19
Zapraszam do czytania i komentowania! ;)
Dochodziła już północ, a ja nie miałam żadnych wieści od Jimina. Zaczynałem się martwić. Dzwoniłem do niego, lecz telefon był wyłączony. Wyszedł ode mnie trzy godziny temu. Jego rodzice pojechali godzinę po nim, więc gdyby nie było go w domu daliby mi znać. To znaczy, że nie chce po prostu rozmawiać ze mną...Nie mam pojęcia co się wydarzyło.
Byłem już naprawdę zmęczony całym tym czekaniem i rozmyślaniem o co chodzi. Gdy już prawie zasnąłem, dostałem wiadomość.
• "Przepraszam, że tak późno, ale telefon mi padł."
* "Wszystko ok? Martwiłem się."
• "Tak. Wszystko ok."
* "Spotkamy się jutro?"
• "Chyba nie dam rady."
* "Dlaczego? Nie mówiłeś, że masz jakieś plany."
• "Coś mi wyskoczyła. Zobaczymy się w szkole."
* "To w niedzielę też nie możesz?"
• "Raczej nie."
* "Jesteś jakiś dziwny. Co się stało?"
• "Nic. Jestem zmęczony. Idę spać...też idź."
* "Wiesz, że możesz ze mną porozmawiać o wszystkim?"
• "Jasne, wiem."
* "Chcesz pogadać? Mogę zadzwonić?"
• "Idę spać. Naprawdę jestem zmęczony."
* "Okay. Odezwij się jak zmienisz zdanie."
• "Dobra."
* "Kocham Cię! <3 Dobranoc, śpij dobrze!"
• "Ty też!"
"Ty też!" i tylko tyle? Zdecydowanie coś się stało. Nigdy się tak nie zachowywał. Coraz bardziej się martwiłem.
Po tym wszystkim długo nie mogłem zasnąć. Obudziłem się wcześnie rano. Nie było jeszcze szóstej, ale postanowiłem napisać do Jimina.
- "Jak spałeś? Dobrze się czujesz?"
Mijały godziny, a ja nie otrzymałem odpowiedzi. Postanowiłem, że nie będę dzwonić. Jeśli będzie chciał to sam się odezwie.
Cały dzień nie mogłem się na niczym skupić. Wieczorem wyszedłem z domu, żeby pobiegać. Wtedy najlepiej mi się myśli, a muszę wszystko zebrać w całość.
Dotarłem do parku, w którym czasami spotykałem się z Chimem. Chciałem na chwilę usiąść i odpocząć.
- Jimin? - podszedłem do chłopaka, który siedział na ławce.
- JungKook? Co ty tu robisz? - wystraszył się.
- Biegałem...Czemu mi nie odpisałeś? - wydawało mi się, że widziałem łzy w jego oczach.
- Nie wiem...Zapomniałem chyba. - wyjął telefon jakby chciał to sprawdzić.
- A wiec, dobrze się czujesz? Kiepsko wyglądasz. - był cały blady.
- Nie najlepiej. Prawie nic dziś nie jadłem. - złapał się za brzuch, który właśnie upomniał się o posiłek.
- Chodź. Zjemy coś. Masz ochotę na pizzę czy jakąś kanapkę? - złapałem go za rękę, którą miałem wrażenie chciał zabrać.
- Może kanapka z frytkami i sałatką. - delikatnie się do mnie uśmiechnął i ścisnął moją dłoń jakby bał się, że gdzieś ucieknę, a jeszcze przed chwilą sam chciał to zrobić.
Było ciemno, więc nie przejmowałem się tym, że ktoś może nas zobaczyć ze splecionymi palcami. Przez drogę do restauracji milczeliśmy. Kiedy w końcu do niej dotarliśmy Jiminie poszedł zająć miejsce, a ja złożyłem zamówienie
- Będzie gotowe za jakieś piętnaście minut. - usiadłem obok niego, mimo że zazwyczaj siadałem po drugiej stronie.
- Super. A zamówiłeś coś do picia? - bawił się serwetką na stole.
- Tak. Sok pomarańczowy, jak lubisz. - uśmiechnąłem się do niego, ale nie spojrzał na mnie.
- Dzięki. - w tej samej chwili kelnerka przyniosła napoje.
- Chyba powinniśmy pogadać, co? - zacząłem niepewnie.
- O czym? - spojrzał na mnie i zobaczyłem w jego oczach smutek.
- O tym co się wczoraj stało. - chwyciłam jego dłoń, ale zabrał ją by poprawić sobie włosy.
- A co się wczoraj stało? - zrobił zdziwioną minę.
- Poważnie? Potraktowałeś mnie jak dziwkę. - ściszyłem głos do szeptu.
- Jak kogo? Chyba przesadzasz. Myślałem, że lubisz ostrą zabawę. - patrzył na mnie pustym wzrokiem.
- Skąd pomysł, że lubię skoro nigdy tego nie robiliśmy w taki sposób? - zaczynał mnie wkurzać.
- Może trochę mnie poniosło. Musiałem odreagować. Ale chyba nic ci nie jest? - znowu obdarzył mnie smutnym spojrzeniem.
- Fizycznie nie...ale było mi przykro. Wcześniej było w naszych stosunkach dużo czułości, a teraz tylko seks. - położyłem dłoń na jego nodze.
- Masz rację. - ścisnął moją rękę na znak zrozumienia.
Po chwili kelnerka przyniosła nasze jedzenie. Jedliśmy w ciszy. Obaj musieliśmy przetrawić tę rozmowę.
- Będę się zbierał. - powiedział po ostatnim łyku soku.
- Poczekaj, zaraz skończę i cię odprowadzę. - szybko wepchnąłem do buzi trzy frytki.
- Nie musisz. Jest późno, a ode mnie do ciebie dosyć daleko. - wstał strzepując z siebie okruszki.
- Jeśli nie chcesz to powiedz mi to wprost. - irytowała mnie już ta sytuacja.
- Nie wiem czy chcę. - przeszedł przez drzwi, a mnie zamurowało.
- Do cholery Jimin powiesz mi w końcu co się stało?! - nie mogłem już tego wytrzymać.
- Chyba nie jestem gotowy na taki poważny związek jakiego ty oczekujesz. - ponownie zebrały mu się łzy w oczach.
- Mówisz poważnie? Po tym wszystkim co między nami zaszło? - poczułem jakby ktoś właśnie wbił mi nóż prosto w serce.
- To idzie za szybko. Spotkanie naszych rodziców mi to uświadomiło. - zerkał to na mnie to na ziemie.
- Przecież nie musimy się ujawniać. Nie chcę robić niczego wbrew tobie. - myśl, że mogę go stracić zabijała mnie.
- Ale ty tego chcesz..., a ja nie chcę cię unieszczęśliwiać. - widziałem jak ciężko przychodzą mu te słowa przez co jeszcze mniej to wszystko rozumiałem.
- Chcę być z tobą! Nie potrzebuję rozgłaszać swojej miłości do ciebie całemu światu. Chcę po prostu, żebyś ze mną był. Tylko ty jesteś w stanie mnie uszczęśliwić, więc nie chrzan głupot! - po policzku zaczęły spływać mi łzy.
Znów zapadła ta niezręczna cisz. Czekałem, aż w końcu coś odpowie, ale nadal milczał. Chwyciłem go za rękę i pociągnąłem w ciemną uliczkę, która prowadziła na tyły restauracji. Jimin dziwnie na mnie patrzył, jakby się wystraszył.
- Nie ufasz mi? - spytałem.
Cisza.
- Kocham cię, a ty kochasz mnie! Nawet nie próbuj wciskać mi kitu, że jest inaczej. - pchnąłem go na ścianę i uniemożliwiłem ewentualną ucieczkę, zamykając go pomiędzy swoimi ramionami.
- JungKook. Naprawdę muszę już iść. - przymknął oczy.
- JungKook. Już nie Kookie? Króliczek? Nawet patrzeć na mnie nie możesz?! - próbowałem ukryć ból jaki właśnie mi zadawał.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo cię kocham i jak bardzo jest to dla mnie bolesne. - spojrzał na mnie, a z oczu zaczęły lecieć mu łzy.
- Jiminie, nie chcę żebyś cierpiał, ale nie pomogę ci póki nie powiesz mi co się stało. - pogładziłem dłonią jego policzek jednocześnie ścierając krople z twarzy.
W odpowiedzi Chim mocno mnie przytulił i zaczął płakać. Objąłem go i nie zamierzałem puszczać.
- Naprawdę mnie kochasz? - zapytał wtulając głowę w zagłębienie mojej szyi.
- Oczywiście, że tak! Co to za pytanie?! Kocham cię najbardziej na świecie kochanie! - pocałowałem go w bok głowy.
- Wiesz, że nie zniósłbym gdybyś się mną tylko bawił? - odchylił się i spojrzał mi w oczy.
- Bawił? Ja się tobą nie bawię! Dzięki tobie wiem jak to jest być szczęśliwym, zawsze będę ci za to wdzięczny! - objąłem dłońmi jego twarz i złączyłem nasze wargi w czułym pocałunku, którego nie chciałem nigdy kończyć.
- Odprowadzisz mnie jednak do domu? - uśmiechnął się jakby zawstydzony.
- Głupie pytanie. Chodź. - położyłem rękę na jego barku i ruszyliśmy.
Było inaczej niż zwykle, ale myślę że wszystko wraca do normy. Naszły go jakieś dziwne myśli i sam się na coś nakręcił. Jednak ja nie pozwolę, żeby choć przez chwilę czuł się jak moja zabawka.
Najbardziej chcę, żeby mój Chim był po prostu szczęśliwy.
Kiedy dotarłem do domu dostałem wiadomość.
• "Jesteś już w domu?"
* "Właśnie wszedłem."
• "To dobrze. Idź spać! Kocham Cię <3"
* "Kocham Cię bardziej! Króliczych snów <3"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro