couple;
Ashton krążył po swoim pokoju już po raz dziesiąty, raz na jakiś czas wyglądając zza okna. Luke miał być u niego lada moment, przynajmniej według wytycznych podanych w esemesie. Irwin nie był właściwie zwolennikiem dyskusji przez komunikatory, ale poczucie winy nie pozwalało mu spojrzeć blondynowi w twarz.
Ashton nie lubił kłótni.
Starał się być człowiekiem niekonfliktowym i asertywnym, ale zachowanie Hemmingsa działało mu na nerwy. Jasne, skąd Luke miał wiedzieć o incydencie z pocałunkiem? Żaden z jego przyjaciół nie powiedział mu o nim, nawet jeżeli jeden z nich nic o tym nie wiedział i mogło to trochę zirytować nastolatka. Ale czy to był od razu powód, aby wywlekać ten brud na wierzch, zwłaszcza przed trzymanym w niewiedzy Calumem?
- Ashton? - Usłyszał wreszcie z dołu i odetchnął cicho, poprawiając swoją wymiętą koszulkę.
Opalony blondyn zbiegł po schodach, jednak przystanął w pół kroku, gdy zauważył, że Luke nie przyszedł sam.
- Co on tu robi? - Wskazał palcem na Caluma, a Luke wzruszył ramionami.
- Nie wierzę, że dałem ci się tak wykiwać, Hemmings – brunet szepnął mu na ucho, ilustrując wzrokiem zdezorientowanego Ashtona.
- Stwierdziłem, że nie pozbędziecie się problemu, jeżeli nie zmierzycie się z nim twarzą w twarz.
- Ale... - chłopak z kręconymi włosami zakwilił błagalnie, jednak blondyn zgrabnie wszedł mu w słowo.
- Tutaj nie ma żadnego „ale". Rozwiążcie swój problem i zadzwońcie do mnie, kiedy będzie już po wszystkim.
Luke trzasnął jeszcze drzwiami wyjściowymi, a nastolatkowie posłali sobie puste spojrzenia. Ashton został w domu sam ze swoim cichym zauroczeniem, totalnie zbity z tropu i zestresowany. Jego bluzka na nowo wymięła się od ciągłego jej chwytania, ale chłopak nie mógł nic na to poradzić. Obecność Caluma stresowała go, czuł się nieswojo.
- Więc, masz mi coś do powiedzenia? - Hood zaczął wreszcie, patrząc na niego wyczekująco.
- Nie uważam, że powinienem cię za cokolwiek przepraszać – prychnął.
- Och, serio? Ja myślę inaczej.
- Co mam powiedzieć? „Przepraszam, że pocałowałem cię pijanego, nie chciałem tego zrobić"?
- Tak, coś w tym stylu. - Wzruszył ramionami.
- Cóż, w takim razie mamy mały problem. - Ashton odbił się od ściany, o którą się opierał. - Ponieważ ja definitywnie chciałem to zrobić.
Chłopak podszedł do Caluma, który kontemplował całą sytuację z wybałuszonymi oczami. Dyskretnie złapał jego dłonie pomiędzy swoje szczupłe palce i nieznacznie przyciągnął go do siebie. Oddech bruneta stał się płytki, nie umiał zdefiniować swoich uczuć w tym momencie. To nie tak, że nie czuł nic do Ashtona. Czasem pomyślał o nim w miły sposób, wyobraził sobie ich złączone ręce, lub w ostateczności usta. Takie myśli powodowały u niego ciepło, ale starał się je likwidować. Kiedy dowiedział się, że pocałunek naprawdę miał odbicie w realu, to mimo że nie pamiętał go, czuł się brudny. Brudny i oszukany, ale wciąż spragniony chęci prawdziwego poznania uczucia warg Ashtona na swoich.
- Ashton, nie wiem, czy to jest do końca poprawne... - wysapał na jednym oddechu, a blondyn spojrzał na niego pobłażliwie.
- W każdej chwili możesz kazać mi przestać – powiedział centralnie w jego usta. Ciepły oddech nastolatka odbił się od twarzy Caluma.
- Chyba nie chcę – chłopak szepnął jeszcze cicho, a chłodne dłonie Irwina znalazły się na jego karku.
Była to kwestia sekundy, zanim ich wargi zetknęły się ze sobą. Dla Caluma było to coś nowego i obcego. Pierwszy raz czuł się tak dobrze. Od pierwszej chwili pokochał bycie obejmowanym przez Ashtona i poruszanie ustami we wspólnym rytmie. Czuł się chciany i zakochany. Dla blondyna nie była to nowość. Znał już uczucie całowania z Calumem, niemniej jednak zawsze powodowało to w nim słynne uczucie ciepła i przysłowiowych motyli, które doprowadzały go do szaleństwa.
Ashton wreszcie zupełnie zlikwidował dzielącą ich przestrzeń i jeszcze bardziej naparł na usta nastolatka, słysząc w odpowiedzi cichy pomruk aprobaty.
W końcu z braku tlenu odsunęli się oni od siebie, zwracając wzrok w podłogę. Ich policzki były zaróżowione a oddechy nierówne, oboje starali się ukryć nieświadome uśmiechy, które wpełzły na ich twarze.
- Wiesz... – Ashton zaczął nieśmiało, gdy jego oddech wreszcie unormował się. - Myślę, że naprawdę bardzo cię lubię.
- Tak, ja ciebie też. - Calum nieśmiało przejechał ręką po swoich włosach. Jego kąciki ust uniosły się w górę jeszcze bardziej, był naprawdę szczęśliwy.
- Co z tym zrobimy? - Chłopak spojrzał na niego nieśmiało, jego grzywka opadła mu na oczy. Brunet stwierdził w głowie, że Ashton wygląda teraz nad wyraz uroczo.
- A co proponujesz?
Irwin parsknął pod nosem i ponownie podszedł do Caluma. Niedbale zarzucił swoje ręce na jego biodra i przelotnie musnął jego wciąż opuchnięte od poprzedniego pocałunku wargi.
- Randkę.
~*~
Luke leżał rozłożony na łóżku i przeglądał już kolejny komiks, który znalazł na szafce nocnej Michaela. Był tak zajęty myśleniem o swoich przyjaciołach, że nie koncentrował się nawet na tym, co czytał. Clifford nie miał mu tego oczywiście za złe. Rozumiał powagę sytuacji i czuł się wręcz zaszczycony tym, że Hemmings przyszedł do niego w takim momencie.
Niebieskowłosy obserwował blondyna znad swojego telefonu, uśmiechając się pod nosem. Spokojnie mógłby nazwać Luke'a chodzącym dziełem sztuki. Symetria jego ciała, kształt jego nosa, kolor jego oczu... To wszystko tworzyło razem tak piękną całość, że wydawało się aż nierealne. Michael często zastanawiał się, jak jeszcze niedawno mógł wytykać Luke'owi jego wady. Teraz wydawało mu się, że blondyn nie miał ich wcale. On był perfekcyjny. Kolorowowłosy kochał w nim każdy najmniejszy szczegół, ale wciąż zbierał się na odwagę, aby powiedzieć to głośno.
- O czym tak myślisz? - zagadnął wreszcie, gdy Luke sięgnął po kolejny komiks.
- Martwię się o nich, wciąż nie dzwonią.
Michael parsknął pod nosem. Leniwie podniósł się ze swojego krzesła i zajął miejsce obok Luke'a.
- Jestem pewien, że nie dzwonią, bo dobrze się bawią.
- Ale co jeśli...
- Luke, proszę cię. - Westchnął, przerzucając przez wyższego swoje ramię.
- Naprawdę się martwię, jeśli znów się pokłócili...
- Luke...
- Ale, nie rozumiesz, to...
- Chciałbym, żebyś był moim chłopakiem.
- Ale oni... - Przerwał nagle, odrywając wzrok od kolorowych obrazków w gazecie i zwracając go na kolorowowłosego. - Co?
- Chciałbym, żebyś był moim chłopakiem – powtórzył spokojnie. - Więc odpowiedz mi teraz łaskawie, że się zgadzasz i możesz przeżywać ich kłótnię dalej.
Luke parsknął pod nosem i odrzucił gazetę na szafkę. Nastolatek przysunął się do Michaela i nieśmiało musnął ustami jego policzek.
- Zgadzam się, to znaczy, kurwa, tak, chcę być twoim chłopakiem – zająknął się i zasłonił usta, orientując się jakie słowo je opuściło.
- Och, wow, ty niegrzeczny chłopczyku. - Zbeształ go.
- Przestań, dupku. - Luke uderzył dłonią jego klatkę piersiową i zachichotał cicho. - Okej, załóżmy, że zapomniałem już o Calumie i Ashtonie. Co chcesz robić?
Michael przygryzł wargę i wciągnął blondyna na swoje kolana, obejmując go w pasie i podziwiając dyskretny rumieniec, który wkradł się na jego policzki.
- Całować się.
- - - - - - - - -
bardzo cashtonowy rozdział, mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe :-)
przypominam też o "young offenders home"! jeżeli jeszcze tam nie zajrzeliście, zróbcie to teraz, poważnie
ilysm i trzymajcie się
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro