeba zasuwać przez połowę miasta sytuacja już nie wygląda tak dobrze. Całe szczęście tym razem to Jimin był przygotowany na taką pogodę i zabrał ze sobą parasol. Na tyle duży, że spokojnie razem się pod nim zmieściliśmy.

Osobą, która pukała do drzwi okazała się pani, która chciała posprzątać. Tak długo nam się zeszło i po prostu myślała, że już dawno poszliśmy.

- Ciekawe, ile będzie padać. - zastanawiał się Chim.

- Mogłoby przestać i zacząć, jak będziemy bezpieczni. - wziąłem od niego parasolkę, bo się za bardzo u niego bujała przez co miałem już mokre całe ramię.

- Jakby później było ładnie to zabrałbym cię w jedno miejsce. - splótł swoje palce z moimi i lekko ścisnął mi dłoń.

- Gdzie? - lubię niespodzianki, ale jestem ciekawski.

- Nie powiem, bądź cierpliwy. Warto! - puścił mi oczko.

- Jak ty lubisz mnie męczyć! - wydąłem usta w udawanym niezadowoleniu.

- Na ogół nie narzekasz! - stuknął pięścią w moja klatkę piersiową.

W końcu dotarliśmy do domu i w tym samym czasie przestało padać. Bardzo nieśmieszny żart! Pogoda ewidentnie mnie nie lubi.

- JungKook to ty? - wołanie mamy dochodziło z kuchni. Ostatnio często ją tam zastaję.

- Tak, jestem z Jiminem. - skierowaliśmy się do pomieszczenia.

- Cześć chłopcy. Twoi rodzice nas dziś zaprosili na kolację. - kręciła się od jednego blatu do drugiego i robiła sobie cappuccino.

- Dzień dobry. Oh, nic mi nie mówili. - chłopak był wyraźnie zaskoczony.

- Twoja mama mówiła, że mają do nas sprawę. Podobno coś im nagle wyskoczyło, ale nie mam pojęcia o co dokładanie chodzi. - mama była podekscytowana, ponieważ bardzo polubiła rodzinę Parków. Szczególnie mama Jimina przypadła jej do gustu.

Przeszliśmy do salonu i włączyliśmy telewizor, żeby zabić czas w oczekiwaniu na przyjazd taty Chima, który miał go ode mnie odebrać.

- Spotkajmy się za 3 godziny w parku tam, gdzie ostatnio. Zabiorę Cię w to miejsce, powinniśmy zdążyć przed kolacją. - kiedy mama zniknęła z zasięgu wzroku Jimin oparł głowę o moje ramię.

Patrzyliśmy ślepo przed siebie i cieszyliśmy swoją obecnością. Niestety czas szybko leciał i Jimin musiał iść. Udałem się do swojego pokoju, po drodze zgarniając jedzenie z kuchni i zabrałem się za odrabianie lekcji. Przez cały czas byłem niespokojny...ostatnio dręczą mnie jakieś głupie sny. Kilka razy obudziłem się w środku nocy cały zlany potem...może to moja podświadomość tak na to wpływa. Mam jednak nadzieję, że moje problemy dobiegły końca i będzie teraz już tylko lepiej.

Zbliżała się wyznaczona godzina, więc szybko się odświeżyłem i założyłem czyste ubrania. Na szczęście deszcz już przestał padać, ale kaptur w bluzie z pewnością może się przydać. Mogłoby się w końcu ocieplić, ta pochmurna pogoda wywołuje u mnie przygnębienie.

Zadzwonił telefon, to był Jimin.

- Hej, wyszedłeś już?

- Jeszcze nie, a coś się stało?

- Nie, tylko mogę się spóźnić kilka minut.

- Ok, poczekam.

- Do zobaczenia.

- Pa, pa.

Rozłączyłem się, założyłem kurtkę i ruszyłem w umówione miejsce. Nie spieszyłem się, spokojnie spacerowałem i obserwowałem ludzi, którzy mnie mijali oraz budynki, na które do tej pory nie zwracałem uwagi, a przecież cały czas tu są. Nie wiem co się dzieje, ale jakiś sentymentalny się chyba robię. Przeważnie nie zwracamy uwagi na rzeczy, które nas otaczają, a to w nich tkwi całe piękno świata. Będąc już w parku wszedłem w kałużę, a woda rozprysła w tak niezwykle fascynujący sposób. Szybko wyjąłem telefon, powtórzyłem czynność i uwieczniłem ten moment na zdjęciu. Kiedyś lubiłem robić zdjęcia, ale kiedy się przeprowadziliśmy w ogóle zapomniałem jaka to frajda. Muszę wyciągnąć mój aparat i pochodzić po parkach. Może zrobię sesję zdjęciową Jiminowi! Wow nago! Albo na dachu podczas deszczu.

- JungKook, jesteś w jakimś transie? - poczułem dłoń na ramieniu i podniosłem wzrok.

- Cześć Chimie. Nie zauważyłem cię. - cmoknąłem go w usta i zacząłem przeglądać zdjęcia, które przed chwilą zrobiłem.

- Wiem, bo stoję tu już jakieś pięć minut...zastanawiałem się, kiedy mnie dostrzeżesz. - roześmiał się i zajrzał mi przez ramię w telefon.

- Sorki, robiłem zdjęcia. - podałem mu urządzenie, żeby mógł je dokładnie obejrzeć.

- Wow! Są świetne! A to tylko z telefonu. Musisz koniecznie kupić aparat, masz talent! - oczy mu rozbłysły z zachwytu.

- W zasadzie to mam aparat, bo już kiedyś to robiłem. - odparłem z lekkim zawstydzeniem.

- I ja nic o tym nie wiem?! Masz jeszcze jakieś tajemnice? - na te słowa trochę posmutniał i oddał mi sprzęt.

- Nie było okazji, pokażę ci kiedyś zdjęcia. Wszystko dobrze? - zmartwiłem się.

-Tak, jasne. Chodźmy już, teraz w tym miejscu będzie najpiękniej. - chwycił mnie za dłoń i pociągnął za sobą.

- Powiesz mi mniej więcej, dokąd zmierzamy? - rozglądałem się i nie widziałem niczego aż tak ciekawego co mógłby chcieć mi pokazać chłopak.

- Na początek idziemy na przystanek autobusowy. Będziemy jechać z pół godziny. - puścił mi oczko czego raczej nie załapałem.

- Oh chyba nie chcesz...

- Uprawiać seksu w autobusie, który ci kiedyś proponowałem? - wszedł mi w zdanie.

- Właśnie to sobie przypomniałem. - nie byłem pozytywnie nastawiony do tego pomysłu.

- Spokojnie, jeszcze nie dziś. - puścił moją dłoń i klepnął mnie w tyłek.

- Jimin! Od kiedy nie wstydzisz się takich gestów w miejscach publicznych? - wyraźnie się ostatnio zmienia.

- Przecież nikt nie widział. Pospieszmy się lepiej, bo się spóźnimy. - ponownie złapał moją rękę i pociągnął za sobą tym razem już biegiem.

Po niecałych trzech kwadransach dotarliśmy na miejsce. Chim powiedział, że musimy jeszcze kawałek podejść. Przejeżdżałem tą okolicą kilka razy, ale nigdy nie spacerowałem. Samochodem wszystko szybko mijamy i nie widzimy tego co piękne. Chłopak prowadził mnie w konkretne miejsce, a ja nie mogłem się doczekać lokalizacji, która jest dla niego tak ważna.

- Jesteśmy. Wiem, że dla większości to nic takiego, zwykłe budynki i woda. jednak dla mnie to miejsce, które dawało mi niejednokrotnie siłę do walki o swoje marzenia. Kiedy miałem chwile zwątpienia co do mojego tańca, czy jest sens bym to w ogóle robił przychodziłem tutaj. Siadałem na ławce, patrzyłem tępo w wodę, w której odbijały się światła budynków, a potem na tą wierzę. To właśnie ona daje mi siłę, jest ogromna, a na jej szczycie największy blask...to moja przyszłość. Kiedy już spełnię swoje marzenie o tańcu, będę właśnie na takim szczycie i będę lśnił najmocniej jak to możliwe. - Jimin patrzył oczarowany na to co znajdywało się przed nami i właśnie po raz pierwszy w pełni się przede mną otworzył. Nigdy wcześniej nie mówił mi o swoich marzeniach, planach na przyszłość.

- Cudownie by było lśnić na tym szczycie razem, nie sądzisz? - odwróciłem go w swoją stronę i namiętnie pocałowałem.

- Zdecydowanie! - odparł przerywając pocałunek i wtulając się w mój tors.

Spędziliśmy tam ponad godzinę, rozmawiając o wszystkim i o niczym. To był naprawdę mile spędzony czas. Dobrze, że odwiedziliśmy to miejsce. Dużo mi to dało. Może ja też będę tu ładował akumulator, póki nie znajdę swojego miejsca do rozmyślań.

Kiedy dochodziliśmy pod posesję Jimina właśnie podjechał samochód moich rodziców, czyli się nie spóźniliśmy. Weszliśmy do środka wszyscy razem i przywitaliśmy się z Państwem Park. Z kuchni dochodził do nas piękny zapach, od którego momentalnie zgłodniałem.

- Zapraszamy do stołu. - mama Chima wykonała gest ręką i szybko skierowała się w kierunku tacy z przystawkami.

- Piękny macie dom! Jest tu tak przestronnie i wszystko urządzone z klasą. Jestem pod wrażeniem. - zachwycała się moja mama.

Nasi rodzice prowadzili ożywione konwersację na tematy, które średnio mnie interesowały. My natomiast skupiliśmy się głównie na pochłanianiu przysmaków, którym nie dało się oprzeć. Czeka mnie dodatkowy trening po tej uczcie.

- A więc może przejdziemy do głównego powodu, dla którego się tu dziś znaleźliśmy. - zaczęła gospodyni. - Mianowicie chodzi o to, że musimy wyjechać w interesach do Stanów, na kilka miesięcy.

- Co?! Ja nigdzie nie jadę! - wtrącił się oburzony Jimin.

- Spokojnie kochanie. Właśnie o tym chcemy pomówić z rodzicami twojego przyjaciela. Czy zgodzilibyście się, by Jimin zamieszkał z wami na ten czas? - skierowała pytanie do gości.

- Och...oczywiście. Tylko my także dużo pracujemy i nie spędzamy w domu za dużo czasu. - z przejęciem poprawiła się na krześle.

- To nie problem. Chłopcy są już w zasadzie dorośli i sami potrafią się sobą zająć. Po prostu musimy zapewnić synowi opiekę na wszelki wypadek. - wyjaśniła z nutą rezygnacji.

- W takim razie nie ma problemu. Jimin jest u nas mile widziany. Mamy kilka wolnych pokoi, więc nie będzie problemu. Co ty na to JungKook? - spytała kładąc mi rękę na ramieniu z promiennym uśmiechem na twarzy.

- Super! Cieszę się, będziemy mogli więcej ćwiczyć. - szturchnąłem chłopaka w bok.

Po kolacji rodzice zostali jeszcze by porozmawiać o wszystkich formalnościach, a my poszliśmy do pokoju Chima.

- To jest nieprawdopodobne! Można mieć takiego farta?! - ekscytował się mój ognisty chłopak.

- Będziemy musieli teraz bardziej uważać. Jakby tak nas przyłapali w łóżku albo na pocałunku czy innych pieszczotach mielibyśmy przerąbane. - oparłem się o parapet, czekając aż Jimin zamknie drzwi i do mnie dołączy.

- Może założymy jakiś alarm przy drzwiach wejściowych i jak ktoś wejdzie do domu to to usłyszymy. - strasznie się zakręcił.

- Dobra potem o tym pomyślimy, a teraz chodź tu, bo cały wieczór marzę tylko o twoich ponętnych ustach. - przyciągnąłem go do siebie i wyszeptałem do ucha.


Gdybyście chcieli odpocząć nieco od tych gejowych zboczeństw to serdecznie polecam pracę jaejinowa Madly i Hate me if you can

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro