Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Nie myśl."

Pov. Andy

Reszta drogi minęła nam w ciszy.
Trudno określić czy była to ta niezręczna. Raczej żaden z nas nie miał nic do powiedzenia.

- Musisz jechać..?- spytałem, gdy podjechaliśmy pod mój dom.

- Nie muszę - odpowiedział chłopak delikatnie się uśmiechając, co odwzajemniłem.

Wchodząc po schodach znowu nastała cisza, nie powiem, ale zaczynało mnie to smucić.

- Napijesz się czegoś Rye?- spytałem, wchodząc do mieszkania, wpuszczając również chłopaka.

- Herbatę poproszę. Dziękuję - odpowiedział.- Mogę Ci jakoś pomóc?

- To tylko herbata- uśmiechnąłem się do niego.

Chłopak wzruszył ramionami i poszedł do salonu.

Wydawało mi się, że dalej było mu przykro, a ta cała sytuacja wciąż go dręczyła...
Ale... Przecież wszystko było w porządku.
Nic się nie stało.
Albo się myliłem i był jakiś inny powód.
Musiałem z nim chyba porozmawiać.

Zaparzyłem ulubioną herbatę Ryana i zaniosłem dwa parujące kubki do salonu.

Chłopak opierał ręce na kolanach, podpierając na nich również swoją głowę.
Nie mogłem patrzeć na niego w takim stanie, już na sam widok było mi żal.
Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, nic.

- Rye..?- powiedziałem, a chłopak jakby otrząsnął się z transu, dopiero zauważając ze wszedłem do pomieszczenia.- Wszystko w porządku?

- Tak Andy - uniósł kąciki ust w uśmiechu, ale nie TYM uśmiechu, nie tym swoim.

Usiadłem obok niego podając mu herbatę.

- Jesteś pewny?- spytałem, choć sam wiedziałem, że coś jest nie tak.

Brunet przez chwilę siedział cicho wpatrując się w ścianę.
Wziąłem jego dłoń i splotłem nasze palce nie odrywając wzroku od Rye.

- Ja... Ja po prostu nie mogę przestać myśleć o tym... Co by się stało...- brunet przetarł twarz dłońmi, a ja się w nigo wtuliłem.

- Ale jest w porządku Ryan -powiedziałem w zagłębienie jego szyji.- Jesteś moim bohaterem i nic mi się nie mogło stać.

Poczułem jak chłopak mocniej mnie obejmuje.

- Kocham cię, Andyś, wiesz? I nie chcę żeby cokolwiek ci się kiedykolwiek stało - mówił cicho.- Już za dużo krzywdy ci się dzieje...

- Ja też cię kocham, Rye - odpowiedziałem, całując chłopaka w odsłonięty obojczyk.- I nigdy, nigdy nie przestanę...

Zacząłem składać mokre pocałunki na całej długości szyji bruneta.

- Andy...- wymruczał chłopak.

- Nie myśl.

Przeniosłem się na kolana chłopaka całując linię jego szczęki na co chłopak z rozkoszy przymykał powieki.
Jego dłonie zjechały na moje pośladki i zaczęły je ugniatać, przez co z moich ust wydostawały się ciche jęki gdy mocniej zaciskał ręce.

- Nie tutaj - mruknął Beaumont podnosząc się razem ze mną, na co desperacko owinąłem jego pas nogami.

Chłopak kierował się w stronę sypialni, a ja nie zaprzestawałem swojej czynności.

Ryan położył mnie na plecach zawisając nade mną.
Odnalazł ustami moje wargi i złączyłe je razem w namiętnym pocałunku.

Chwycił skrawek mojej koszulki, szybko się jej pozbywając, a ja nie byłem mu dłużny i pozbyłem się, i jego bluzy.
Wszystkie inne ubrania również znalazły się gdzieś w nieokreślonym miejscu w pokoju.
Zostaliśmy w samych bokserkach.

Obróciłem nas tak, że siedziałem okrakiem na Beaumoncie.
Oparłem się na przedramionach i całowałem każdy skrawek umięśnionego torsu bruneta.
Co jakiś czas poruszałem biodrami wywołując jęk u Ryana.

- Andy... Dość - wysapał chłopak, gdy byliśmy już wystarczająco twardzi.

Zsunąłem bieliznę chłopaka, a on z zaskoczenia przewrócił nas do poprzedniej pozycji.
Uwielbiał dominować, a mi jakoś to nie przeszkadzało.

Chłopak równie szybko co ja, pozbył się i mojej bielizny.

Sięgnąłem do szafki po prezerwatywę i lubrykant podając rzeczy chłopakowi.

Nie musiałem długo czekać, gdy poczułem we wnętrzu palec Ryana.
Chłopak nie chcąc sprawić mi bólu, więc dobrze mnie rozciągał.
Po jakimś czasie to robiło się cholernie przyjemne i musiałem się pilnować żeby nie dojść od samych dłoni chłopaka.

- J-już - jęknąłem, po jakimś czasie gdy już byłem gotowy.

Rye nachylił się nade mnął i złożył na moich ustach czuły pocałunek, który natychmiast pogłębiłem.
Bardzo tego potrzebowałem.
Potrzebowałem tej bliskości ze strony bruneta.
Tak cholernie mnie nakręcał.

- Rye, proszę cię... Już - sapnąłem czując, że dłużej nie wytrzymam.

Chłopak nastawił się przy moim wejściu, płynnie we mnie wchodząc, przez co z mojego gardła wydobył się długi jęk rozkoszy.

- Taki ciasny. Tylko mój - sapnął brunet zaczynając się lekko poruszać.

- Twój - jęknąłem, bo tylko na tyle było mnie stać

W pokoju słychać było tylko nasze niemiarowe oddechy i jęki.

- R-Rye sz-szybciej, proszę...- jęknąłem czując, że byłem już na skraju.

Chłopak zacisnął dłonie na moich biodrach i spełnił moją prośbę.
Mokre kosmyki włosów przyklejały mu się do czoła, przez co wyglądał jeszcze bardziej seksownie niż w rzeczywistości był.

Ryan znalazł mój słodki punkt, celując tylko w to miejsce.
Nie musiałem długo czekać, a moim ciałem wstrząsnął orgazm. Moje plecy wygięły się w łuk, a z ust wydobyło się imię bruneta.

Chłopak nie zwalniając tempa sam po chwili doszedł w prezerwatywę opadając na mnie bez żadnych sił.

- Jesteś tak perfekcyjny Andy...- wydusił z siebie między urywanym oddechem.

Chłopak wyszedł ze mnie pozbywając się prezerwatywy i położył się obok przykrywając nas kołdrą.

- To ty tu jesteś nieziemski...- sapnąłem po chwili, przeczesując ręką włosy bruneta.- Kocham cię.

- Kocham cię, słońce- odpowiedział chłopak, ale dalej już nic nie pamiętałem, bo zmęczony odpłynąłem do Krainy Morfeusza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro