13
Ostatnio ciężko mi znaleźć czas na pisanie :(
Tyle się dzieje u naszych chłopców, mam nadzieję, że szybko wrócą do domu ;)
A tymczasem zapraszam na kolejny rozdział :)
Komentujcie i dzielcie się ze mną swoimi odczuciami ;)
Miłego czytania!
Jimin zmienił pozycję siadając na mnie okrakiem i zaczął z wyczuciem ocierać się o mnie jednocześnie nachylając do pocałunku. Po chwili już pieścił językiem mój kark i tors, a dłoń zacisnął na moim penisie, którą powoli poruszał.
- Do niego nie da się przyzwyczaić. – powiedział z uwodzicielskim spojrzeniem, kiedy lekko się uniósł i ręką nakierował mojego członka na swoje wejście.
- Jak dłużej poćwiczymy, to się przyzwyczaisz. – poruszyłem znacząco brwiami.
- Nie sądzę, aoch.. – wydusił opadając powoli na moją stojącą erekcję.
Patrzyłem na niego jak na anioła. Nie mogłem oderwać wzroku od tej rozkoszy wymalowanej na jego twarzy, kiedy raz po raz unosił się i opadał na mnie. Jest moim największym skarbem. Pragnę go, chcę żeby było mu dobrze, chcę o niego dbać. Nigdy nie zależało mi na nikim tak jak na nim. Było mi cudownie, ale mimo to nie mogłem oddać się w pełni swojemu spełnieniu, bo bałem się, że przegapię coś ważnego, gdy odpłynę choć na sekundę. Jestem tak cholernie szczęśliwy, dzięki temu słodkiemu kurczakowi. Uwielbiam go!
- Ach...coś się stało? – Jimin przestał się poruszać i spojrzał na mnie z troską.
- Nie, jest świetnie. – uśmiechnąłem się i przyciągnąłem go do pocałunku.
- Czemu tak na mnie patrzysz? – zapytał odrywając się ode mnie na odległość, w której mógł dostrzec moje oczy.
- Bo cię kocham. – pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
- Też cię kocham wariacie. – scałował mokrą ścieżkę i połączył nasze usta.
Wtulony we mnie, jedną ręką w moich włosach, drugą gładzą mój policzek zaczął znowu się na mnie poruszać. Było w tym jednak więcej czułości niż na początku. Za każdym razem, z każda pieszczotą czuję uczucia jakimi się darzymy. Cieszę się, że i dla Chima to miłość, a nie zwykły seks.
Kiedy czułem, narastające ciśnienie w członku, chłopak przerwał i uniósł się, żebym z niego wyszedł. Lekko zdezorientowany czekałem na ciąg dalszy. Jimin położył się obok mnie, podpierając się na łokciu i całując w ramię delikatnie odsuwając mnie tak, bym i ja leżał bokiem. Wtedy zrozumiałem do czego to zmierza i spodobało mi się to.
Przekręciłem głowę, żebym mógł całować Jimina. Wypiąłem się do niego, a on zaczął mnie rozciągać od razu wkładając mi dwa palce, co sprawiło mi niemałą przyjemność, szybko dołożył trzeci palec, by po chwili wprowadzić już główkę penisa.
Chłopak podniósł moją nogę, żeby ułatwić sobie do mnie dostęp i zaczął się we mnie poruszać. Cały czas składał pocałunki na moim ciele, co doprowadzało mnie do szału. To było takie kochane.
- Jiminie mocniej. – nie mogłem już wytrzymać, chciałem by wchodził coraz głębiej, do samego końca.
- JungKookie, zaraz dojdę. – wydyszał.
- Jeszcze nie... - chciałem to przedłużyć, choć nie było łatwo.
Chłopak zwolnił i zaczął mocno we mnie wchodzić, czułem jak jego jądra obijają się o moje pośladki. Było nieziemsko! Jeszcze kilka wolnych ruchów i Jimin zaczął poruszać się szybciej niż wcześniej. Doszliśmy niemal w tym samym momencie. Chim przywarł do mnie tak blisko, że nie było teraz między nami nawet najmniejszej przerwy.
- Mógłbym się z tobą kochać całe dnie. – objął mnie jedną ręką i wyszeptał do ucha.
- Nie wiem czy nasza kondycja by temu sprostała. – powiedziałem drżącym głosem.
- Okay to kochajmy się i tulmy na zmianę. – zaproponował.
- Wchodzę w to. – odwróciłem się do niego i pocałowałem w czoło, a następnie wtargnąłem językiem przez jego wargi do środka.
Wzięliśmy szybki prysznic, ubraliśmy się i ponownie położyliśmy na łóżku. Jimin oparł głowę w moim zagłębieniu w szyi, dzięki czemu mogłem dokładnie czuć zapach jego włosów. Spletliśmy dłonie i bawiliśmy się swoimi palcami. Wcześniej włączyliśmy playlistę i właśnie leciała piosenka Eda Sheerana Perfect, zaśpiewałem kawałek But darling just kiss me slow, your heart is all I own And in your eyes you're holding mine prosto do ucha Chima, następnie czule go całując.
- W czwartek Taemin robi imprezę pożegnalną. Zaprasza jakiś kumpli, których tu poznał i nas oczywiście. Tae i Yoongi też mają być. – Jimin zagłuszył dźwięk kolejnej piosenki tą informacją.
- Fajnie. Dobrze, że mamy wolne. A kiedy dokładnie wyjeżdża? – to będzie moja pierwsza impreza odkąd się tu przeprowadziłem.
- W niedzielę jakoś po południu. Dobrze, że za mną nie łaził. W sumie nie było tak źle. – odetchnął.
- Niepotrzebnie panikowałeś. Może gdzieś pójdziemy? – powoli robiło się ciemno, więc mogliśmy wyjść bez strachu, że ktoś nas zobaczy.
- Jasne, co powiesz na Namsan Park? – rzucił z entuzjazmem.
- Świetnie, ale chyba nie na samą górę? – po takim wysiłku to byłby zły pomysł.
- Haha niee, dojdziemy w miejsce z fajnym widokiem, to niecałe pół dystansu. – podparł się na ręku i musnął moje usta swoimi po czym wstał ciągnąc mnie za sobą.
Zeszliśmy na dół, pozostałych domowników jeszcze nie było. Założyliśmy kurtki oraz buty i ruszyliśmy w wyznaczone miejsce. Taki spacer dobrze nam zrobi, rześkie powietrze tylko nas bardziej pobudziło.
W miarę szybko znaleźliśmy się przy parku i skierowaliśmy się w stronę długich schodów. O tej porze nie wybrałbym się tutaj sam, bo zapewne bym się zgubił. Jednak Jimin bywał tu dość często, więc mogłem czuć się bezpiecznie.
Cały park robił niezłe wrażenie, ja jednak czekałem na niesamowity widok, o którym zapewnił mnie Chim. Mijaliśmy wiele par, na szczęście nikogo znajomego. Póki co musieliśmy być ostrożni, więc nie trzymaliśmy się za ręce, ale jednak szliśmy dosyć blisko siebie.
W końcu po prawie godzinnym spacerze i pokonaniu kilkudziesięciu schodów dotarliśmy na miejsce, to znaczy byliśmy wciąż na schodach, ale widok który mogliśmy stamtąd podziwiać był nie do opisania.
- Tutaj jest pięknie. – zachwycałem się.
- Chciałem, żebyś to zobaczył. – objął mnie i oparł głowę o moje ramię.
- Romantycznie. – w takich miejscach chcę być tylko z nim.
Usiedliśmy na schodach ze złączonymi dłońmi, stykając się ramionami. Co jakiś czas ktoś przy nas przechodził. Mimo to każdy był zajęty sobą albo krajobrazem jaki się rozpościerał.
- Jestem z tobą naprawdę szczęśliwy. – spojrzałem na chłopaka.
- Ja z tobą też. Zawsze bałem się tego kim jestem. Myślałem, że nigdy nie znajdę miłości, że nawet kiedy kogoś pokocham to okaże się, że woli dziewczyny albo po prostu kogoś innego. Homoseksualiści raczej się ukrywają, dlatego nie sądziłem, że może spotkać mnie takie szczęście. Ty jesteś moim szczęściem. – uśmiechał się, patrząc na mnie z zaszklonymi oczami.
- Jesteś dla mnie cholernie ważny i za nic w świecie nie chciałbym cię stracić. Jestem wdzięczny losowi, że postawił cię na mojej drodze. I pomyśleć, że to wszystko dzięki przeprowadzce, przez którą tak się wkurzałem. – przyciągnąłem go bliżej siebie i krótko pocałowałem.
Nie chcąc psuć tej wyjątkowej chwili, nic więcej nie powiedzieliśmy. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie, ciesząc się swoją wzajemną obecnością.
Kolejne rozdziały zapowiadają się interesująco...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro