Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33. Zabobony i prawdziwa Tanisha

🍀 Perspektywa Tanishy 🍀
ruinaoceanu

O dziwo, Daniel zaprosił mnie na drugą randkę. Nie na seks, nie na branie narkotyków razem, ale na drugą randkę, która miała odbyć się u niego w klubie. Nie dowierzałam i na końcu języka miałam zaprzeczenie, ale przełknęłam je. Nie wierzyłam w przeznaczenia czy różnego typu zabobony, ale może, tylko MOŻE, Daniel był tym, czego szukałam.

Odprowadził mnie pod samą willę, gdzie pocałował w policzek, a następnie pożegnał. Byłam w szoku jego zachowaniem, które sprawiło, że moje serce zrobiło się ciężkie. Wydawał się naprawdę spoko i obawiałam się, iż jedyne co ja mogę mu zaoferować, to oszpecone ciało, nieciekawą osobowość i mnóstwo problemów. Daniel zasługiwał na kogoś więcej, ale i ja pragnęłam w końcu odnaleźć sens życia. Dlatego nie zamierzałam odwołać drugiej randki. Stwierdziłam, że zobaczę, jak to się wszystko potoczy, a jeśli kontuzjowany bokser nie będzie dla mnie, zastanowię się do powrotu do domu rodzinnego lub wyjazdu do Indii.

W tym kraju miałam swoje korzenie, w tym kraju mieszkała moja babcia, w tym kraju pierwszy raz mama nie traktowała mnie jak małe dzieciątko, dając mi nieco więcej luzu. Kolory i kultura tego kraju była ciekawa, ale dużo też nie miałam na ten temat pojęcia. Kobieta pragnęła mnie wychować w indyjskim duchu, ale okazało się to niezwykle ciężkie, gdy nie mogłam nawet poczuć tej ziemi.

Stojąc przed samymi drzwiami willi, miałam pewne opory przed jej otwarciem. Wchodząc do środka, musiałabym ubrać się w uśmiech i udawać, że w bibliotece nic mnie nie spotkało, że nic takiego się nie przydarzyło, że dalej jestem Tiną, którą przestałam być, gdy na moim ciele pojawiły się szwy.

Miałam teraz cztery opcje, ale żadna z nich nie wydawała się w porządku. Pierwszą z nich było wejście do willi, na co nie miałam ochoty. Druga polegała na zadzwonieniu do Alexa i prośby, aby spędził ze mną ten wieczór na kanapie, co – jeśli miałam być szczera – wydawało mi się chyba najlepsze. Trzecia z nich dotyczyła powrotu do rodziny, a czwarta pójścia do jakiegoś klubu.

Odwróciłam się od drzwi i w tym momencie dostałam wiadomość.

Alex: jak się czujesz?

Przygryzłam wargę, nie mając pojęcia, co odpisać, albo jak zareagować. Nie pamiętam ostatniego razu, gdy ktoś mnie o to zapytał. Głupie pytanie, ale przyprawiło mnie o ból głowy i łzy. Byłam w szoku, że mogłam w ten sposób zareagować na coś, co wydawałoby się komuś zwykłą wiadomością.

Alex: rozmawiałaś z Raeesem?

Alex: bo jeśli nie, to ja z nim pogadam. nie umiem sobie nawet wyobrazić tego, że nie gadacie o takich sprawach. gdybym ja miał młodszą kuzynkę w obcym kraju, nie pozwoliłbym jej przebywać samej

Widziałam, że Alexander pisał jeszcze jedną wiadomość, więc, czując gulę w gardle, musiałam mu odpowiedzieć. Najechał na mojego kuzyna, ale prawda była taka, że była to moja wina. Mogłam nie przyjeżdżać do tego kraju, miasta. Mogłam po prostu siedzieć w domu i być posłuszną córką, a później i żoną, może nie skończyłoby się to w ten sposób.

Ja: Wszystko ok.

Nagle w tym momencie ujrzałam, że Alex do mnie dzwonił, zdziwiłam się ogromnie, ale odebrałam.

— Nie wciskaj mi, kurwa, kitu — powiedział, jak tylko przyłożyłam słuchawkę do ucha. Słysząc te słowa, poczułam, jak po moich policzkach spłynęły łzy. Usiadłam na schodku tuż przed wejściem, trzymając telefon przy uchu i mocno, boleśnie zaciskałam wolną dłoń na brzuchu, a moje palce wciskały się w ranę. — Tanisho... — powiedział łagodnie. — Po zwykłej wiadomości widzę, że nie jest ok. Chcesz się wygadać? — spytał, a ja pokręciłam głową.

Nie mógł tego widzieć, ale nie obeszło mnie to jakoś bardzo. Odsunęłam telefon od siebie, po czym wzięłam głęboki wdech. Zaczęłam mocniej wbijać palce w ranę, aż nie poczułam przeszywającego bólu, który zmusił mnie do wydania z siebie jęku bólu.

— Tina, wszystko w porządku? Gdzie jesteś? — pytał Alex, co ledwo słyszałam z racji tego, że nie miałam go na głośniku. — Mam przyjechać? — Słysząc to, sięgnęłam po telefon i ponownie przyłożyłam do ucha. Moje paznokcie zaczęły drapać rękę.

— Nie! Siedzę pod willą, po prostu rana mnie zabolała — mówiłam cicho, nie ufając swojemu głosowi, który mógłby się w każdej chwili załamać. — I naprawdę wszystko w porządku. Uwierz mi.

Po tych słowach zapanowała cisza, którą musiałam przerwać, bo czułam się niezręcznie. Otarłam łzy, po czym przemówiłam.

— Muszę kończyć. Właśnie zaraz będę gadać z Raeesem. — Skłamałam gładko. Dalej szeptałam, nie chcąc unosić głosu. Już czułam, że załamał się przy imieniu. Usłyszałam ciche westchnięcie.

— Powiedzmy, że ci wierzę. — Odezwał się w końcu mężczyzna.

Nie żegnając się, rozłączyłam się. Przetarłam twarz, poprawiłam swoje krótkie włosy, a następnie ubrałam się w uśmiech. Musiałam jakoś wyglądać. Nie wiedziałam, co robił dziś Ra, ale miałam w planach jakoś go zaczepić. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że może go nie być, ale jeśli nie w tamtym momencie, to miałam później całą noc na przemyślenie tego, o czym chciałam dokładnie z nim porozmawiać. Nie ukrywałam, że wolałabym zrobić to teraz, bo działanie na spontanie wychodziło mi jakoś lepiej.

Mimo bólu w boku weszłam do willi. Udałam się na początku do salonu, gdzie zamiast na Ra trafiłam na Rositę, która przywitała mnie szerokim uśmiechem. Dalej nie mogłam przywyknąć do jej rudych włosów.

— Witaj...

— Najwspanialsza osobo na tej planecie — przerwałam jej, siadając obok dziewczyny na kanapie, gdyż zaprosiła mnie gestem ręki. Uniosła na mnie brew, po czym po prostu mnie przytuliła.

— Witaj, moja piękna duszyczko — Westchnęła cicho z uśmiechem. Spojrzała mi w oczy i dopiero teraz ujrzałam, że i kolor jej oczu się zmienił. — Praktykowałam uziemienie, kiedy Josie wróciła z pracy. Proponowałam to także Josie, bo jak mówią uzdrowiciele, połączanie z matką ziemią wpływa pozytywnie na zdrowie, ale ona nie chciała oczyszczać duszy za pomocą natury. Wolała odkazić wnętrze alkoholem i zaproponowała babski wieczór w towarzystwie przyjaciół, więc dziś cztery piękne dusze spędzają razem czas.

— Niesamowicie — skomentowałam, nie czując się jakoś najlepiej z tym pomysłem. Chciałam spędzić ten czas z Ra, albo na rozmyślaniu o swoim życiu i drugiej randce z Danielem. — Ciekawe do czego to doprowadzi — dodałam ciszej, przypominając sobie, że jak ostatnim razem miałyśmy mieć babski wieczór, skończyło się to wyjściem na casting i poznaniem Alexa.

Nie żałowałam oczywiście tego, że go poznałam, ale czułam się teraz dziwnie w jego obecności. Lubiłam go, ale dawniej nic więcej się w tym nie kryło, a teraz zamiast każdego wieczora z nim kończyć w łóżku, wolałam oglądać z nim filmy, porozmawiać, czy posiedzieć i się poprzytulać.

— "Przyjaźń to podróż do nieznanego z przyjacielem u boku" — powiedziała Rosa swoją mądrość, która o dziwo mnie zirytowała. Nie pokazałam tego po sobie. Czułam, że moje usta cały czas były wykrzywione w uśmiechu.

W takim momencie do salonu weszła Josie, która od razu się do nas dołączyła, co przyjęłam z ulgą. Przywilej siedzenia w trzy osoby był taki, że do rozmowy potrzeba było tylko dwójki, więc mogłam się nieco wycofać i zakopać w swoim umyśle. Od czasu do czasu odpowiadałam jednym słowem, lub rzucałam jakimś żartem, czasami ordynarnym. Później przyszła także Leila, przez co mogłam sobie odpuścić totalnie.

Wstałam za wszystkimi, bo z ust którejś padła propozycja udania się do ogrodu. Idąc za Josie, przygryzałam delikatnie policzek od środka, zerkając na swoją koszulkę. Uniosłam ją delikatnie, aby zobaczyć, czy nie zrobiłam jakiegoś bałaganu swoją wcześniejszą chwilą słabości. Do dziś nie rozumiałam, dlaczego tak reagowałam na słabsze momenty. Na szczęście wszystko było w porządku.

Zajęłam swoje miejsce zaraz obok Rosy i od razu zrzuciłam z stóp szpilki. Uśmiechnęłam się do Leili, wyciągając rękę po alkohol.

— Jestem spragniona — mruknęłam, powodując wybuch słodkich śmiechów, które połechtały moje ego. Jak widać, nawet gdy miałam zły humor, potrafiłam rozbawić innych. Leila podała mi butelkę.

Nalałam każdej z nas do kieliszka, po czym każdej podałam. Znów na chwilę się wyłączyłam, kładąc dłoń na brzuchu. Zastanawiałam się, gdzie teraz był Raees. Nie zdążyłam jednak spytać o to, gdzie on się podziewał, bo Rosita wypowiedziała słowa, które nakazały mi na nią spojrzeć. Byłam w małym szoku, że odważyła się opowiedzieć o swojej stracie.

— W Indiach śmierć to radość — wyznałam po chwili ciszy, która wypełniona była smutkiem. Cała ta atmosfera uderzyła we mnie niczym kamień, nawet gwiazdy na bezchmurnym niebie w tym momencie wydawały mi się być niezwykle smutne. Zupełnie jakby odczuwały to, co czuła Rosita, a nawet i pozostałe z nas. — Według naszych wierzeń człowiek, jeśli dobrze spędził życie, zbliża się o krok do Brahmy, który razem z Wisznu i Świą, tworzy Trimurti.

Nie obchodziło mnie w tym momencie, że dziewczyny mogły wyczuć smutek także w moim głosie. Znałam ból Rosity. Może nie straciłam rodziny tak jak ona, ale straciłam równie bliską mi osobę. Osobę, która była moją wolnością. Według swojego wierzenia powinnam czuć radość, ale do dnia dzisiejszego nie było żadnej radości. Był smutek.

Znałam też Rosario. Razem z Rosą była na obozie. Co prawda nie zadawałam się z nią tak bardzo jak z Rositą, ale dalej miałam z nią kilka rozmów. Byłam w małym szoku, słysząc słowa o jej śmierci. Westchnęłam cicho, wypijając resztę z kieliszka. Moje oczy zwróciły się w stronę gwiazd.

Cisza, która panowała pomiędzy nami, zmusiła mnie do biegania po chaosie swoich myśli, więc musiałam to przerwać.

— Trochę tak — odparłam na komentarz Leili, która stwierdziła, że moje słowa były ciekawe. — Ale ciekawsze są plotki — powiedziałam, znów ubierając się w uśmiech.

Musiałam odejść od tematu śmierci. Po pierwsze nie sądziłam, że było to w porządku temat na rozmowy na babskim wieczorze, gdzie to powinno się raczej gadać na temat mężczyzn czy kobiet, a po drugie czułam, że jeszcze jeden smutny temat i będzie po mnie. Rozkleję się i nie dam rady grać Tiny.

Zdawałam sobie oczywiście sprawę z tego, że jeśli chciałam mieć przyjaciółki, to nie powinnam tak udawać, bo to było nic innego jak kłamstwo, ale wyrobiłam sobie opinię i nie chciałam z niej schodzić. Co prawda wątpiłam, że dziewczyny zmieniłyby zdanie na mój temat, ale wolałam nie ryzykować, dlatego wciągnęłam się w rozmowę o Raeesie i Rosie razem. Zirytowała mnie jednak postawa Josie, która za wszelką cenę chciała pokazać, że moja dawna przyjaciółka nie była w typie Ra.

— Ra lubi wszystkie dziewczyny — powiedziałam, gdy blondynka upierała się przy swoim.

Odkąd Raees zaczął mi się chwalić swoimi zdobyczami, gdy rozmawialiśmy przez telefon, zauważyłam, że nie obchodziło go, czy dziewczyna była blondynką, czy brunetką, czy była wysoka, niska, miała czarne czy niebieskie oczy. To nie miało dla niego znaczenia, liczyła się dobra zabawa, dlatego nie potrafiłam ogarnąć w tym momencie Josephine.

— Ale najbardziej brunetki — powiedziała dziewczyna, której w tym momencie spojrzałam w oczy.

Przez moment zastanawiałam się, czy nie opowiedzieć o swojej sytuacji, czy nie wziąć jej na litość i pokazać, że chciałam związku Ra i Ros, tylko dla siebie, aby więcej czasu spędzić z kuzynem. Wiedziałam, że Raees to nie ideał, ale jednocześnie wiedziałam, że może miłość, o ile istnieje, zmieni go. Zrezygnowałam z tego, wychylając jeszcze jeden kieliszek alkoholu, po czym wzruszyłam ramionami.

— Zmienimy jej kolor włosów — powiedziałam z beztroską, starając się ukryć powoli rosnącą we mnie desperację.

Obserwowałam przez kilka minut rozmowę dziewczyn, z której wyłączyłam się jak poprzednio na randce z Danielem. Moje myśli zostały zajęte przez pomysły zeswatania swojego kuzyna z Rosą. Dobra, wiedziałam, że popełniam błąd, kierując się swoją pobudką, która była egoistyczna. Pragnęłam mieć lepszą relację z kuzynem, ale nie potrafiłam zrobić tego sama i chyba musiałam mieć osobę trzecią. Do dziewczyn wróciłam dopiero w momencie, gdy usłyszałam jakieś dziwne słowo.

— Czego?

— To taki rytuał oczyszczenia — powiedziała, sprawiając, że momentalnie zaciekawił mnie ten temat.

Chciałam skomentować to tym, że zgłaszam się na ochotnika do tego rytuału, ale w tym momencie usłyszałam, iż łączyło się to z jadem amazońskiej żaby. Rosa kontynuowała, a ja dalej myślami byłam w momencie tego zwierzęcia, przez co ponownie nie skupiałam się na rozmowach.

Z radością zauważyłam, że dziewczyny nie zobaczyły różnicy w moim zachowaniu. Słyszałam coś o tatuażach i o tym, że takie dla par są słodkie. Poparłam to, ale moje stanowisko w tym temacie było odwrotne. Powiedziałam tak tylko dlatego, że znałam zdanie Rosity na ten temat. Takie dziary wydawały mi się najgłupszą rzeczą na świecie. I nie chodziło mi tutaj o sam fakt tego, że wytatuowane imiona na piersi i nadgarstku brzydko wyglądały, ale także o to, że były bez sensu.

Niby taki wielki gest miłości, ale co to za dar i pokazanie swojego uczucia, skoro tak łatwo można taki tatuaż zastąpić czymś innym, lub po prostu usunąć? Prychnęłam na tę myśl. Było mi głupio, że okłamałam Rosę o swoim stanowisku i zachowywałam się teraz jak suka, ale nie chciałam psuć wieczoru swoimi pesymistycznymi myślami.

— Ptak na jego dłoni, to jastrząb — zaczęła wymieniać Leila, a ja byłam w lekkim szoku, że tak dobrze znała tatuaże mojego kuzyna i jeszcze dodawała im takie znaczenia. — Na razie to tyle, ale możliwe, że będzie ich więcej.

— Myślę, że nie wiesz o wszystkich — zażartowałam, patrząc uważnie na brunetkę.

Leila poważnym tonem zapewniła, że zna je na pamięć. Josie w odpowiedzi zaśmiała się i powiedziała, że Leila, jako wieloletnia przyjaciółka Ra była najbardziej rzetelnym źródłem informacji. Przez te słowa atmosfera w ogrodzie stała się nieco napięta, co spowodowało wypicie przeze mnie kolejnego kieliszka alkoholu. Może i piłam za dużo, ale dopóki nikt mi uwagi na to nie zwracał, nie miałam w zamiarze przestać.

Ten moment pozwolił mi jeszcze raz prześledzić sylwetkę Leili. A może mówiła prawdę... I jeszcze to podsumowanie blondynki. Czy aby na pewno dobrym pomysłem było zeswatanie Ros i Ra? A co jeśli Leila miała niezdrową obsesję na punkcie mojego kuzyna? Znałam naturę młodego mężczyzny i dziwne byłoby, gdyby nie przespał się z dziewczyną, z którą mieszkał pod jednym dachem. I Leila i Josie były piękne. Może zrobił to z dwoma i one to przede mną ukrywały?

Nie miałabym im tego za złe. Nie obchodziło mnie z kim Ra idzie do łóżka, chciałam po prostu spiknąć go z Rositą, aby mieć wymówkę na spędzanie czasu z kuzynem. Chciałam spytać, czy przespały się z nim, ale w porę ugryzłam się w język.

— Szkoda, że w życiu nie można zajrzeć w przyszłość, jak w książkach i filmach — powiedziałam, wpatrując się w niebo, gdzie z łatwością ujrzałam Wielką Niedźwiedzicę – pierwszy i jedyny gwiazdozbiór, który nauczyłam się rozpoznawać.

Zaintrygowana Rosa zapytała, czy chcę wiedzieć, co czeka mnie za życia.

— Tak — mruknęłam do dziewczyny. Uwielbiałam Harrego Pottera i pamiętałam, jak profesor Sybilla wróżyła z fusów, dlatego zażartowałam, że dzięki niebu możemy poznać nowy tatuaż Ra, którym będzie imię Rosy. Mówiąc to, przeniosłam swoje spojrzenie na Leilę i Josie. Chciałam zobaczyć ich reakcję i wybadać, czy któraś miała coś wspólnego z Ra.

Josie podjęła temat tatuaży dla par, a ja z radością zauważyłam, że mają podobne zdanie co ja. Totalnie nie byłam zwolenniczką, co przyznałam, aby następnie wyrazić swoją chęć zabawy we wróżki.

— Jestem ciekawa, co czeka mnie w przyszłości.

Nie dodałam już tego, że dalej z dumą i nadzieją czekałam na swój list z Hogwartu. Nie chciałam wyjść na totalną dziwaczkę. Uwielbiałam jednak to universum, ta magiczna otoczka, wybraniec, przyjaźń – urzekało mnie to. Podobnie zresztą jak Narnia czy obóz półkrwi. Kiedyś próbowałam shiftingu do tej rzeczywistości, ale szybko z tego zrezygnowałam, twierdząc, że nie uda mi się, dopóki nie odnajdę się tutaj.

Josie stwierdziła, że także chciałaby się dowiedzieć, co czekało ją w przyszłości, ale gdy spytaliśmy Leilę, odparła coś zupełnie innego.

Wywróciłam oczami na tę wypowiedź. Może i trochę zazdrościłam, że ona czuła iż ma wszystko, a ja nie potrafiłam tego przyznać. To okropne uczucie zaczęłam odczuwać po usłyszeniu słowa "szczęśliwa". Nie wiedziałam, czy poczułabym się lepiej, gdyby Leila powiedziała coś innego, ale wiedziałam, że muszę się jeszcze napić. Po chwili zauważyłam, że prawie pół butelki wypiłam sama.

Jakimś cudem z rozmów o tatuażach dla par przeszliśmy na żarliwą dyskusję o zwierzętach.

— Krzywdzący zwierzęta ludzie, nie mają serc — powiedziała Josie w odpowiedzi na monolog Rosy, na temat wróżenia z zwierzęcych kości.

— To prawda. Słyszałam o przypadkach w Indiach, gdzie myśliwi polowali na słonie, żeby zdobyć ich kości — powiedziałam, wtrącając się w dyskusję.

Jeśli chodziło o te zwierzęta – byłam w stanie bronić je całą sobą. Mama zawsze opowiadała mi legendy i historie o słoniach, oglądałam Kubusia i Hefalumpa, Dumbo oraz Słonia Beniamina. Uwielbiałam te wielkie i niezwykle spokojne zwierzęta. Podzieliłam się tym zainteresowaniem z dziewczynami, które słuchały mnie uważne, co sprawiło, że moje serce zatrzepotało. To co zawsze mnie intrygowało w tych stworzeniach to to, że jako jedyne zwierzęta na świecie mogły umrzeć na złamane serce. Przywiązywały się do siebie, jak nikt inny. Wspomniałam też o Aanayoottu, czyli festiwalu piękności dla słoni, które były organizowane w Indiach.

Moja mama dużo mi o tym opowiadała, a i ja później sporo o tym czytałam. Cały ten festiwal był rozpoczynany wraz z Karkidakam, co oznaczało miesiąc odmładzania i koniec pory deszczowej. W tym miesiącu wybierało się święto na cześć Pana Gangesy, aby nakarmić słonie, które były otaczane niezwykłą opieką i miłością. W mitologi hinduskiej słonie są uważane za święte, co zawsze wysyłało uśmiech na moją twarz.

W Indiach byłam tylko raz i niestety nie udało mi się załapać na ten festiwal, ale byłam pewna, że jest niezwykle kolorowy i pełen radości, jak to było prawie z każdym świętem w tym kraju.

Rosita opuściła nas na chwilę, aby przynieść niezbędne rzeczy do wróżenia, a ja w między czasie wypiłam ostatniego na dziś kieliszka. Po chwili kobieta wróciła ze swoimi przyborami i mogłyśmy zacząć zabawę.

Na samym początku poleciła zapisać nam trzy marzenia. Wzruszyłam ramionami, chwyciłam długopis, a następnie pomazałam pustą kartkę. Pierwsze marzenie przyszło mi z łatwością.

Odnaleźć szczęście.

Wcześniej pewnie napisałabym coś innego, ale od momentu rozmowy z piosenkarzem uświadomiłam sobie, że moje marzenia sięgają właśnie tego aspektu. Nie czułam tego już od bardzo dawna, nie wiedziałam nawet, czy kiedykolwiek.

Przygryzłam końcówkę długopisu, zastanawiając się co jeszcze mogę napisać. Niczego więcej nie pragnęłam. Zerknęłam na Josie i Leilę, które jakby z łatwością zapisywały swoje marzenia. Wzięłam głębszy wdech.

Spotkać ponownie Paddy'ego.

Tę rozmowę z nim, taniec i noc wspominałam niesamowicie. Czułam przy nim spokój, czułam jakby był moim domem, a jego ramiona były najbezpieczniejszym, co mnie dotychczas spotkało. Chciałabym móc poczuć to raz jeszcze.

Dostać słonika.

To marzenie niespełnionego dziecka wydało mi się odpowiednie na wróżby, w których moc do końca nie wierzyłam. Rosa już od bardzo dawna interesowała się takimi rzeczami, ale to nie znaczyło, że miała nadzwyczajne moce, a wszystko co powie, się spełni.

Następnym krokiem było podpisanie się na tych kartkach, aby później wrzucić je do ognia. Zdziwiło mnie to, ale postąpiłam dokładnie w ten sposób. Zerknęłam na rudowłosą, ale ona wpatrywała się w ognisko. Szybko przeniosłam swój wzrok w to samo miejsce. Kartka z imieniem Leili wypadła jako pierwsza. Potasowała ona karty, a następnie Rosita mówiła co dana karta oznacza. Słuchałam jej wróżb uważnie, tak samo jak z wróżbami Josie. Gdy nadeszła moja kolej, poczułam nagły stres.

Moje dłonie pracowały mechanicznie, a po chwili Rosa opowiadała o mojej pierwszej karcie.

— Jest to karta, która otwiera Wielkie Arakana. Symbolizuje rozwój w życiu osobistym oraz w pewien sposób też miłosnym i osobistym — mówiła kobieta, a ja słuchałam jej niezwykle uważnie. Wcześniej już wspominałam, że nie wierzyłam za bardzo w takie rzeczy, ale nie szkodziło mi posłuchać. — Symbolizuje początek mistycznej wędrówki, którą każdy z nas musi podjąć, aby osiągnąć oświecenie. — Zerknęłam na barwnie ubranego błazna, który u stóp miał cały świat, a karta utrzymana została w ciepłej kolorystyce. Głupcowi towarzyszyło na niej zwierzę i chyba był to kot. — Ta karta jest pustką i nieskończonością. Nie posiada nic, oprócz nieograniczonego potencjału. — Rosita się do mnie uśmiechnęła.

— Zaczyna się ciekawie — skomentowałam, przenosząc wzrok na następną kartę.

Z początku nie potrafiłam nic do tego podpisać, ale nagle w moich myślach pojawił się Michael i to co mu mówiłam. Od wyjazdu do Hiszpanii rozpoczęłam wędrówkę, na której końcu miałam odnaleźć siebie. Śledziłam kontury karty, która przedstawiała trzy tańczące postacie, które unosiły puchary. Kobieta powiedziała mi, że w znaczeniu ogólnym symbolizuje to udane życie towarzyskie czy nowe znajomości lub romanse. Nie miałam co na to narzekać, bo zdawałam sobie sprawę, że moje życie w najbliższych tygodniach będzie tak wyglądać. Nie miałam zamiaru rezygnować z tego, co z początku sprawiało, że czułam się wolna.

— Twoja następna karta to... Dwójka Kielichów — zaczęła Rosa, na którą spojrzałam. Uśmiechała się do mnie znacząco. — Według niej niedługo w twoim życiu może zawitać osoba, która zostanie przy tobie na dłużej, moja piękna duszyczko. Dwójka Kielichów mówi, że nowa relacja może być miłosna lub przyjacielska.

W tym momencie wyłączyłam się na chwilę, wracając myślami do tego, co wydarzyło się niedawno. Alex wydawał mi się moim dobrym znajomym, który może zostać przyjacielem. Nie do końca byłam pewna, czy karta odnosiła się do osoby, którą miałam już w życiu, czy do obcej. Bo jednocześnie mógł być to Alex, przy którym dostałam ostatnio dziwnych uczuć, lub Daniel, którego dopiero poznałam.

— Jednak najważniejszym, co chce ci powiedzieć ta karta, jest przesłanie, że w uczuciach wszyscy jesteśmy sobie równi — dodała Rosita, a ja przytaknęłam. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale wiedziałam, że pod wpływem uczuć nie zawsze da się racjonalnie myśleć. Na świecie było mnóstwo przypadków, gdzie jedna osoba z związku poniżała drugą, uznając swoje uczucia za ważniejsze.

— Wydaje mi się, że chyba każda zdaje sobie z tego sprawę — mruknęłam z uśmiechem.

— "Wiele ludzi idzie przez życie nie uświadamiając sobie, że ich uczucia względem innych ludzi są w dużej mierze determinowane przez uczucia wobec samego siebie, a jeśli nie czujesz się komfortowo ze sobą, nie możesz czuć się komfortowo z innymi."— odparła Rosa. — To zaskakujące.

— Oczywiście — powiedziałam. — To teraz wróż mi dalej.

Rudowłosa się zaśmiała, po czym przytaknęła i zaczęła opowiadać o karcie, która zwiastowała coś dobrego. As Buław wywróżył mi początek czegoś nowego w życiu. Liczyłam bardzo cicho na to, że tym czymś okaże się kolejny etap w relacji mojej i Alexa, ale totalnie nie miałam pojęcia, na czym miałby on polegać.

Passa dobrych wieści przeciągnęła się na kartę, która przedstawiała piękną, siedzącą na tronie, kobietę z berłem w ręku. Gdy jej się przypatrywałam, wyglądała na spokojną i spełnioną, co wywołało automatycznie uśmiech na mojej twarzy. Choć głupio się przyznać, to że siedziała na łące, sprawiło, iż pomyślałam, że może zostanę prezydentem, lub kimś w tym rodzaju, ale to, co Rosa mi powiedziała, też mi odpowiadało.

— Ja co chwilę mam nowe pomysły, a jeszcze większą chęć do podejmowania działań — powiedziałam, poruszając sugestywnie brwiami, co sprawiło, że Leila i Rosa się zaśmiały. Josie była jakaś nieobecna.

— Zdążyłam to już zauważyć — odparła blondynka, szturchając mnie ramieniem. Gdy zaczęłyśmy wróżyć, przesiadłam się bliżej niej.

— No cóż, takie niesamowite działania i pomysły trudno przeoczyć — mruknęłam, zakładając, krótkie włosy za ucho. — Dobra, dawaj ostatnią kartę — zwróciłam do Rosy, będąc w dobrych humorze. Mój uśmiech znów był szczery i pełen naiwności. Nie sądziłam, że kilka chwil w obecności tych trzech przepięknych kobiet może tak na mnie wpłynąć. Zdawałam sobie oczywiście sprawę z tego, że to także zasługa alkoholu.

— Ostatnia karta to... Piątka Kielichów... — Wzięła wdech, po czym spojrzała mi w oczy. — Karta ta mówi, że zachęta do podejmowania działań reprezentuje rozczarowania, związane z twoimi emocjami. Piątka Kielichów to symbol nieszczęścia. Według tej karty twoje nadzieje i uczucia zostaną zniszczone. Piątka Kielichów mówi, że zakończy się jakaś ważna dla ciebie relacja lub, ktoś cię porzuci...

Mówiła coś jeszcze, ale w tym momencie zatrzymałam się w słuchaniu. Mój wzrok skupił się na karcie, która przedstawiała załamaną kobietę. Wyglądała na zmarnowaną. Na taką, która ma już dość. Za nią były dwa wypełnione winem kielichy. Wzięłam głęboki wdech, chcąc opanować szybko bijące serce. Nie mogło być aż tak źle, to była tylko głupia karta. Z drugiej jednak strony mogłam znaleźć do niej odniesienie.

Do Ciro, do którego w zbyt szybkim tempie pragnęłam podjąć działania, zostawił mnie zaraz po powrocie z Hiszpanii, zmuszając do myśli, że był to tylko niesamowity, spokojny sen.

Moja dłoń szybko zaczęłam pocierać nadgarstek, na którym miałam nadzieję pozostaną czerwone pręgi, przypominające mi, jak głupia byłam, że mogłam uwierzyć, iż zainteresowałam tego mężczyznę w całkiem innym znaczeniu, niż seks. Po chwili wróciłam do wydarzeń w bibliotece i od razu chciałam przenieść tam dłoń, ale poczułam uścisk na niej, który mnie od tego powstrzymał. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że Rosa nie mówiła o karcie, a zwracała się do mnie.

— Tina, co się stało? — zadała spokojnie pytanie Josie, która smukłymi palcami starła jedną z łez. Nie miałam pojęcia, kiedy pojawiły się na moim policzku.

Nie byłam w stanie odpowiedzieć, ale chyba nie musiałam, bo nagle poczułam ramiona dziewczyn, które objęły mnie mocno. Oparłam głowę o czyjeś ramię. Jedna z nich przeczesywała moja krótkie włosy, druga kreśliła uspokajająco moje plecy, a trzecia szeptała czułe słowa, które były niczym plaster na ranę.

Trwaliśmy tak przez kilka długich chwil, gdy w końcu postanowiłam się odezwać.

— Hiszpania — wyszeptałam jedno słowo. — Ciro i rozczarowanie — powiedziałam, a następnie opowiedziałam, jak się wobec mnie zachowywał.

— "To tylko facet. Po prostu inna nazwa dupka" — skomentowała Rosa, pocierając moje ciało.

— Dupek, jak każdy, którego spotykam — powiedziałam żartobliwie. — Ale trudno, na kogoś paść musiało — dodałam po chwili.

— Kiedyś znajdziesz osobę, która poruszy twoje serce — wtrąciła się Josie, gdy moja dłoń skierowała się do bluzki.

— "Każdy nowy dzień zaczyna się głęboką nocą. Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie gaś nigdy światła nadziei" — powiedziała Rosa, posyłając mi uśmiech.

— Sama to wymyśliłaś? — spytałam, patrząc jej w oczy. Palce sięgnęły po rąbek bluzki.

— Nie. Bob Dylan — odparła. Pokiwałam głową.

— Podziwiam, że potrafisz zapamiętywać te wszystkie cytaty — mruknęła Josie, kręcąc delikatnie głową.

— No dokładnie, ja jedyne co pamiętam to: "Nienawiść do samego siebie czuję czasem nawet we śnie." — mówiłam, unosząc koszulkę, aby pokazać świeże szwy. Uśmiechałam się przez łzy, próbując przybrać żartobliwy ton głosu, nie chcąc, aby domyśliły się, jak bardzo utożsamiam się z tym cytatem.

Widziałam przerażenie i zdezorientowanie na twarzach dziewczyn, co szybko nakazało mi opuścić bluzkę.

— Co to? — zadała pytanie Josie.

— Szwy.

— Tyle wiem, ale jak to się stało? Mów szybko, bo to wygląda niepokojąco — zażądała blondynka, przejęta tym, co zobaczyła na moim ciele.

Wzięłam głęboki wdech.

— Nienawiść do ludzi, smutek, rozczarowanie, chęć zemsty, nieprzepracowany ból — powiedziałam, a po chwili opowiedziałam ze szczegółami.

Powiedziałam o tym, co mówił, o tym, co huczało mi do teraz w głowie, o tym jak się czułam, o tym, że Raees nawet się tym nie przejął, a ja bałam się z nim porozmawiać, o tym że spotkałam Daniela i że wydawał się w porządku.

Nie powiedziałam o Alexie.

Nie czułam się na siłach, coś w naszej relacji się zmieniło, a dziewczyny nawet go nie znały. Nie miałam jednak pojęcia, czy w ogóle mężczyzna życzył sobie, by to co dla mnie zrobił, wyszło na jaw. W końcu miał swoją reputację. Bałam się też, że Josie lub Leila natknęły się na niego kiedyś, a z niewyjaśnionego powodu chciałam myśleć, że był tylko mój i tylko ja go znałam.

Dziewczyny pocieszały mnie długi czas, prawiły komplementy i wspierały. Byłam wdzięczna, ale musiałam się przespać.

— Przepraszam, ale chciałabym się przespać. — Podniosłam się i spojrzałam na nie.

— Oczywiście. Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć. Na mnie, Aresa, Leilę, Rosę i nawet Raeesa. On co prawda nie powie ci tego wprost, prędzej rzuci ironicznym żartem niż miłym słowem, ale w głębi serca pewnie by się martwił — powiedziała Josie.

— Dokładnie. Raees cię kocha. Być może pokazuje swoją miłość w dość specyficzny sposób, ale jesteś dla niego ważna — dodała Leila.

— Taka prawda — zauważyła Josie. — W końcu jesteś jego kuzynką — powiedziała, a ja podziękowałam uśmiechem, po czym udałam się do swojego pokoju.

Gdy tylko usiadłam na łóżku, przyszło mi powiadomienie o wiadomości od Daniela, który życzył mi dobrej nocy, a chwilę później od Alexa.

Alex: nie bój się być tym, kim jesteś.

Z moich oczu ponownie popłynęły łzy, a ja poczułam uderzenie poczucia winy. Czułam się źle z tym, że pokazałam swoje słabości przed Alexem oraz dziewczynami. Mogłam tego nie mówić. Nie przebierając się w piżamę, zakopałam się pod kołdrę, po czym zamknęłam oczy, próbując uciszyć ten chaos w mojej głowie.

______________________________________________

Hejjka kochani!

Jak Wam się podoba historia?

Co sądzicie o Tristanie?

Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro