mirror;
- Pocałowałem Luke'a. - Michael podrapał się nerwowo po głowie. - To wyszło spontanicznie, przysięgam. Proszę, nie złość się na mnie.
Chłopak westchnął ze zrezygnowaniem. Jego ręce pobielały już od tak mocnego trzymania zlewu, a odbicie w lustrze nie pomagało mu w rozwiązaniu problemu. Nastolatek już od piętnastu minut stał przed nim i ćwiczył swoją kwestię, którą miał lada moment powiedzieć Zoe.
Stwierdzenie, że się bał, byłoby niedomówieniem. On był przerażony. Kiedy wizualizował sobie w głowie obraz, na którym Zoe wylewa na niego swój truskawkowy jogurt, robiło mu się słabo. On naprawdę nie chciał sprawić jej przykrości, a o pocałunku i tak dowiedziałaby się prędzej czy później.
Kiedy stwierdził już, że ma w sobie tyle odwagi, aby stanąć z nią twarzą w twarz, otworzył drzwi męskiej toalety i niepewnie wyjrzał na korytarz. Jak tylko był pewny, że nikt podejrzany nie czyha na niego za rogiem, wyszedł na zewnątrz.
- Michael? - Chłopak odwrócił się na pięcie, aby finalnie jego zielone tęczówki spotkały się z przeszywającym błękitem. - Możemy porozmawiać? - Blondyn wyciągnął rękę w jego stronę, ale już po chwili cofnął ją z powrotem i speszył się trochę.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Ale, Michael, posłuchaj... - Tym razem już pewnie pochwycił ramię wyższego, ale ten zgrabnie się spod niego wyrwał.
- Naprawdę nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, zostaw mnie w spokoju.
- Pocałowałeś mnie – Luke szepnął cicho i przygryzł wargę, a niebieskowłosy oblał się czerwonym rumieńcem.
Gdy po kilku sekundach zdecydował się wreszcie odpowiedzieć, kolejny głos odbił się dźwięcznie od jego uszu.
- Zrobiłeś co? - Zoe stała za nim z założonymi rękami i tupała nogą niecierpliwie, a Michael zestresował się jeszcze bardziej i zastanawiał się, jak do cholery wcześniej nie udało mu się jej zauważyć.
- Zoey, posłuchaj, ja... - Zaczął nieudolnie tłumaczyć się, ale ona nie dała mu dość do słowa.
- Jesteś. - Uderzyła go w klatkę piersiową. - Kurwa. - Kolejne uderzenie. - Zajebistym przyjacielem. - I kolejne.
Dziewczyna szybkim krokiem oddaliła się od nastolatków, a gdy Clifford już zbierał się, aby pobiec za nią, blondyn kurczowo złapał za jego nadgarstek.
- Michael... - zaczął płaczliwie, ale mina kolorowowłosego nie wyrażała żadnych pozytywnych emocji.
- Czego chcesz?
- Pocałowałeś mnie – zaczął pusto. - I podobało mi się. Ale skoro chcesz być dupkiem i puścić to w niepamięć, proszę bardzo. Na razie. - Chłopak puścił go i z rękami włożonymi w kieszenie swoich czarnych spodni ruszył przed siebie, posyłając mu jeszcze ostatnie przepełnione żalem spojrzenie.
Michael wpatrywał się jeszcze chwilę w oddalającą się sylwetkę, aż w końcu otrząsnął się i z impetem kopnął w jedną z uczniowskich szafek. I nawet jeżeli pojawiło się na niej małe wgniecenie, to nie było w tym momencie ważne.
~*~
Luke pierwszy raz w swoim życiu nie poświęcił godzin pozalekcyjnych na naukę. Nie miał ani ochoty, ani siły, ani nastroju na zmaganie się z czymkolwiek, do czego potrzebna jest wytrzymałość umysłowa, której w tym momencie mu brakowało.
Zamiast siedzenia nad książkami i zadaniami, leżał on w swoim łóżku i oglądał kreskówki, a dwa puste już opakowania ciastek walały się gdzieś w pościeli.
Kiedy tylko Calum i Ashton dowiedzieli się o jego fatalnym samopoczuciu, zadeklarowali swoje przyjście, choć średnio było mu to na rękę. Nie miał jednak serca im odmówić, zresztą z tą dwójką też miał do omówienia kilka niedokończonych, albo w ogóle niezaczętych kwestii.
Nie zdążył nawet zmienić swojej ubrudzonej sosem serowym i okruszkami ciastek koszulki, kiedy drzwi do jego pokoju otworzyły się, a jego przyjaciele znaleźli się w środku.
- O Boże, wyglądasz okropnie. - Ashton wzdrygnął się na widok blondyna i zajął miejsce na fotelu.
- Dzięki, właśnie to chciałem usłyszeć – parsknął.
- Bolesna prawda jest lepsza niż haniebne kłamstwo.
- Błagam, nie rzucaj dziś cytatami dla intelektualistów.
- Okej, co się stało? - Calum usiadł obok chłopca z kręconymi włosami i oparł ręce o podłokietniki.
Ciężko jest sprecyzować, ile czasu zajęło Luke'owi opowiedzenie nastolatkom całej historii, bez pominięcia żadnych szczegółów. Blondyn nawiązał do zazdrosnej Zoe, dwudziestu małych kotków, wymiocin i papierowego samolotu, aż w końcu dotarł do fragmentu z pocałunkiem. Mógłby przysiąc, że gdyby Ashton pił wówczas jakiś napój, wyplułby zawartość na podłogę.
- Jak to „pocałował cię"? - Wybałuszył oczy i poprawił się na fotelu, a Hemmings westchnął ze zirytowaniem.
- Wiesz, to wtedy gdy dwójka osób wymienia się śliną i łączy swoje wargi, przenosząc tym samym miliony bakterii – odpowiedział sarkastycznie.
- Wiem, co to znaczy „całować się".
- Nie wątpię. To znaczy, ty i Calum znacie to pojęcie doskonale.
- Co masz na myśli? - Brunet posłał mu pytające spojrzenie, a chłopak zaniósł się dźwięcznym śmiechem.
- Nie udawaj głupiego – odpowiedział. - Wiem, że przelizaliście się z Ashtonem po pijaku na jednej z imprez.
- Luke! - Zbeształ go Irwin. - Nie używaj takich brzydkich słów. - Jego brew zaczęła drżeć niepokojąco szybko, a sam nastolatek nerwowo przeczesywał swoje włosy. Stresował się, Luke to wiedział.
- O czym on mówi? - Calum zwrócił się do swojego przyjaciela, a ten wzruszył ramionami.
- Nie wiesz? - Hemmings wciął się w odpowiedź. - Byłeś tak zlany, że nie pamiętasz, jak pożerałeś twarz Ashtona?
- Calum, wyjaśnię ci... - Ashton sam włączył się do dyskusji. - Dobrze, pocałowaliśmy się. Wypiłeś za dużo, a ja nie miałem serca ci odmówić.
- Wypiłem za dużo? - Brunet podniósł się z miejsca. - To był błąd, że poszedłem z tobą na tą głupią imprezę. Dlatego nigdy na nie nie chodzimy! Bo dzieją się na nich takie rzeczy. - Chłopak wskazał ręką na nastolatka, a następnie z powrotem na siebie.
- I dlatego, że zawsze w piątkowe wieczory robicie selekcję w naturalnych kompostownikach – zauważył blondyn, a Hood zgromił go wzrokiem. - Okej, nic nie mówiłem. - Uniósł ręce ku górze i jeszcze bardziej zapadł się w stertę poduszek leżących na łóżku.
- Wychodzę. - Chłopak ruszył w stronę wyjścia i zanim którykolwiek z pozostałej dwójki zdążył się zorientować, w całym domu rozległo się echo zatrzaskiwanych drzwi.
- Czemu nie powiedziałeś mi, że całowałeś się z Calumem? - Luke zaczął już spokojniej i ciszej, przysuwając się nieco do opalonego blondyna.
- Ja nawet Calumowi nie powiedziałem o tym, że się z nim całowałem. - Zaśmiał się histerycznie. - Zresztą, to nie twój interes.
- Jak widzisz, trochę jednak mój – parsknął.
- Daj spokój... - Ashton wstał z fotela i również ruszył w stronę wyjścia.
- Jasne, zostawcie mnie wszyscy samego! - blondyn krzyknął jeszcze, kiedy Irwin znikał za futryną jego sypialni.
Luke właściwie nie spodziewał się, że naprawdę zostanie sam tego wieczoru. Ale stało się.
Leżał w łóżku samotnie, w towarzystwie myśli krążących wokół Michaela, kolejnej paczki ciastek i książki z tablicami matematyczno - fizycznymi.
- - - - - - - -
to się robi coraz bardziej beznadziejne, woohoo
okej, po pierwsze - usunęłam odpowiedzi bohaterów, bo stwierdziłam, że były żałosne, ale jeżeli jesteście smutni z tego powodu, to hej! jest nowy rozdział, który powinien zapełnić waszą egzystencjalną dziurę zawiedzenia
po drugie - myślałam nad wróceniem do tych starych, uroczych okładek, ale te też są spoko, więc napiszcie mi, które są lepsze, a zdam się na was
to tyle, ily
(jeżeli zauważycie jakieś błędy składniowe/literówki - piszcie. nie mam siły sczytywać tego milion razy, a nawet jak robię to raz, to nie umiem się skupić i ich nie wyłapuję)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro