Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

Witajcie moje Zboczuszki Jikooczki :)

Zapraszam do czytania, komentowania i jeśli się podoba gwiazdkowania :D

Dobrej nocy/Miłego dnia ;)

Spojrzeliśmy na siebie z Jiminem wystraszeni. Gdyby nie zawołała, tylko tu weszła...nie wiem jakbym jej spojrzał w oczy. Nie wyobrażam sobie kompletnie takiej sytuacji, na szczęście do tego nie doszło. Co ona w ogóle robi o tej porze w domu!

- Zaczekaj tu na mnie, zaraz przyjdę. Nie rób nic sam. – powiedziałem i szybko ruszyłem na dół.

- O jesteś JungKookie. – powitała mnie rodzicielka.

- Co robisz w domu tak wcześnie? – starałem się opanować głos.

- Ojciec do mnie zadzwonił, że ma przyjść jego szef z żoną na kolację. No i ktoś musi wszystko przygotować. Miałam trochę wolniejszy dzień w pracy, więc jestem. – poinformowała mnie.

- Aha, pomóc ci w czymś? – wypadało zapytać, choć mam nadzieję, że sama sobie poradzi.

- Nie, nie trzeba. A co robisz? Jakiś zziajany jesteś. – spojrzała na mnie podejrzliwie.

- Jimin jest u mnie, ćwiczymy układ na poniedziałek, mówiłem ci o nim. – jak dobrze, że mam dobre wytłumaczenie.

- A tak, pamiętam. I jak wam idzie. Chwila, Jimin tu jest? To zaproś go tu, byście coś zjedli. – zaproponowała z troską w głosie.

- Zapytam czy jest głodny. Wysłałem ci numer do jego mamy. Dzwoniłaś? – nie powinienem przedłużać tej rozmowy, on tam na mnie czeka!

- Tak, ale mamy się jeszcze zdzwonić. Musi porozmawiać z mężem, kiedy ma czas. – tłumaczyła.

- No tak. To ja lecę, jeszcze dokończymy ten układ. – skierowałem się do swojego pokoju.

Wszedłem do środka i przekręciłem klucz, tak na wszelki wypadek. Chim leżał tak jak go zostawiłem z grymasem na twarzy.

- Kookie. Proszę, dłużej nie wytrzymam. – wysapał.

- Już się tobą zajmuję kochanie. – zbliżyłem się do niego, pocałowałem w usta i zaraz przeniosłem się na jego penisa. Nie chciałem przedłużać tego bólu. Poruszałem głową na początku powoli, by w końcu gwałtownie przyspieszyć.

- Ach Jung...Kookie...ach, tak. – wyszeptał dochodząc w moich ustach. Jeszcze chwilę jeździłem językiem po jego stojącej męskości, by wzmocnić uczucie przyjemności.

Położyłem się przy nim i przyciągnąłem do siebie, całując go po ramieniu i szyi, dochodząc do ust i łącząc je w pocałunku z jego.

- To było świetne. – wydyszał, przerywając zbliżenie.

- Cieszę się, że jesteś zadowolony. – uśmiechnąłem się z poczuciem pewności siebie.

- To za mało powiedziane. Szkoda, że nie będzie ciągu dalszego. – powiedział z rozczarowaniem, wysuwając dolną wargę, którą natychmiastowo przygryzłem.

- Kiedyś będzie. – wybełkotałem, nie chcąc przerywać pieszczoty.

Kiedy Jimin się ubrał i doprowadził do ładu, zeszliśmy do kuchni.

- Dzień dobry, Pani Jeon. – chłopak podszedł do mojej mamy z promiennym uśmiechem. Uwielbiam, gdy się tak uśmiecha.

- Witaj Jimin. Miło mi cię w końcu poznać. Może coś zjesz? – podała mu rękę, by się przywitać.

- Panią również. Dziękuję, ale będę się już zbierać. – uścisnął jej dłoń i lekko ukłonił. Mamie taki wyraz szacunku na pewno się spodobał.

- Odprowadzę Chima. Będę...późno. – planowałem wyciągnąć go na jakiś spacer, kino i może pizzę. Nie chcę się jeszcze z nim rozstawać.

Wyszliśmy z domu, ściemniało się już, dzięki czemu mogliśmy iść trzymając się dyskretnie za ręce. Lubię, kiedy jest blisko mnie i czuć jego ciepło.

- Może pojedziemy do wesołego miasteczka? – zaproponował z entuzjazmem, gdy zbliżaliśmy się do przystanku.

- Super, jestem za! –zatrzymaliśmy się przy rozpisce autobusów. Za 10 minut mieliśmy mieć transport.

Jimin stanął naprzeciwko mnie i zaczął zasuwać mi kurtkę, patrząc mi przy tym prosto w oczy. Było w tym tyle troski, uwielbiam kiedy tak o mnie dba, mój mały kochany kurczaczek. Uśmiechnąłem się do niego i smyrnąłem palcem w nosek. Ta chwila nie potrzebowała, żadnych słów, były one zbędne.

Zajęliśmy ostatnie miejsca w autobusie, który był na nasze szczęście prawie pusty. Siedziałem przy oknie, a Chim wtulił się we mnie wygodnie. Fajnie było być tak blisko siebie w miejscu publicznym. Czekała nas 40 minutowa podróż do Lotte World, więc mogliśmy się trochę odprężyć i korzystać ze swojego towarzystwa.

- Mógłbym tak cały czas. – wymruczał Jimin, wwiercając mi głowę w szyję.

- Jeździć komunikacją miejską? – wiedziałem o co mu chodzi, ale lubię się z nim droczyć. Tak uroczo się złości.

- Tak, uwielbiam rozbijać się takimi furami. – zaśmiał się pod nosem, a ja cmoknąłem go we włosy na czole. Splotłem nasze dłonie i przez cały czas bawiłem się jego palcami.

Dojechaliśmy na miejsce, po wyjściu z pojazdu skierowaliśmy się w stronę krainy zabawy jak to sobie nazwałem i przez wielką bramę weszliśmy na jej plac.

- Od czego zaczynamy? – spytałem.

- Może od Bumper Car? – mogłem się domyślić.

- Jesteś dość przewidywalny. – zaśmiałem się, za co oberwałem z pięści w ramię.

- Masz za swoje. – rzucił i pociągnął mnie za rękę w stronę wybranej atrakcji.

Ścigaliśmy się samochodzikami, a Jimin wydawał się być w siódmym niebie. To takie słodkie dziecko, chociaż wspominając to co zaszło między nami kiedy ostatnio u niego byłem, już takim dzieckiem się nie wydawał. Szczerzyłem się głupio sam do siebie, gdy chłopak wjechał we mnie autem.

- Co się tak cieszysz? Podziel się tymi nieczystymi myślami. – puścił mi oczko.

- Ja i nieczyste myśli?! Jak możesz? – udałem niewiniątko.

- Jasne, znam już to spojrzenie. – uniósł brew do góry i odjechał.

Jeździliśmy tak jeszcze chwilę, aż w końcu skończył się nam czas. Następnie wybraliśmy się na World Monorail, choć ja wolałem do The Haunted House. Chim jednak kategorycznie odmówił.

- Ja tu zejdę na zawał. – powiedział, kiedy zajęliśmy wyznaczone miejsca.

- Sam to wybrałeś. Nie bój się, jestem przy tobie. – próbowałem ukryć rozbawienie.

- Bo wolę to od domu strachu, ale wcale nie sprawia mi to radości. – cały się trząsł, moje biedactwo.

- Spodoba ci się, zobaczysz. – ścisnąłem jego dłoń na znak wsparcia.

- Jakby coś mi się stało pamiętaj, że cię bardzo kocham. – powiedział śmiertelnie poważnie.

- Możemy jeszcze stąd iść. – zaproponowałem.

- Nie, zostańmy. – wyszeptał jakby głos odmówił mu posłuszeństwa.

- Też cię kocham. – spojrzałem na niego i wyczekiwałem aż zrobi to samo.

- Już lepiej. – uśmiechnął się i szybko wbił mi palce w rękę, bo właśnie w tej chwili maszyna ruszyła.

Po przejażdżce okazało się, że Jimin chcę jeszcze raz, bo było tak zajebiście. A jak mówiłem to nie wierzył.

Nasz kolejny punkt na liście to Fantasy Dream. Niech się mój Kurczaczek zrelaksuje. Szliśmy blisko siebie ze splecionymi dłońmi, nie przejmując się niczym i nikim, bo w końcu było ciemno. Aż tu nagle pojawiły się dwie znane nam osoby.

- Cześć chłopaki! Co tu robicie? – krzyknął Tae na nasz widok.

- Hej! A tak postanowiliśmy się trochę rozerwać. – odpowiedziałem lekko zmieszany.

- Czyżby jakaś randka? – chłopak zapytał cały uradowany, co spotkało się z uderzeniem jego głowy przez Yoongiego.

- Spoko, nooo... jesteśmy razem i powiedziałem Kookiemu o was. Nie jesteście na mnie źli? – przyznał Jimin, bo mi szczerze zabrakło odwagi, żeby się odezwać. Taka ironia losu.

- Jasne, że nie! Możemy teraz chodzić na podwójne randki. – odparł wyższy z chłopaków.

Razem poszliśmy w wybrane wcześniej miejsce, a także kilka innych. W końcu nadszedł czas powrotu do domu. Było już późno, a czekała nas jeszcze prawie godzinna droga powrotna. Zdążyliśmy w ostatniej chwili wsiąść do autobusu. Ponownie zajęliśmy miejsca na samym końcu, tym razem we czwórkę.

- Ale jestem zmęczony. – szepnął Tae i wtulił się w swojego chłopaka.

- Śpij, obudzę cię jak będziemy się zbliżać do domu. – Yoongi poprawił szatynowi kurtkę, żeby było mu cieplej. To był bardzo uroczy widok, na który mimowolnie się uśmiechnąłem.

Objąłem Jimina i przysunąłem ku sobie. Tak wtuleni w siebie dojechaliśmy do naszego przystanku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro