Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Hej Wszystkim po nieco dłuższej przerwie :)

Komentarze mile widziane ;)

Mam nadzieję, że się trochę stęskniliście i z przyjemnością przeczytacie kolejny rozdział <3

Miłego czytania!


Obudziłem się dopiero po 9, musiałem odespać wczorajszą eskapadę. Było naprawdę fajnie, miło spędziliśmy czas. Tae i Yoongi też są w porządku. Cieszę się, że tworzymy zgraną paczkę.

Kiedy mieliśmy się tu przeprowadzić, strasznie się wkurzyłem. Nie chciałem tego, bo znowu musiałem poznawać wszystko na nowo, dodatkowo bałem się, że znowu będę sam i po raz kolejny będę musiał się z tym pogodzić. Tymczasem jest cudownie! Mam świetnego chłopaka, z którym zaczęliśmy od przyjaźni co uważam za bardzo dobry początek. Do tego mam tych dwóch jakże różniących się na pierwszy rzut oka od siebie wariatów. Wszystko układa się rewelacyjnie i cieszę się, że tu jestem.

Nie mogłem się już doczekać spotkania z Jiminem. Musimy dopracować nasz układ, co myślę nie zajmie nam dużo czasu. Później miło spędzimy czas. Chyba, że Taemin przyjdzie.

Mamy się spotkać o 13, więc muszę szybko ogarnąć resztę lekcji. Pasowałoby się czegoś na jutro pouczyć. Nie chcę zepsuć sobie stopni, które jak na razie są całkiem w porządku.

Kiedy wybiła 12:30 w pośpiechu zacząłem się zbierać, bo trochę się zasiedziałem nad nudnym tematem z historii, w zasadzie to przysnąłem. Ten przedmiot jest świetnym usypiaczem, rzadko znajduję temat, który by mnie wciągnął...chyba, że w sen.

Mama miała gości z pracy i była pochłonięta swoją nową kolekcję, którą właśnie kończyła tworzyć, więc wyszedłem niezauważony. Tata też pracował, jak zawsze. Nie ma, że to weekend. Moi rodzice to zdecydowanie pracoholicy. Ale wydają się szczęśliwi w swoich zawodach, a to bardzo ważne.

Gdy w końcu dotarłem do domu Chima, zadzwoniłem do drzwi i po chwili otworzył mi Taemin.

- Cześć JungKookie, wchodź. Jak się masz? – przywitał mnie promiennie.

- Hej, a wszystko dobrze. Jest Jimin? – chciałem już do niego przejść, bo rozmowy z Taeminem jakoś źle na mnie wpływały. Wyczuwałem w jego zachowaniu coś dziwnego.

- Jest u siebie. Znasz drogę. – posłał mi dwuznaczne spojrzenie. Niech on już wyjedzie.

Poszedłem na górę do pokoju mojego chłopaka i bez pukania wparowałem do środka. Szczerze to miałem nadzieję go na czymś nakryć, ale grzecznie siedział przed komputerem, z którego leciała przyjemna muzyka.

- Hej! Może byś się tak ze mną przywitał? – stanąłem zaraz przed drzwiami, które dopiero co zamknąłem i czekałem aż do mnie podejdzie co ku mojemu zdziwieniu nie nastąpiło.

- Hej, hej. Siadaj sobie. – powiedział machając ręką na łóżko nawet na mnie nie zerkając.

- Coś się stało? – spytałem zaniepokojony siadając na wyznaczonym mi miejscu.

- Nie, dlaczego? – cały czas tkwił z nosem w komputerze i czegoś szukał.

- Zauważyłeś, że przyszedłem? – byłem tym lekko zirytowany.

- Oczywiście, że tak Kookie. – odwrócił się do mnie z zadziornym uśmiechem, którego w tej chwili kompletnie nie rozumiałem.

- Jesteś dziwny, tańczymy? – chciałem już przejść do rzeczy, bo wkurzał mnie tym zachowaniem.

- Oj nie denerwuj się, tak chciałem zobaczyć jak zareagujesz...wiem głupie. Ale zanim się wkurzysz bardziej to mam dobre wieści...rodzice za godzinę jadą do babki z Taeminem. Nie będzie ich do wieczora! – pisnął w rękę, aby stłumić dźwięk radości.

- Nie mogłeś od tego zacząć? Oszaleć z tobą można. – wykończy mnie.

- I tak mnie kochasz. – podszedł do mnie, przytulił się siadając na moich kolanach i złączył nasze usta w czułym pocałunku.

Szybko przeszliśmy do tańca. Chcieliśmy poświęcić czas, w którym jesteśmy sami w domu na inne przyjemności. U mnie wczoraj nie zdążyło do niczego dojść, więc musimy dziś to dokończyć.

- Myślałem, żeby w tym momencie zrobić obrót w przeciwne strony. Będzie chyba ciekawiej. – zaproponował Jimin podczas próby.

- Zobaczmy jak nam to wyjdzie. – spodobało mi się to ulepszenie.

- I co myślisz? – wyczekiwał mojej opinii, gdy przećwiczyliśmy nowy pomysł.

- Zdecydowanie lepiej. A więc zmieniamy! Świetnie to wymyśliłeś. – pochwaliłem go i przelotnie cmoknąłem w usta.

Kiedy po dwóch godzinach skończyliśmy Jimin zszedł na dół sprawdzić czy coś się stało, bo jego rodzice jeszcze byli w domu. Ja w tym czasie poszedłem wziąć szybki prysznic, bo wyjątkowo się ze mnie lało.

Puściłem sobie letnią wodę, prawie zimną na twarz, żeby się orzeźwić. W pewnym momencie poczułem dłonie na swojej tali, aż się zląkłem. Nikogo nie słyszałem, przez lecącą wodę.

- Właśnie pojechali, mieli jakiś poślizg. Ale już jesteśmy sami. – wyszeptał mi do ucha mój ukochany, przygryzając je delikatnie.

- Czyli możemy w spokoju się pouczyć? – zażartowałem.

- Anatomii, bardzo chętnie. – składał pocałunki na mojej szyi, a palcami pieścił mój tors i brzuch.

- Podoba mi się ten pomysł. – było mi przyjemnie, kiedy tak robił. Odchyliłem głowę i przekręciłem ją delikatnie, by spotkać na drodze moich ust te jego.

- Mmmm, może chodźmy już do łóżka... - nie przerywał pieszczot.

- Taaak. – wydyszałem.

Szybko się wytarliśmy i nie odrywając się od siebie szliśmy w stronę legowiska. Poruszałem się do tyłu, więc to ja pierwszy się położyłem, a na mnie Jimin. Usadowił się na mnie wygodnie i składał pocałunki na mojej żuchwie, schodząc na klatkę piersiową i bawiąc się jednocześnie moimi włosami. Chciałem oddać pieszczoty ale chłopak nie pozwolił mi na to zaczynając zsuwać się niżej, po drodze ocierając się naszymi członkami. Byłem coraz bardziej podniecony. Chciałem się już z nim kochać, ale jednak uwielbiałem te wszystkie pieszczoty.

Chim znalazł się ustami przy moim przyrodzeniu, lecz nie zajął się nim. Całą uwagę poświęcił moim udom. Nie myślałem, że może to być tak przyjemne. Przechodziły mnie ciarki po całym ciele, kiedy błądził po nich dłońmi i językiem czasami lekko przygryzając. Doprowadzał mnie do szaleństwa! Co jakiś czas zerkał na mnie uwodzicielsko, sprawdzając czy mi dobrze. Wyraz mojej twarzy zdradzał wszystko.

W końcu chłopak zajął się moimi jądrami ssąc się. Następnie przejechał językiem po całej długości mojego stojącego penisa patrząc mi przy tym prosto w oczy i zamknął w swoich pełnych ustach jego główkę, aż wygięło mnie w łuk z podniecenia. Zaczął poruszać głową w górę i w dół coraz szybciej, pomagałem mu w tym ręką, którą przyciskałem jego głowę.

Kiedy Jimin chciał przejść do rozciągania mnie, przerwałem mu.

- Mógłbym dzisiaj ja wejść w ciebie kochanie? – uśmiechnąłem się do niego uwodzicielsko.

- W sensie to coś ma się we mnie zmieścić? – spojrzał na mojego członka z przerażeniem.

- Będę delikatny, obiecuję. – uniosłem się trochę i podparłem na łokciach patrząc na niego łagodnie.

- Dobrze, ale uważaj...ja nie wiem jak to przeżyję. – zaśmiał się chcąc mi pokazać, że jest ok.

Zamieniałem się z Chimem miejscami. Teraz to ja pieściłem jego ciało. Całowałem od szyi aż po uda. Chciałem, żeby też poczuł jakie to zajebiste uczucie. Chwyciłem w końcu w dłoń jego członka i zacząłem wykonywać szybkie ruchy, potem nieco zwolniłem nie chcąc by doszedł za wcześnie.

Uniosłem jego nogi ku górze podtrzymując je cały czas, by móc zająć się jego dziurką. Jimin postanowił mi pomóc, więc w pełni mogłem się skupić na pieszczotach w tych okolicach. Całowałem i ściskałem jego jędrne pośladki, które zawsze doprowadzają mnie do szału. W końcu zacząłem drażnić językiem jego wejście. Zataczałem kółka i wsuwałem go do środka. Jimin zaczął sapać z podniecenia. Wtedy zamieniłem język na palce, na początek jeden. Poruszałem nim szybko, a Chim odpływał w rozkoszy jaką mu fundowałem. Przy dwóch wyczułem pewne obawy u mojego kurczaczka ale szybko udało mi się go rozluźnić masując uda i pośladki. Korzystając z jego zadowolenia, dodałem trzeci palec i rozciągałem go intensywnie, żeby zniwelować ból do minimum.

Kiedy uznałem, ze chłopak jest gotowy, podniosłem się trochę i nachyliłem nad nim, by złożyć pocałunek na jego rozpalonych ustach, które najwyraźniej cały czas przygryzał. Oderwałem się od niego na chwilę, by nakierować członka na dziurkę i powoli zacząłem się w niego wsuwać. Jimin zaciskał zęby i powieki, widziałem jak wydobywają się spod nich łzy. Zatrzymałem się w połowie, a następnie wszedłem do końca, na co Chim nie zareagował zbyt dobrze.

- JungKook niee...ja nie chcę, przestań. Wyjdź ze mnie, proszę. – wydusił przez łzy.

- Kochanie to nie potrwa długo, wytrzymaj. Będzie ci za chwilę cudownie, zobaczysz. – nachyliłem się znowu nad nim i przytuliłem cały czas nie poruszając się w nim. Pocałowałem go z czułością w policzek, a potem usta, gładząc jego czerwone włosy. - Mogę? – zapytałem, nie chcąc robić nic wbrew niemu.

- Tak, ale powoli. – odparł wycierając łzy i przyciągając mnie bliżej.

Tuląc go, powoli się z niego wysunąłem, po czym wsunąłem ponownie. Powtarzałem te ruchy w wolnym tempie kilkakrotnie, aż w końcu chłopak się przyzwyczaił i pozwolił mi poruszać się szybciej.

Widziałem jak z każdym kolejnym pchnięciem jest mu coraz lepiej, a to na jego zadowoleniu zależało mi najbardziej. Skupiając się tak bardzo na tym, żeby nie zrobić mu krzywdy, w ogóle nie zwracałem uwagi na swoje potrzeby. Mimo to kiedy odzyskałem świadomość czułem jak mi cudownie w jego idealnie dopasowanym do mojego penisa wnętrzu.

Gdy poczułem, zbliżającą się falę rozkoszy, chwyciłem męskość Jimina, bo on sam chyba nie był zbytnio w stanie i poruszałem nią w rytm moich pchnięć. Nie minęło dużo czasu, a wystrzelił spermą na moją dłoń i nasze brzuchy. Ja doszedłem chwilę po nim.

- Dobrze się czujesz? – zapytałem z troską, opadając na niego.

- Taaak, jest świetnie. Jesteś wspaniały. – wyduszał zadowolony, wtulając się w mój policzek.

- Chcesz jeszcze czy masz już dosyć? – zapytałem niepewnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro