11
Witajcie moje Zboczuszki Jikooczki :)
Zapraszam do czytania, komentowania i jeśli się podoba gwiazdkowania :D
Dobrej nocy/Miłego dnia ;)
Spojrzeliśmy na siebie z Jiminem wystraszeni. Gdyby nie zawołała, tylko tu weszła...nie wiem jakbym jej spojrzał w oczy. Nie wyobrażam sobie kompletnie takiej sytuacji, na szczęście do tego nie doszło. Co ona w ogóle robi o tej porze w domu!
- Zaczekaj tu na mnie, zaraz przyjdę. Nie rób nic sam. – powiedziałem i szybko ruszyłem na dół.
- O jesteś JungKookie. – powitała mnie rodzicielka.
- Co robisz w domu tak wcześnie? – starałem się opanować głos.
- Ojciec do mnie zadzwonił, że ma przyjść jego szef z żoną na kolację. No i ktoś musi wszystko przygotować. Miałam trochę wolniejszy dzień w pracy, więc jestem. – poinformowała mnie.
- Aha, pomóc ci w czymś? – wypadało zapytać, choć mam nadzieję, że sama sobie poradzi.
- Nie, nie trzeba. A co robisz? Jakiś zziajany jesteś. – spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Jimin jest u mnie, ćwiczymy układ na poniedziałek, mówiłem ci o nim. – jak dobrze, że mam dobre wytłumaczenie.
- A tak, pamiętam. I jak wam idzie. Chwila, Jimin tu jest? To zaproś go tu, byście coś zjedli. – zaproponowała z troską w głosie.
- Zapytam czy jest głodny. Wysłałem ci numer do jego mamy. Dzwoniłaś? – nie powinienem przedłużać tej rozmowy, on tam na mnie czeka!
- Tak, ale mamy się jeszcze zdzwonić. Musi porozmawiać z mężem, kiedy ma czas. – tłumaczyła.
- No tak. To ja lecę, jeszcze dokończymy ten układ. – skierowałem się do swojego pokoju.
Wszedłem do środka i przekręciłem klucz, tak na wszelki wypadek. Chim leżał tak jak go zostawiłem z grymasem na twarzy.
- Kookie. Proszę, dłużej nie wytrzymam. – wysapał.
- Już się tobą zajmuję kochanie. – zbliżyłem się do niego, pocałowałem w usta i zaraz przeniosłem się na jego penisa. Nie chciałem przedłużać tego bólu. Poruszałem głową na początku powoli, by w końcu gwałtownie przyspieszyć.
- Ach Jung...Kookie...ach, tak. – wyszeptał dochodząc w moich ustach. Jeszcze chwilę jeździłem językiem po jego stojącej męskości, by wzmocnić uczucie przyjemności.
Położyłem się przy nim i przyciągnąłem do siebie, całując go po ramieniu i szyi, dochodząc do ust i łącząc je w pocałunku z jego.
- To było świetne. – wydyszał, przerywając zbliżenie.
- Cieszę się, że jesteś zadowolony. – uśmiechnąłem się z poczuciem pewności siebie.
- To za mało powiedziane. Szkoda, że nie będzie ciągu dalszego. – powiedział z rozczarowaniem, wysuwając dolną wargę, którą natychmiastowo przygryzłem.
- Kiedyś będzie. – wybełkotałem, nie chcąc przerywać pieszczoty.
Kiedy Jimin się ubrał i doprowadził do ładu, zeszliśmy do kuchni.
- Dzień dobry, Pani Jeon. – chłopak podszedł do mojej mamy z promiennym uśmiechem. Uwielbiam, gdy się tak uśmiecha.
- Witaj Jimin. Miło mi cię w końcu poznać. Może coś zjesz? – podała mu rękę, by się przywitać.
- Panią również. Dziękuję, ale będę się już zbierać. – uścisnął jej dłoń i lekko ukłonił. Mamie taki wyraz szacunku na pewno się spodobał.
- Odprowadzę Chima. Będę...późno. – planowałem wyciągnąć go na jakiś spacer, kino i może pizzę. Nie chcę się jeszcze z nim rozstawać.
Wyszliśmy z domu, ściemniało się już, dzięki czemu mogliśmy iść trzymając się dyskretnie za ręce. Lubię, kiedy jest blisko mnie i czuć jego ciepło.
- Może pojedziemy do wesołego miasteczka? – zaproponował z entuzjazmem, gdy zbliżaliśmy się do przystanku.
- Super, jestem za! –zatrzymaliśmy się przy rozpisce autobusów. Za 10 minut mieliśmy mieć transport.
Jimin stanął naprzeciwko mnie i zaczął zasuwać mi kurtkę, patrząc mi przy tym prosto w oczy. Było w tym tyle troski, uwielbiam kiedy tak o mnie dba, mój mały kochany kurczaczek. Uśmiechnąłem się do niego i smyrnąłem palcem w nosek. Ta chwila nie potrzebowała, żadnych słów, były one zbędne.
Zajęliśmy ostatnie miejsca w autobusie, który był na nasze szczęście prawie pusty. Siedziałem przy oknie, a Chim wtulił się we mnie wygodnie. Fajnie było być tak blisko siebie w miejscu publicznym. Czekała nas 40 minutowa podróż do Lotte World, więc mogliśmy się trochę odprężyć i korzystać ze swojego towarzystwa.
- Mógłbym tak cały czas. – wymruczał Jimin, wwiercając mi głowę w szyję.
- Jeździć komunikacją miejską? – wiedziałem o co mu chodzi, ale lubię się z nim droczyć. Tak uroczo się złości.
- Tak, uwielbiam rozbijać się takimi furami. – zaśmiał się pod nosem, a ja cmoknąłem go we włosy na czole. Splotłem nasze dłonie i przez cały czas bawiłem się jego palcami.
Dojechaliśmy na miejsce, po wyjściu z pojazdu skierowaliśmy się w stronę krainy zabawy jak to sobie nazwałem i przez wielką bramę weszliśmy na jej plac.
- Od czego zaczynamy? – spytałem.
- Może od Bumper Car? – mogłem się domyślić.
- Jesteś dość przewidywalny. – zaśmiałem się, za co oberwałem z pięści w ramię.
- Masz za swoje. – rzucił i pociągnął mnie za rękę w stronę wybranej atrakcji.
Ścigaliśmy się samochodzikami, a Jimin wydawał się być w siódmym niebie. To takie słodkie dziecko, chociaż wspominając to co zaszło między nami kiedy ostatnio u niego byłem, już takim dzieckiem się nie wydawał. Szczerzyłem się głupio sam do siebie, gdy chłopak wjechał we mnie autem.
- Co się tak cieszysz? Podziel się tymi nieczystymi myślami. – puścił mi oczko.
- Ja i nieczyste myśli?! Jak możesz? – udałem niewiniątko.
- Jasne, znam już to spojrzenie. – uniósł brew do góry i odjechał.
Jeździliśmy tak jeszcze chwilę, aż w końcu skończył się nam czas. Następnie wybraliśmy się na World Monorail, choć ja wolałem do The Haunted House. Chim jednak kategorycznie odmówił.
- Ja tu zejdę na zawał. – powiedział, kiedy zajęliśmy wyznaczone miejsca.
- Sam to wybrałeś. Nie bój się, jestem przy tobie. – próbowałem ukryć rozbawienie.
- Bo wolę to od domu strachu, ale wcale nie sprawia mi to radości. – cały się trząsł, moje biedactwo.
- Spodoba ci się, zobaczysz. – ścisnąłem jego dłoń na znak wsparcia.
- Jakby coś mi się stało pamiętaj, że cię bardzo kocham. – powiedział śmiertelnie poważnie.
- Możemy jeszcze stąd iść. – zaproponowałem.
- Nie, zostańmy. – wyszeptał jakby głos odmówił mu posłuszeństwa.
- Też cię kocham. – spojrzałem na niego i wyczekiwałem aż zrobi to samo.
- Już lepiej. – uśmiechnął się i szybko wbił mi palce w rękę, bo właśnie w tej chwili maszyna ruszyła.
Po przejażdżce okazało się, że Jimin chcę jeszcze raz, bo było tak zajebiście. A jak mówiłem to nie wierzył.
Nasz kolejny punkt na liście to Fantasy Dream. Niech się mój Kurczaczek zrelaksuje. Szliśmy blisko siebie ze splecionymi dłońmi, nie przejmując się niczym i nikim, bo w końcu było ciemno. Aż tu nagle pojawiły się dwie znane nam osoby.
- Cześć chłopaki! Co tu robicie? – krzyknął Tae na nasz widok.
- Hej! A tak postanowiliśmy się trochę rozerwać. – odpowiedziałem lekko zmieszany.
- Czyżby jakaś randka? – chłopak zapytał cały uradowany, co spotkało się z uderzeniem jego głowy przez Yoongiego.
- Spoko, nooo... jesteśmy razem i powiedziałem Kookiemu o was. Nie jesteście na mnie źli? – przyznał Jimin, bo mi szczerze zabrakło odwagi, żeby się odezwać. Taka ironia losu.
- Jasne, że nie! Możemy teraz chodzić na podwójne randki. – odparł wyższy z chłopaków.
Razem poszliśmy w wybrane wcześniej miejsce, a także kilka innych. W końcu nadszedł czas powrotu do domu. Było już późno, a czekała nas jeszcze prawie godzinna droga powrotna. Zdążyliśmy w ostatniej chwili wsiąść do autobusu. Ponownie zajęliśmy miejsca na samym końcu, tym razem we czwórkę.
- Ale jestem zmęczony. – szepnął Tae i wtulił się w swojego chłopaka.
- Śpij, obudzę cię jak będziemy się zbliżać do domu. – Yoongi poprawił szatynowi kurtkę, żeby było mu cieplej. To był bardzo uroczy widok, na który mimowolnie się uśmiechnąłem.
Objąłem Jimina i przysunąłem ku sobie. Tak wtuleni w siebie dojechaliśmy do naszego przystanku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro