14
Miłego czytania! :)
Mile widziane komentarze ;) To dla mnie pewnego rodzaju wsparcie :)
Nawet szybko minęły nam poranne lekcje. Szliśmy właśnie do szatni, żeby się przebrać na wf, na którym mieliśmy grać w piłkę nożną na stadionie. Po drodze spotkaliśmy Taea i Yoongiego.
- Cześć, jak minął weekend? – zapytałem z uśmiechem.
- Bardzo przyjemnie. – odparł Min z zadowoloną miną. Mogę się tylko domyślać co mu się przypomniało.
- To dokładnie tak jak nam. – wtrącił Jiminie.
- Tak, Chim pokazał mi super widok z parku. – wytłumaczyłem.
- O uwielbiam chodzić do parku. Dawno tam nie byliśmy. – odparł Tae ze smutną miną, zerkając na swojego wybranka.
- Co się na mnie patrzysz? To ty chcesz ciągle siedzieć w ... domu. – jasne, chodziło o dom.
- Może wybierzemy się gdzieś razem? Ostatnio było fajnie. – zaproponował czerwonowłosy.
- Świetny pomysł! Już nawet wiem gdzie. Co powiecie na Seul Grand Park, jak już jesteśmy przy parkach? – chłopak się bardzo ożywił.
- Mi pasuje, mamy od środy wolne, więc możemy się wybrać. – podjęliśmy decyzje z Chimem patrząc na siebie i przytakując.
- Dobra szczegóły omówimy później, a teraz chodźcie, bo trzeba się przebrać. – pogonił nas Yoongi.
Weszliśmy do szatni, wszyscy już się przebierali. Zajęliśmy miejsca przy swoich szafkach. Stałem przodem do ławki, na której postawiłem plecak, rozebrałem się i szukałem w nim stroju do ćwiczeń.
- Oj JungKook chyba ostre seksy były w weekend, co stary?! – roześmiał się do mnie Yugyeom.
- Że co? – byłem zdezorientowany. Kompletnie nie wiedziałem o co mu może chodzić.
- Aż tak było dobrze, że nie poczułeś jak ci się laska wbijała w plecy pazurami? - chłopak skupił na mnie uwagę wszystkich obecnych w pomieszczeniu.
- Co? Mam jakieś ślady na plecach? – spytałem Jimina odwracając się do niego.
- No trochę masz. – odpowiedział zmieszany.
- Jakie trochę! Ostro zaszalałeś. – komentował Yugyeom.
- Dobra daj chłopakowi spokój, zazdrościsz czy co? – na ratunek przyszedł mi Yoongi czego się nie spodziewałem.
- Spoko, bez spiny. – wycofał się Yu.
Kiwnąłem w stronę Mina dziękując mu. Wymieniliśmy spojrzenia z Chimem i szybko się ubraliśmy. Nie wiem jak mogłem tego nie poczuć. Ręką wyczułem rany na ciele, które nie należały do małych. Co za wariat z tego Jimina! Muszę mu rękawiczki zakładać przed zbliżeniem.
Po lekcjach poszliśmy do łazienki, bo jakaś laska wpadła na Jimina i ubrudziła go czekoladą z rogala. Nie mieliśmy okazji wcześniej porozmawiać, ponieważ ciągle ktoś się blisko kręcił. Póki co nie ustaliliśmy co robimy z naszym związkiem. Czy się ujawniamy czy lepiej na razie nic nikomu nie mówić. Sprawdziłem, czy nikogo nie ma w kabinach, żeby nie było kolejnej niespodzianki.
- Przepraszam Kookie. Nie kontrolowałem tego, nawet nie pamiętam kiedy tak cię podrapałem. – zaczął się tłumaczyć.
- Wiem, nie martw się. Nic się nie stało. – podszedłem do niego od tyłu i pocałowałem w kark.
- Tak mi głupio. Stałem jak wryty, kiedy usłyszałem co mówi Yugyeom. Czułem jakby wszyscy wiedzieli, że jesteśmy parą i nami gardzili. – szorował pod kranem plamę na bluzie.
- Ej, nie przejmuj się. Wszystko jest ok. – położyłem dłoń na jego ramieniu, aby dodać mu otuchy i go uspokoić. W tym momencie ktoś chwycił za klamkę, więc się od niego odsunąłem.
Poszliśmy pod salę, bo zostały nam jeszcze zajęcia taneczne. Po nich na osobności mamy przedstawić trenerowi nasz układ.
- Chłopaki, ja jednak nie mogę w środę. – podszedł do nas Tae z Minem.
- To może w piątek? – zaproponowałem.
- Przyda nam się dużo tlenu po czwartkowej imprezce. – dodał Yoongi.
- No to ustalone. – podsumował Jimin z wciąż smutną miną.
Zajęcia minęły szybko, ale martwiłem się, bo Chim ciągle był jakiś nieobecny.
- Dobrze chłopcy, macie już gotowy układ? – wyrwał mnie z zamyślenia nauczyciel.
- Tak, tak. Już pokazujemy. Jimin puścisz muzykę? – klepnąłem chłopaka w brzuch, żeby się ocknął.
- A yhym. – tylko na tyle się wysilił.
Przedstawiliśmy nasz taniec, trener był wyraźnie pod wrażeniem. Jednak dał nam kilka rad. Musimy zmienić kilka kroków i coś dorzucić. Za tydzień znowu mamy pokazać co udało nam się stworzyć. Nie mogę się już doczekać tego całego konkursu. Jestem strasznie podekscytowany.
- Spieszysz się? – złapałem Jimina za rękę, kiedy wyszliśmy ze szkoły.
- Nie. Masz jakieś propozycje? – obdarzył mnie uroczym uśmiechem.
- Pójdziemy za stadion? Wszyscy już skończyli lekcję, więc nie powinno nikogo być w pobliżu. – pociągnąłem go za rękaw kurtki.
- Brzmi kusząco. Chodźmy. – potargał mi włosy i ruszyliśmy.
Przeszliśmy przez zarośla za ogrodzeniem terenu szkoły, rozłożyliśmy ręczniki, które nosiliśmy na wf i położyliśmy się na nich.
- Masz coś do jedzenia? – od rana nic nie jadłem i byłem potwornie głodny.
- Mam dwie bułki z sałatą, szynką i ogórkiem, chcesz? – głupkowato się uśmiechał. Nie moja wina, że potrzebuję dużo jedzenia.
- Dawaj i się ze mnie nie śmiej. Też byś coś zjadł, bo niedługo mi znikniesz! – chwyciłem bułkę i wziąłem sporego gryza.
- Dobra, zjem. Też umieram z głodu. Ale ty tak słodko wyglądasz jak sobie wypychasz policzki jedzeniem. – z uśmiechem na twarzy, złapał mój polik i zaczął go tarmosić.
- Nie przeginaj, bo pożałujesz! – przeciągnąłem go tak, by jego głowa leżała na moim brzuchu i zacząłem go łaskotać.
- Ej! Przestań, bo się zaraz zsikam! – wykrzykiwał cały uchachany.
- Jaki ty delikatny jesteś kurczaczku. – cmoknąłem go w skroń.
- Kurczaczku? – spojrzał na mnie rozbawiony.
- Mam cię tak zapisanego w telefonie. Twoje usta są jak dziubek kurczaczka. – przejechałem palcem po jego wargach, a on go zassał. – Hmmm czyżbyś coś sugerował? – moja wyobraźnia już szalała.
- Moje usta chętnie pochłonęłyby teraz inną część twojego ciała. – przygryzł wargi i poruszył brwiami.
- Zboczuch! – wykrzyczałem z udawanym oburzeniem.
- Jak zjemy to się tobą zajmę...króliczku. – nadął policzki naśladując mnie, łobuz.
Szybko wróciliśmy do jedzenia myśląc o zaspokojeniu innych potrzeb niż głód. Kiedy brałem ostatni kęs usłyszeliśmy jakiś szelest w krzakach. Poderwaliśmy się do siadu, nie chcąc by ktoś nas zobaczył w takiej pozycji.
- O! Widzę, że wpadliśmy na ten sam pomysł. – powiedział zaskoczony i trochę zmieszany Tae na nasz widok.
- No to może jakiś czworokącik, jak już wszyscy znaleźliśmy się tu w jednym celu. – dodał rozbawiony zaistniałą sytuacją Yoongi, który pojawił się zaraz za swoim chłopakiem.
- Chciałbyś. – dodał roześmiany Chim.
- Możemy zostać, czy będziemy wam przeszkadzać? – zapytał niepewnie zdezorientowany Kim.
- Jasne, że możecie! Siadajcie. – zaprosiłem ich wskazując ręką na miejsce obok nas. I tak do niczego by nie doszło w takim miejscu.
Nasi towarzysze zajęli miejsca obok, także korzystając z ręczników. Leżeliśmy tak sobie i wpatrywaliśmy w przemieszczające się chmury. Zacząłem trochę przysypiać, ale szepty nie pozwalały mi odpłynąć.
- Nie rób mi tak. Wiesz, że tego nie lubię. – mówił ściszonym głosem Yoongi.
- Ale ja lubię. Nie odsuwaj się. – chłopaki się trochę szamotali.
- Nie dotykaj mnie tam, bo sobie pójdę. – bawiła mnie ta stanowczość w głosie Mina.
- Dobra, już nie będę. Ale przytul się do mnie. – Tae jest naprawdę słodki, szczególnie w stosunku do niego.
- Nocuj dziś u mnie. – powiedział niższy, a po chwili usłyszałem mlaśnięcia.
Poczekałem aż się chłopaki wycałują i szturchnąłem Jimina, żeby się powoli zbierał. Robiło się ciemno, a trzeba jeszcze odrobić lekcje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro