"Zawsze byłem twój."
Pov. Andy
Obudziłem się wpełni wyspany.
Było mi cholernie wygodnie.
Poczułem jak otulało mnie przyjemne ciepło.
Wciąż miałem niemałą satysfakcję z tego, że mogłem wreszcie otworzyć oczy i widzieć co działo się wokół mnie.
Podniosłem wzrok.
Niemalże całym ciałem przygniatałem Ryana, który szczelnie obejmował mnie ramionami.
Mimowolnie uśmiechnąłem się na ten widok.
Chłopak wyglądał bardzo uroczo.
Gdy spał, jego twarz była bardzo spokojna, a kąciki ust lekko unosiły się ku górze.
Grzywka łagodnie opadała na powieki, zasłaniajce śliczne, czekoladowe oczka.
Kochałem go całego.
Cieszyłem się, że wreszcie mogłem go przytulić. Tak bardzo brakowało mi tego przez cały czas.
Leżałem tak przez dłuższą chwilę, kreśląc palcami różne ścieżki na umięśnionym torsie bruneta.
Zegar ścienny wskazywał godzinę 20:30, zastanawiałem się jakim cudem nie wyrzucono jeszcze bruneta, ale jakoś szczerze mi to nie przeszkadzało.
Cieszyłem się każdą sekundą spedzoną z nim.
Poruszyłem się niespokojnie gdy pełny pęcherz zaczął mi doskwierać.
Chciałem powoli wstać tak, aby nie obudzić chłopaka i przy tym nie sprawić sobie jakiegoś wiekszego bólu.
Ryan miał chyba inne plany, bo mocniej przycisnął mnie do siebie na co cicho syknąłem czując ból w klatce piersiowej.
Chłopak na ten dźwięk szybko oprzytomniał.
- Andy. Przepraszam!- powiedział, gwałtownie poluźniając uścisk.- Wszystko w porządku? Ja nie chc- Ryan wszystko jest dobrze - przerwałem mu szeptem, odsłaniając grzywkę z jego czoła.- Nic się nie stało skarbie - szepnąłem i uspokajająco pogładziłem go po policzku.
- Coś się dzieje?- spytał wyraźnie zmartwiony.
- Jeszcze nie - odpowiedziałem.- Ale jak mnie nie puścisz, to będzie tutaj niezła powódź...
Chłopak zachichotał cicho i opuścił ramiona.
- Idę z tobą - powiedział i zaczął się podnosić, pomagając mi wstać.
- Ryan przecież łazienka jest tutaj - powiedziałem wskazując drzwi cztery kroki od łóżka.- Dam sobie radę.
- Tym razem cię nie zostawię - powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Nie zgłaszałem już sprzeciwu, bo dobrze wiedziałem, że chłopak nie odpuści, więc po prostu lekko kulejąc poszedłem załatwić swoją potrzebę, a Ryan grzecznie stanął przy drzwiach.
Po chwili wyszedłem i spojrzałem pobłażliwie na bruneta.
- Żyję!- powiedziałem z udawaną satysfakcją w głosie, rozkładając ręce.
- No i masz szczeście, bo musiałbym cię ratować - zaśmiał się brunet.
Chwyciłem go za koszulkę, przyciągając do siebie i wpiłem się delikatnie w ciepłe usta mojego chłopaka.
Z czułością oddawał każdą pieszczotę.
Otulił mnie lekko rękami nie chcąc zrobić mi krzywdy.
Przyciągnąłem go mocniej do siebie, na co mocniej zacisnął ręce na moich biodrach.
Brunet oderwał się ode mnie przygryzając moją dolną wargę.
- A-ła - powiedziałem z udawaną urazą w głosie.
- I tak wiem, że ci się podoba...- mruknął, całując jedynie moją dolną wargę.
- No, nie wiem...- droczyłem się z nim, na co potarł nosem mój policzek.- Chcieć, to móc, a ja chcę ciebie. Mogę...?
- Zawsze byłem twój - powiedział i zachłannie zainicjował pocałunek.
Brunet ścisnął mój pośladek na co z moich ust wydał się niekontrolowany jęk.
Nie obchodziło mnie to, że jeszcze poprzedniego dnia byłem w śpiączce.
Miałem to gdzieś, że byliśmy w szpitalu.
Chciałem tego...
Chciałem być blisko bruneta.
- Nie, Andy - sapnął chłopak odsuwając się ode mnie. - Nie możemy. Musisz odpoczywać.
- Ale Rye- Nie.
- Proszę... Proszę, proszę, proszę - szeptałem, pociągając chłopaka za koszulkę.- Chcę.
Chłopak westchnął i podniósł mnie delikatnie do góry, więc machinalnie oplotłem go nogami wokół pasa.
Położył mnie delikatnie na łóżku, stając miedzy moimi nogami.
- A teraz spać!- powiedział i zakrył mnie całego kołdrą
- Słucham?!- syknąłem obruszony.- I to tyle?! Żartujesz sobie..?
- Tobie to chyba naprawdę czegoś brakuje...- zaśmiał się, gładząc mnie po brzuchu.- Myślałeś, że będziemy się kochać w szpitalu?
Nic nie odpowiedziałem tylko fuknąłem obrażony i odwróciłem głowę w stronę okna.
- Nie chcę żeby cię bolało... A wiem, że będzie - westchnął niemalże nieusłyszalnie i przejechał jeszcze raz opuszkami palców po bandażu przez materiał koszulki.- Poczekamy... Dobrze..?
Nie patrzyłem w jego stronę, ale mina wyraźnie mi zrzędła.
- Popatrz co narobiłeś - mruknąłem, a chłopak obleciał mnie wzrokiem.
W luźnych spodenkach stał pokaźnych rozmiarów namiot, a ból, który znosiłem stawał się nie do zniesienia.
Chłopak westchnął rozbawiony i przejechał dłonią po wybrzuszeniu co spowodowało gardłowy jęk z moich ust, więc zakryłem je dłonią.
Teraz patrzyłem na chłopaka uważnie...
Nie.
Pożerałem go wzrokiem.
Ryan lekko podciagnął moją koszulkę do góry i nie przerywając kontaktu wzrokowego zaczął składać pocałunki na moim podbrzuszu.
Mój oddech stał się cięższy, gdy chłopak zaczął powoli zsuwać ze mnie spodenki.
- R-Ryan - jęknąłem cicho w dłoń, gdy otarł się wargami o mojego członka.
Już sama fantazja co za chwilę miało się wydarzyć doprowadzała mnie do szaleństwa.
Brunet w dalszym ciągu sie nie śpieszył zostawiając mokre pocałunki na wewnętrznych stronach moich ud.
Gdy zsunął moje spodnie do kostek powrócił do mojego pasa.
Chwycił mojego członka w swoją zimną dłoń co jeszcze bardziej spotęgowało moje podniecenie.
Odrzuciłem głowę do tyłu i jęknąłem przeciągle.
- Ale cichutko Andy...- szepnął Ryan, przejeżdzając językiem po całej mojej długości.
Chwyciłem poduszkę i przycisnąłem ją do twarzy żeby nie krzyknąć.
Chłopak ucałował głowkę i poczułem jak bierze go całego do ust.
Jego język zwinnie zataczał kręgi wokół mojego członka.
Z każdym wydechem wydawał się z moich ust jęk tłumiony przez poduszkę.
Chłopak mocno zasysał usta.
Gdy odważyłem się spojrzeć w dół, zobaczyłem jak mój członek znika cały w ustach bruneta.
- Dojdź dla mnie, kochanie- mruknął Ryan poraz kolejny biorąc do ust mojego przyjaciela.
Moje nogi zaczęły drżeć w napływie przyjemności.
- R-Ryan - jęknąłem głośniej w nadziei, że chłopak zorientuje się o co mi chodziło, ale on wciąż nie zaprzestawał swojej czynności.
Czułem, że nie wytrzymam już dłużej.
Moje plecy wygięły się w łuk, a z ust wydobyło się głośne, przeciągłe westchnienie.
Opadłem na materac głęboko oddychając.
Zakryłem twarz dłońmi czując się bardzo zażenowany.
Chłopak podciągnął mi spodnie i przykrył kołdrą.
- Ryan czy ty- Ciiii - uciszył mni kładąc się obok mnie.- Śpij.
Wtuliłem się w jego tors dalej czując obezwładniające spełnienie.
Leżeliśmy tak przez dłuższy czas.
Zasypiając, postanowiłem spytać się ostatni raz.
- Jak ci się udało tutaj zostać..?- mruknąłem cicho.
- Mam swoje sposoby - odpowiedział z chrypą w głosie i przyciągnął mnie delikatnie do siebie.- Mam swoje sposoby...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro