notebook;
upewnij się, że przeczytałeś/aś poprzedni, dodaję je w małym odstępie czasowym k
Michael nie mógł wyrzucić z pamięci tego, co zrobił poprzedniego wieczoru. Świadomość, że Luke w jakikolwiek sposób wpłynął na niego, wpełzła niebieskowłosemu pod kołnierz i nie mogła odczepić się od jego szyi.
Tu nie chodziło o to, że mu to przeszkadzało. Problem pojawiał się wtedy, kiedy nastolatek uświadamiał sobie, że było to dla niego przyjemne. Myślenie o Luke'u, o jego ładnych oczach, o jego idealnie ułożonej fryzurze, której Clifford jeszcze jakiś czas temu dosłownie nie potrafił zdzierżyć. O jego ustach, które są takie symetryczne i miłe dla oka. Nastolatek często łapał się na tym, że próbował wyobrazić sobie ich smak. Pewnie byłby słodki i uzależniający – czysta definicja ich właściciela.
Młody Clifford jednak zawsze odganiał od siebie te myśli. Nie mógł pozwolić sobie na tak nieprofesjonalne zachowanie, zresztą, on w dalszym ciągu pałał do rówieśnika niezidentyfikowaną formą nienawiści.
- Luke, dlaczego się spóźniłeś? - Głos nauczyciela historii wyrwał kolorowowłosego z rozmyśleń. Chłopak rzucił okiem w stronę otwartych drzwi i stojącego w nich blonyna.
Fakt, chłopaka nie było przez kilka pierwszych minut lekcji i Michael zaczął zastanawiać się, czy w ogóle przyjdzie.
- Pomagałem przeprowadzić dzieciaki do autobusu. - Hemmings wzruszył ramionami, a Mikey? Cóż, on mógł się tego spodziewać.
- Dobrze, usiądź – skwitowała jeszcze kobieta, a ten skinął tylko głową i zajął swoje stałe miejsce.
- Michael? - Nastolatek poczuł, że znany mu już długopis uderza w jego łopatkę.- Mógłbyś pożyczyć mi swój zeszyt? Nie zdążyłem zanotować notatki.
Niebieskowłosy westchnął dezaprobowanie.
- Masz tylu innych znajomych, czemu ta okropna odpowiedzialność spada akurat na mnie?
- Jesteś najbliżej – odpowiedział.
- Jeżeli nie zobaczę go z powrotem pod koniec lekcji, przysięgam, nie żyjesz. - Chłopak wręcz rzucił kołonotatnik pod ręce Luke'a.
Nie minęła jednak chwila, zanim Michael znów poczuł skuwkę odbijającą się od jego pleców.
- Michael?
- Czego chcesz? - Ze zrezygnowaniem odwrócił się w stronę blondyna, a ten uśmiechnął się tylko niewinnie.
- Masz może korektor? Zapomniałem prawie całego piórnika.
- Masz – warknął i dosłownie targnął przedmiotem w stronę klatki piersiowej nastolatka. - I odpieprz się wreszcie.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – jasnowłosy parsknął jeszcze, ale zgromiony spojrzeniem Michaela, zamilkł do końca lekcji.
~*~
Luke nie lubił historii.
Zdecydowanie pewniej czuł się podczas rozwiązywania równań i mnożenia tych samych mianowników. Dlatego też równo z dzwonkiem odetchnął mentalnie i cieszył się w duchu, że znienawidzona lekcja dobiegła już końca. Jednak, wszystko ma swoją drugą stronę medalu. Były to ostatnie tego dnia zajęcia, które miał z Michaelem, więc analogicznie nie będzie miał już możliwości podziwiania jego pleców przez kilkadziesiąt bitych minut i to wprowadzało go w stan mentalnej agonii, bowiem zdążył on przywyknąć już do tego widoku, który zresztą należał do jego ulubionych.
Kiedy zmierzał pod kolejną salę lekcyjną, wciąż przybity niemożnością spędzania reszty dnia w towarzystwie jego cichej sympatii, coś uderzyło go w tył głowy.
Tak, była to świadomość, że wciąż miał w plecaku zeszyt Michaela.
~*~
Luke nie musiał długo zastanawiać się nad tym, aby jego nogi zaniosły go tuż pod dom niebieskowłosego chłopaka. Rozmyślił się jeszcze kilkukrotnie, zanim finalnie zdecydował się zadzwonić dzwonkiem w wielkie, dębowe drzwi i lada moment stanąć twarzą w twarz z obiektem swojego zauroczenia.
- Dzień dobry. - Kobieta w średnim wieku wychyliła się zza wejścia. - W czym mogę ci pomóc?
- Dzień dobry. Jest Michael? Mam jego zeszyt i chciałbym...
- Tak, tak. - Weszła mu w słowo. - Jest na górze, proszę, wejdź.
Kobieta skinęła ręką w stronę korytarza, a Luke posłusznie spełnił jej prośbę. Niepewnie rozejrzał się po pomieszczeniu.
Był tutaj już.
Z dumą mógł pochwalić się każdemu w obrębie kilku mil, że był już w tym domu.
W stresie stąpał po kolejnych stopniach schodów. Wiedział, że to kwestia sekundy, zanim wejdzie do jego pokoju.
Delikatnie zapukał w obklejone plakatami i naklejkami drzwi, a gdy usłyszał potwierdzające mruknięcie, pchnął je.
- Cześć, Michael? - bardziej zapytał, niż powiedział.
- Co ty tutaj robisz?
- Huh, zapomniałem oddać ci twój zeszyt. - Blondyn podrapał się po karku. - Stwierdziłem, że pewnie jednak chciałbyś go z powrotem.
- Połóż go i spadaj – westchnął. - Jestem zajęty.
- Przecież leżenie plecami na łóżku i wpatrywanie się w sufit to tak zajmująca czynność.
Melodyjny śmiech opuścił usta Luke'a, a Michael mimowolnie uśmiechnął się na to brzmienie.
Nastolatek dyskretnie usiadł koło niebieskowłosego, a ten podniósł się do pozycji pionowej.
- Stwierdziłem, że możemy spędzić razem trochę czasu – powiedział nagle, a Clifford spojrzał na niego głupkowato.
- I mam rozumieć, że zdecydowałeś za nas obu?
- Poniekąd.
- Och. - Wzruszył ramionami. - Dobrze, Panie Nachalny. Co chcesz robić?
- Możemy po prostu posiedzieć tak i pogapić się w ścianę.
- Czyli nic, czego wcześniej nie robiłem. – Chłopak parsknął pod nosem.
Faktycznie, przez dłuższą chwilę oboje wpatrywali się w jakiś bliżej nieokreślony punkt przed sobą i milczeli, po prostu. Oboje myśleli wówczas nad tym, co siedzi w umyśle drugiego.
Luke zastanawiał się nad tym, czy Michael naprawdę miał mu za złe, że przyszedł. Zastanawiał się nad tym, czy kolorowowłosy chłopak kiedykolwiek pomyślał o nim, że jest przystojny, czy interesujący.
Clifford z kolei zachodził w głowę, czy Luke ma mu za złe wszystkie wyzwiska i niewinne żarty. Czy blondyn lubi go mimo wszystko i też myśli o nim czasem, nawet wtedy, kiedy nie powinien?
W końcu jednak ogłuszająca cisza zaczęła ich przytłaczać.
- Hej, Luke...
- Hej, Michael... - powiedział w tym samym momencie i parsknął cicho, po czym zwrócił wzrok na patrzącego na niego Mikey'a.
- Zacznij.
- Huh, ja... - szepnął cicho. - Przepraszam, że przyszedłem.
- Daj spokój. - Niebieskowłosy machnął ręką. - Przynajmniej odzyskałem zeszyt. - Wskazał dłonią na leżący na biurku kołonotatnik, a na jego twarzy zagościł ledwo widoczny uśmiech.
- Racja. - Blondyn również uniósł kąciki ust ku górze, a oczom Michaela ukazały się dołeczki, które uwielbiał.
Cóż, z biegiem czasu przekonywał się, że w Luke'u jest jeszcze wiele innych rzeczy, które uwielbia. I może przez to nienawidził go jeszcze bardziej.
Chłopcy wciąż nie przerywali swojego kontaktu wzrokowego, a subtelne uśmiechy nie opuszczały ich ust. Michael delikatnie nachylił się do przodu i z sekundy na sekundę zmniejszał odległość między nimi.
Nastolatek wyraźnie czuł na sobie ciepły oddech niższego. Miał wrażenie, że jego akcja serca zaraz zatrzyma się od nadmiaru emocji. Gdy ich usta dzieliła już naprawdę cienka granica czterech, może pięciu centymetrów i blondyn był święcie przekonany, że to kwestia czasu, zanim jego sekretna miłość połączy ich usta, coś zdążyło przerwać długo wyczekiwaną chwilę.
- Michael, potrzebuję twojej pomocy. - Dobiegający z dołu głos pani Clifford odbił się echem od ścian pokoju nastolatka, a ten odskoczył od młodego Hemmingsa.
- Tak, um... - zająknął, gdy był już w wystarczającej odległości od Luke'a. Czuł, że jego policzki palą się pod ognistym rumieńcem. - Ja, um, muszę iść...
- Tak, jasne... - Blondyn nie pozostawał mu dłużny. Jego oddech był szybszy, a serce biło setki razy na minutę. Był zły.
Michael szybko wstał z łóżka i po uprzednim poprawieniu swojej koszulki, zbiegł na parter i dopiero wtedy drugi chłopak mógł odetchnąć z ulgą. Luke również podniósł się z materaca i po cichu pokierował się do drzwi. Krzyknął tylko Michaelowi, że coś go zatrzymało i musi wracać do domu i po chwili znikał już w ciemności wieczoru.
Niebieskowłosy wrócił do pokoju lekko oszołomiony, ale tak jak się spodziewał – nie było w nim już Luke'a.
A on naprawdę, naprawdę chciał go pocałować.
I może dlatego nienawidził go coraz bardziej?
- - - - - - - - - - -
spieprzyłam ten rozdział, ale miałam przypływ weny, więc hell yeah, macie dzień po poprzednim
chcielibyście, żebym informowała na twitterze o nowych rozdziałach/maratonach/ecetera? jeżeli tak, to dajcie mi znać, bo nie chcę wyjść na idiotkę, pisząc te komunikaty jakby sama do siebie ;-)
(tt: @oopsmytyler)
oki, to tyle, trzymajcie się
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro