4
Starszy podszedł da młodszego wtulajac się w jego plecy i robiąc z nim śniadanie. Starszy złapał młodszego za bok na co cichutko syknął z bólu. W sumie co się dziwić przez całą noc kochali się. I to on się wił z przyjemności czucia go w sobie.
- dość rzadko teraz Xiao do ciebie przychodzi- rzucił młodszy smarując jedną kromkę masłem.- Coś mu się stało?-
- Nie lubi cię i dlatego- odpowiedział kładąc na kromkę kawałek sałaty.
- rozumiem- młodszy złapał w ręce kwiatek z wazonu i obrócił w palcach- dalej żyje mimo że ma kilka miesięcy-
- kwiaty są naprawdę dziwne Ajax gdybyś przeżył co ja byś się naprawdę zdziwił- uśmiechnął się do niego i puścił młodszego- wyglądasz przepięknie tak naznaczony tym wszystkim- zakręcił jego włosy na palcu.
Po śniadaniu ubrał się w strój do pracy i ruszył w kierunku zakłada pogrzebowego. Nie lubił swojej pracy jednak dalej pracował. Przecież był dorosłym mężczyzną i nie będzie na utrzymaniu kogoś innego. Kogoś kto mimo tylu zamordowanym rodzin i potworów wydawał się delikatny.
Delikatny jak kwiatek.
ZA delikatny jak na ten świat jednak nie mogły nic zrobić. Childe jest dorosłym mężczyzną. Jednak dla starszego to dalej dziecko.
Dziecko które pokochał jak JĄ. Zabawne będzie zakochiwał się w dzieciach po śmierci Childe'a.
Gdy starszy wrócił do domu młodszy trzymał list od kogoś.
- Cześć Ajax- rzucił gdy ten tylko przekroczył próg- O list od kogo?-
- Od mojego brata- powiedział i upił łyk herbaty.
-Słodkie z niego dziecko- powiedział i usiadł na szafce i wplątał rękę w jego włosy- mogłeś dalej w tych rannych ubraniach chodzić.-Przyglądając się ubraniu. Mimo prawie całkowitego zakrycia było widać kilka malinek jednak młodszy zdawał sobie z tego sprawę.
Młodszy poszedł i usiadł na kanapie a zhongli, jak pies za właścicielem ruszył za nim. Młodszy skrzyżował nogi na których na krótkiej chwili usiadł starszy i pogładził mu włosy.
- wygodnie?- zapytał rudy
-jak najbardziej- rzekł wplątując ręke w jego włosy natomiast drugą złożył na szyji młodszego i zaciskał powoli uścisk na co młodszy odpowiedział tym samym. Obydwoje się uśmiechnęli i kontynuowali swoje pieszczoty.
Gdy im się znudziło puścili ręce a zajęli się normalną rozmową jak ludzie którzy kiedyś umrą. A jedyną taką osobą stąd będzie Tartaglia.
-Zhongli? Dlaczego płaczesz?- przejechał kciukiem po jego policzku.
-Ja płacze?- zapytał zdziwiony jednak gdy przejechał palcem zdał sobie sprawę że płacze. Pomyśleć że ten chłopak wywołał w nim aż takie uczucia. Przytulił się do młodszego i siedział dalej na nim.
Poprawił jego głowę która leciała sobie w jaką chce stronę.
- czemu akurat ty musiałeś umrzeć?- pogładził policzek ciała. Zatrzymał zwłoki człowieka.
- Nawet twoje zwłoki są urocze- pocałował gnijące ciała i zostawił je w pomieszczeniu
🖤♥️❤️🤎♥️❤️🤎🖤♥️❤️🤎
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro