10. Miłość rośnie wokół nas
🍋 Perspektywa Josie 🍋
Cytrynowa12
Siedzący niebezpiecznie blisko siebie Leila i Ra wraz z gitarą, na której ćwiczyli jakieś chwyty – taki widok zastaliśmy w salonie, zaraz po powrocie z kolacji. Zdziwiła mnie dość mocno zaistniała sytuacja, nie tylko przez fakt ich wzajemnej bliskości, ale też dlatego, że instrument w rękach naszego przyjaciela nie był częstym widokiem w ostatnim czasie.
Potrafił perfekcyjnie zagrać na nim mnóstwo melodii – o tym wiedziałam. W końcu wiele lat spędził na szlifowaniu tej umiejętności, ale potem długi czas gitara kurzyła się nieruszana. Nie spodziewałam się, że w najbliższym czasie ujrzę ją w ruchu i nie będzie to przestawianie jej z jednego kąta w drugi. Byłam ciekawa, co skłoniło przyjaciela do podjęcia takiej aktywności wieczorem w salonie, zamiast grania serenady jakiejś lasce w sypialni.
Chociaż swoją drogą jakoś nie wyobrażałam sobie Ra jako romantyka, tworzącego takie pieśni dla wybranki na jedną noc.
Prędzej z jego ust mogłyby wypływać wulgarne, nieskrępowane, zboczone słowa. I takich też się doczekaliśmy, gdy wraz z Aresem zasiedliśmy na kanapie. Leila odsunęła się od Ra, dając mu swobodę ruchów, a ten śpiewem zaczął komunikować, abyśmy patrzyli, jak płonie.
Akurat to nie było nowością – Ra zawsze płonął, jeśli tylko była mowa o seksie. Dlatego piosenka, którą wybrał, idealnie do niego pasowała. Poczułam delikatne zażenowanie, widząc z jakim skupieniem grał poszczególne akordy i przymykał oczy, aby wydobyć czysty dźwięk ze swoich strun głosowych, gdy tak naprawdę w jego głowie mogły pojawiać się różne gorące sceny łóżkowe, które przeżył, lub miał w planach zrealizować.
Bardzo wczuł się w tekst, który był zaskakująco bezpośredni. Oryginalny wykonawca na pewno dedykował go swojej wybrance, nie owijając w bawełnę. Jasne komunikaty o zgaszeniu światła i dotykaniu go, w ostatecznym rozrachunku nie były w sumie takie złe. Co prawda można było ująć to bardziej poetycko – tutaj odzywała się moja dusza romantyczki – ale z drugiej strony lepiej było wszystko przekazać wprost, niż źle zrozumieć siebie wzajemnie.
Używanie eufemizmów było dobre tylko do czasu – w zabawach słownych, z których obie strony czerpały frajdę. Jednak potrzebna była wyraźna granica między flirtem, którego czasem nie brało się na poważnie, a szczerym uzewnętrznieniem się ze swoimi myślami i potrzebami.
Dziwnym tokiem myślenia od piosenki „Watch me burn", dźwięczącej w uszach, za sprawą bruneta z gitarą, przeszłam do analizowania Aresa i jego ukrytych pragnień. Takowe miał każdy. Przyjaciel, siedzący obok mnie, nie mógł być wyjątkiem. Tylko, że jego intymna sfera, była dla mnie nieosiągalna. Byliśmy przyjaciółmi. Tylko i aż. Taka relacja była wystarczająca, aby wiedzieć o sobie dużo, ale nadal nie wszystko.
Od zasłyszanej plotki minęły długie godziny, jednak ona nie stała mi się obojętna. Trudno mi to było przyznać nawet przed samą sobą, ale w pewnym sensie ta wiadomość otworzyła mi oczy. Czułam się, jakby ktoś zaserwował mi mocną kawę bez mleka, której nie piłam na co dzień, a jednak o dziwo bardzo jej potrzebowałam. Zbudziła mnie ona z półsnu i poprawiła ostrość widzenia.
Widziałam dzięki niej więcej niż wcześniej, ale nadal coś pozostawało poza zasięgiem mojego wzroku. Może właśnie problemem był brak prostolinijności ze strony Aresa. Żebym mogła zauważyć jakąś nić uczucia, łączącą go ze mną, musiał przegonić mgłę, która ją zasłaniała. W tym przypadku składała się ona z milczenia w sytuacji, gdy miał okazję coś potwierdzić lub zaprzeczyć, i bronienia się pięknymi słowami wprost z kosmosu.
Można było kierować piękne i wyszukane zdania w stronę drugiej osoby. Jednak przynajmniej ten jeden raz należało postawić na bezpośredniość.
Moją głowę przejęły różne myśli, przez co trochę się wyłączyłam, ale po ocknięciu, przejechałam wzrokiem po sylwetkach moich przyjaciół. Ares bez zmian siedział tuż obok, rejestrując z zaciekawieniem sytuację. Leila na fotelu. O dziwo na napalonego Raeesa patrzyła z rozmarzeniem. Ręka podparta pod brodę, sylwetka w bezruchu i jej wzrok utkwiony w przyjacielu, sprawiały wrażenie, iż to on był w centrum świata, a wszystko, co znajdowało się obok, w jej oczach stało się transparentne.
Zwykły obserwator z takiego zachowania na pewno wywnioskowałby, iż Ra był jej wybrankiem – w końcu rzadko takim wzrokiem patrzyło się na zwykłego przyjaciela. Ja natomiast wiedziałam, że w jej życiu był jeszcze Avan i to jego darzyła uczuciem. Dlatego nabrałam ochoty na wyrwanie jej z tego transu, przyciągnięcie na ziemię i delikatne przypomnienie, gdzie się znajdowała, kim była i kogo kochała.
— Znasz coś innego? — Przerwałam salwę oklasków, które wystrzeliły wraz z wybrzmieniem ostatnich akordów gitary Raeesa.
Być może moje pytanie zabrzmiało nieco oschle, chociaż nie miało takie być. Próbowałam ukryć targające mną emocje i wydobyć z siebie neutralny ton, sugerujący, iż naprawdę z chęcią wysłuchałabym jeszcze jakiejś piosenki w jego wykonaniu. Najwyraźniej jednak nie potrafiłam udawać. Wzrok trójki przyjaciół, spoczywający na mnie, zasugerował, że te słowa nie zabrzmiały ani trochę zwyczajnie.
Mimo to misja została wykonana. Leila odwróciła wzrok od Ra, a cały prowodyr zaistniałej sytuacji zgodził się zagrać i zaśpiewać coś jeszcze. Myślałam, że tym razem pokusi się na znany utwór z filmu „Desperado". Miałam z nim miłe wspomnienia i raczej nie byłam jedyna. Na pewno całej naszej paczce ta nuta kojarzyła się ze wspólnymi ogniskami, w czasie których Raees, tak jak dziś, grywał na gitarze. Piosenka, którą w oryginale wykonywał Antonio Banderas, była obowiązkową pozycją w repertuarze w tamtych czasach i popisowym numerem Raeesa.
Moje zaskoczenie na pewno było bardzo wymowne, gdy zamiast hiszpańskich słów, usłyszałam angielskie.
— „I found a love, for me Darling,
just dive right in and follow my lead
Well, I found a girl, beautiful and sweet
Oh, I never knew you were the someone waiting for me." — śpiewał.
Mogłabym wymienić jeszcze minimum pięć piosenek, oprócz „Cancion del Mariachi", które mógł zaśpiewać Raees i nie byłabym zaskoczona. Jednak takiej romantycznej nuty za nic w świecie się po nim nie spodziewałam. Tekst był cudowny i tak bardzo różny od „Watch me burn", że myślałam, iż mój słuch po raz pierwszy w życiu płatał mi figle.
Nic jednak na to nie wskazywało. Leila była już w mniejszym transie niż wcześniej, ale nadal sprawiała wrażenie zachwyconej. Ares drapał się po brodzie w geście... No właśnie. Nie wiedziałam do końca, czy był zażenowany, onieśmielony czy znudzony. Jego posągowa mina nie zdradzała zbyt wiele.
Podejrzewałam, że Ra coś knuł. Wszystko, co działo się od naszego powrotu do willi, mocno mi podpadało, dlatego musiałam mieć na niego oko.
— „'Cause we were just kids when we fell in love.
Not knowing what it was." — Usłyszeliśmy kolejne słowa, zaśpiewane głębokim basem.
Przepadłam.
Ten utwór był czymś cudownym, a ja tego dnia dodatkowo go analizowałam, przez co w mojej głowie pojawiały się różne flashbacki w zależności od tego, co akurat głosiły słowa.
Ares poruszył się na kanapie, poprawiając marynarkę. Umieścił lewą rękę na oparciu sofy tak, że była ona tuż za moją głową.
Nieumyślnie wciągnęłam powietrze głębiej do płuc. Moja podświadomość już wiedziała, że gdy byliśmy tak blisko siebie, ze zdwojoną siłą mogłam poczuć jego zjawiskowy zapach.
Obserwowałam kątem oka profil przyjaciela, rozmyślając o słowach Eda Sheerana.
Poznaliśmy się dawno temu. Byliśmy jeszcze dzieciakami, mimo że czuliśmy się jak dorośli. Czy już wtedy kiełkowało jakieś uczucie między nami? Być może. I tak jak głosiło dzieło „Perfect", nie wiedzieliśmy czym ono było – a przynajmniej ja nie wiedziałam. W tamtym momencie – na miękkiej kanapie, gdy nasze kolana się stykały, a w przerwach między kolejnymi zdaniami wyśpiewywanymi przez Ra, słyszałam jego oddech – docierało do mnie, iż przez ostatni czas zupełnie nieświadomie zakochiwałam się.
Niewidzialna siła ciągnęła mnie do Aresa, kazała mi się jemu zwierzać, być w jego pobliżu, wdychać zapach perfum, podziwiać cudowne oczy, uśmiech, tembr głosu i gesty, a na końcu zrozumieć, że oznaki mojego zainteresowania nim, nie świadczyły o zażyłej przyjaźni, tylko czymś znacznie większym.
Gdybym wcześniej odkryła, że byliśmy osobami, które idealnie do siebie pasowały i niekoniecznie musiało skończyć się to na przyjaźni – oszczędziłabym Aresowi i sobie lata tułaczki ku znalezieniu miłości.
Oczywiście nie żałowałam żadnej mojej relacji z uwagi na to, że dały mi one liczne lekcje na przyszłość, aczkolwiek bałam się, że ocknęłam się za późno. Że Ares nie czuł już tego samego co kilka lat temu, że powoli odpuszczał sobie posiadanie nadziei na związek ze ślepą blondynką, która szukała szczęścia wszędzie indziej, tylko nie w jego ramionach. A jednocześnie przecież nic potwierdzało moich obaw, chociażby dlatego, że po firmie krążyła aktualna plotka – dowód na to, że Ares nadal darzył mnie uczuciem.
— „I will not give you up this time."
Miałam nadzieję, że Ares tak właśnie myśli. Nie odpuści i da nam szansę.
— „Baby, I'm dancing in the dark. With you between my arms.
Barefoot on the grass."
W moich oczach zbierały się łzy wzruszenia, przez co szybko mrugałam powiekami, aby nikt ich nie zauważył.
Tańczyliśmy zeszłego wieczoru w ciemności, w bardzo romantycznym miejscu. Czułam się komfortowo i niezwykle bezpiecznie w jego ramionach. A jednak nadal nie dopuszczałam do siebie tej przełomowej myśli.
— „Listening to our favourite song."
Utwór Adele na parkiecie w SkyBar. Ona mówiła tak wiele... Właściwie wszystko. Gdyby tylko moje serce było wtedy bardziej otwarte, zrozumiałabym, co Ares pragnął mi przekazać.
— „When you said you looked a mess, I whispered underneath my breath. But you heard it.
Darling, you look perfect tonight."
Tak często mi to mówił... Jego komplementy nie były tylko zwyczajnym zapewnieniem przyjaciółki, że może pokazać się światu w danym stroju. Były czymś więcej – oznajmieniem, iż widział we mnie coś wyjątkowego. Coś, czego nie dostrzegł w innej kobiecie.
Piosenka trwała zaledwie cztery minuty, a ja miałam wrażenie, jakby ciągnęła się godzinę. Moja głowa eksplodowała od myśli, które uderzyły w jednym momencie, uświadamiając mi coś, co działo się w pewnym sensie poza moim zasięgiem przez ostatni czas. Bo tak naprawdę nie wiedziałam, w którym momencie Ares poczuł do mnie coś więcej. Znałam na razie tylko swoją perspektywę. Odkryłam tego wieczoru coś wspaniałego, co mogło rzutować na moje dalsze życie.
Te skumulowane uczucia były przytłaczające, ale jednocześnie dawały ciepło, które zaczynałam czuć w sercu. W końcu uczucie bliskie miłości było pewnego rodzaju ogniskiem, przy którym można było się ogrzać, poczuć bezpiecznie i po prostu czerpać radość z wpatrywania się w nie. Taką euforię czułam właśnie, obserwując lewy profil Aresa.
Jego policzki stały się delikatnie różowe, idealnie komponując się z marynarką w tym samym kolorze. Wiele osób postrzegało tę barwę jako przeznaczoną dla kobiet, ale nic bardziej mylnego – Ares był na tyle męski, że zwykła górna część garnituru nie mogła mu tego odebrać.
Jego rumieńce wynikały zapewne z atmosfery, panującej w salonie. Było gorąco. Odczuwali to wszyscy obecni w pomieszczeniu, mimo że każdy z nas miał w głowie co innego. Leila walczyła z pokusami, Raees z ognistymi płomieniami w spodniach, ja z nową rzeczywistością, a Ares z miłością, która do tej pory była nieodwzajemniona. Jeśli mnie piosenka „Perfect" zdołała poruszyć, to przyjaciela, siedzącego obok, musiała jeszcze bardziej.
Miałam ochotę zmienić bieg wydarzeń – porozmawiać z Aresem, przerwać to milczenie, sprawić, że niewypowiedziane dotąd słowa wyjdą na światło dzienne. Niestety niewiele mogłam w tym kierunku zrobić, gdy Raees przestał grać i cała trójka zaczęła rozmowę. Szybko ją przerwałam, nakłaniając Leilę do gry na fortepianie. Wiedziałam, że raczej nie wyszła z wprawy i nadal perfekcyjnie potrafiła posługiwać się klawiszami, tworząc piękną melodię, której miałam chęć posłuchać. Jednocześnie była to dobra okazja, aby skupiła się na czymś innym niż Raees. Dwie korzyści w jednym.
— Raees, uczynisz mi ten zaszczyt i dołączysz? — zapytała przyjaciółka, na co zmarszczyłam brwi. Jego aktywnego udziału w tamtym momencie nie miałam w planach, jednak już zauważyłam, że ta dwójka wszystko musiała robić razem.
— Oczywiście, Mia Dea — odpowiedział i zgodnie zaczęli grać utwór Chrisa Isaaka.
„Mia Dea" – powtórzyłam w myślach usłyszane słowa. Brzmiały bardzo ładnie, ale nie jako kierowane do przyjaciółki.
Szybko skupiłam się na tekście tej, jak i innych piosenek, które zagrali dla nas Leila i Ra. Była to istna mieszanka utworów, ale każdy z nich miał w sobie cząstkę romantyzmu.
Pojawiła się nawet piosenka z „Króla Lwa". Gdy było się w takim stanie jak ja wtedy, w każdym tekście łatwo było znaleźć coś opisującego nasze życie, relację, daną sytuację czy osobę.
Ja Aresa łatwo porównałam do skrytego tytułowego bohatera. Rozważny, czuły, umiejący przebaczać – to cechy które opisywały mojego przyjaciela i jednocześnie Simbę.
Na koniec – po paru romantycznych utworach – przyjaciele zaprezentowali sentymentalną dla mnie piosenkę „Make you feel my love", która jeszcze bardziej wprowadziła mnie w romantyczny nastrój. Obejmująca moją sylwetkę dłoń Aresa, tylko potęgowała to uczucie.
Po koncercie i krótkiej rozmowie Leila zdecydowała się oznajmić, iż wspólny czas dobiegł końca.
Wyciągnęła dłoń do Raeesa, którą ten z chęcią przyjął i ruszyli na górę. Obserwowałam ich jeszcze przez chwilę, zaskoczona wszystkim, co miało miejsce tego wieczoru. Każdy gest, wykonany przez tę dwójkę, każde ich słowo i spojrzenie zdawało się być początkiem gry, którą teraz mogli kontynuować na osobności w sypialni.
Taki scenariusz nasuwał się sam, gdy przez ostatnie godziny było się świadkiem, wymiany zafascynowanych spojrzeń między nimi. Leila, udając się na pierwsze piętro z osobą, myślącą głównie o seksie, zachowywała się dwuznacznie. Była kiedyś zdradzona, wiedziała doskonale jakie uczucia towarzyszą takiemu zawodowi miłosnemu. Zastanawiałam się więc, czy była w stanie zafundować to samo Avanowi.
Mogła zaprosić go do nas tego dnia. Piosenki, które wybrzmiały, wystarczyły, aby popaść w stan romantyczności i zwykłego podniecenia, co byłoby pożądane dla tej dwójki.
Ja sama takiego napięcia zaznałam. Być może nie umknęło Leili to, że ściągnęłam swoją fiołkową marynarkę, która w pewnym momencie zaczęła mi ciążyć i dawać dodatkowe, niepożądane ciepło. Moje odgarnianie włosów do tyłu, aby pozbyć się ich z twarzy i poczuć choć sekundowy chłód, też było wymowne.
Dlatego drugi scenariusz przewidywał prawdopodobieństwo, że przyjaciółka inteligentnie odczytała nasze głęboko skrywane emocje i, zabierając Ra, chciała dać nam wolną przestrzeń. Wiedziała, że Ares czuł coś do mnie. Zapewne Raees też miał tego świadomość, przecież on wiedział wszystko. Tylko ja byłam ślepa i głucha na każde ogródkowo wypowiadane przez nich słowa, których chociażby tylko w ostatnich dniach było sporo. Oboje starali się przybliżać mnie do wniosków, do których sama powinnam dojść. I w końcu im się udało. Ten wieczór był przełomowy.
— Nie pozostało nam więc nic innego. Musimy skosztować wina, jak nakazała Leila — oznajmił Ares prześmiewczo, gdy zostaliśmy sami.
— Zdecydowanie. Leila i Ra mogliby być zawiedzeni, gdybyśmy rano nie mogli podzielić się z nimi smakowymi wrażeniami, bo zwyczajnie zmarnowaliśmy dany nam czas — powiedziałam, obserwując Aresa, który wstał z kanapy, aby przynieść z lodówki butelkę wina i kieliszki.
Mówiłam o alkoholu, ale za moimi słowami kryła się głębia. Oprócz doświadczeń dla kubków smakowych, ważniejsze były te dla serca. Byliśmy w idealnym miejscu, czasie i nastroju, aby poruszyć temat nas. Za to właśnie mogła trzymać kciuki Leila, gdy opuszczała salon. Niestety obawiałam się, że to za wiele jak na jeden wieczór. Nie wiedziałam nawet, jak zacząć taką rozmowę.
— Żadna chwila z tobą nie jest zmarnowana, Josie. — Usłyszałam jego głęboki głos, gdy wrócił z rękoma zapełnionymi szkłami i trunkiem, które postawił na stoliku. — Ale wino rzeczywiście jest miłym, dopełniającym ten wieczór, dodatkiem. Po tak intensywnym dniu żal byłoby ominąć degustację oraz toast — dodał i zabrał się za rozlewanie czerwonej cieczy.
— Tak, było bardzo intensywnie i emocjonująco — odparłam, mając świadomość, że Ares wiedział tylko o połowie z tego, co wydarzyło się u mnie.
Nie miał pojęcia o tym, co targało mną podczas koncertu w salonie, ani tym bardziej o śnie, który zbudził mnie rano. Zaskakujące, że można było przeżywać tyle różnych emocji w ciągu kilkunastu godzin i nadal trzymać się na nogach. Byłam pewna, że dwie lampki wina przy takim ładunku uczuć, sprawią, że będę totalnie pijana.
— Prawda. Dodatkowo trafiliśmy na zjawiskowe, koncertowe wręcz zakończenie tej doby. Zdradzisz mi Josie, która z piosenek w wykonaniu naszych przyjaciół najbardziej przypadła ci do gustu? — spytał, bacznie obserwując moje oczy, które z krępacją patrzyły wszędzie tylko nie na bruneta.
— Te najbardziej romantyczne. „Perfect" oraz „Make you feel my love" mają piękne teksty, a Leila i Ra instrumentami dodali im dodatkowej głębi.
— W pełni się zgadzam. Toast? — zapytał, przybliżając kieliszek w moją stronę.
— Za co? — odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Również wzięłam lampkę z winem i już po chwili nasze szkła dzieliła odległość zaledwie kilkunastu centymetrów.
— Za dzisiejszy dzień i za następne wspólne dni w firmie Statham. Mam nadzieję, że będą pomyślne — powiedział z uśmiechem.
— Idealne podsumowanie, szefie — dodałam, spoglądając wprost w jego błyszczące oczy.
Widziałam je tyle razy, a jednak wtedy wyglądały zupełnie inaczej. Więcej potrafiłam w nich zauważyć. W tych brązowych tęczówkach były iskierki, świadczące o jego zauroczeniu. Dwie czekoladowe kuleczki uśmiechały się do mnie cudownie, a ja byłam gotowa patrzeć na nie ciągle przez resztę swojego życia.
Po salonie rozniósł się cichy dźwięk szkła, gdy stuknęliśmy się kieliszkami i już po chwili wino wylądowało w naszych ustach. Trunek wyjęty z lodówki chłodził moje wargi, a jednocześnie ogrzewał całą drogę, którą przebył, zanim wylądował w żołądku.
Po pierwszej lampce czas zaczął mijać jeszcze szybciej. Rozmawialiśmy o wszystkim, tylko nie o tym co czuliśmy. Nic dziwnego skoro to był najtrudniejszy do podjęcia temat. Nie pomogło nawet wypite wino, które owszem – rozluźniało, ale sprawiało także, że umysł nie pracował trzeźwo, a co za tym szło – ciężej było wypowiedzieć na głos to, co siedziało w głowie. Gdy po takim czasie odkrywało się w sobie uczucia do drugiej osoby, chciałoby się powiadomić o nich w sposób ładny, a nie ledwo sklejając zdania.
Alkoholu sobie nie żałowaliśmy. Gdy Ares tylko zauważył, że w naszych kieliszkach widać było dno, od razu łapał za butelkę i go dolewał. Tym sposobem wypiliśmy jedno całe wino i znaczną część drugiego.
— Wyjątkowo tu gorąco — stwierdził Ares w pewnym momencie i zdjął różową marynarkę.
Obserwowałam jego mięśnie, pracujące pod cienkim materiałem koszuli, gdy pozbywał się wierzchniego okrycia. Patrzyłam na jego dłonie, które starannie złożyły część garderoby i powoli położyły ją na oparciu kanapy. Zachwycał mnie każdy najdrobniejszy ruch jego ciała. Nie rozumiałam w tamtym momencie samej siebie – jak mogłam nie zauważyć, że osobę, którą powinnam darzyć uczuciem, miałam zawsze tuż obok siebie.
Musiałam wiele przejść, żeby dojrzeć do tego wniosku. W końcu byłam pewna, że nie potrzebowałam już szukać miłości nigdzie indziej. Uczelnia, praca, imprezy, Tinder – to nie były odpowiednie miejsca. Cieszyłam się, że los sprowadził mnie do tej willi i w niej znalazłam to, czego szukałam od lat. Nie mogłam tego zaprzepaścić.
— Masz ochotę na dolewkę wina? — zapytał, gdy opróżniłam kieliszek.
— Nie. Ja już dziękuję. Jutro rano muszę wstać do pracy — przypomniałam w chwili przebłysku świadomości.
Chciałam żeby ten wieczór trwał wiecznie, ale niestety godziny mijały, przybliżając nas do momentu, gdy trzeba było położyć się spać. Już i tak obraz przed oczami delikatnie wirował. Gdybym wypiła jeszcze więcej, łatwo mogłabym zrobić coś głupiego.
Swoją drogą już miałam ochotę to uczynić.
Znajdowaliśmy się na tyle blisko siebie, że wystarczyło, abym pokonała niewielką odległość i złączyła nasze usta. Miałam na to ogromną ochotę. Chciałam przekonać się, jak Ares całował. Obserwować swoją reakcję na jego smak, ciepłe wargi, poruszający się zwinnie język i brodę, która drażniłaby moją twarz przy takim zbliżeniu.
Moje wszystkie zmysły pracowałyby wtedy na najwyższych obrotach. W końcu spełniłabym marzenie, które pojawiło się w moim śnie. Tam w dotyku wszystko miało taką samą fakturę, ponieważ nie znajdowałam się na jawie.
Ares odchrząknął, czym przywrócił mi trzeźwość myślenia. Nie mogłam tego zrobić. Byliśmy pijani, a coś takiego powinno się stać na trzeźwo. Najlepiej po szczerej rozmowie. Tego dnia już i tak wydarzyło się wiele, a pochopnymi ruchami mogłam jedynie zepsuć wszystko.
— Pójdę już na górę, Ares. Dziękuję za miły wieczór. Było cudownie. — Jeszcze raz omiotłam wzrokiem całą jego twarz, uśmiechając się w duchu na myśl, że kilka lat temu taki cudowny człowiek stanął na mojej życiowej drodze.
— Z pewnością będę go miło wspominał. Na mnie również już czas — dodał, gdy wstałam z kanapy. — Dobranoc, księżniczko.
Moje nogi stały się jak z waty. Zachwiałam się na jego ostatnie słowa. Uwielbiałam, gdy tak do mnie mówił – to także byłam w stanie przyznać sama przed sobą dopiero w tamtym momencie.
Obdarzyłam go szerokim uśmiechem – najładniejszym na jaki było mnie stać, nie będąc trzeźwą – i również życzyłam dobrej nocy.
Kładąc się na miękkim łóżku w swojej sypialni, byłam szczęśliwa z tego, jak potoczył się ten dzień. Wydarzyło się wiele, ale jednocześnie nic, co mogłoby niepotrzebnie namieszać w naszej relacji.
To jeszcze nie był ten moment, ale wiedziałam, że niedługo smak ust Aresa nie będzie tylko wyobrażeniem, a piękną rzeczywistością.
______________________________________________
Cześć Różyczki!
Za Wami rozdział, na który pewnie wielu czytelników czekało 😅
Josie w końcu zaczyna więcej widzieć!
Cieszycie się? Koniecznie podzielcie się emocjami, które towarzyszyły Wam przy czytaniu 💛💛
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro