Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Opłacalne tortury

🍀 Perspektywa Tanishy 🍀
ruinaoceanu

Otworzyłam oczy, gdy poczułam na twarzy pierwsze promienie słońca, które teraz, gdy przerywały mi piękny sen o zielonookim chłopaku z cudownym tyłkiem, były niezwykle irytujące.

Zamiast jednak wstać i zasunąć rolety, postanowiłam odwrócić się na drugą stronę wielkiego łóżka i przykryć głowę poduszką.

Okazało się, że nie był to dobry pomysł. Po chwili czułam jak brakowało mi powietrza. Byłam jednak na tyle leniwa, iż wizja uduszenia się w śnie nie była tak straszna, jak wstanie z łóżka i szykownie się na cały dzień. Wtedy jednak moje plany zostały pokrzyżowane przez głośny dźwięk powiadomienia. Z obawy, że to mama, która wcześniej zapowiedziała, że będzie dzwonić o dziwnych porach, podniosłam się do siadu i sięgnęłam po telefon, który nocą ładował się na szafce nocnej.

Gdy odczytałam wiadomość, okazało się, że to Alex, który pisał coś o sukcesie w swoim projekcie i tym, jak bardzo pragnąłby go uczcić. Moje oczy były na wpół zamknięte, toteż nie bardzo mogłam się tym cieszyć, choć na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

Sytuacja z Alexem – a raczej relacja z nim – miała być czysta, bez żadnych uczuć. Mieliśmy jedynie pisać o sprawach, o jakich często wstyd rozmawiać. Jednak, z upływem czasu, nasz kontakt zacieśnił się. Rozmawialiśmy praktycznie codziennie przez wiadomości – nigdy na kamerce.

Chcieliśmy dla siebie pozostać anonimowi. O wiele łatwiej było wtedy pisać o wszystkim. Gdzieś tam z tyłu głowy była taka myśl, że po co się przejmować tym, co napisałam, jak i tak nigdy go nie spotkam i w każdej chwili mogłam po prostu urwać znajomość. Zablokować go i przestać pisać. Wiedziałam mimo to, że nie byłabym w stanie tego zrobić, bo bardzo go polubiłam i czułam, że się rozumiemy, choć głównie nasze rozmowy skupiały się na zaspokajaniu potrzeb i wysyłaniu sobie fotek, które raczej nie powinny być wysyłane przypadkowym ludziom.

Ja: Daj mi kilka minut na rozbudzenie się i razem poświętujemy.

Wysłałam wiadomość z emotką na końcu, która idealnie pokazywała w jaki sposób za kilka minut się zabawimy, aby mężczyzna mógł uznać, że był zadowolony ze swojego sukcesu. Uśmiechnęłam się delikatnie do siebie, po czym wstałam z łóżka. Narzuciłam na swoją bieliznę – w której spałam, ponieważ było tutaj za ciepło – jakąś koszulę, aby zasłonić swoje ciało, po czym udałam się do łazienki, biorąc ze sobą telefon.

Ucieszyłam się, że Alex napisał do mnie i że to ze mną, obcą osobą, pragnął uczcić ważne wydarzenie dla jego kariery. Dobrze znałam jego nawyki i jeszcze kilkanaście miesięcy temu poszedłby do klubu i tam bawiłby się na całego, uznając takie wyjście za w pełni satysfakcjonujące. Nie chciał się przyznać, ale widziałam jak się zmienił i mogłam powiedzieć, że to moja zasługa. Zresztą on mógł powiedzieć to samo. Tyle tylko, że ja wpłynęłam na niego dobrze, a on na mnie nie do końca, choć sądził, że lepiej nie potrafił i powinnam się z tego cieszyć.

Stałam przed lustrem, zrzucając z siebie koszulę i bieliznę, gdy przyszła mi kolejna wiadomość.

Alex: Lepszej odpowiedzi dostać nie mogłem. Czekam.

Chłopak wysłał po chwili swoje zdjęcie. Jedyną rzeczą, jaka zakrywała jego miejsce intymne, była szklana butelka whiskey Jack Daniel's.

Przygryzałam delikatnie wargę, notując sobie w głowie, jakie zakupy musiałam zrobić na wieczór, jeśli ten piękny, uroczy sportowiec nie będzie chciał się ze mną spotkać.

Właśnie w tym momencie, gdy pisałam kolejną wiadomość z uśmiechem na ustach i podnieceniem pomiędzy nogami, ujrzałam w swojej pamięci jasne, rozbawione oczy, wpatrujące się we mnie i poczułam ciepłe dłonie na moim ciele.

Ja: Kurwa, Alex, wybacz mi, ale przypomniałam sobie, że mam plany na poranek. Możemy świętowanie przesunąć na wieczór?

Musiałam o to spytać. Nie chciałam za bardzo tego robić, ale młodszy chłopak rozbudził we mnie dziwne uczucia, które bardzo pragnęłam wyrzucić na zewnątrz. Nigdy nie miałam sportowca i nie mogłam przetestować ich kondycji.

Alex: Tylko jeśli powiesz mi kim są te plany.

Dostałam wiadomość zwrotną. Zamiast wejść pod prysznic, aby się odświeżyć, oparłam się o umywalkę i zaczęłam odpisywać. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie on zły o tę zmianę planów.

Ja: Metr osiemdziesiąt (a przynajmniej tak sądzę), piękne, jasne, zielone oczy. Pełne usta, gładka cera z pięknymi mięśniami. W skrócie – sportowiec z boskim tyłkiem.

Odpisałam, po czym postanowiłam w końcu wykąpać swoje ciało. Włosy związałam w koka, aby mi się nie zmoczyły. Umyć je zamierzałam dopiero po torturach, jakie mimowolnie na siebie zrzuciłam. Jedynym sportem, który lubiłam i mogłam ćwiczyć z przyjemnością, był boks. Czułam do tego pociąg już jako mała dziewczynka i dopiero jako nastolatce udało mi się wywalczyć kilka treningów, niestety bardzo szybko byłam zmuszona z tego zrezygnować. I choć pamiętam jak płakałam za pierwszym razem, gdy jako dodatek mieliśmy bieganie, po latach wspominałam to bardzo dobrze. Nie lubiłam biegać, ale dla boksu byłam w stanie to zrobić, teraz czułam, że było to nic innego jak tortury.

Gdy już wyszłam i wytarłam swe ciało, wzięłam do ręki telefon, aby ujrzeć dwie nowe wiadomości od Alexa i jakieś powiadomienie o nowym poście Manu Riosa, którego śledziłam na YouTube, gdy byłam małą dziewczynką i miałam w nim ogromnego crusha.

Pamiętałam, jak raz cieszyłam się jak głupia, ponieważ polubił mój komentarz pod jednym filmikiem. Z prędkością światła weszłam w powiadomienie, chcąc być pierwszą, która polubi i skomentuje jego dzieło. Jednak – jak mogłam się spodziewać – już setka komentarzy została napisana. Dodałam od siebie słowa pochwały, a następnie, chcąc podzielić się tym ze swoimi obserwującymi, dodałam post na swoją relację. Miałam dwadzieścia jeden lat, ale dalej w takich przypadkach zachowywałam się jak głupia nastolatka.

Alex: Wydaje się niemal ideałem, co znaczy, że coś z nim nie tak. Obstawiam brak środków na koncie.

Tak brzmiała pierwsza wiadomość mężczyzny, która wywołała u mnie cichy śmiech.

Alex: Zamierzasz go przelecieć?

Ja: Najpierw planowałam go poderwać i zaprosić na randkę.

Odpisałam, po czym odłożyłam telefon na bok umywalki i zaczęłam ogarniać swoją twarz. Szłam do parku, aby zwrócić na siebie uwagę sportowca, co znaczyło, że musiałam dobrze się prezentować. Nałożyłam kilka produktów, aby wyglądać ładnie i aby nie było widać za bardzo makijażu. Musiałam być naturalna, jeśli miało mi się udać.

Alex: Strata czasu.

Ja: Wiem, ale wyglądał na młodszego i niewinnego, więc czymś takim pewnie bym go spłoszyła.

Po odpisaniu wzięłam się za czarne, delikatnie kręcone włosy. Spięłam je w kitkę, aby było mi wygodnie założyć na głowę czarną dżokejkę.

Alex: Jak widać, niczego cię nie nauczyłem.

Odczytałam wiadomość, po czym zablokowałam telefon, nie czując, abym musiała coś na to odpisywać. Wyszłam z łazienki owinięta białym ręcznikiem i szybko udałam się do pokoju, gdzie od razu założyłam szary, sportowy strój i nerkę, do której standardowo wrzuciłam słuchawki i telefon. Nie potrzebowałam nic więcej, więc wzięłam nakrycie głowy, udałam się na dół, aby zjeść śniadanie. Składało się ono z banana i jakiegoś jogurtu, mimo że nie byłam pewna, czy nabiał należał do mnie. Następnie opuściłam willę.

Ruszyłam powolnym krokiem w stronę zielonego parku. Chciałam pójść, tak jak poprowadzi mnie pamięć, ale oczywiście już na pierwszym zakręcie straciłam orientację i nie wiedziałam gdzie iść. Rozglądałam się przez chwilę, ale nie ujrzałam nigdzie żadnych znajomych znaków, więc zostało mi tylko wyjęcie telefonu i użycie nawigacji. Na początku były przysłowiowe schody, ale gdy po chwili ogarnęłam jak to działa, poszło z górki i po niecałych trzydziestu minutach znalazłam się w parku.

Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam swoją muzyczną playlistę, która zaczynała się od "When My Boy Walks Down The Street". Rozejrzałam się wokół, szukając wzrokiem uroczego chłopaka, który miałam nadzieję, że dzisiaj także tutaj biegał.

Kilka minut stałam w miejscu, aż w końcu postanowiłam się przejść wokół parku. Wyglądałam zapewne śmiesznie w sportowym stroju, wymalowana i niespocona, choć powinno być całkiem inaczej. Dopiero, gdy z naprzeciwka ujrzałam znajomy tyłek, postanowiłam zacząć biec, aby go dogonić. Uśmiechnięta delikatnie minęłam go, aby móc zakręcić biodrami.

Chłopak już po chwili znalazł się obok mnie i przywitał uśmiechem. Gdy tylko go ujrzałam, wyciągnęłam słuchawki z uszu.

— Cześć — odpowiedziałam, zwalniając trochę, aby łatwo było mi się z nim porozumiewać. Nie przebiegłam jeszcze nawet pół kilometra, ale już czułam, jak powoli brakowało mi tchu, a w moich oczach widoczny był strach.

— Przychodzę tutaj codziennie pobiegać i pomyśleć, a później idę na siłownię — odparł z lekkością. W ogóle nie dało się słyszeć tego, że biegał. W przeciwieństwie do mnie. Musiałam wziąć głęboki wdech, aby móc cokolwiek dodać.

— To naprawdę świetnie, ale nie widziałam cię tutaj wcześniej — mruknęłam, zerkając na niego. Ujrzałam na jego twarzy małe zdziwienie, które szybko zostało zastąpione przez grymas zrozumienia.

Czułam, jak krople potu formowały się na moim czole. Musiałam coś szybko wymyślić, aby móc usiąść i skrócić te tortury. To było zdecydowanie za dużo biegania jak na ten raz.

— "Gość z ładnym tyłkiem" — zacytował mnie, sprawiając że cicho się zaśmiałam.

— Nie przypominam sobie — odparłam, choć już dawno spaliłam się swoją grą.

Myślałam o tym, co zrobić, aby móc odpocząć. Dalej biegliśmy i miałam dziwne wrażenie, że nawet przyspieszyliśmy. Ku mojemu szczęściu, zauważyłam na ścieżce większy kamień. Chłopak mnie wyprzedził, aby zaprezentować swój atut, który zwrócił moją uwagę.

— Teraz już pamiętam. — Zaśmiałam się, a chwilę później nadepnęłam na kamień i upadłam z grymasem bólu. — Auć, moja kostka — syknęłam cicho, chwytając się za lewą nogę.

— Wszystko w porządku? — zadał pytanie, zatrzymując się i od razu do mnie podbiegł, z troską wyraźnie wypisaną na niewinnej twarzy. Aż mi się go szkoda zrobiło, że tak go oszukałam. Nie mogłam jednak teraz nagle wstać i dalej biec. Nie dlatego, że wyglądałoby to źle, ale dlatego, że byłam za bardzo zmęczona.

— Jasne, oczywiście. Tak sobie tylko odpoczywam z bolącą kostką — odparłam sarkastycznie, zerkając na niego. Momentalnie zrobiło mi się głupio. — Wybacz mi najmocniej, mam tak w stresujących sytuacjach.

— Rozumiem — odparł, wyciągając w moją stronę dłoń, którą od razu chwyciłam. Pomógł mi wstać, a następnie mocno złapał mnie w tali i przyciągnął do swojego boku. — Odprowadzę cię do domu — powiedział, zerkając na mnie.

Nasze oczy się ze sobą spotkały, a atmosfera momentalnie zagęściła. Gdyby nie ta jego niewinna twarz, która dawała poczucie, iż jest on tradycjonalistą, złączyłabym nasze usta w namiętnym pocałunku. Niestety nie znaliśmy nawet swoich imion, choć uważałam, że takie znajomości, i przede wszystkim seks, bywały o niebo lepsze, niż te tradycyjne.

— Dziękuję ci... — przerwałam, aby dać mu do zrozumienia, że powinien się przedstawić. Milczał przez chwilę i dopiero, gdy na niego popatrzyłam, zreflektował się i powiedział.

— Aaron.

— Jestem Tanisha — powiedziałam z uśmiechem.

— Bardzo ładne imię, takie nietutejsze.

— Tak, pochodzę z Indii — odparłam.

Nasze oczy ponownie się spotkały. Jego zieleń pochłonęła mnie do reszty, a pełne usta, poruszające się w jakimś zdaniu, sprawiły, że nie zrozumiałam ani słowa z tego, co do mnie mówił. Zgoniłam jednak swoje roztrzepanie na ból i słońce. Chłopak uznał to za słodkie, na co się uśmiechnęłam, a następnie podałam mu swój adres.

Długą i powolną drogę spędziliśmy na miłej rozmowie. Co prawda rozmowa ta dotyczyła zdrowego jedzenia i poprawnego wykonywania ćwiczeń, ale była miła.

Chłopak trafił pod naszą willę bez żadnej pomocy. Zatrzymał się tuż przed wielką bramą i spojrzał mi w oczy.

— Mieszkasz tutaj sama?

— Nie. Mieszkam z moim kuzynem Ra, jego przyjaciółkami, Josie i Leilą, oraz bratem tej drugiej, Aresem. Z nim, jeśli mam być szczera, głównie się mijam, więc bardziej czuję, jakby była tutaj tylko czwórka. — Zaśmiałam się cicho, mówiąc to. Dopiero po wypowiedzeniu tych słów, uznałam, że w najbliższych dniach będę musiała spędzić trochę czasu z brunetem, aby go lepiej poznać. Jeśli nie zrobimy tego na początku, to później będziemy się mijać już do końca.

— Musi być zabawnie — skomentował, pomagając mi dojść pod same drzwi, po tym jak otworzyłam bramę.

— Czasami jest — odparłam. — Dziękuję, raz jeszcze za odprowadzenie.

— Nie ma za co, przyjemność po mojej stronie i bardzo przepraszam.

Zmarszczyłam mocno brwi, patrząc na niego zdezorientowana. Przez chwilę nawet zapomniałam o tym, że bolała mnie kostka.

— Za co?

— Jakby nie patrzeć, rozproszyłem cię swoim seksownym tyłkiem.

— Bardzo seksownym tyłkiem — dodałam ze śmiechem, opierając się o drzwi.

— W takim więc razie chciałabyś, w ramach przeprosin, zjeść jakąś kolację? — spytał z uroczym uśmiechem.

— Z chęcią — odpowiedziałam, również się uśmiechając. — Przyjedź po mnie o siódmej wieczorem — dodałam po chwili, podając mu dokładny adres.

Nie mogłam odmówić takiej propozycji. Tym bardziej, że wyszła ona od mężczyzny, na widok którego szalałam. 

______________________________________________

Witajcie kochani w kolejnym rozdziale z perspektywy Tanishy.

Dajcie znać co o tym sądzicie!

Życzę Wam wszystkim miłego dnia/wieczoru/nocy oraz dużo uśmiechu <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro