Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40. Poranny reset

🍀Perspektywa Tanishy 🍀

ruinaoceanu

Promienie słońca już o piątej uderzyły w moją twarz. Z początku chciałam iść jeszcze spać, ale mi nie wyszło. Słyszałam śpiew ptaków, czułam zapach poranka, ale mimo wszystko nie potrafiłam się tym cieszyć. Myślałam, że pomysł połączenia Ra i Ros był niesamowity, ale w momencie, gdy zaplanowana przeze mnie kolacja nie wypadła zbyt kusząco, zaczęłam wątpić w swoje umiejętności. Z drugiej jednak strony nie traciłam nadziei na to, że ta dwójka mogłaby mi pokazać, co to znaczy miłość. Oczytana dziewczyna i Raees? Przepis na katastrofę, ale to właśnie takie połączenia w książkach kończyły się dobrze. To z nich powstawała miłość, dlatego też - podnosząc się z łóżka - stwierdziłam, że nie mogłam się poddać.

Otworzyłam szerzej okno, mając wgląd na nasze patio. Skupiłam wzrok na basenie, marząc w tym momencie o chwili w nim. Nie myśląc długo, udałam się do łazienki, szorując na szybko zęby i załatwiając najważniejsze rzeczy, po czym weszłam do szafy, aby wybrać strój kąpielowy.

Miałam w niej nieco bałaganu, ale nie na tyle, aby się nie odnaleźć. Wystarczyło odrzucić trochę spodni, sukienek i butów, aby jaskrawożółty strój znalazł się w moich rękach. Przebrałam się szybko, po czym zrobiłam od góry jedno zdjęcie, chowając w ten sposób swoją bliznę. Nie spojrzałam na siebie w lustrze, nie chcąc się rozczarować i zmienić zdania. Nie miałam żadnych strojów kąpielowych, które byłyby w stanie zakryć ten fragment mojego ciała, a nie chciałam przez jakieś głupie myśli zrezygnować z tego, co miało mi dzisiaj sprawić radość.

Sięgnęłam po ręcznik, zarzuciłam jeszcze na siebie bluzę, w razie gdybym miała spotkać jakiegoś mieszkańca willi, choć patrząc na to, że była dopiero piąta rano, wątpiłam w to, że ktokolwiek byłby zdolny chodzić o tej godzinie po domu. Mimo wszystko - przez to jak wyglądałam - wolałam nie ryzykować.

Jak najciszej wyszłam z willi, a gdy stanęłam przed wodą, odetchnęłam pełną piersią, gdyż udało mi się dostać tutaj samotnie. Rzuciłam ręcznik na najbliższy leżak, po czym zaczęłam zdejmować bluzę, gdy nagle dźwięk otwieranych drzwi mnie powstrzymał. Nieco nerwowo opuściłam ubiór na dół, odwracając się w stronę willi.

- Nick? - spytałam zdumiona, widząc przed sobą zaspanego blondyna w białych dresach i czarnej koszulce, które były wygniecione, co oznaczało, że przed momentem musiał wstać.

- Tina? Co tu robisz o tak wczesnej porze? - Jego głos posiadał odrobinkę chrypki, co znaczyło, że naprawdę przed chwilą wstał, albo sobie trochę wypił.

- Przyszłam popływać - odparłam z uśmiechem.

- O piątej nad ranem? - spytał, unosząc brwi ku górze w sceptycznym wyrazie twarzy.

- Co w tym dziwnego? - Zmarszczyłam brwi. Nie dziwiłam się jednak temu pytaniu, bo sama uważałam to za coś bardzo dziwnego. W sensie, kto normalny, zdrowy na umyśle chodził pływać o tej godzinie?

Nick zaśmiał się cicho, unosząc ręce ku górze, po czym ziewnął i wyszedł z drzwi, zamykając je za sobą.

- Nic. Nie przeszkadzaj sobie - dodał po chwili, siadając na leżaku, gdzie rzuciłam wcześniej ręcznik. Położył się na nim i zamknął oczy, łapiąc poranne promienie słońca.

- A ty? - spytałam, zakładając ręce na piersi. Bluza się nieco uniosła, ale nie odsłoniła brzucha.

- Jestem tu, by odpocząć - powiedział szeptem, zerkając na mnie jednym okiem. Skinął głową z uśmiechem. - Nie miałaś pływać?

Wywróciłam oczami delikatnie, bo miał rację. Dawniej rozebrałabym się i rzuciła w jego stronę bluzą, a później wskoczyłabym do basenu. Teraz nie byłam w stanie tego zrobić. Nie mogłam przemóc się do tego, aby się przed nim rozebrać. Patrząc jednak na jego wyluzowaną pozę, nie chciałam być tą sztywną. To do mnie nie pasowało i sprawiało, że miałam odruchy obrzydzenia.

Zamknęłam na moment oczy, po czym wskoczyłam do basenu w bluzie, która jak tylko spotkała się z wodą, zaczęła unosić się delikatnie. Będąc pod wodą, wypuściłam powietrze, dając sobie chwilę na odprężenie. Myśli mnie nie nawiedzały. Byłam tylko ja i woda. Moja zdradziecka przyjaciółka.

Moja bluza się unosiła, a włosy wirowały wokół twarzy.

Gdy po kilku chwilach postanowiłam się wynurzyć, ujrzałam Nicka, który przyglądał się mi.

- Masz jakieś pytania? - mruknęłam, patrząc na niego z dołu.

- W sumie, tak. Jedno pytanie - odezwał się, gdy przetarłam twarz.

- Dawaj.

- Przeciętny człowiek wytrzymuje pod wodą około sześćdziesięciu sekund. Ty wytrzymałaś ponad dwie minuty. Trenowałaś coś? - spytał, a ja się uśmiechnęłam.

- Jako dziewczynka wymykałam się do biblioteki, aby móc czytać inne książki niż podręczniki i encyklopedie. Chodząc między półkami, natknęłam się na Percy'ego Jacksona i jakoś tak się stało, że zapragnęłam być jak on. Zaczęłam trenować wstrzymywanie powietrza w wannie, żeby móc później ludziom wmawiać, że umiem oddychać pod wodą - mówiłam z delikatnym uśmiechem.

- Ktoś ci uwierzył? - zapytał mężczyzna, zanurzając kostki w wodzie. Jego białe dresy też się zmoczyły, ale chyba nie zwrócił na to uwagi.

- A jak myślisz? - odpowiedziałam pytaniem, poprawiając mokre włosy, które przykleiły mi się do szyi.

- Szczerze mówiąc, myślę, że nie.

- Nie mylisz się, tak naprawdę nie miałam nawet jak tego udowodnić - oparłam, opierając ręce obok niego, aby móc wyjść z basenu. Nie chciałam go ignorować.

- Moja intuicja mnie nigdy nie zawodzi - powiedział z dumnym uśmiechem, który wiedziałam, że był tylko na pokaz.

Wyciągnął w moją stronę rękę. Zerknęłam na nią i z początku nie chciałam jej przyjąć, ale nagle w mojej głowie pojawiła się pewna myśl. Sięgnęłam po nią, a następnie, gdy mężczyzna zacisnął uścisk, pociągnęłam go do wody. Ochlapał moją twarz, a ja się zaśmiałam. Poczułam się beztrosko, a w momencie, gdy jego ręce znalazły się na moich ramionach, chowając moją głowę pod wodę, zapomniałam o ostatnich zmartwieniach, poddając się dziecinnej zabawne.

Po kilku chwilach cała uśmiechnięta wyszłam z basenu. Bluza stała się niezwykle ciężka, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, gdy powiał wietrzyk. Nie żałowałam jednak tego.

- Co powiesz na wspólne śniadanie - zadał mi pytanie z beztroskim uśmiechem.

- Jestem za, ale ty robisz - powiedziałam szybko, a on pokręcił głową.

- Jemy razem, więc i robimy je razem.

- Ale ja nie lubię siedzieć w kuchni. Ostatni raz, gdy coś tam robiłam, odcięłam sobie pół palca.

- Znam cię krótko, ale zdążyłem przez ten czas zauważyć, że lubisz gadać głupoty...

Nie dałam mu jednak dokończyć, przerywając mu w połowie zdania.

- Później jadłeś tę sałatkę.

- Faktycznie, coś mi świta. Była jakaś mięsista i krwista - powiedział, a ja wybuchłam śmiechem. Może to było zmęczenie, ale rozśmieszyło mnie to zdanie na tyle, że w kącikach moich oczu pojawiły się łzy.

Nie mówiąc nic więcej, skinęłam głową, udając się w kierunku kuchni. Moja bluza i dresy Nicka ociekały wodą, gołe stopy zostawiały ślady, prowadzące do kuchni. Gdy znaleźliśmy się w pomieszczeniu oparłam się o blat, patrząc na blondyna.

- Na co masz ochotę? - spytał mnie, sięgając do szafek, ale nic z nich jeszcze nie wyjmując.

- Chcę coś zwykłego. Jajecznicę i tosty - odparłam z uśmiechem. Nick odwrócił się na moment w moim kierunku, po czym wziął patelnię i zarzucił na ramię ściereczkę.

- W takim razie na śniadanie jajecznica i tosty, jak sobie księżniczka życzy...

- Ej, wszystko tylko nie księżniczko - powiedziałam, unosząc jeden palec ku górze. Z szafki wyjęłam jajka, podając je Nickowi, który podziękował ślicznym uśmiechem.

- Dlaczego?

Jego ręce szybko zajęły się tym, czym powinny, przez co ja mogłam usiąść do stołu po drugiej stronie blatu i tylko na niego patrzeć. Wyglądał na zajętego przygotowywaniem jedzenia tak, że nawet nie zauważył, że ja nic nie robię, mimo że chciał, abym mu pomagała.

- W sumie to nie wiem. Nie czuję się jak księżniczka - powiedziałam, skupiając się na tym jak wkładał chleba do tostera. - Poza tym jeśli każda dziewczyna byłaby księżniczką, to kto byłby królową? - Nick tylko się zaśmiał się pod nosem. - No właśnie - potwierdziłam, biorąc głębszy wdech i pozwalając swoim nozdrzom znaleźć się przez moment w niebie. - Pachnie tak smacznie - mruknęłam pod nosem, czując, jak mój brzuch domagał się jedzenia.

- Lubię gotować. Przez pracę nie mam na to czasu, ale nie chwaląc się, jestem w tym dobry - powiedział, wyjmując dwa talerze. Położył na nie jajecznicę i po dwa tosty, po czym mi podał. - Smacznego. Mam nadzieję, że będzie ci smakować.

Uśmiechnęłam się, przyjmując śniadanie. Wstałam z stołka i skierowałam się do salonu, słysząc, że Nick idzie za mną. Usiadłam mokra na kanapie, a chwilę później dołączył do mnie mężczyzna. Skrzyżowałam nogi, kładąc poduszkę na udach, a na niej talerz. Czułam się jak dziecko, które robiło zakazaną rzecz. Nigdy nie mogłam posunąć się do takich czynów, dlatego jajecznica smakowała dwa razy lepiej, a tak przynajmniej mi się wydawało, bo była nieziemska. A chyba niemożliwym było to, aby Nick stworzył coś takiego.

- Smakuje? - spytał, zerkając na mnie. Oddałam spojrzenie, uśmiechając się z pełnymi ustami.

- Kurwa i to jeszcze jak! - zawołałam, rozkoszując się posiłkiem.

- Mówiłem - odparł zadowolony, na co ja żartobliwie wywróciłam oczami.

- Już sobie nie dodawaj dobra? To po prostu dlatego, że jemy w salonie...

Nie dane było mi jednak dokończyć, bo nagle do salonu wpadła nasza pani sprzątająca i popatrzyła na nas gniewnym spojrzeniem. Chciałam się odezwać i przeprosić, ale coś w jej spojrzeniu mi zakazało, przez co zerknęłam na mężczyznę, ale to było chyba złym wyborem, bo nie mogłam powstrzymać cichego parsknięcia. Spojrzałam na kobietę, spalając buraka. Miałam do niej duży szacunek i poczułam się teraz okropnie, bo uświadomiłam sobie jak to wyglądało z jej perspektywy.

Skinęłam jej delikatnie głową, po czym nie zwracając już uwagi na Nicka, poszłam do kuchni, aby odłożyć talerz, a później pójść na górę i w końcu się przebrać w coś suchego. Schody pokonałam niemal w biegu, słysząc tylko, jak bose stopy mężczyzny szły w moje ślady.

- Dziękuję za ten poranek. - Usłyszałam jeszcze jego słowa, które wywołały uśmiech na mojej twarzy, bo mnie także się podobało. - Potrzebowałem chwili wytchnienia w miłym towarzystwie.

Weszłam do pokoju, czując się odświeżona. Zdjęłam mokrą bluzę, zostając w stroju kąpielowym. Byłam w swojej jaskini, więc mogłam sobie na to pozwolić. Chciałam się przebrać, ale właśnie w tym momencie w oczy rzucił mi się podarunek od Paddy'ego, dzięki którym wpadłam na genialny pomysł.

Wzięłam laptopa, po czym sprawdziłam, czy w najbliższym czasie były jakieś koncerty w Miami. Na szczęście znalazłam jakiś zespół, na który zakupiłam dwa bilety. Jeden dla Ra, a drugi dla Ros. Koncert jako pierwsza randka nie wydawał mi się złym pomysłem, zresztą - patrząc na własne doświadczenia - miało to potencjał. Nocy nie spędziłam może później z Ciro, ale dalej wróciłam zadowolona, a także odmieniona.

Z szerokim uśmiechem na ustach wydrukowałam bilety, które przyszły mi na maila. Wstałam z łóżka, wzięłam ubrania z szafy, aby urządzić sobie długą kąpiel.

Trwała ona prawie godzinę, ale po tym czułam się jeszcze lepiej, niż po czasie spędzonym z Nickiem. Zawinęłam swoje włosy w ręcznik, aby móc pójść przygotować makijaż. Miałam na sobie białą, luźną - bo sięgającą połowy ud - koszulkę z napisem Los Angeles i numerem 75 oraz kolarki. Postawiłam na mocne usta, a także delikatne oczy. Włosy wysuszyłam, modelując je na delikatne fale. Całość została dopełniona biżuterią, a także bandamką na włosach. Na biodra dałam nerkę, posyłając sobie w lustrze całusa.

Chciałam wybrać się na spacer, ale zanim mogłam sobie na to pozwolić, musiałam rozdać bilety. Pierwszą osobą była Ros, która, gdy weszłam do jej pokoju, kończyła właśnie swoją sesję medytacyjną.

- Słucham cię, piękna duszyczko - odezwała się, nie otwierając oczu.

- Szybko sprawa. Tutaj masz bilet na koncert, wybieramy się na niego razem. Uznałam, że powinniśmy spędzić wspólnie trochę czasu - mówiłam szybko i na jednym wdechu, wciskając jej w rękę papierek.

Następnie odwróciłam się, nie chcąc wdawać się w dyskusję, która mogłaby skończyć się tym, że nie wybrałabym się na spacer, nie dałabym biletu Raeesowi i pewnie spóźniłabym się do pracy.

- Czyj to koncert? - zadała mi pytanie, gdy miałam już dłoń na klamce od drzwi.

- Jakiś tam niszowy zespół. Ale nieważne. Ważne jest to, że będziemy razem - powiedziałam uśmiechnięta, po czym niemal w podskokach zeszłam na dół w poszukiwaniu kuzyna. Wiedziałam, że nie znajduje się u siebie, bo drzwi od jego pokoju były otwarte, a pomieszczenie świeciło pustką.

W salonie także go nie było, dlatego udałam się do kuchni, gdzie na szczęście go zastałam. Obok niego stała Leila. Zmarszczyłam brwi. Ostatnio nieważne gdzie by ona nie była, w tym samym miejscu znajdował się też Ra. Wydawało mi się to odrobinę dziwne, ale nie ingerowałam. Nie bardzo mnie to też obchodziło, bo wiedziałam, że oni nigdy by ze sobą nie byli. Ta dwójka by do siebie po prostu nie pasowała i miałam wrażenie, że dziewczyna też zdawała sobie z tego sprawę.

- Mam dla ciebie bilet - powiedziałam, podając mu papierek, podobnie jak uprzednio Ros. - Na koncert. Chciałam spędzić z tobą więcej czasu po prostu - dodałam po chwili, zanim był w stanie zadać mi jakieś pytanie.

Uśmiechnęłam się jeszcze do Leili, po czym wyszłam z kuchni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro