Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" (...) Pięcioosobowy zespół."

Pov. Rye

Po powrocie do domu czułem się bardzo zmęczony.
Brak wystarczającej ilości snu dawał się we znaki, ale mimo to, nie potrafiłem zasnąć.

Była może godzina jedenasta, a ja wciąż leżałem na łóżku ściskając kurczowo telefon w dłonaich.
Czekałem, miałem nadzieję, że zaraz ktoś zadzwoni i powie, że Andy się obudził.

To bardzo irytujące uczucie, gdy jesteś tak zmęczony, że  nawet nie potrafisz się ruszyć, a jednak nie umiesz zasnąć.

Leżałem już jakiś  czas, a moja irytacja wciąż rosła.

Zdążyłem już zrelacjonować chłopakom wszystko co się wydarzyło i w jakim stanie był obecnie Andy.
Cały czas byli dla mnie oparciem. Doceniałem to.

Od: Brook

Ryan jedziemy do Andy'ego. Jak u ciebie?

Gdy zobaczyłem wiadomość od Brooklyna, odrazu się rozbudziłem.

Do: Brook

Mogę jschać z Wami???? Proszę!
Chwils i jestem gorowy!!

Palce trzęsły mi się z emocji. Byłem u chłopaka ze trzy godziny wcześniej, a już zaczynałem odchodzić od zmysłów.
Czułem się zobowiązany siedzieć przy nim przez cały czas...
To przeze mnie chłopak leżał w śpiączce.
Musiałem tam pojechać!

Od: Brook

Spałeś chociaż trochę?

Do: Brook

Noo trochę... Proszę

Od: Brook

Ryan wyśpij się :// Jesteś zmęczony.
Jutro z samego rana możesz do niego jechać.

Do: Brook

Dlaczego!? Dlaczego nie mogę!?

Od: Brook

Chłopie nie spałeś ze 30 h. Idź się połóż. Myślę, że Andy nie chciałby żebyś przez niego doprowadzał się do złego stanu...

"-Ale to przeze mnie tam jest.
To moja wina."

Do: Brook

Ale ze mną wszystko w porządku. Jestem pełny energi!

Chłopak nie odpisywał przez chwilę.

Od: Brook

Dobranoc Rye :*

Odłożyłem telefon na stolik z głośnym warknięciem.
To ja decydowałem o tym co mogę, a czego nie.

W domu panowała grobowa cisza.
Moja mama była w pracy, a chłopaki w przedszkolu.
Wszystko działało na mnie nużąco.
Sytuacja z moim chłopakiem...
Przyjaciele...
Ci kolesie z ostatniej nocy...
Wszystko było strasznie meczące.

Wtuliłem głowę w poduszkę i już po chwili odpłynąłem...

▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪

Ze snu gwałtownie wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.

Spojrzałem na wyświetlacz.
Nieznany numer i 1 nieprzeczytana wiadomość od Jack.

Chwyciłem urzędzie i lekko oszołomiony odebrałem telefon.
Miałem ogromną nadzieję, że to ze szpitala...

- Dzień dobry. Czy dodzwoniłem się do pana Ryana Beaumonta?- usłyszałem głęboki głos po drugiej stronie.

- Tak. Słucham - powiedziałem lekko zachrypniętym głosem, więc odchrząknąłem.

- Nazywam się Balir Dreelan. Dostałem ostatnio zgłoszenie w celu zareklamowania nowego bandu.

Słuchałem w osłupieniu. Co?
Kto to ogarnał? O co tu chodzi? Skąd ten facet ma mój numer?
Mimo zdziwienia postanowiłem brnąć dalej w rozmowę.

- Tak. Pięcioosobowy zespół.

- Chciałbym sprawdzić i realnie ocenić wasze możliwości. Czy mieliście może kiedyś styczność z muzyką?

- Nie, raczej jesteśmy w tym zieloni. Ale chcielibyśmy spróbować...- zaśmiałem się nerwowo.

- Jasne. Każdy od czegoś zaczyna. Moglibyśmy się spotkać? Chciałbym usłyszeć was na żywo - spytał facet po drugiej stronie słuchawki.

- Emm...- zaciałem się na chwilę, przypominając sobie o blondynie.- Niestety stał się nieprzyjemny wypadek i nie dalibyśmy rady dotrzeć w piątkę...- mruknąłem niepewnie.

- Rozumiem. Jeśli mogę spytać kogo by zabrakło?

- A-Andy... Andrew Fowler - powiedziałem cicho.

- To gitarzysta w waszym zespole?

- Tak. Bez niego nie rozmawiałbym teraz z panem...- przygnębiłem się na wspomnienie mojego chłopaka.

- Myślę, że możemy coś z tym zrobić...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro