Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

Witajcie Kochani <3

Miałam taką wenę, że połowę rozdziału napisałam w 10 minut :O ale reszta musiała poczekać, przez świąteczne porządki.

Teraz jednak zapraszam do mile spędzonych kilku minut z kolejnym rozdziałem ;)


Obudziłem się już po siódmej. Jimin spał obok mnie i wyglądał tak uroczo. Miałem wyrzuty sumienia. Niby to nie moja wina, przecież do niczego go nie zachęcałem, nie prowokowałem, a jednak czułem się winny. Należało od razu po tej chorej akcji w piwnicy powiedzieć wszystko Jiminowi. Po co ja kryję tego debila. Nie chciałem psuć bardziej ich relacji, ale może tak trzeba postąpić. Mam taki mętlik w głowie.

Wstałem powoli, nie chcąc obudzić Chima i zszedłem na dół. Modliłem się, żeby tylko nie wpaść na tego przygłupa, ale on pewnie szalał do rana to teraz śpi. Skorzystałem z łazienki na parterze. Nie chciałem korzystać z tej w pokoju, bo mógłbym obudzić mojego śpiocha. Szybko umyłem zęby, dobrze że zawsze mają jakieś nowe szczoteczki dla gości. Skierowałem się do wyjścia, chciałem być już u siebie, żeby ogarnąć to wszystko.

- Chyba sobie żartujesz, prawda? – usłyszałem zdziwiony i nieco zły głos mojego chłopaka.

- Przepraszam. Chciałem, żebyś się wyspał. – odwróciłem się do niego i spojrzałem niewinnie.

- Wyjście w angielskim stylu...tego się po tobie nie spodziewałem. – był wyraźnie wkurzony.

- Ej no nie gniewaj się na mnie. Przecież zobaczymy się za kilka godzin. Pamiętasz? Jedziemy z chłopakami na wycieczkę. – uśmiechnąłem się próbując załagodzić sytuację.

- Mogłeś przynajmniej dać mi buziaka i szepnąć, że idziesz. – stał z założonymi rękami i świdrował mnie spojrzeniem.

- Skąd wiesz, że tego nie zrobiłem. – zrobiłem ostrożnie krok do przodu.

- Bo nie spałem. Myślałem, że może....będziesz chciał coś...no wiesz, więc czekałem na rozwój akcji, a tu proszę bardzo. Wstajesz i wychodzisz jakbyś spędził noc w burdelu.

- Chyba trochę przesadzasz. – zaśmiałem się.

- Tak uważasz? Okay, idź. – nie było już w jego spojrzeniu gniewu, a smutek.

- Kochanie, dobrze wiesz, że to nie tak. Chciałem szybko wrócić do domu, żeby się przygotować. Chodź tu do mnie. – podszedłem do niego i przyciągnąłem do siebie.

- Nie rób tak więcej. Źle się z tym poczułem. – cmoknął mnie w szyję i wtulił we mnie.

- Nie zrobię, ale już się rozchmurz. – odsunąłem go lekko, chwyciłem te słodkie policzki w dłonie i czule pocałowałem. Jimin oddał pieszczotę. Poczułem jak pragnie bliskości ze mną i absolutnie nie chodziło o seks.

Zjedliśmy razem śniadanie, bo nie chciałem po tym od razu wychodzić. W domu wziąłem szybki prysznic i zacząłem się szykować na wycieczkę do Seoul Grand Park.

O trzynastej spotkaliśmy się wszyscy na przystanku. Po chwili przyjechał autobus, weszliśmy i zajęliśmy miejsca. Ja z Jiminem, a chłopacy za nami, ponieważ było wyjątkowo dużo ludzi, pewnie dlatego, że to wolny dzień i każdy korzysta.

Jechaliśmy około dwudziestu minut, a moje myśli przez cały ten czas błądziły gdzieś daleko, trwałem tak w zamyśleniu patrząc się ślepo przez okno.

- Kookie. – Jimin szarpał mój rękaw.

- Co jest? – zapytałem oszołomiony.

- Wołam cię już piąty raz. Coś się stało? Źle się czujesz? – zmartwiony złapał moją dłoń.

- Nie, wszystko w porządku. Myślałem o naszym konkursie i się zamyśliłem. – dobrze mieć takie koło ratunkowe.

- Też się tym denerwuję. Musimy ostro się wziąć do ćwiczeń od poniedziałku, ale teraz najlepiej będzie jak się zrelaksujemy. – oparł głowę o moje ramię, lecz szybko ją podniósł, po karcącym spojrzeniu starszej kobiety przed nami, która akurat się odwróciła. Jakbyśmy robili komuś coś złego.

W końcu dojechaliśmy i od razu po wyjściu z pojazdu skierowaliśmy się do celu. Przy wejściu powitał nas ogromny posąg lwa. Naprawdę robił wrażenie, szczególnie spodobał się Taehyungowi. Zrobiliśmy sobie przy nim kilka zdjęć i ruszyliśmy w stronę zwierzaków.

Chodziliśmy po obiekcie dobre 4 godziny, odwiedziliśmy wszystkie zwierzęta jakie były. Mi najbardziej do gustu przypadł kangur, który wyglądał jakby chciał się z nami bić. To było bardzo zabawne.

Jiminowi najbardziej spodobały się delfiny, które wykonały świetny występ i skradły nasze serca. Chim uznał, że są strasznie urocze, więc nic dziwnego, że mu się spodobały. W końcu to największa kulka słodkości na świecie.

Tae oczywiście zakochał się w tygrysach i lwach. Natomiast Yoongi nie miał swojego faworyta, niezbyt go to chyba interesowało. Ożywił się dopiero, kiedy zaproponowałem przejazd kolejką linową.

Na koniec na życzenie Taea, bo tylko jego to interesowało udaliśmy się do National Museum of Contemporary Art. Spędziliśmy tam kolejną godzinę, ale chłopak był szczęśliwy, więc nikt nie narzekał.

Kiedy mieliśmy już kierować się do wyjścia, dostrzegliśmy informację o campingach na terenie parku. Okazało się, że mamy odpowiednią ilość pieniędzy, żeby skorzystać z tej atrakcji. Uzgodniliśmy, że zostajemy i tylko daliśmy znać rodzicom, żeby się nie denerwowali. Nie myślałem, że nasz wypad tak się skończy, ale byłem zadowolony.

- Bierzemy dwójki, nie? – wyrzucił z prędkością światła Yoongi.

- Jasne! – potwierdził cały rozpromieniony Jimin z tym swoim głupim uśmieszkiem, który tak uwielbiam.

Po opłaceniu namiotów i otrzymaniu broszur z niezbędnymi informacjami na temat campingowania, ruszyliśmy w stronę placu, na którym się znajdowały. Po drodze zaopatrzając się jeszcze w prowiant.

- Mmm wreszcie sami. – Chimin składał pocałunki na mojej szyi po wejściu do naszego tymczasowego noclegowiska.

- Jestem wykończony. Nie myślałem, że chodzenie po parku może być tak męczące. – odchylałem głowę, żeby miał lepszy dostęp.

- Może coś zjemy? Zaraz będę miał rewolucję w brzuchu. – roześmiał się, łaskocząc mnie wypuszczonym powietrzem.

- Tak! Jeszcze chwila i padnę z głodu. – otworzyłem plecak i zacząłem wyciągać różne przekąski.

- Masz kanapki?! – ucieszył się, kiedy je wyjąłem.

- Tak, zrobiłem na drogę powrotną. Mam w pojemniku świeże warzywa, więc możemy zrobić ucztę. – jeśli chodzi o jedzenie, zawsze musze być przygotowany.

- Jak dobrze mieć takiego cudownego chłopaka. – nachylił się i złożył pocałunek na moich ustach.

- Ktoś musi dbać o mojego kurczaczka. – pogładziłem go po policzku i puściłem oczko.

- Nadal bawi mnie, kiedy tak mówisz. – pociągnął barki do góry i zrobił słodką minę.

- To dobrze. Lubię cię rozweselać. A teraz bierz i jedz. – podałem mu kanapkę z pokrojonym pomidorem i herbatę z termosu.

- Gdybym nie wiedział, że tak lubisz jeść i zawsze masz coś przy sobie to bym pomyślał, że to zaplanowałeś. – wybełkotał z jedzeniem w ustach.

- Oczywiście i zaraz cię wykorzystam. – parsknąłem śmiechem.

- Nie mam nic przeciwko temu. – spojrzał na mnie uwodzicielsko oblizując wargi.

- Nie kuś! – uśmiechnąłem się i zacząłem jeść.

Wtuleni w siebie, pod kocem, który był na wyposażeniu namiotu oglądaliśmy śmieszne filmiki na telefonie podjadając chipsy paprykowe.

- Kookie...czy...tobie jest ze mną dobrze? – niepewnie przerwał ciszę, między kolejnymi odtworzeniami.

- Oczywiście, że tak! Jest mi z tobą cudownie. – wyjąłem z jego dłoni przedmiot i odłożyłem obok.

- Ale nie chodzi mi o łóżko... - ciągnął.

- Mi też nie. W łóżku jest nam świetnie ale to tylko bonus. Najważniejszy dla mnie jesteś ty, to że możemy spędzać razem czas, dzielić pasje i się wspierać. – zmieniłem pozycję, by móc patrzeć mu w oczy, w których zbierały się łzy.

- Nawet nie wiesz jakie to dla mnie ważne. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało i mimo, że ogólnie nie znamy się zbyt długo to czuję, że jesteś moją bratnią duszą. – otarłem mu łzę, która wolno spływała pozostawiając mokrą strużkę.

- Czuję do ciebie dokładnie to samo i nie wyobrażam już sobie życia bez ciebie. – przygarnąłem go do siebie i pocałowałem w skroń.

Położyliśmy się i zasnęliśmy w swoich ramionach. Cudownie móc mieć w objęciach cały swój świat.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro