19. Początek szalonego weekendu
🍀 Perspektywa Tanishy 🍀
ruinaoceanu
Otworzyłam oczy, a na moją twarz padały promienie słońca. Żałowałam, że nie zasłoniłam okien, sądząc że lepiej będzie, gdy naturalne światło i przyzwoita pora mnie obudzą. Niestety nie był to dobry pomysł. Bardzo lubiłam spać i gdyby nie słońce, będące nierozłącznym elementem Miami, pewnie bym nie wstała.
Jęknęłam cicho, czując jak ciuchy lepią mi się do ciała. Byłam spocona i to nie przez erotyczne sny, w rzeczywistości śniło mi się jak lecę na smoku i prowadzę armię ku zwycięstwu. Niestety miałam poświęcić życie za to, aby reszta mojego królestwa mogła przeżyć. Gdy już miałam ginąć, obudziłam się. Czytałam gdzieś, że nie możemy w śnie umrzeć, czy coś takiego. Trochę szkoda, bo byłam ciekawa, co czekałoby mnie później.
Odrzuciłam kołdrę, po czym sięgnęłam po telefon. Była dwunasta dwadzieścia jeden. Wzruszyłam ramionami, trochę żałując, że się obudziłam. Nigdy tak naprawdę nie lubiłam dni, nie wiedziałam, co mogłabym wtedy robić. Preferowałam życie nocne i wypady do klubu, a w młodości lubiłam nocne przejażdżki i spacery z Nim. Podczas dnia wracała do mnie szara rzeczywistość i tortury, które przygotowywały mnie do bycia idealną synową.
Miałam jeszcze prawie pół dnia na uszykowanie się na wyjazd z Ciro. Dalej nie wierzyłam, że ten cudowny mężczyzna zaprosił mnie na weekend. Był przystojny i bogaty, a w dodatku inteligenty. Nie mogłam trafić lepiej. Uśmiechnęłam się do siebie szeroko, po czym udałam się do łazienki, włączając uprzednio swoją playlistę na Spotify. Musiałam się wykąpać, aby później móc się uszykować. W łazience nie spędziłam zbyt dużo czasu, bo mój brzuch zaczął domagać się jedzenia. Wyszłam, nałożyłam na siebie krótkie, czarne spodenki i przylegającą, czarną bluzeczkę, która wyglądała jak gorset. Nałożyłam na mokre włosy odżywkę, po czym zeszłam na dół, aby zjeść coś na śniadanie.
W kuchni zastałam Arabel, naszą gosposię, która była bardzo przeze mnie lubiana, choć za często z nią nie rozmawiałam.
— Cześć — powiedziałam z uśmiechem, sięgając po chleb.
— Dzień dobry, panienko Kapoor — odpowiedziała. — Coś ci przygotować? — spytała, gdy na nią zerknęłam.
— Nie trzeba i tak zjem jedną kanapkę. Nie trudź się — odparłam z uśmiechem, po czym zaczęłam kroić pomidora i ogórka.
— Mogę pomóc — zaproponowała, ale ja już kładłam kawałek sera na chleb, po czym ukrojone plasterki warzyw.
— Już zrobione, dziękuję za to — powiedziałam, uśmiechając się do kobiety.
— Och, panienko. — Westchnęła z uśmiechem, kręcąc delikatnie głową. Odwzajemniłam go, po czym patrząc jak Arabel bierze się za szykowanie obiadu, zajadałam się swoją kanapką z idealnie pokrojonymi kawałkami warzyw. Lata tortur na coś się przydały.
Gdy już zjadłam kanapkę, udałam się z powrotem do góry z zamiarem zrobienia z siebie Afrodyty, jednak moje plany zostały przerwane przez powiadomienie z twittera, które jak się po chwili okazało, mówiło o nowej wiadomości od Alexa. Pisał o tym, że jest niedaleko willi i spytał, czy chciałabym się spotkać. Tak o, po prostu. Miałam dziwne podejrzenia, że nasze spotkanie skończy się tak, jak kończyło się wcześniej, na co nie mogłam pozwolić, bo wiedziałam, że pewnie spóźniłabym się na spotkanie z bogatym Ciro.
Przygryzłam wargę, gdy Alex wysłał mi zdjęcie na tle pięknej willi z uniesionymi brwiami. Był na tym zdjęciu uroczy i przypominał młodego chłopca, który chciał się bawić i nie uciekać przed życiem. Był on starszy o sześć lat, ale na tym zdjęciu i ogólnie przez beztroskę, z którą szedł przez życie, wyglądał o sześć lat młodziej.
Wysłałam mu pozytywną odpowiedź, informując o tym, że wyjdę do niego i będziemy mogli udać się na drinka. Wsadziłam telefon do tylnej kieszeni spodenek, a słuchawki do drugiej. Nałożyłam na nos okulary, nie zajmując się nakładaniem maskary, ponieważ i tak wychodziłam tylko na chwilę, a mój zwykły makijaż, to było tylko mazanie na czarno rzęs i malowanie szminkami ust. Lubiłam wyzywający wygląd, ale nigdy nie podobał mi się mocny makijaż. Zresztą mój codzienny make-up nie przyciągał zbyt dużego zainteresowania, pozostawiając więcej atencji ciału i skąpym strojom.
Na nogi założyłam niskie trampki, po czym wyszłam z willi. Zadzwoniłam do mężczyzny na kamerkę.
— Dobra, już wyszłam. Pokaż mi okolicę — powiedziałam. Nie było go w zasięgu wzroku.
— Też się cieszę, że cię widzę — mruknął, posyłając mi całusa. Wywróciłam oczyma, dobrze wiedząc, że przez ciemne okulary nie mógł tego zobaczyć, po czym odwrócił uwagę i zaczął mi pokazywać okolicę.
— Ale wolniej, bo jedyne co widzę, to smugi — powiedziałam, marszcząc nos.
Na szczęście mężczyzna bez zbędnych uwag postąpił według moich wskazówek, dlatego też od razu rozpoznałam piękną, czarną willę, stojącą za najbliższym zakrętem w prawo. Uśmiechnęłam się do niego, kazałam mu się nie ruszać i poszłam w jego kierunku. Gdy tylko zobaczył jak wyłaniam się zza roga, od razu popędził w moim kierunku. Moje usta uformowały się w uśmiech.
Rozłączyłam się i szłam, aż mężczyzna nie padł w moje ramiona. Było to dziwne, bo odkąd go znałam, nie zachowywał się w ten sposób.
— Hej. — Przywitałam się.
Nie odpowiedział mi, zamiast tego chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie, aby następnie zaatakować swoimi miękkimi ustami te moje. Oddałam się, pozwalając mu wygrać walkę na języki. Jego lewa dłoń powędrowała na dół moich pleców i je gładziła. Dziwny skurcz zaatakował moje podbrzusze, więc się odusnęłam, chcąc się tego pozbyć, bo nie było to miłe uczucie.
— Zgadnij co — odezwałam się, patrząc mu głęboko w brązowe oczy, które lśniły iskierkami szczęścia. Zresztą tak jak przez większość czasu. Alex żył imprezami, a jeśli ktoś żył imprezami, to nie mógł być smutny. Co noc nowa osoba, nowy klub i nowa przygoda. Żyć, nie umierać.
Mężczyzna objął mnie w talii, po czym zaczął powoli iść w kierunku plaży.
— Poznałaś kogoś fajnego — stwierdził, zerkając na mnie, dokładnie w tym samym momencie co ja na niego.
— I? — spytałam podekscytowana, potykając się o równy chodnik. Alex się zaśmiał, przytrzymując mnie za łokieć.
— I wyjechaliście do Vegas i wzięliście ślub — dodał poważnie, jakby tylko to miało sens. Szturchnęłam go w ramię z rozbawionym uśmiechem.
— Niee, ale kto wie, może w ten weekend się to stanie — powiedziałam podekscytowana, przypominając sobie przystojną twarz starszego mężczyzny. — Pamiętasz ten klub, gdzie mieliśmy ten zakład, kto pierwszy kogoś pozna? — spytałam. Alex pokiwał zaintrygowany głową. — No to później poznałam przystojnego Ciro i, gdy zaproponował mi spotkanie, myślałam, że to rozmowa o pracę, po czym okazało się, iż się myliłam, bo Ciro miał na myśli randkę. Jednak wszystko dobrze się skończyło, bo w ramach przeprosin za to zamieszanie, zabiera mnie gdzieś na weekend — wyjaśniłam, biorąc go pod ramię.
— I ty, ot tak, się zgodziłaś? Nawet nie wiesz kim on jest.
— Czytałam o nim w internecie, wydaje się spoko. Jest bogaty i przystojny.
— Ach, no to wszystko jasne — wymamrotał z uśmiechem, szczypiąc mnie delikatnie w bok. Odsunęłam się delikatnie, nie chcąc, aby skomentował moją sylwetkę w ten sam sposób, co kiedyś jeden chłopak, którego imienia nawet nie pamiętałam.
Był przeszłością, ale jak to zwykle bywało z nią, zostawała w pamięci na bardzo długo.
— Może skoczymy na jakiegoś drinka? — spytałam, zerkając na niego. Był wyższy, więc musiałam zadrzeć delikatnie głowę. Słońce raziło mnie po oczach, ale na szczęście miałam okulary, dlatego też mogłam patrzeć na jego twarz, która była oświetlana przez promienie słoneczne, nadając mu nieco dziecięcego, niewinnego wyrazu.
Pokiwał głową w odpowiedzi.
— Słyszałem, że tutaj na plaży serwują dobre drinki.
— Na co więc czekamy? — spytałam retorycznie i z racji tego, że ocean oraz plaża była w zasięgu naszego wzroku, pobiegłam na nią.
I choć nie lubiłam biegać, nie mogłam się doczekać, aż zdejmę buty i ochłodzę się chłodną, oceaniczną wodą.
Z Alexem wypiliśmy po Sex On The Beach, po czym wbiegliśmy do oceanu w ubraniach, zostawiając uprzednio telefony na plaży tuż przy butach i pływaliśmy, chłodząc się i uśmiechając się do siebie. Co jakiś czas nasze usta się ze sobą spotykały, a jego ciekawskie dłonie jeździły po moim ciele, które i tak zdążył już dobrze poznać. Po kilku godzinach, gdy na moich ramionach pojawiła się gęsia skórka wyszliśmy z wody. Znów udaliśmy się po drinka, a następnie schnęliśmy na słońcu.
— Muszę już wracać — oznajmiłam, gdy po spojrzeniu na godzinę, uświadomiłam sobie, że całe to spotkanie z Alexem zajęło około czterech godzin. Miałam mniej niż godzinę na przebranie się i umalowanie. — Nie mogę się spóźnić.
Wstałam, biorąc buty w lewą dłoń, ale mężczyzna z wciąż mokrymi włosami i bez koszulki mnie zatrzymał. Krople wody spływały z jego ciemnych włosów na ramiona i zatrzymywały się na obojczyku, aby przy najmniejszym ruchu popłynąć dalej po umięśnionym brzuchu, minąć pępek i pomoczyć kilka włosków na dole brzucha, a następnie wchłonąć w ciemne spodenki. Oblizałam usta, które nagle stały się niezwykle suche i kiwnęłam do niego głową ze zmarszczonymi brwiami. Mężczyzna zaśmiał się cicho.
— Nie zapomniałaś o czymś? — spytał, robiąc z ust dziubek. Wywróciłam oczyma, zbliżając się do niego.
— Nie, wydaje mi się, że o niczym nie zapomniałam — odparłam, zaglądając w jego ciemne oczy, które świeciły radością.
Też czułam się szczęśliwa i swobodna. Miałam na sobie zwykłe ciuchy i brak makijażu, a jednak nie sądziłam, że mogłoby mu to przeszkadzać. Nie miałam też ochoty spalić buraka, dlatego że widział mnie w takim wydaniu. Czułam się dobrze i miałam przeczucie, że na Alexa będę mogła zawsze liczyć, nieważne co by się działo.
— Jesteś pewna? — spytał, kładąc dłoń na moim karku i wplatając palce w moje włosy. Cały czas patrzył mi w oczy. Doskonale wiedziałam, o co mu chodziło, ale nie zamierzałam się tak łatwo dawać.
— Tak, na sto procent — odparłam i chciałam się odsunąć, ale mnie powstrzymał, przyciągając do siebie.
Staliśmy tak blisko, że nasze nosy się stykały, a usta prawie o siebie ocierały.
— A całus na pożegnanie?
— Ach, to o to ci chodzi — odparłam, udając głupią. Uśmiechnęłam się szeroko, nie spuszczając wzroku z jego oczu. Kiwnął głową, przez co nasze nosy się o siebie otarły. To był tak mały gest, ale wywołał jakieś dziwne mrowienie w palcach u stóp. — Tylko, że my się nie żegnamy. Żegnaj jest na zawsze, a my spotkamy się po weekendzie — dodałam cicho, prawie szeptem.
Chciałam go pocałować, to jasne. Jego pulchne, miękkie usta, aż się o to prosiły, ale nie chciałam się całować na pożegnanie.
Alex zmarszczył brwi, po czym poluźnił uścisk na moim karku i odsunął się delikatnie. Przez dosłownie ułamek sekundy zauważyłam w jego spojrzeniu strach. Nie mogłam go do niczego podpisać, ja tylko żartowałam. No chyba, że bał się, iż spotkamy się po weekendzie i dalej będzie musiał się ze mną spotykać.
— Masz rację — odparł, ubierając swoją twarz w uśmiech. — Baw się dobrze — powiedział entuzjastycznie, co przyjęłam z szerokim uśmiechem, a następnie, bez żadnych słów, odeszłam w kierunku willi, zostawiając dwudziestosiedmioletniego mężczyznę na plaży.
Droga do willi zajęła mi niecałe dziesięć minut, a gdy już tam dotarłam, pierwsze co zrobiłam, to wzięłam szybki prysznic i nawet nie nakładałam odżywki na włosy. Później je wysuszyłam, nałożyłam maskare na podkręcone, naturalnie ciemne rzęsy i błyszczyk. Ubrałam na siebie czerwoną, obcisłą sukienkę bez pleców i z dekoltem w serek, po czym do torebki wrzuciłam telefon, słuchawki, perfumy Chanel, którymi przed chwilą się spryskałam i dokumenty. Rozejrzałam się wokół, patrząc, czy aby na pewno wszystko miałam.
Chwyciłam rączkę swojej białej walizki, po czym wyszłam z pokoju podekscytowana.
______________________________________________
Hejjj Wam!
Szalony weekend czas zacząć!
Miłego dnia! Wieczoru! Nocy!
Cieszcie się życiem i bierzcie je garściami!
💚💚💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro