Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Miłego czytania JiKooczki <3

Dni w szkole mijały jak zwykle. Staraliśmy się nie zwracać na siebie niczyjej uwagi co nie było łatwe, bo rozniosło się, że będziemy razem tańczyć. Wszyscy o nas mówili, bo zawody taneczne dla tej szkoły zawsze były ważne, to trochę stresujące. Jednak wiem, że jesteśmy świetni. Po lekcjach chodziliśmy na sale i układaliśmy choreografię. Szło nam naprawdę sprawnie, ale w weekend musimy jeszcze wszystko przećwiczyć przed pokazaniem trenerowi. Umówiliśmy się, że w sobotę Jimin do mnie przyjdzie, rodziców ma nie być, więc będziemy mieć spokój.

Chim nie musiał jednak spędzać zbyt dużo czasu z Taeminem jak się początkowo martwił. Chłopak znalazł sobie tu jakiś kumpli i z nimi wychodził. Nam to odpowiadało, bo mieliśmy czas dla siebie. Dziś jednak nie mogliśmy się spotkać po lekcjach. Mój chłopak miał obiad rodzinny, na który miały przyjechać jakieś ciotki. Jutro to sobie odbijemy.

Nie sądziłem, że przyjazd do Seulu da mi tak wiele możliwości i spełnienie. Jestem naprawdę szczęśliwy. Mam cudownego chłopaka, którego kocham nad życie i który kocha mnie. Wiem to, czuję przy każdym dotyku, pocałunku, pieszczocie, spojrzeniu. Kiedy jesteśmy razem niczego więcej nie chcę, tylko by przy mnie był już na zawsze.

Zszedłem wieczorem na kolację. Rodzice byli w domu, razem. Ostatnio starają się, żebyśmy spędzali choć trochę czasu wspólnie.

- JungKookie, mówiłeś nam o swoim przyjacielu. Jimin, prawda? – zdziwiłem się tym pytaniem.

- Tak Jimin, a czemu pytasz? – o co jej może chodzić, serce zaczęło mi szybciej bić. Może coś wie?!

- Tak sobie pomyślałam, że moglibyśmy zaprosić na obiad albo raczej kolację, będzie bezpieczniej jego rodziców. I jego również oczywiście. Chcielibyśmy z ojcem ich poznać, prawda kochanie?

- Tak, tak. To twój pierwszy przyjaciel i złapaliście wspólny kontakt dość szybko. Fajnie by było, gdyby zechcieli do nas przyjść.

- To chyba nawet dobry pomysł. Rodzice Chima są w porządku, na pewno się dogadacie i polubicie. – spodobała mi się ta propozycja. Lepiej, żeby poznali ich zanim dowiedzą się o nas...w przyszłości.

- Świetnie, w takim razie poproś Jimina o numer do jego mamy, chcę sama ją zaprosić. A Chim to taki jego pseudonim?

- Aaa no tak do niego mówię, sam to wymyśliłem od imienia jakoś, fajnie brzmi. – kurde trochę się speszyłem.

Kiedy skończyłem jeść wróciłem do swojego pokoju i napisałem do chłopaka wiadomość „Moi rodzice chcą zaprosić Twoich na kolację. Dasz mi numer do swojej mamy?". Nie otrzymywałem przez dość długi czas odpowiedzi, więc poszedłem wziąć prysznic. Byłem zmęczony tym dniem i chciałem już zasnąć.

Położyłem się spać, bo nadal nie było wiadomości zwrotnej. Gdy już zasypiałem usłyszałem dźwięk smsa „Hej Króliczku :* Przepraszam, że dopiero teraz, goście ciągle siedzą. Fajny pomysł! 536-265-438. Śpij dobrze, do jutra ;)". Po odczytaniu tekstu od razu pojawił się uśmiech na mojej twarzy, chciałem go teraz przytulić i delikatnie pocałować. Odpisałem mu tylko „Dobranoc Kochanie :*" i zasnąłem.

Rano, kiedy zszedłem na dół, rodziców już nie było. Zjadłem śniadanie, trochę posprzątałem w pokoju i wziąłem się za odrabianie lekcji, bo później nie miałbym czasu.

O 15 rozbrzmiał dzwonek, wyjrzałem przez okno. Przy furtce stał Jimin, miał na sobie czarne rurki z dziurami na kolanach, białą bluzę i zieloną kurtkę. Wyglądał niebywale atrakcyjne, w zasadzie jak zwykle. Szybko zbiegłem do drzwi, żeby mu otworzyć. Po chwili miałem już chłopaka przy sobie, ze swoim oszałamiającym uśmiechem, który był zarezerwowany tylko dla mnie.

- Cześć, mmmm lubię ten zapach. – Jimin wtulił się we mnie zamykając drzwi i całując moją szyję.

- Nie zaczynaj, bo mamy dużo roboty. Chcesz coś do jedzenia? – cmoknąłem go w czoło i lekko odsunąłem ściągając mu kurtkę, a następnie przechodząc do kuchni.

- Może jakieś jabłko i sok z mango. – poszedł za mną i wskoczył na blat przede mną oplatając mnie nogami.

- Proszę cię, mamy... - nie dane mi było dokończyć, bo przeszkodził mi zamykając usta pocałunkiem.

- Teraz się przywitaliśmy, więc możemy iść ćwiczyć. – posłał mi łobuzerskie spojrzenie zeskakując z szafki, zabrał po drodze jabłko i poszedł do mojego pokoju zostawiając mnie w osłupieniu.

Zabrałem resztę przekąsek i dołączyłem o Chima.

- To co, zaczynamy? – rzuciłem jedzenie na biurko i podszedłem do laptopa, żeby włączyć muzykę.

- Ciężko będzie się skupić w twoim pokoju na tak seksownym tańcu. – westchnął teatralnie.

- Czego ty się dziś nawąchałeś? – roześmiałem się do niego.

- Źle, że cię pragnę? – złapał mnie za koszulkę i przyciągnął do siebie.

- Bardzo mi to schlebia, ale nie uważasz, że powinniśmy się teraz skupić na czymś innym? – chciałem Jimina tu i teraz, ale ten występ jest dla mnie bardzo ważny, więc wolę to najpierw przećwiczyć, a potem oddać się przyjemnościom.

- Jak wolisz. – odsunął się ode mnie i zaczął zakładać buty do tańca.

- Chyba się nie obraziłeś? – dziwnie to wyglądało, nie chcę się kłócić o taką głupotę.

- Nie. – uciął krótko.

Włączyłem muzykę i zaczęliśmy tańczyć. Na początek wyrzuciliśmy z układu pewne elementy, które nam za bardzo nie pasowały, a potem skupiliśmy się już na perfekcyjnym wykonaniu. Po około dwóch godzinach skończyliśmy, usiedliśmy na podłodze opierając się o łóżko i piliśmy wodę, by uzupełnić to co wypociliśmy.

- Było świetnie, co? – ciszę przeplataną sapnięciami przerwał Chim.

- Tak, jutro jeszcze poćwiczymy i możemy pokazać to trenerowi. Myślisz, że mu się spodoba? – bałem się, że wszystko będzie do poprawy.

- Na pewno! To są jego klimaty. Nie martw się. – szturchnął mnie w ramię i przeniósł się na łóżko, kładąc się na nim.

- Oby. – nie byłem tak pozytywnie nastawiony, ale w końcu Jim zna jego gust lepiej.

- Chodź tu do mnie. – kopnął mnie lekko w plecy i spojrzał zalotnie, kiedy się do niego odwróciłem.

Podniosłem się i skierowałem w kierunku Jimina. Zbliżałem się do niego po łóżku na czworakach.

- Nadal masz ochotę? – zapytałem kładąc dłoń na jego udzie.

- Sam nie wiem, może mnie jakoś zachęć. – podłożył sobie ręce pod głowę i czekał na rozwój wydarzeń.

- Skoro nalegasz. – dobrałem się do jego paska, którego szybko się pozbyłem ze szlufek i rzuciłem go na podłogę.

Poczłapałem dalej, by sięgnąć jego ust. Jednak kiedy miałem go pocałować, skręciłem na szyję, co spotkało się z westchnięciem rozczarowania. Zostawiałem mokre ślady, zasysając się na jego skórze. Ściągnąłem z jego ciała biały podkoszulek, w którym tańczył i zacząłem bawić się jego sutkami, jedną dłonią wplatając mu we włosy. Ssałem, delikatnie podgryzałem, widać było jak mu się to podoba. Przez cały czas mnie nie dotykał, to chyba miała być kara za moje zachowanie wcześniej. Złączyłem w końcu nasze usta w namiętnym, pełnym pożądania pocałunku, wtedy nie wytrzymał i mnie objął, przyciskając do siebie jakby się bał, że zaraz ucieknę. Oderwałem się od niego i pieściłem jedną dłonią jego umięśniony brzuch, drugą zaś zsuwałem mu spodnie razem z bokserkami. Chwyciłem ręką stojącą już męskość Chima. Kciukiem drażniłem główkę w okolicy dziurki a językiem pieściłem jego jądra. Zaczął coraz ciężej oddychać, wplótł mi dłoń we włosy i szeptał moje imię.

- JungKook! Jesteś w domu?! – usłyszałem wołanie mamy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro