7. Kłamstwo, impreza i narkotyki
🍀 Perspektywa Tanishy 🍀
ruinaoceanu
Stanęłam w kolejce przy najbliższym klubie. Wyglądał na jeden z lepszych, a to w takim miałam ochotę dziś zabawić. Niestety, gdy już się zbliżyłam do ochrony, ci spytali o wejściówkę. Na początku uformowałam swoją twarz w zdziwienie, co było moją zgubą. Gdy zaczęłam mówić o tym, jaką niezdarą jestem, panowie mi nie uwierzyli.
— Nie to nie — powiedziałam do nich, odwracając się, aby iść dalej. — Nie wiecie, co tracicie!
Szłam tyłem, patrząc na ochronę, dlatego też nie zauważyłam, jak ktoś obcy idzie za mną. Dopiero, gdy poczułam czyjąś rękę na ramionach, zerknęłam w prawo. Ujrzałam uśmiechnięty profil młodego mężczyzny. Miał ładny, prosty nos i gładką cerę. Jego usta cały czas uniesione były ku górze, jakby nie było nic na tym świecie, co potrafiłoby to zmienić. A mocno kręcone, dłuższe włosy tylko dodawały mu uroku.
— Zaraz wejdziesz — szepnął mi na ucho, przyciągając do siebie i przekładając rękę na moją talię.
Nagle poczułam się niezwykle rozluźniona. Był to obcy mężczyzna, który mnie zaskoczył i trzymał mocno, tak bym mu nie uciekła, ale nie czułam od niego złych zamiarów. Jeśli wyczucie takowych w ogóle było możliwe. Wtopiłam się prawie w jego ciało, aby wyglądało na to, że znamy się bardzo dobrze.
— Ona nie ma wejściówki — powiedział ochroniarz, lustrując mnie nieprzyjemnym wzrokiem.
Dobrze wiem, jak bardzo nieodpowiednio jestem ubrana na tę imprezę i ekskluzywny klub, ale to nie znaczyło, że może tak na mnie patrzeć. Uniosłam delikatnie głowę i oddałam mu to spojrzenie. Łysy mężczyzna momentalnie poczerwieniał.
— Jest ze mną — odparł młodszy, dalej szeroko uśmiechnięty.
— Ale panie Farrow, bez wejściówki nie ma wejścia — odparł ochroniarz, brzmiąc na coraz mniej pewnego siebie.
— Mówmy sobie po imieniu — zaczął, pochylając się nad zarysowaną plakietką z imieniem wiszącą na szyi pulchnego ochroniarza. — Gustaw, tak? — Ochroniarz kiwnął głową. — Nie wiem, czy wiesz, ale jestem właścicielem tego klubu, a co za tym idzie, mogę wprowadzać kogo chcę oraz mogę zwalniać kogo chcę — dokończył chłopak, dalej nie pozwalając, aby uśmiech zszedł mu z ust. Dziwnie mi się patrzyło na tę scenę, przez jego mimikę, która była tak lekka, że aż nierealna.
— Ależ proszę tego nie robić, bardzo młodo pan wygląda panie Farrow... — przerwał na chwilę, widząc wzrok właściciela klubu. — Eric. Bardzo młodo wyglądasz Eric.
— Dziękuję, codziennie rano myję twarz w błocie, bardzo pomaga — odparł uśmiechnięty lekkim tonem. Musiałam dotknąć delikatnie swoich policzków, bo od samego patrzenia na niego czułam, jak zaczynają mnie boleć. — Musisz spróbować Gustaw. A teraz, możemy wejść?
— Ależ oczywiście — odparł ochroniarz, wpuszczając nas do klubu. Posłałam Gustawowi delikatnie uśmiech, ale ten odpowiedział nieprzyjemnym uśmiechem.
Przez ułamek sekundy chciałam wyrwać się z objęć Erica i podejść do ochraniarza, by go wyjaśnić, ale stwierdziłam, że wtedy w ogóle się nie zabawię. Poprawiłam umiejętnie swoją sukienkę, aby nie wyglądać w tym miejscu na fleję. Przeciskaliśmy się przez tłum, który tworzyły piękne, skąpo ubrane kobiety i przystojni, jeszcze bardziej skąpo ubrani mężczyźni. Nie potrafiłam skupić na niczym wzroku i gdyby nie dłoń właściciela klubu pewnie stanęłabym na środku lokalu i śliniła się na widok każdego, nawet na widok barmanów.
— Czy kryteria dołączenia do tego klubu ograniczały się do wyglądu? — spytałam, stając obok Erica, który właśnie zamówił jakiś alkohol.
Nie miałam jednak w ogóle pojęcia jakiego drinka chciał mi wcisnąć, bo mój wzrok powędrował w górę, gdzie tańczył smukły, opalony mężczyzna, zrzucając z siebie co jakiś czas i ubrania. Byłam tym zafascynowana, a gdy podeszła do niego niska blondynka z pomalowanymi na czerwono ustami, zapomniałam gdzie jestem. Tańczący szatyn pochylił się nade mną i przejechał placami po moich ustach w momencie, gdy Eric wkładał za jego bokserski, które do tego czasu tylko na nim zostały, banknot o wartości stu dolarów. Uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc na niego z zachwytem.
— Nie wstydź się — zawołał do mojego ucha właściciel klubu, gdy tancerz klęknął przede mną. Popatrzyłam na niego przez chwilę, a następnie przeniosłam swój wzrok na szatyna. — Dotknij go — polecił loczek, stając za mną.
Przejechał językiem po mojej szyi, wywołując przyjemne dreszcze wzdłuż ciała. Jego dłonie znalazły się na moich ramionach, a po chwili zaczęły powoli zsuwać się niżej, aż do moich dłoni, które nakrył swoimi i uniósł do góry na tors tancerza. Gdy już się upewnił, że się nie odsunę i z chęcią będę badała ciało nieznajomego, odszedł. Wziął drinka i pozostawił mnie samej sobie.
— Powinnam znać twoje imię? — spytałam, zerkając ku górze na szatyna z delikatnym uśmiechem, gdy moje dłonie zsuwały się niżej. Czułam się jakbym już miała w sobie procenty, a nawet nie spojrzałam na drinka przygotowanego przez właściciela.
— Możesz mnie nazywać, jak chcesz, jestem cały dla ciebie — odparł po chwili.
Jego intensywny brąz mnie hipnotyzował, zapraszał do niebezpiecznej, aczkolwiek niezwykle fascynującej zabawy. Zamierzałam w nią zagrać, pozwalając, by jego seksowne ruchy całkowicie wyrzuciły z głowy myśli dotyczące sportowca. Palcami zahaczyłam o linię bokserek, przygryzając wargę w seksowny i kuszący sposób. Następnie przez przypadek przejechałam dłonią po jego penisie. Szatyn wciągnął powietrze, poruszając biodrami, aby imitować to, iż dalej tańczy. Odsunęłam się, aby wziąć drinka, wypić go i udać się na parkiet z delikatnym uśmiechem.
Muzyka ogarnęła mnie całą i wystarczyło kilka minut patrzenia na tancerza i poruszania swym ciałem w seksowny sposób, gdy widziałam jak na mnie patrzy, abym całkowicie zapomniała o nieudanej randce. Ocierałam się o jakąś dziewczynę z zamkniętymi oczyma, pozwalając, aby obce, ciepłe i duże dłonie mężczyzn badały moje ciało, czasami przypadkiem dotykając miejsc, których dotykać nie powinny. Wiedziałam, że szatyn dalej na mnie patrzy, czekając z niecierpliwością na koniec zmiany. Czułam jego intensywny wzrok na sobie, od którego robiło mi się gorąco i mokro.
— Odbijamy — usłyszałam nagle znajomy głos, więc otworzyłam oczy, aby napotkać szeroki uśmiech Erica. Mężczyzna i kobieta z początku niepewnie się ode mnie odsunęli, zostawiając nas samych. — Dobrze się bawisz? — spytał, na co w odpowiedzi energicznie pokiwałam głową. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, zbliżając do mnie. Czułam jego ciepły oddech na swojej twarzy. Pachniał alkoholem. Zerknęłam ku górze i ujrzała rozszerzone źrenice. — Cieszę się bardzo — mówił, zaczynając poruszać swoim ciałem. Przez dłuższą chwilę stałam jak kłoda, ale szybko się zrehabilitowałam i także zaczęłam tańczyć.
— Niezły masz klub — powiedziałam, pochylając się nad nim, aby lepiej mnie usłyszał. — Wiesz, taki jeden tancerz wpadł mi w oko, mógłbyś dać mu wolne do końca nocy? — spytałam z nadzieją i delikatnym uśmiechem.
— Nie mogę — odpowiedział, dalej z szerokim uśmiechem, wprawiając mnie w konsternację.
— Dlaczego? Skoro jesteś właścicielem to chyba możesz.
Kręconowłosy popatrzył na mnie w ciszy, a następnie wyjął jakąś malutką, szklaną buteleczkę. Zbliżył ją do nosa i mocno się zaciągnął. Obserwowałam go uważnie, czekając na odpowiedź, która nadeszła po chwili.
— No cóż, powiedzmy, że skłamałem. — Zaśmiał się cicho. — Jestem Andrew i jak chcesz mogę ci umilić czas czekania — mruknął po chwili, wyciągając narkotyk, który przed chwilą sam zabrał.
Patrzyłam dosyć długo w jego ciemne oczy w milczeniu, zastanawiając się nad tym. Nigdy nie próbowałam i byłby to pierwszy raz. Byłam podekscytowana. Zerknęłam na tancerza, który dalej się we mnie wpatrywał z małym uśmieszkiem, jakby doskonale znał Andrew i wiedział, co mi proponuje. Ujrzałam wyzwanie, które od razu podjęłam. Kiwnęłam delikatnie głową, nadal patrząc na szatyna na ladzie baru.
— No i pięknie — zawołał loczek, unosząc tę samą buteleczkę do mojego nosa. Utrzymując kontakt wzrokowy z wyzywająco tańczącym mężczyzną, mocno się zaciągnęłam. — Zwolnij trochę.
Pokiwałam głową, po czym odchyliłam ją w tył, zamykając oczy. Przyjemne uczucie błogości od razu mnie wypełniło, sprawiając, że zobaczyłam świat nieco bardziej kolorowo. Nie zwracając uwagi na to, że Andrew na mnie patrzy i stoi przede mną, zaśmiałam się cicho do siebie. Zaczęłam poruszać ciałem w rytm ruchliwej muzyki. Cały czas trwał przy mnie loczek, jakby chciał mnie pilnować, aby zobaczyć, czy na pewno nic mi nie będzie.
— Daj mi jeszcze trochę — poprosiłam, znów zerkając na tancerza, który z uśmiechem jeździł dłońmi po torsie starszego, przystojnego mężczyzny z lśniącymi, czarnymi włosami.
— Dziewczyna snów — szepnął mi na ucho. — Mam jeszcze coś innego.
Odsunął się ode mnie, uprzednio gryząc delikatnie w płatek ucha. Zadrżałam, czując podekscytowanie na jego słowa. Andrew wyciągnął mały, foliowy woreczek, w którym były tabletki. A tak przynajmniej wyglądały. Wyjął jedną z nich i położył sobie na języku. Cały czas się uśmiechał, co udzieliło się także mnie. Zbliżyłam się do niego, wiedząc co robić. Widziałam to wiele razy w filmach i serialach. Chwycił mnie za tył głowy, zaciskając palce delikatnie na moich upiętych włosach, psując jeszcze bardziej luźnego koka. Przyciągnął do siebie, a następnie pocałował. Nie był to pocałunek słodki rodem z romantycznych filmów. Był on brudny i namiętny, mówiący o tym, że nie ma to nic związanego z ciepłym uczuciem. Podobało mi się, gdy jego język przejechał po moim podniebieniu, sprawiając że poczułam, jak nogi stają się niczym z waty, dlatego nie przerwałam pocałunku zaraz po tym, jak przekazał mi narkotyk, a ciągnęłam go dalej, aż do utraty tchu.
— Całujesz nieziemsko — stwierdziłam, gdy już się od niego odsunęłam i oparłam swoje spocone czoło o jego. — Musimy umówić się na jakąś noc.
— Co powiesz na dziś? — spytał, kołysząc biodrami, czym sprawił że otarłam się o jego udo. Przygryzałam wargę, zerkając na tancerza, schodzącego z baru. Andrew po chwili skierował swój wzrok w tę samą stronę. — Da się załatwić, zaczekaj na mnie — polecił, po czym się oddalił. Patrzyłam na niego długo, stojąc w miejscu i poruszając się delikatnie. Czułam jak odpływam. Ta mieszanka naprawdę działała i sprawiała, że czułam się napalona i jednocześnie mocno rozbawiona.
— Hej, mam dla ciebie niespodziankę — zawołał loczek, szturchając mnie delikatnie w ramię.
Otworzyłam oczy, aby ujrzeć intensywne, brązowe oczy tancerza. Był tak blisko, że czułam zapach jego mocnych perfum i byłam w stanie zauważyć każdą kroplę potu na jego czole bardzo wyraźnie. Nie wiedziałam, jak mogłam wcześniej nie zwrócić uwagi na delikatny zarost, który pasował do niego idealnie i dłuższe włosy, teraz splecione w uroczego koka. Zbliżyłam się do niego.
— Czekałaś na mnie? — spytał, błądząc oczami po mojej twarzy.
Nie odpowiedziałam, po prostu stanęłam na placach, opierając dłonie o umięśniony delikatnie tors i go mocno pocałowałam. Szansy, by go oddać nie miał, ponieważ odsunęłam się i podeszłam do loczka, po czym zrobiłam z nim to samo, co przed chwilą.
Stanęłam naprzeciwko nich, patrząc z pożądaniem, aby przekazać im, że potrzebuję ich obu. Mężczyźni chyba zrozumieli, bo przysunęli się do siebie. Przez chwilę wpatrywali się w swe oczy o tym samym odcieniu, a później złączyli swe usta, ocierając się o siebie, co wywołało podniecenie u obu z nich. Dumni z siebie, że to zrobili podeszli do mnie. Andrew pochylił się nad moim lewym uchem i zaczął przygryzając płatek ucha, aby następnie delikatnymi pocałunkami powoli posuwać się w stronę dekoltu. Tancerz pochylił się nad drugim uchem i wyszeptał.
— Chodźmy do strefy VIP.
Pokiwałam zadowolona głową, dając dłoń szatynowi, aby mnie poprowadził do tej strefy. Zaśmiałam się cicho, biorąc Andrew za koszulkę. Nie chciałam, by pozostał w tyle. Zauważyłam kątem oka, jak znów bierze narkotyk. Znów się zaśmiałam, wyciągając dłoń, aby położył na niej to, co sam przed chwilą brał. Zrobił to z chęcią, więc i ja z chęcią to przyjęłam, nie zauważając nawet, że znaleźliśmy się w ciemnym pokoju z kilkoma kanapami. Na szczęście nie było nikogo.
— Ej... — zaczęłam, ale wtedy mężczyzna odwrócił się w moją stronę, stając tak blisko, że na brzuchu czułam jego erekcję.
— Jestem Eric Farrow i tak chcę — powiedział niskim tonem głosu, odbierając ode mnie narkotyk.
Patrzył mi głęboko w oczy, sprawiając, że całkowicie zapomniałam o tym co mówił. Nie czekając ani chwili dłużej pchnęłam tancerza na kanapę. Poddał mi się z radością. Zerknęłam na loczka. Podszedł do mnie od razu. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego i przejechałam językiem po jego ustach, aby później także pchnąć na kanapę.
— Teraz ja zatańczę dla was — powiedziałam powoli.
Do moich uszu dobiegały dźwięki przytłumionej muzyki. Przesunęłam dłońmi po swoim ciele od dołu aż po samą szyję, gdzie jeszcze niedawno znajdowały się usta Andrew. Wygięłam się w tył, robiąc pół okrąg głową, aby jeszcze odrobinę zniszczyć swojego koka. Odpięłam powoli suwak sukienki, co spowodowało zsunięciem się jej z mojego ciała. Moje odsłonięte sutki stały się twarde, gdy chłodne powietrze w nie uderzyło. Usłyszałam sapnięcia mężczyzn, a sekundę później poczułam mokre języki na piersiach.
— O kurwa — jęknęłam, odchylając głowę i wplatając palce w ich włosy. Jedne były kręcone, a drugie proste. Jeden lizał z pasją, a drugi delikatnie podgryzał. Mieli całkiem inne techniki, co doprowadziło mnie do pojękiwań. Byłam niemalże pewna, że gdyby nie ich dłonie ściskające moją talię, uda i tyłek, leżałabym na ziemi. Było tak dobrze, że prawie doszłam. Niestety oni jakby to wyczuli, odsunęli się ode mnie. — Ko... Kontynuujcie — wyjęczałam, mocno zaciskając powieki.
Andrew uśmiechnął się delikatnie, po czym pocałował Erica, zaczynając odpinać jego koszulę. Patrzyłam na nich przez chwilę osłupiała z nieobecnym uśmiechem, aby zaraz podejść do loczka i zacząć odpinać jego spodnie. Ucieszył się i na chwilę oderwał od tancerza, aby popatrzeć na mnie. Polizałam jego penisa przez materiał bokserek, pobudzając go jeszcze bardziej.
— Jeszcze ja — wyszeptał do mojego ucha Eric.
Klęczał obok mnie całując moją szyję. Następnie położył dłoń na biodrach loczka. Chwycił bokserki i ściągnął je na dół. Uśmiechnęłam się sama do siebie, a następnie wzięłam go do ust, zręcznie operując językiem, aby jak najszybciej doprowadzić go na skraj. Ścisnęłam jego pośladek. Chłopak jęczał, po czym bez ostrzeżenia szybko się ode mnie odsunął, aby dojść na moje piersi.
— Jesteś niesamowita — powiedział dysząc ciężko, po czym usiadł na kanapie.
— Wiem o tym — odpowiedziałam ze śmiechem. Usiadłam na niego okrakiem, on był nagi a ja w czarnych majtkach, które były mokre, dlatego mógł bardzo dobrze czuć to, jak bardzo ich potrzebuję.
— Teraz my zajmiemy się tobą — szepnął do mojego ucha Eric, masując mi ramiona. Odchyliłam błogo głowę. Zaczął całować moją szyję, zjeżdżając dłońmi na moje piersi.
Poruszyłam delikatnie biodrami znów pobudzając Andrew. Chłopak wziął swój narkotyk, zaciągnął się nim, po czym podał mi. Zrobiłam to samo, aby następne ze śmiechem podać go Ericowi.
Ta noc należała to jednych z lepszych. Nie wiem ile razy doszłam i jak dużo przyjęłam, ale czułam się spełniona w tamtym momencie. Podkreślam, że w tamtym momencie, bo gdy obudziłam się nad ranem, leżąc na jednej kanapie przykryta jedynie dłonią tancerza, pamiętałam wszystko przez mgłę. Zaśmiałam się cicho, starając się podnieść, ale zamiast tego upadłam na Erica.
— Wybacz — powiedziałam. — Ale muszę już iść — dodałam po chwili, znów wybuchając śmiechem.
Jakimś cudem, nie wiem do końca jakim, ubrałam się z powrotem w wczorajsze rzeczy i opuściłam chwiejnym krokiem lokal. Na ulicy znalazłam się, gdy słońce dopiero wschodziło. Nie spotkałam wielu ludzi, a ci, obok których przechodziłam, patrzyli się na mnie jakoś dziwnie. Z początku starałam się opanować napady energii, ale w końcu nie wytrzymałam i idąc zaczęłam nucić.
— I'm a big big girl — śpiewałam, machając rękami i nie patrząc, gdzie idę, co po chwili skutkowało wpadnięciem na kogoś i wywróceniem się na tyłek. Zaśmiałam się znów, dalej śpiewając. — In a big big world. Niech pan do mnie dołączy! — zawołałam, wstając z jego pomocą, po czym uwiesiłam się na jego szyi. Popatrzyłam w jego ciemne oczy. Naprawdę na tym świecie wszyscy mają brązowe oczy?
— Chryste... pani jest kompletnie nieobecna — powiedział zszokowany, przytrzymując mnie, gdy śmiałam się z jego miny.
— Niech się pan nie dziwi, miałam wczoraj niesamowity seks z dwoma facetami, wyobraża to sobie pan? — spytałam entuzjastycznie.
— Nie chcę — odparł zniesmaczony, co w ogóle mnie nie dotknęło.
— Przydałoby się panu, mogę ich polecić, są naprawdę cudowni — rozmarzyłam się, zerkając na niebo i przypominając sobie wczorajszą noc, z której nie wszystko pamiętałam. — Ohh, ja chcę jeszcze raz — jęknęłam, niczym małe dziecko, tupiąc nogą.
— Nie wątpię — mruknął pod nosem.
— Mówił pan coś? — spytałam zdezorientowana.
— Tak, lepiej będzie jeśli pójdzie pani ze mną, bo w takim stanie stanowi pani zagrożenie nie tylko dla siebie, ale także dla innych. Nieświadomie może pani spowodować u nich traumę, w dodatku jestem pewien, że ma pani w sobie nielegalne substancje — odparł po chwili dalej zniesmaczonym tonem.
— Wszystko co brałam jest legalne — mruknęłam z znaczącym uśmiechem. — Jeżeli pan chce...
— Zdecydowanie nie chcę — przerwał mi szybko, zanim zdążyłam cokolwiek dodać.
— Ale nie wie pan...
— Proszę się nie martwić, wiem. A teraz chodźmy.
Znów mi przerwał. Nie protestowałam, po prostu za nim poszłam, jakbym była naiwnym dzieckiem, nie wiedzącym, że nie powinno się rozmawiać z nieznajomymi, a co dopiero iść za nimi do ich wozu.
— Jej wycieczka! — Zawołałam, wskakując na tylne siedzenie mężczyzny, spotkanego na ulicy.
______________________________________________
Witam ponownie!
Jak samopoczucie?
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał i czekacie na następne!
Życzę wam miłego dnia/wieczoru/nocy i dużo uśmiechu na twarzach <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro