𝟚 - 𝕥𝕙𝕖𝕣𝕖'𝕤 𝕟𝕠 𝕠𝕟𝕖 𝕚 𝕝𝕠𝕧𝕖 𝕒𝕟𝕕 𝕥𝕙𝕖𝕣𝕖'𝕤 𝕒𝕝𝕤𝕠 𝕟𝕠 𝕠𝕟𝕖 𝕥𝕙𝕒𝕥 𝕝𝕠𝕧𝕖𝕤 𝕞𝕖
⋆·˚ ༘ *
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
『instagram ✉︎ detailhun_x』
『twitter ✉︎ D3TA1LHUN』
Wstał o pół godziny wcześniej niż zwykle.
Nie mógł spać przez to, co zdarzyło się w nocy.
Po głowie wciąż plątała mu się myśl, że Seo Changbin go rozpoznał i to doprowadzało go do szału.
Zesztywniałymi palcami suszył perukę, którą zdążył już podkleić i obciąć jej siatkę na taką długość by żaden jego prawdziwy włos nie wystawał spod tych sztucznych syntetycznych.
Gdy klej przeschnął tak jak chciał, nałożył perukę na czepek w których schowana była jego bijąca po oczach niebieska kula włosów, zapleciona w dwa mniejsze warkoczyki.
Kątem oka zerknął na rozkładane lustro toaletki czy wszystko zrobione jest tak jak należy i czesząc głowę szczotką dwa razy z każdej strony, uznał, że nadaje się do to akceptacji i nikt nie zorientuje się, że ciemnobrązowe włosy wcale nie są jego.
Musiał przyznać przed samym sobą, że szło mu to coraz lepiej i tak jak mówiła Jia - nie będzie musiał już męczyć się jednym kolorem włosów do końca życia.
Zdjął ostrożnie swój mundurek z wieszaka i poszedł przebrać się do łazienki, nie zapominając o tym, by zamknąć swój kuferek z biżuterią na wypadek, gdyby mama miała grzebać mu znowu w rzeczach, a gdy był już gotowy do drogi, zerknął ostatni raz na zegar wiszący nad jego łóżkiem, nim wybiegł na najbliższy przystanek autobusowy, bardzo dobrze wiedząc, że będzie jedną z pierwszych osób, które się pojawią, w całej szkole.
- Yah, Hwang Jia!
Opowiadał właśnie dwójce swoich przyjaciół o zajściu z wczoraj, nie mogąc pominąć żadnych ważnych szczegółów.
Siedzieli w bibliotece pod ścianą, zasłaniają się atlasem gadów, by nikt nie podsłuchał kontekstu rozmowy (oraz by pani Park nie wywaliła ich stamtąd na krzywy pysk za zakłócanie ciszy).
Właśnie był na fragmencie tego, jak musiał wcześnie uciekać do domu, bojąc się że został przyłapany, gdy jego przyjaciółka wydała z siebie dziwnie piszczące dźwięki które przypominały zdychające pelikan.
Dziewczyna zerkała to na Lixa to na Bomina, gryząc końcówkę ołówka w kształcie banana, który wyglądał jakby przeszedł zbyt wiele.
Jia była drobną osiemnastolatką o smukłej twarzy, dużych oczach o miękkim spojrzeniu a jej długie sięgające połowy pleców włosy były obiektem westchnień połowy dziewczyn w szkole.
Swoją urodą przypominała lalkę ściągniętą prosto z wystawy i ubraną w szkolny mundurek i gdyby nie jej głośny i bezpośredni charakter, już dawno mogłaby się zadawać z popularnymi dzieciakami, chodząc wspólnie na imprezy i picie soju, śpiewając karaoke.
A zamiast tego była jedną trzecią kółka klasowych oferm, do których zaliczał się sam Felix oraz Bomin, jego sąsiąd.
Razem przyjaźnili się od drugiej klasy gimnazjum, trwając przy sobie na dobre i na złe.
- Mogłabyś przestać piszczeć za każdym razem, jak mówię coś wstydliwego o swojej drugiej personie? - Poprosił przyjaciółkę, dobrze wiedząc, że ta go nie posłucha, w odpowiedzi pokazując mu język, który zabarwił jej się od jedzenia gumki do ścierania przyklejonej do górnej części ołówka. - Co ja zrobię ze sobą jak osoba, która prześladuje mnie od początku liceum dowie się, że mam drugie życie, w którym mogę być sobą? Zaraz chyba spalę się ze wstydu
- Hyung, on na pewno cię nie rozpoznał. Było ciemno a wy patrzyliście na siebie pewnie jakieś kilka sekund, nie ma co płakać - Bomin próbował go pocieszyć, jednak nie przyniosło to zbytnio pożądanego efektu, bo Lee schował twarz w dłoniach i mruczał pod nosem prośby o zamordowanie go.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? Nie widziałeś w jaki sposób na mnie patrzył, na pewno domyślił się ze to ja
- To idiota, który lubi chodzić na wagary i wplątywać się w głupoty - Wtraciła Jia, której znudziło się rozgryzanie na drobne części ołówka. - Nie jest tak bystry by pamiętać ludzi po twarzach. Nie jestem nawet pewna czy on potrafi w ogóle czytać
- Raz się ciebie zapytał, jak się pisze wyzwolony, a ty go już za głupka uważasz - Bomin pokręcił głową, wciąż zajmując się pocieszaniem Felixa, który z każdą sekundą robił się coraz bardziej czerwony na twarzy, że kolorem zrównywał się ze skarpetkami Jii w małe wisienki.
- Na lekcjach z literatury musimy sprawdzać wzajemnie swoje prace. Nie zliczę, ile razy musiałam zakreślać mu błędy, dziwne szyki zdań czy słowa, o których istnieniu nie wiedziałam. Bomin ma rację i twój sekret jest bezpieczny
- Hwang Jia, teraz cię kocham - Posłał swojej przyjaciółce smutne spojrzenie, lekko się uśmiechając na co ta prychnęła, jednak finalnie sama uśmiechając się szczerze.
- A Bomin to co? Dodatek do twojego plecaka?
- Ciebie też kocham Bon-bon - Złapał ich obydwoje za ręce i przyciągnął do siebie, tak że teraz każde z nich mogło dotknąć siebie nawzajem głową. - Marni z was pocieszyciele i potraficie się tylko śmiać z mojego nieszczęście, ale i tak lepiej mi na duszy, że mogę mieć was w swoim życiu
Felixowi było nieco lżej na duszy, gdy starał się uwierzyć w zapewnienia swoich przyjaciół.
Może faktycznie mieli rację i tamtejszego wieczora wyobraźnia podpowiadała mu różne rzeczy, które nie musiały się okazywać prawdą.
Musi wierzyć w zapewnienia przyjaciół i nie dać się zwariować myślom, które już zaczęły układać mu w głowie różne, ponure scenariusze
Gdy lekcje się skończyły, dochodziła już siedemnasta a na dworze robiło się ciemno.
Wiejący rześko wiatr muskał jego twarz, kręcąc wokół niego kółka, z liści których coraz więcej zaczynało przybywać na chodniku, którym szedł.
Sprawdził po raz drugi rozkład autobusów, chcąc upewnić się czy ma czym wrócić do domu, gdy usłyszał za sobą wołanie.
Ignorując je, przyspieszył kroku, zakładając na głowę kaptur i mocniej zaciskając palce na brzegach swojej komórki.
Klepał w myślach formułkę jaką wypowie, gdy będzie dzwonił na policję, jak jego intuicja wygra i rzeczywiście zaczepi go jakiś szemrany typ.
- Już jestem blisko - Szepnął do siebie, widząc oświetlony przystanek autobusowy przy którym stało kilka osób.
Jeśli ktoś już go zaatakuje będzie miał świadków i może nawet pewien odważny przechodzień mu pomoże w razie czego.
Momentalnie zachwiał się, gdy został szarpnięty za lewe ramię i pociągnięty do tyłu.
Wystraszony podniósł wzrok przed siebie i poczuł, jak wnętrzności zaczynają mu się skręcać ze zdenerwowania.
Przed nim stał nie kto inny a Seo Changbin, który z wściekłością wymalowaną twarzy, wciąż zaciskał swoją dłoń na jego ramieniu.
- Jesteś kurwa głuchy czy co? - Warknął, potrząsając lekko Felixem. - Nie słyszałeś, jak cię wołam?
Lee pokręcił głową, nie będąc w stanie się odezwać.
Czego on od niego chciał, że wolał go od kiedy tylko wyszedł ze szkoły?
Czyżby Jia i Bomin jednak nie mieli racji i on wiedział?
Musi grać na zwłokę, udając głupka.
- Wieje wiatr i ciężko jest cokolwiek usłyszeć, przysięgam. Nie zignorowałbym cię celowo Changbin
- Nie wiem, jakoś nie chce mi się w to wierzyć
- Nigdy cię nie okłamałem Changbin, wiesz, że jestem szczerą osobą - Przekonywał go, a na jego czole zaczynały pojawiać się małe kropelki potu.
Przez kilka minut nic nie mówił, wgapiając się w niego na wpół przymrużonymi oczami, dwukrotnie wzdychając głośno.
Po tym krotkim czasie, który trwał dla niego całą wieczność, puścił go odsuwając się o kilka kroków wstecz.
- Jutro jest przedstawianie swoich referatów z biologii odnośnie mikroorganizmów. Zrób go za mnie i wyślij mi to najpóźniej do północy mailem, rozumiesz?
- Tylko po to mnie wołałeś? - Zapytał nieco zdezorientowany, bo nie tego się spodziewał po sposobie w jaki zachowywał się Seo. - Bym za ciebie lekcje odrobił?
- A co myślałeś? - Burknął - Że będę cię znowu bił?
Otworzył usta by zaprotestować i spróbować wyplątać się z nieodpowiedniego doboru słów, jednak wiedział, że jest już na tyle zmęczony całym dniem i stresowaniem się ujawnienia jego alter ego, że nie pozostało mu nic innego jak kiwać głową i dawać Seo takie odpowiedzi, jakie chciał usłyszeć.
- M... m... mój autobus zaraz będzie jechał, możesz już mnie zostawić?
- Którym wracasz?
- Czterdziestką dwójką
- To dobrze się składa, ja też nim będę wracał - Powiedział, zabierając mu jego plecak i idąc zająć wolne miejsce na przystanku, nie czekając nawet na Felixa, który wyglądał teraz jakby dopiero co został wypluty przed dwanaście krów.
Coś w głębi serca podpowiadało mu, że to co robił Seo było robione po złości, celowo byle tylko go zdenerwować.
Kątem oka zerknął jeszcze raz na Seo, który z plecakiem Felixa przewieszonym przez ramię, opierał się o jedną z barierek znajdujących się niedaleko biletomatu.
Pochłonięty robieniem czegoś na telefonie, nie zwracał uwagi na Lixa, nerwowo stojącego niedaleko niego, z rękoma wciśniętymi do kieszeni spodni od mundurka.
Ten dzień był pechowy i na sto procent przejdzie do historii najgłupszych przypadków paranoi i zwidów.
Dlaczego zwidów?
Otóż zdawało mu się, że podczas jazdy autobusem Changbin co jakiś czas zerkał na niego, zupełnie jakby chciał być czegoś pewnym.
ਏਓ
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro