Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

paper plane;


Luke przeskakiwał z nogi na nogę z myślą o następnej lekcji matematyki. Wyjątkowo lubił ten przedmiot. Nie dlatego, że miał ze swojej ławki idealny widok na plecy Michaela, a nauczycielka bardzo go lubiła. On po prostu był ścisłowcem, a rozwiązywanie równań gwarantowało mu świetną zabawę na długie godziny.

Blondyn zajął miejsce na krześle i z wyczekiwaniem zerkał w stronę drzwi, aby w końcu zobaczyć niebieskowłosego, który ociężale wchodzi do sali. Luke nie wiedział, czemu na dobrą sprawę akurat w Cliffordzie się zauroczył. Było w nim coś takiego, co powinno odpychać Hemmingsa, ale finalnie było wręcz odwrotnie – kolorowowłosy działał na niego jak magnes i nie miał na to wpływu.

- Jak zwykle się pan spóźnił, panie Clifford – matematyczka oparła ręce na klatce piersiowej i wyczekująco spojrzała na ucznia. Oczywistym było, że wyjątkowo uwzięła się na Michaelu i od kilku miesięcy starała się działać na jego niekorzyść.

- Przepraszam, coś mnie zatrzymało.

- W to nie wątpię – parsknęła. - Ale skoro zaszczycił pan nas już swoją obecnością, zapraszam do rozwiązania pierwszego równania. - Kobieta skinęła ręką w stronę tablicy, a Michael niepewnie podszedł w jej stronę i chwycił za kredę.

Luke wiedział, że matematyczne zdolności kolorowowłosego (albo raczej ich brak) nie były wysokich lotów, a ten zaraz polegnie i skończy z kolejną oceną niedostateczną. Nie mógł jednak zostawić swojego „crusha" - Luke nie lubił tego słowa, ale widząc Clifforda, to pierwszy wyraz, jaki nasuwał mu się na usta – w potrzebie. Szybko wyrwał z zeszytu kartkę papieru i niechlujnym pismem nabazgrał rozwiązanie w jej rogu, a całość złożył w mały, papierowy samolocik.

- Pani Sells – zaczął nieśmiało, a nauczycielka spojrzała w jego stronę. - Nie chciałbym przeszkadzać w prowadzeniu lekcji, ale czy to nie pani samochód właśnie jest dewastowany przez jakichś uczniów?

- Panie Hemmings, jeżeli to kolejny żart, nie jest zabawny.

- To nie żart, proszę, niech pani tu podejdzie. - Wskazał dłonią okno, a gdy kobieta minęła wreszcie Clifforda i zaczęła wyglądać za szybę, blondyn szybko puścił samolot w stronę Michaela.

Niebieskowłosy dyskretnie rozwinął kartkę, a gdy zobaczył jej zawartość, mały uśmiech wkradł się na jego usta. Nie sądził, że wiecznie święty Hemmings byłby w stanie zrobić tak „brudną" rzecz. I to dla niego.

- Nic nie widzę – matematyczka poprawiła siedzące na jej nosie okulary i zmrużyła oczy.

- Och, nie, to jednak nie był pani samochód, przepraszam. - Luke zasłonił usta pięścią, chcąc ukryć śmiech, a Michael dopisywał ostatnie linijki równania.

- Skończyłem – powiedział w końcu, a cała sala zwróciła wzrok w jego stronę.

Pani Sells obrzuciła go podejrzliwym spojrzeniem i uważnie przyjrzała się zapiskom, co jakiś czas kiwając głową.

- Dobrze, tym razem ci się upiekło, Michael. Wróć na swoje miejsce.

Tak, upiekło ci się, Michael.

~*~

- Dziękuję za to, wiesz, w klasie. Nie musiałeś tego robić. - Michael złapał blondyna za ramię, gdy ten wychodził z klasy. - Ale to nie zmienia faktu, że jesteś najbardziej irytującą osobą na ziemi.

- Pogodziłem się już z tą opinią. - Luke uśmiechnął się ciepło, a niebieskowłosy przez ułamek sekundy byłby skłonny stwierdzić, że był to całkiem przyjemny widok. Szybko jednak odgonił od siebie te myśli i sam przybrał naburmuszony wyraz twarzy. Niemniej, nie mógł pojąć tego, że jego szkolny rówieśnik tak gładko przyjmował krytykę. Clifford odkąd pamięta, próbuje złamać jakoś jego nieskazitelny charakter, a jedynie jeszcze bardziej go podbudowuje.

~*~

- Muszę ci coś powiedzieć. - Zoe podbiegła do niego, gdy samotnie siedział na jednej z okolicznych ławek, ponieważ średnio uśmiechało mu się spędzanie lunchu z resztą szkolnej populacji.

- Zamieniam się w słuch.

- Dużo nad tym myślałam – odetchnęła cicho – i myślę, że polubiłam kogoś.

- To dobrze, chyba? - Zielonooki zmarszczył brwi. Na dobrą sprawę średnio obchodziły go rozterki sercowe dziewczyny, ale nie chciał mówić jej tego wprost.

- Nie, to dziwne. Myślę, że lubię Luke'a. Jest moim crushem od kilku tygodni, ale teraz myślę, że jest naprawdę, wiesz, naprawdę-naprawdę fajnym chłopakiem.

- Oczywiście, że jest „fajny". W końcu to Luke Hemmings – Michael prychnął pod nosem, ponieważ trochę uraził go fakt, że nawet Zoe uległa urokowi idealnego blondyna.

- Wiem, że go nie lubisz, ale musisz mi pomóc.

- Co ja mam niby zrobić? - parsknął pod nosem i posłał jej pytające spojrzenie, a ona poruszała sugestywnie brwiami.

- Masz z nim zajęcia i często na siebie wpadacie. Myślę, że cię lubi i jesteś dla niego autorytetem. Pomyślałam, że...

- Och, nie, nie, nie. - Wszedł jej w słowo. - Nie jestem niczyim autorytetem, jeżeli już ktoś nim jest dla kogokolwiek, to właśnie on.

- Przestań być leniwym dupkiem i po prostu mi pomóż. - Nastolatka założyła ramiona na klatkę piersiową i spojrzała na niego wyczekująco, a ten pokiwał tylko głową ze zrezygnowaniem.

- Dobrze, co muszę zrobić?

- O to się nie martw, wszystko już zaplanowałam.

~*~

- Hej, Luke! - Michael zawołał zza szyby swojego samochodu, gdy ten samotnie wracał do domu jedną z uliczek. Niebieskowłosy podjechał bliżej, zgodnie z poinstruowaniem brunetki, która zajmowała siedzenie pasażera. - Potrzebujesz może podwózki?

Chłopak niepewnie rozejrzał się po okolicy i wskazał palcem w swoją stronę ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.

- Tak, ty, idioto – Zoe zachichotała cicho i uchyliła drzwi. - Wskakuj. - Ponagliła go ręką, a blondyn nieśmiało wszedł do środka.

- Coś się stało? - zapytał po chwili ciszy, a Michael uśmiechnął się kpiąco pod nosem.

- Nie, czemu miałoby? - dziewczyna uniosła kąciki ust ku górze i zilustrowała Hemmingsa wzrokiem. - Po prostu nie chcieliśmy, żebyś wracał sam taki kawał drogi, prawda, Michael?

- Ta, cokolwiek – mruknął tylko i z powrotem skupił się na drodze.

W lusterku Clifford miał dobry widok na to, co działo się z tyłu. Zoe nieudolnie próbowała skupić na sobie uwagę Luke'a, ale on pozostawał niewzruszony i zamyślony, co trochę, ale tylko trochę ucieszyło Michaela. W końcu przeniósł swój wzrok na lusterko, a ich spojrzenia spotkały się. Chłopak uśmiechnął się dyskretnie, co Mikey nieświadomie odwzajemnił, ale wtedy blondyn spłoną czerwonym rumieńcem, który nieudolnie starał się zakryć rękawem swojej bluzki. Zielonooki parsknął pod nosem.

- Wiecie, wpadłem na pewien pomysł – powiedział w końcu z entuzjazmem. - Pojedźmy po prostu do mnie. Po co mam kręcić po całym mieście?

- N-nie wiem, czy to dobry pomysł – Luke zająknął się, ale brunetka uciszyła go skinieniem ręki.

- To super pomysł, spędzimy ze sobą trochę czasu – klasnęła entuzjastycznie w dłonie i uśmiechnęła się do zestresowanego nastolatka, a Clifford ledwo powstrzymywał śmiech.

W końcu zaparkowali pod dość skromnym domem niebieskowłosego, a najmłodszy Hemmings był coraz bardziej zestresowany. Nigdy nie zadawał się z tą dwójką, nie mówili sobie nawet cześć, a to wszystko podbijał też fakt, że był trochę zadurzony w niższym chłopaku.

- Dziękuję ci, że to dla mnie robisz, Mikey – Zoe dziobnęła swojego przyjaciela w policzek i powiedziała to tak cicho, aby Luke nie mógł nic usłyszeć. Chłopak kiwnął tylko głową i posłał jej półuśmiech.

Tak, masz rację, robię to tylko i wyłącznie dla ciebie" pomyślał przez ułamek sekundy, ale szybko odgonił od siebie te przesiąknięte zazdrością myśli.

Przecież on nie lubił Luke'a, prawda?

- - - - - - - - - - 

jeżeli ani jutro, ani dziś nie pojawi się nowy rozdział "tea shop", oznaczać to będzie, że zgubiłam się w lesie w obcym mieście, a moja orientacja w terenie ssie jeszcze bardziej, niż myślałam, ech

trzymajcie kciuki

pspsps: chciałby ktoś ze mną posnapować? :-( 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro