Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟛 - 𝕀'𝕧𝕖 𝕒𝕝𝕨𝕒𝕪𝕤 𝕨𝕒𝕟𝕥𝕖𝕕 𝕥𝕠 𝕕𝕠 𝕨𝕖𝕝𝕝 𝕠𝕟 𝕖𝕧𝕖𝕣𝕪𝕥𝕙𝕚𝕟𝕘 𝕒𝕟𝕕 𝕞𝕖𝕖𝕥 𝕖𝕧𝕖𝕣𝕪𝕠𝕟𝕖 𝕖𝕩𝕡𝕖𝕔𝕥𝕒𝕥𝕚𝕠𝕟

⋆·˚ ༘ *

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───



『instagram ✉︎ detailhun_x』

『twitter ✉︎ D3TA1LHUN』




Zła ocena z rozszerzonej chemii była czymś nie dopuszczalnym w jego domu.

Felix musiał mieć zawsze najlepsze oceny, wzorowe zachowanie i nienaganną obecność, jeśli chciał by jego matka Lee Mija była zadowolona.

Była ciężką kobietą o surowym charakterze, która wychowywała samotnie swojego syna pod wielką presją, którą podwyższała z każdym rokiem o stopień wyżej.

Chciała by był najlepszy na każdym polu, na którym mógł położyć swoje blade dłonie, oczekiwała od niego by był lekarzem, najlepiej chirurgiem - od biedy ujdzie jedynie posada prokuratora, która w oczach jego matki była mniej prestiżowa niż ta w medycynie, jednak na tyle dochodowa by móc dumnie chwalić się tym wśród znajomych. 

Kładła przeogromny nacisk na jego oceny i każda poniżej dziewięćdziesięciu pięciu procent była dla niej niedopuszczalna.

Tak było i tym razem.

Na teście z chemii dostał ledwie dziewięćdziesiąt trzy procent i to doprowadziło jego matkę do szału.

Gdy przyszła z pracy, domagała się by zobaczyć kartę ocen i jak tylko wypatrzyła tę paskudną ocenę, Felix wiedział, co go czeka.

Przygotował wszystko, tak by jego matka nie musiała robić nic oprócz wymierzenia mu kary.

Podciągnął nogawki swoich spodni, ściągając skarpetki, odwracając się do siedzącej na poduszce matce tyłem, zamykając oczy i wyobrażając sobie, że jest gdzieś indziej, w miejscu o wiele lepszym i bezpieczniejszym niż jego dom.

—  Dobrze wiesz, ile razy mówiłam ci, że nie cierpię głupich nieuków — Wycedziła przez zęby, wymierzając pierwszy cios bambusowym kijkiem po łydkach chłopaka.

Syknął z bólu, nie ruszając się o centymetr, wiedząc dobrze, że jeszcze bardziej rozjuszało to jego matkę.

Nieważne, ile razy wymierzała mu tę karę, wciąż nie mógł przyzwyczaić się do bólu.

— Tak matko, masz rację — Przytakuje, stłumionym głosem. — Ten test był dość trudny i mimo, że uczyłem się na niego trzy dni, nie mogłem dostać większej oceny. Inni poradzili sobie znacznie gorzej niż ja 

— Nie interesują mnie inni, Yongbok  — Nienawidził swojego imienia i słysząc jak matka wypowiadała je, niczym najgorszą obrazę, miał ochotę zwymiotować. 

Posługiwał się pseudonimem, nadał sobie imię Felix, pragnąc w głębi duszy być kimś innym, lepszym i wolnym niż tym, kim był teraz. 

Nocami rozmyślał o tym, jak wyglądałoby jego życie, gdyby wybrał odejście z ojcem po rozwodzie, sześć lat temu.

Co by było, jakby wtedy nie dał się zmanipulować trującym słowom jego matki i pozwolił ojcu zabrać go do Busan, gdzie miałby szansę na lepszy, nowy start.

Teraz było już za późno i pozostało mu znosić każdą karę wymierzoną przez matkę, Lee Mije.

— Masz rację matko, przepraszam — Łzy napływały mu do oczu, gdy bambusowy kij smagał gołą skórę coraz mocniej i mocniej, a ból z każdą sekundą narastał. — Poprawię się i na następnym teście będę miał całe sto procent — Przysiągł stłamszonym głosem.

— Kiedy masz następny sprawdzian?  

— Jutro oddaje karty pracy do oceny — Wyjaśnił. — Byłem na konsultacji u nauczyciela i opowiedziałem mu, że chciałbym poprawić jakoś tę ocenę, dlatego dostałem kartę pracy, która będzie zaliczała mi się do tej finalnej oceny. Jeśli będą one bezbłędne, dostanę sto procent, tak jak sobie życzysz matko

— Dobrze wiesz, że nie jestem surowa umyślnie — Słysząc słowa swojego syna, jej głos zmiękł i odstawiła na bok bambusowy kijek, wstając i podchodząc do niego, kładąc dłoń na jego ramieniu. — Martwię się o twoją przyszłość Yongbok, nie chce byś zmarnował potencjał jaki w tobie drzemie i poszedł drogą swojego ojca. Zobacz, kim on jest teraz. Zwykły adwokat, co nawet nie pracuje w topowej kancelarii. Nie chciałbyś tego, prawda? 

— Nie matko, nie chciałbym być takim nieudacznikiem jak mój ojciec — Zgadzanie się z jej dziwnymi wymysłami było o wiele łatwiejsze niż próba kłócenia się.

Była tak głęboko wciągnięta w nienawiść do swojego byłego męża, że żadna odtrutka ani terapia nie będzie skuteczna.

Czterdziestoośmiolatka poza pracą w szpitalu, musztrowaniu swojego syna i nienawiści do syna nie miała innych zajęć.

Nie chodziła na spotkania z przyjaciółkami, nie jeździła na wakacje ani nie myślała o ponownym randkowaniu i znalezieniu nowego partnera.

Jej jedynym celem było to by jej syn został lekarzem, tak jak ona.

— Muszę wracać już do szpitala na nocną zmianę, na blacie w kuchni masz pieniądze na jedzenie na wynos, pamiętaj by pouczyć się jeszcze trzy godziny przed spaniem — Uśmiechnęła się sztywno, po czym zabrała swój telefon i klucze leżące na stole i nie oglądając się za siebie wyszła, zostawiając go samego wśród czterech ścian, gdzie mógł w końcu dać upust swoim łzom,












Wiedząc, że jego matka nie wróci aż do jutra, zadzwonił do Bomina czy może u niego przenocować, nie chcąc zostawać teraz samemu.

Wybiegł z domu, zalewając się łzami, ubrany jedynie w cienką bluzę, krótkie spodenki a na nogach miał gumowe czarne klapki. 

W ręce trzymał tylko telefon i pomiętą chusteczkę, którą ocierał co chwilę oczy.

Zaraz miała podjechać pod jego blok taksówka, która zabierze go do mieszkania przyjaciela, gdzie będzie się czuł wreszcie wolny a wizja matki, znowu na niego krzyczącej powoli opuści jego głowę.

Na dworze padał deszcz i było dość zimno jak na porę roku, jednak on się tym nie przejmował, chciał tylko uciec stąd jak najdalej, reszta go nie interesowała.

Stojąc tak, nie wiadomo którą minutę, zobaczył znaną mu dobrze sylwetkę, idącą w jego kierunku z obojętnym wyrazem twarzy.

Co do cholery robił tu Seo Changbin?

I dlaczego zjawił się tu akurat teraz?

Z tego, co wiedział o chłopaku, to nie mieszkali w tej samej okolicy i ich domy dzieliło dobre kilka kilometrów odległości, poza tym było naprawdę późno a oni mieli jutro szkołę.

Nie był w żadnym nastroju na zaczepki z jego strony ani słuchanie o tym jak bardzo nie lubił Felixa i życzył mu wszystkiego co złe (miał już od tego swoją matkę), dlatego też wkładając w to całą swoją siłę, puścił się biegiem do przodu, chcąc go zgubić i rozszerzyć najmocniej jak się tylko dało dzielącą ich odległość, w efekcie czego zgubił jednego ze swoich klapek i musiał biec w samej skarpetce na prawej stopie.

— O co temu debilowi chodzi, że tak przede mną ucieka? — Mruknął do siebie pod nosem Changbin, podnosząc leżący na ziemi czarny klapek i wkładając go do swojego plecaka, mając tym samym pretekst do jutrzejszej rozmowy z Lee. 


















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro