21
Hej, zapraszam na kolejny rozdział ;)
Komentarze bardzo mnie motywują, więc byłoby milo gdybyście coś po sobie zostawili :) ❤
- Zostaniemy dzisiaj po zajęciach, żeby poćwiczyć?
- Tak, właśnie o tym myślałem.
- Denerwujesz się konkursem?
- Trochę. Ostatnio czuję, że tańczę coraz gorzej. Muszę się wziąć do roboty.
- Przesadzasz, świetnie tańczysz. Po prostu musimy perfekcyjnie opanować układ.
- Ty się nie stresujesz?
- Jasne, że się stresuję. Ale wierzę w nas. Wiem, że jesteśmy dobrzy.
- Musimy być najlepsi Chim.
- Będziemy.
Szliśmy właśnie korytarzem do sali tanecznej, gdzie mieliśmy mieć zajęcia. Konkurs coraz bliżej, a ja ostatnio nie miałem do niego głowy. Nie możemy się rozpraszać, to jest dla mnie tak bardzo ważne. Być może od tego występu będzie zależeć moja przyszłość. Muszę dać z siebie wszystko, obaj musimy.
- JungKook, Jimin na koniec zajęć zaprezentujecie nam swój układ.
- Wolelibyśmy najpierw go dobrze dopracować. Chcemy zostać dziś po lekcjach i poćwiczyć, możemy?
- Oczywiście, nie ma problemu. Zostawię otwartą salę, tylko powiedzcie woźnej jak skończycie.
- Dobrze.
Nasz nauczyciel tańca chyba stresował się naszym występem bardziej od nas. W zasadzie nie ma co się dziwić, w końcu jest za nas odpowiedzialny. Mam nadzieję, że go nie zawiedziemy. Na zajęciach dziś zajmowaliśmy się tańcem ulicznym. Każdy musiał zaimprowizować jakiś układ. Lubię kiedy może ponieść mnie muzyka, a nie wyuczone ruchy. Mogę wtedy wyrazić prawdziwego siebie, takiego jakim jestem w danej chwili. Tańcząc według schematu trzeba dopasować emocje, a one się zmieniają niekiedy z minuty na minutę, a co dopiero na przestrzeni dni czy tygodni. Z Jiminem zaprezentowaliśmy się jako pierwsi, żebyśmy mogli odpocząć przed naszym treningiem.
- Poszli już wszyscy?
- Tak, właśnie wyszli dwaj ostatni. Jesteśmy sami.
- Podejdź tu Chim. Nie zdecydowaliśmy jeszcze ostatecznie do której piosenki będziemy występować pierwszego dnia.
- Najpierw może ogarniemy wszystko, a na koniec zobaczymy, która powinna być pierwsza. Zawsze może nam pomóc trener.
- Na pewno byłby mu miło, jakbyśmy zasięgnęli u niego porady.
- Z pewnością. No to puść tę na razie.
Po poprawkach, które ostatnio nanieśliśmy wszystko wyglądało naprawdę dobrze. Jeśli tylko nasze kroki się idealnie zgrają, będzie to wyglądać obłędnie. Już nie mogę się tego wszystkiego doczekać. Atmosfery, która będzie nam towarzyszyć, ludzie patrzący tylko na nas przez ponad trzy minuty. Marzę by moje życie właśnie tak wyglądało przez cały czas jego trwania.
- Kiedy skończyliśmy, sprzątnęliśmy sprzęt i poszliśmy do łazienki wziąć prysznic.
- Cholera zapomniałem zabrać ręcznik. Kookie, masz dwa?
- Masz szczęście, że mam fioła na tym punkcie.
- Mam szczęście, że mam ciebie.
- No to akurat nie podlega wątpliwościom.
- Zawsze byłeś taki pewny siebie? Bo nieco inaczej pamiętam twoje pierwsze dni tutaj.
- Nabrałem jej podczas związku z Tobą.
Podszedłem do niego i lekko ale stanowczo pchnąłem na ścianę, która okazała się zbyt chłodna dla nagich pleców Jimina przez co cicho jęknął.
- Nie czuję się teraz zbyt komfortowo.
- Wolisz się zamienić?
- Pewnie nie byłoby to takie głupie.
- Mam na ciebie wielką ochotę.
Przywarłem do jego ust, jakby miał to być nasz ostatni pocałunek. Smakował truskawkami, przez gumę, którą przed chwilą skończył żuć.
- Aż tak cię podniecam?
- A jak myślisz?
Podniosłem go chwytając za pośladki, a on posłusznie oplótł nogi wokół moich bioder. Posadziłem go na blacie obok umywalki, lecz nie uwolnił mnie z uścisku.
- Myślę, że zaraz zrobimy tu coś czego nie powinniśmy robić w szkole.
- Ja mam zamiar się po prostu wykąpać, a ty o czym myślisz?
- To chyba nie wygląda na kąpanie...
Spojrzał na nasze krocza, które ocierały się o siebie od paru minut i zaczął zsuwać mi spodnie.
- No właśnie...czemu się do mnie dobierasz?!
- Bardzo zabawne, nie będziesz się przecież kąpać w ubraniu.
Odrzucił moje ciuchy na podłogę, a ja w tym czasie przywarłem do niego rozpalonymi ustami jednocześnie pomagając mu się rozebrać.
- No to chyba jesteśmy gotowi...żeby się umyć.
Jimin odsunął mnie i zeskoczył z blatu kierując się w stronę prysznica.
- Idziesz? Plecki same mi się nie umyją!
Zatrzymał się i zakręcił swoim seksownym tyłeczkiem, a ja nie mogłem już dłużej czekać.
Wchodząc pod prysznic zasunąłem zasłonę, a moje dłonie od razu zaczęły taniec po umięśnionym ciele Chima. Nazywanie go tak w takich sytuacjach kompletnie nie pasuje. Nie ma w nim nic słodkiego, jest uwodzicielski. Kusi mnie spojrzeniem, ruchami, wszystkim. I ten język, który ciągle błądzi po wargach. Jest tak oszałamiająco podniecający. Wystarczy chwila sam na sam, a ja już widzę oczami wyobraźni jak się kochamy. Nie jestem pewien czy to normalne.
- O czym tak myślisz?
- O twoim ponętnym ciele.
- Mmmm serio cię podniecam.
- Wcale. To te zimne kafelki tak na mnie działają.
- Zaraz cię rozgrzeję.
Jimin klęknął przede mną i chwycił dłonią mojego penisa. Prowokacyjnie patrząc mi w oczy przejechał językiem po całej jego długości. Ręką delikatnie pieścił jądra, jednocześnie zakreślając kółka na główce mojego członka. Doskonale wiedział co lubię. Z rozkoszy, którą mi zafundował ledwo trzymałem się na nogach. Z prysznica cały czas leciała woda, która rozbryzgując się o nasze ciała tylko nadawała odpowiedniego klimatu. Nie kochaliśmy się jeszcze w takich warunkach.
- Zamknąłeś drzwi na klucz?
- Tak. Nie chcę, żeby nam ktoś przerwał.
- Jakby tu weszła woźna to pewnie by dostała zawału.
- My pewnie też.
Raz o mały włos nie zostaliśmy nakryci przez moją mamę. Ale przyłapanie przez kogoś obcego byłoby chyba jeszcze gorsze. Plotki rozniosłyby się z prędkością światła, a my nie mielibyśmy życia. Może nawet by nas zawiesili, albo wyrzucili ze szkoły.
Z zamyślenia wyrwał mnie chłopak, który odwrócił mnie do siebie tyłem i zaczął zjeżdżać pocałunkami przez moje plecy do pośladków.
- O nie! Dzisiaj moja kolej.
- Dlaczego? Nie lubisz jak góruję?
Błądził dłońmi po mojej klatce piersiowej i zasysał się na mojej szyi. Ciekawe kto jutro pierwszy zauważy te ślady.
- Lubię, ale ostatnio zjechałeś mnie jak dziwkę.
Jimin gwałtownie się odsunął, zabierając ode mnie ręce i spojrzał z wyrzutem.
- Dobra odechciało mi się.
Chciał odejść, ale zatrzymałem go łapiąc za łokieć
- Przepraszam. Nie powinienem do tego wracać.
- Nie powinieneś.
- Zostań. Nie psujmy tego.
- Nie chcę, żebyś myślał o mnie w ten sposób.
- Wiem, nie chciałem.
- Moim celem nie było wtedy cię upokorzyć. Tak to odebrałeś, ale po prostu mnie poniosło. Nie możesz zapomnieć?
- Mogę spróbować, tylko zostań.
- Nie chcę się kłócić. Mam już dość kłótni z tobą.
- Wiem kochanie. Chodź tu.
Podszedł do mnie, a ja go objąłem chcąc pokazać jak bardzo jest dla mnie ważny. Po chwili sam się do mnie odwrócił i lekko wypiął, a ja zacząłem ugniatać te słodkie brzoskwinki. Rozchyliłem jego pośladki i pieściłem językiem różową dziurkę. Jimin ręką docisnął moją głowę dla lepszych doznań. Dyszał ciężko, a ja z podniecenia już wariowałem. Sam jęk jest w stanie doprowadzić mnie do orgazmu. Szybko odwróciłem go do siebie i usiadłem w brodziku. Chłopak uśmiechnął się zalotnie, oparł się jedną ręką o mój bark i delikatnie opadł na mojego członka. Odchylił głowę na znak błogości pomieszanej z bólem.
- Pamiętasz, jak ci mówiłem, że nigdy się nie przyzwyczaję do tego potwora?
- Coś kojarzę i co?
- Miałem rację!
Ponownie wpił się w moje usta i zaczął się na mnie poruszać. Rozkosz wymalowana na jego twarzy dawała mi niesamowitego kopa. Złapałem za jego pośladki i ściskałem co tylko potęgowało nasze doznania. Obaj długo nie wytrzymaliśmy narastającego podniecenia i niemal w tym samym czasie doszliśmy łącząc się w pocałunku.
Trwając w objęciach usłyszeliśmy pukanie do drzwi, przez co zamarliśmy wpatrując się w siebie z przerażeniem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro