20
Witajcie moje Jikooczki!
Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze czeka na dalsze losy naszych chłopców ;)
Komentarze mile widziane ;)
Znowu nie mogłem długo spać. Coś nie dawało mi spokoju, ale sam nie wiedziałem co. Miałem złe przeczucia.
Uznałem, że nie będę pisać do Chima. Wczoraj czule się pożegnaliśmy, lecz nie chcę na nic naciskać.
Ostatnio zaniedbałem ćwiczenia, więc szybko umyłem zęby i wziąłem się za mój codzienny zestaw tortur. Z racji, że konkurs zbliża się wielkimi krokami, nie mogę sobie pozwolić na choćby najmniejsze odpuszczenie treningów. Muszę pracować jeszcze ciężej. To też pozwoli mi oczyścić umysł ze złych emocji, których ostatnio niestety trochę się nazbierało.
Włączyłem pierwszą lepszą piosenkę i oddałem się tańcu. Właśnie tego mi brakowało. Uwielbiam te emocji, które mogę wyrazić poprzez ruchy. Byłby idealnie, gdyby obok był Chim. Jak ja kocham patrzeć na te jego seksowne pozy. Doprowadza mnie tym zawsze do szału, dodatkowo prowokująco zagryza wargę. Tak bym chciał posmakować teraz jego pełnych ust!
Na samo wyobrażenie sobie chłopaka strasznie się podnieciłem. Byłem gotowy, lecz Jimina nie było obok. Zacząłem czuć coraz większy ból, więc szybko udałem się do łazienki, by sobie ulżyć.
Położyłem się na łóżku, ze słuchawkami na uszach i odpłynąłem.
Niestety nie trwało to długo, ponieważ wróciły wspomnienia ostatniej imprezy...Taemina!
Może Chim jakoś się dowiedział o naszym pocałunku, jeśli w ogóle można go nazwać "naszym". Ale skąd by się dowiedział?! To niemożliwe! Wiem o tym tylko ja i ten czub Taemin. On by mu o tym nie powiedział, nie jest przecież aż takim debilem. Może jednak ktoś nas widział...nie, zauważyłbym. Musi chodzić o coś innego. Powinienem porozmawiać z nim jeszcze raz szczerze. Chciałbym powiedzieć co zrobił jego kuzyn, ale za bardzo się boję jego reakcji. Co jeśli uzna, że go sprowokowałem, zachęciłem? Z drugiej strony, jeśli dowie się od kogoś innego będzie gorzej. Teraz i tak jest zły albo czymś rozczarowany, więc może warto iść za ciosem...Jednak tak bardzo nie chcę go zranić.
• Hej Kookie! Spotkamy się?
Serce mi prawie wyskoczyło, gdy zobaczyłem od niego wiadomość.
* Hej Kochanie ♥ Jasne! O której chcesz?
• O 16? Poszlibyśmy coś zjeść, a potem do kina. Albo do mnie.
* Idealnie! Nie mogę się doczezkać.
Cieszyłem się jak dziecko z upragnionej zabawki. Wszystko będzie dobrze. Jimin po prostu miał gorsze dni, każdy czasami tak ma. Nie ma się na szczęście czym martwić.
Zszedłem do kuchni, wziąłem jakieś owoce i wróciłem do pokoju, żeby się szykować.
Zostały mi trzy godziny do wyjścia, jeszcze muszę się wykąpać. Hmm ten sms "...albo do mnie", chyba naprawdę mu przeszło. Chcę być już przy nim i wziąć go w swoje ramiona.
Wyszedłem z domu o 15:30. Mijałem zakochane pary i myślałem jakby było fajnie pokazać się tak ze swoim chłopakiem bez obaw, że zostaniemy obrzuceni wyzwiskami. Wiem, że Jimin by tego nie zniósł. Załamałby się i zamknął w sobie.
Było dosyć chłodno i zapowiadało się na deszcz, co w zasadzie jest romantyczne. Spacer po parku w strumieniach, nie! Taniec, tak jak na filmach. To by było bardziej w naszym stylu. Może zabiorę Chima na jakiś dach w deszczowy dzień o zachodzie słońca. Byłoby idealnie. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu.
- Gdzie jesteś?
- W parku przy pierwszej alejce, a ty?
- Niedaleko. Poczekaj tam na mnie.
- Okay.
Siedziałem na ławce i wypatrywałem chłopaka. Zaczęło delikatnie padać, krople rozbijały się o moje buty co mnie zahipnotyzowało. Odchyliłem głowę, by woda mnie nieco orzeźwiła.
- Chcesz się przeziębić?
- Niekoniecznie. Chyba, że się wtedy mną zaopiekujesz.
Posłałem Jiminowi zalotne spojrzenie i delikatnie się uśmiechnąłem.
- Wtedy nic z tego, bo nie mam zamiaru chorować.
- Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć.
- Zawsze. Chodźmy zanim lunie.
Poszliśmy do kina na film sensacyjny ale nawet nie ogarnąłem fabuły. Siedzieliśmy obok siebie, a miałem wrażenie jakby dzieliły nas kilometry.
- Wszystko w porządku?
Zbliżaliśmy się właśnie do restauracji, kiedy Chim chwycił moją dłoń.
- Tak. Tylko się zamyśliłem.
- Zjemy, a potem pójdziemy do mnie czy nie chcesz?
- Jasne, że chcę.
Cmoknąłem go w policzek i weszliśmy do środka, zajmując miejsca przy oknie.
Jimin zajął miejsce naprzeciwko mnie. Wyglądał uroczo i seksownie jednocześnie. Nie wiem jak to robił. Widziałem jednak smutek w jego oczach i nie miałem pojęcia jak mogę go przegnać. Nieszczęśliwy Park to dla mnie najgorszy widok.
- Wiesz w tygodniu moi rodzice wyjeżdżają na 3 dni. Chciałbyś u mnie nocować?
- Boisz się sam?
- Tak! Liczyłem, że mnie obronisz przed potworami pod łóżkiem.
- Tak myślałem, że masz jakiś lokatorów. Zawsze czułem się obserwowany.
- A nie, to akurat przez kamerę.
Jimin spojrzał na mnie z przerażeniem.
- Powiedz, że się zgrywasz.
- Chciałem mieć pamiątkę.
- JungKook!
- Oj oczywiście, że żartuję. Za kogo mnie masz. Nie nagrałbym nas bez twojej zgody.
- Wykończysz mnie.
- I tak mnie kochasz.
Chwyciłem jego dłoń i pocałowałem, nie zważając na to, że może ktoś nas zobaczyć.
- Tylko trochę.
Uśmiechnął się, choć próbował to ukryć.
Po posiłku ruszyliśmy do domu Chima. Na zewnątrz coraz mocniej padał deszcz.
- JungKook poczekaj. Choć tu.
Pociągnął mnie na schody jakiegoś budynku pod daszek.
- Coś się stało?
- Nie wiem z czego jesteś stworzony, ale jakbyś nie zauważył to leje deszcz.
- Weź mnie nie strasz.
- Przeczekajmy albo zadzwońmy po kogoś, bo zanim dojdziemy do mnie to będziemy cali przemoczeni.
- Racja, nie możemy sobie teraz pozwolić na przeziębienie.
- Zadzwonię po taksówkę, bo u mnie nikogo nie ma.
Po 10 minutach podjechał samochód. Szybko do niego wsiedliśmy i po pięciu minutach byliśmy już na miejscu. Pieszo zajęłoby to nam z trzy razy więcej czasu.
- Zdejmij to. Zaraz dam ci jakiej dresy.
- Nie musisz.
Podszedłem do niego i objąłem, przysuwając go do siebie. Nasze usta dzieliły milimetry, a Chim ciężko dyszał w te moje. Zagryzł delikatnie wargę, po czym wpił się we mnie niczym wampir w szyję swej ofiary.
- Hmm cudownie smakujesz.
- Nic nie smakuje lepiej od twoich ponętnych ust.
- Nic?
- Nic.
- Przebierz się. Chciałbym, żebyśmy dziś po prostu spędzili razem czas. Bez podtekstów. Dobrze?
- Oczywiście kochanie.
Wziąłem od niego dresy, które dla mnie wyjął i założyłem je. Było mi chłodno. Trochę przemarzłem na tym deszczu.
Położyłem się na łóżku obok Jimina, który szybko się we mnie wtulił i przykrył nas czerwonym jak jego włosy kocem.
- Zostań ze mną. Nie chcę, żebyś wracał w taką pogodę.
- Chętnie. Nie uśmiecha mi się ponowne spotkanie z tym mrozem.
- Ej! Chętnie ze względu na mnie, a nie brzydką pogodę.
Szturchnął mnie łokciem w bok i lekko się uniósł by mnie pocałować.
- Nie no jakąś rolę też w tym odgrywasz.
- Ale zaraz oberwiesz!
- Kocham cię Chimie.
- Nie podlizuj się.
- Kocham cię i tak.
- Napisz lepiej smsa rodzicom, że tu zostajesz.
- Dobrze tatusiu.
- Nie mów tak! Źle mi się kojarzy.
- Chcesz mi o czymś powiedzieć?
- Nie! Po prostu czytałem kilka opowiadań...nie ważne.
- Jesteś zboczony.
- Nie tak jak ty.
- Jasne.
Włączyliśmy telewizor, dalej grzejąc się pod kocem wtuleni w siebie. Brakowało mi tego. Czułem się znowu szczęśliwy.
- Koookie....serio byś chciał?
- Ale co?
- Nagrać nas jak się kochamy.
- To był żart, nie myślałem nigdy o tym.
- To dobrze, bo ja nie chcę. Jeszcze by nagranie wyciekło do sieci...chyba bym się zapadł pod ziemię ze wstydu.
- Spokojnie. Żadnych kamer, a na pewno nie bez twojej wiedzy.
- Ale by było jakbyś miał kamery w domu.
- Mam kamery w domu.
- Co?!
- O cholera! Zapomniałem.
- Powiedz, że znowu żartujesz.
- Tak, są tylko na zewnątrz.
- Ale ci później przywalę. Zrobiłbym to teraz ale mi za wygodnie, żeby się ruszać.
- Tak łatwo cię wkręcić.
- Nie śmiej się ze mnie!
- Dobra, bo robisz się agresywny.
- Boisz się mnie, co?
- Tak kurczaczku, bardzo.
- Spadaj.
Tak naprawdę nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo brakowało mi naszych luźnych rozmów. W końcu będę spać spokojnie, przy moim małym wojowniku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro