Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

Witajcie po długiej przerwie!
Niestety mam problem z komputerem...nie mogłam jednak dłużej Was tak trzymać, więc napisałam ten rozdział na telefonie.
Piszcie co myślicie ;)
Miłego czytania! Trzymajcie się!

Po pół godzinnym spacerze dotarliśmy do mojego domu. Po Jimina miał przyjechać jego tata, więc mieliśmy jeszcze trochę czasu dla siebie.

- Cześć chłopcy! - w drzwiach powitała nas mama.
- Hej! Jesteśmy padnięci. Masz coś do jedzenia? - spytałem.
- Mi też miło was widzieć! Chodźcie do kuchni, właśnie kończę robić obiad. - ruszyła w stronę kuchenki, na której coś się gotowało.

- Spotkamy się wieczorem? - Jimin ukradkiem ścisnął mój pośladek.
- Hmm no nie wiem. Nie masz mnie jeszcze dość? - roześmiałem się.
- Ciebie? Dość? Nigdy! Mam pewne plany odnośnie wieczoru i jesteś mi do nich niezbędny. -  poruszył brwiami i cmoknął mnie w policzek.
- Niezbędny, mówisz? -  przyparłem go do ściany w holu i przygryzłem jego pełną wargę.
- Uważaj, bo nas nakryją. - wyszeptał.
- Kiedyś i tak się dowiedzą. - uniosłem brwi. Sam nie wiedziałem czy dla niego to nie było przypadkiem wygodniejsze. Może się wstydził związku ze mną.
- O czym tak intensywnie myślisz Króliczku? Chcesz się ujawnić? - uśmiechnął się delikatnie.
- A ty...
- Chłopcy! Chodźcie już! - przerwało nam wołanie mamy.
- Wrócimy później  do tej rozmowy, okay? - obdarowałem go wymownym spojrzeniem i ruszyłem do kuchni nie czekając na odpowiedź.
- Okay! - krzyknął po krótkiej chwili.

- No jedzcie. A! Wieczorem przychodzą na kolację twoi rodzice Jimin. W końcu się zgraliśmy. Mam nadzieję, że nie mieliście innych planów. - mówiła z entuzjazmem. Może coś podejrzewała i chciała poznać moich przyszłych teściów...O ile Jimin kiedykolwiek zdecyduje się na kolejny krok.
- Coś tam planowaliśmy ale oczywiście z przyjemnością się pojawimy. - rzucił mi ten swój łobuzerski uśmiech i oblizał wargę kiedy moja mama tylko się odwróciła. On mnie wykończy!

Po 20 minutach przyjechał po Jimina ojciec. Za kilka godzin Nasi rodzice się poznają. Nie wiem dlaczego ale strasznie mnie to stresuje. Chyba na poważnie myślę o naszej wspólnej przyszłości i chcę żeby nasze rodziny się polubiły. Ale czy Chim na pewno chce tego samego? Tego już nie jestem pewien.

Poszedłem do swojego pokoju by w końcu porządnie się wykąpać. Po takiej podróży chętnie spędziłbym w wannie pół dnia...ale nie mam wanny, więc pozostaje mi prysznic.

- JungKook! Możesz mi pomóc? - usłyszałem wołanie mamy.
- Już idę! - szybko zbiegłem ze schodów.
- Nakryj do stołu na sześć osób. - podała mi talerze i ruszyła w stronę piekarnika.
- Okay. Co będziemy jeść? - rozszedł się po pomieszczeniu piękny zapach, kiedy uchyliła drzwiczki.
- Kurczaka z warzywami i ryżem. Upiekłam go w nowej mieszance przypraw. Mam nadzieje, że wszystkich zadowoli. - mnie kurczak zawsze zadowala.
- Co się tak zamyśliłeś? - mama oparła się o blat i patrzyła na mnie podejrzliwie.
- Nic, nic. - uciąłem krótko i szybko odwróciłem się, żeby nakryć do stołu.

Piętnaście minut przed szóstą przyjechali Parkowie, a zaraz za nimi wrócił mój ojciec z pracy. Spotkali się przed wejściem, więc weszli do domu razem.

- Patrz skarbie kogo ci przyprowadziłem! - krzyknął tata.
- O witajcie kochani! Jesteście w samą porę! Bardzo mi miło w końcu poznać was osobiście. - moja rodzicielka cała promieniała.
- Nam również miło was poznać. Jimin tyle nam opowiadał o rodzicach swojego przyjaciela. - no myślę, że panie się dogadają.

Wszyscy pochłonięci rozmową przeszli do jadalni. Ja z Chimem  zostaliśmy tam gdzie kilka godzin wcześniej. Musnąłem go wargami w ucho i lekko przygryzłem.

- Nie prowokuj mnie tak od razu! Chcesz, żebym cię wziął tu i teraz? - patrzył na mnie bezczelnie, a ja pragnąłem, żeby to zrobił.
- Jeśli tylko chcesz...- wpiłem się w jego usta, nie mogąc się dłużej powstrzymywać.

Oderwaliśmy się od siebie zdyszani intensywnym pocałunkiem. Poszliśmy prosto do pozostałych, żeby nie zaczęli nas przypadkiem szukać.

- Siadajcie chłopcy. Zaraz wyjmuję kurczaka z piekarnika. Lubicie kurczaki, prawda? - zapytała zmartwiona.
- Oczywiście, że lubimy. A twój cudownie pachnie! - odpowiedział z uśmiechem pan Park.
- Kto nie lubi kurczaków? Kurczaki są najlepsze! - szturchnąłem nogą Chima, który siedział obok mnie.

Na szczęście nikt nie połapał się w tej krótkiej słownej grze.

- Musisz mi koniecznie zaprojektować sukienkę na bal w przyszłym miesiącu. Oglądałam twoje projekty i jestem oczarowana! - pani Park z ekscytacją chwaliła moją mamę.
- Oh bardzo się cieszę, że przypadły ci do gustu moje prace. Z wielką przyjemnością stworzą coś specjalnie dla ciebie. - odparła z dumą i radością w głosie. Mimo sukcesu, który odniosła nadal jak dziecko cieszy się z pochwał.

Po kolacji nasi rodzice przeszli do salonu, gdzie prowadzili ożywioną konwersację.

- Może chcielibyście zobaczyć naszą okolicę?  Jest tu takie cudowne miejsce na spacer. - zaproponował ojciec.
- Z chęcią! Następnym razem zapraszamy do nas. Mamy świetną altanę w ogrodzie i niestety mało czasu, żeby się nią cieszyć. - stwierdził ze smutkiem Park.
- Dobrze to rozumiemy. Ale cóż, wszyscy mamy taką pracę. Dzięki temu na starość będziemy mogli się relaksować. - ojciec wstał i skierował się ku wyjściu.
- Chłopcy idziecie z nami? - rzuciła przez ramię mama.
- Zostaniemy. - nie ma co za dużo się tłumaczyć.

Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły przywarłem ustami do tych Chima. Przez cały czas chciałem to zrobić. Tak cholernie mnie dziś podnieca w tych ciemnych obcisłych spodniach i czarnej koszuli z rozpiętymi guzikami.

Jakby czytał mi w myślach nie odrywając się ode mnie zaczął pieścić przez spodnie mojego penisa. Po chwili rozpiął mi rozporek i wsunął dłoń pod bokserki. Natomiast językiem muskał moją szyję. Robiłem się coraz twardszy i pragnąłem już tylko jednego. Poczuć go w sobie!

- Jesteś cały rozpalony. - usłyszałem kiedy się odsunął.
- A jak mam przy tobie nie być...Pragnę cię Jimin! - złapałem go za biodra i przysunąłem do siebie bliżej.
- Lubię kiedy jesteś taki napalony. Daj mi chwilę tylko pójdę do łazienki. - cmoknął mnie w usta i odwrócił się.
- Nie karz mi długo czekać! -  odprowadziłem go wzrokiem, który powędrował na jego seksowny tyłeczek, po czym oparłem się o blat kuchenny.

Już sobie wyobrażałem co będę z nim robić i gdy odpłynąłem w fantazji zbyt mocno, na ziemię sprowadził mnie dotyk Jimina.

Oparł się czołem o moje ramię, a dłonią delikatnie gładził mi plecy. Chciałem się do niego odwrócić ale nie pozwolił mi na to. Przycisnął rękę mocniej i zmusił bym się pochylił. Nic nie mówił, więc ja też się nie odzywałem.

Poczułem jak jego zimne dłonie  wkradają się pod moją koszulkę. Było w tym dotyku coś innego, coś czego jeszcze nie czułem.
Nie chcąc dłużej czekać ściągnąłem z siebie koszulkę, a następnie Chim zaczął zsuwać mi spodnie wraz z bielizną.

Nawet nie wiem kiedy sam zdążył się rozebrać, a już czułem go w sobie. Wszedł we mnie szybko i brutalnie bez wcześniejszego przygotowania.

- Ah Jimin! - krzyknąłem, bo naprawdę zabolało.

On jednak nie przerwał nawet na chwilę. Wchodził coraz szybciej, a ból zamieniał się w rozkosz. To było niesamowite i jednocześnie smutne.

- Muszę już iść. - rzucił i zaczął kierować się w stronę wyjścia.
- Co?! Teraz? Skończyliśmy już? - byłem w szoku.
- Ja tak. A ty nie? - tego się nie spodziewałem.
- Niby tak, ale myślałem że pobędziemy razem...no wiesz jak zawsze. - nie rozumiałem o co chodzi.
- Sorry. Naprawdę muszę iść, przypomniałem sobie o ważnej rozmowie. Później ci powiem o co chodzi. - ponownie zaczął iść ale szybko ruszyłem za nim, w międzyczasie podciągając spodnie.
- Pożegnaj się chociaż ze mną. - złapałem go za rękę i pociągnąłem w swoją stronę.

Pocałowałem czule jego usta. Czułem, że tego właśnie potrzebuje. Miałem chyba rację, ale też odniosłem wrażenie, że sprawia mu to jakiś wewnętrzny ból.

- Kocham cię Jiminie. - cmoknąłem jego czoło, po czym oparłem o nie swoje.
- Też cię kocham Kookie, bardzo. - odsunął się i spojrzał mi w oczy jak jeszcze nigdy.
- Ubiorę się i cię odprowadzę. - szybko chwyciłem koszulkę.
- Nie...chce się przejść w samotności. Okay? - wpatrywał się w podłogę, już nie we mnie.
- Dobrze. Odezwij się jak będziesz w domu. Ale wszystko w porządku? - zacząłem się o niego martwić.
- Jasne. Pa JungKook. - zerknął na mnie i chwycił za klamkę.
- Pa Jiminie. - patrzyłem jak zamykają się za nim drzwi i zrobiło mi się naprawdę przykro.

Pierwszy raz odkąd jesteśmy razem poczułem się jak dziwka. Wykorzystany i porzucony. Pewnie przesadzam...Nie zawsze może być idealnie. Może Chim przestraszył się ujawnienia po spotkaniu naszych rodziców i to tak na niego podziałało.  Muszę po prostu to przeczekać.

"Kochanie jesteś juz w domu? Daj mi znać!"

Jeśli błędy to bardzo przepraszam, ale ciężko się pisze na telefonie :(

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro