》You are bitch《
-Na górze już wszystko jest posprzątane, nie chcesz do nas przyjść?
-Nie, Maya. Poczekam aż on sam do mnie przyjdzie.- po imprezie wstałam o trzynastej i nadal nie wróciłam na górę. Maya zgarnęła Stylesa i Grega do sprzątania naszego mieszkania, a ja siedziałam z siostrzeńcem. Harry nie zadawał więcej pytań, za co byłam mu wielce wdzięczna. Rano poczułam się trochę zawstydzona tym jak ruszył mnie głupi skręt, ale wtedy to było po prostu silniejsze ode mnie.-Jak pozostali chłopaki?
-Zayn nic nie gada. Louis i Liam nieźle zgonują, a Niall pytał, czy może do ciebie zejść, ale wytłumaczyłam mu, że kto inny powinien do ciebie zejść.
-A Harry?
-Harry normalnie, próbuje rozładować atmosferę, a co coś się stało wczoraj?- podkuliłam nogi pod brodę, aby jakkolwiek się schować.
-Powiedziałam mu o Maxie....
-Co? Czemu?-jej wyraz twarzy wyrażał zaskoczenie, nie dziwię się, bo już wszyscy myśleli, że mam ten etap za sobą.
-Pytał się czemu, aż tak się wkurzyłam o tego skręta, a ja potrzebowałam się komuś wyżalić. Wiem, że to już było tak dawno, ale to był Max...- z moich oczu znowu popłynęły łzy. Maya usiadła obok mnie na kanapie, przytuliła i oparła brodę o moją głowę.
-Ciiii. Dobrze, że mu powiedziałaś, nigdy nie chciałaś o tym mówić. Jak następnym razem będziesz w Mullingar to odwiedzimy go na cmentarzu, chcesz?
-Tak, dziękuję.- siedziałyśmy dalej w uścisku, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
-Jeśli to Niall to ukręcę mu kark. Mówiłam mu, że ma jeszcze tu nie schodzić.- mówiła kierując się w stronę drzwi, otworzyła je i po chwili usłyszałam ponownie jak się zamykają, ale cisza więc to na pewno nie był blondyn.
-Mogę wejść?- zza rogu kuchni wyszedł Zayn. Widząc mnie zapłakaną od razu podszedł do mnie i przytulił. Na początku chciałam go odepchnąć, bo mieliśmy pogadać, a nie miałam mu od razu wybaczyć, ale jak poczułam jego ciało przy sobie, moje siły opadły.-Przepraszam.
-Obiecałeś.
-Wiem, ale Cara zrozum to był tylko skręt z marihuaną. Dzieciaki to palą.- rękawem bluzy otarłam oczy i wyprostowałam się.
-Wiem, ale jak cię nakryłam to nawet powieka ci nie drgnęła. Patrzyłeś na mnie jak na uciążliwą żonę, która zabiera cię z zabawy.
-Nie myślałem tak. Javadd przyniósł zioło, nie ukrywam często razem palimy, aby się odprężyć. Nic więcej.
-Ale co jeśli kiedyś Javadd przyniesie coś więcej niż skręta. Nie patrz tak na mnie, wiem że Javadd nie jest żadnym ćpunem, ale zrozum mnie. Od czasów liceum mam duży problem z takimi sprawami i od razu panikuję, staram się moich bliskich trzymać z daleka od tego typu używek.- nie opowiadałam mu jeszcze o Maxie i chyba na razie nie jestem gotowa, aby opowiedzieć o tym na trzeźwo i dwa razy w ciągu doby.
-Wiem, przepraszam nawaliłem. Strasznie mi głupio. Powinienem przeprosić cię od razu i wywalił go.- przez kolejne pięć minut siedzieliśmy w kompletnej ciszy, abym mogła ochłonąć.-Wszyscy na górze czekają na ciebie. Chcesz iść? Mamy małe after party w wąskim gronie, nasza piątka, Gemma, Maya i Greg.- nie wiem czy chcę tam wejść na górę cała zapłakana. Zaraz wszyscy by zaczęli pytać, a ja nie chcę być w centrum uwagi.
-Możemy tu chwilę jeszcze posiedzieć? Póki moja twarz nie wróci do normalnego koloru.
-Oczywiście.-jeszcze jakieś dwadzieścia minut siedzieliśmy w ciszy, by potem udać się na górę. Wychodząc zamknęłam drzwi na klucz i złapałam dłoń Zayna. Wchodząc do naszego mieszkania słyszeliśmy głośne śmiechy.
-Są i nasze zakochańce! Siadajcie Liam ustawia konsole, robimy turniej Fify!- Lou jest dużo bardziej przytomny niż zakładałam. Siadając na kanapie między Niallem a Zaynem, odpowiedziałam kiwnięciem na pytający wzrok Harrego. Chciał się upewnić, czy z Malikiem wszystko już wyjaśnione.
-Dobra to pierwszy mecz grają! Gemma i Niall!
-Co? Przecież nie mam szans!
++++++
-Początek kwietnia, nowy grafik.- ostatnie miesiące minęły błyskawicznie. Pisanie piosenek, kręcenie reklam, koncerty, wywiady. Klasyk. Jeszcze trasa się nie zaczęła, a my już ledwo żyjemy.- W tym tygodniu kręcimy teledysk do You&I...
-Kolejny teledysk?
-Tak Niall, wasze fanki i tak by chciały więcej. Do sieci trafi osiemnastego kwietnia. Po drodze mamy sporo wywiadów, pojedynczych koncertów, już trochę nagrywania. Przejdę do sedna, na co najbardziej czekacie.
-Trasa!- krzyknęli jednogłośnie. Może nie był to szczęśliwy krzyk patrząc na to, że jest dwudziesta trzecia i jesteśmy prosto z wystąpienia w jednym z talkshow.
-Pierwszy koncert jest w Kolumbii, dla nie wtajemniczonych Ameryka Południowa, 25 kwietnia, czyli na miejscu musimy być już dwudziestego. Wiecie, przymiarki, próby, zapoznanie się z sceną.
-Po co nam próby?- czy oni mają siebie za aż tak wielkie gwiazdy.
-Podczas tej trasy rezygnujemy z busa. Obawiamy się, że nie uchroni was przed tłumami fanek. Parę miesięcy temu ostrzegałam was, że ta trasa będzie dużo bardziej męcząca. Musicie się do tego przyszykować. Wielogodzinne loty, dużo nagrań, dużo więcej wywiadów i występów spoza trasy w trakcie, wiecie jakieś gale, festiwale.
-Będzie aż tak ciężko?- co powiedzieć, aby ich nie zniechęcić.
-Musimy się przyszykować na deficyt snu, więc już każdy do swojej sypialni! Korzystajcie z każdej chwili.- po przybiciu sobie piątek, każdy rozszedł się w swoją stronę. Ja zostałam chwilę dłużej, aby sprzątnąć moje papiery z stołu.
-Pomóc Ci?
-Nie, lepiej idź się umyć. Jedna powinna być wolna, Niall od razu zajął tą obok kuchni.
-Dobrze, będę czekał w sypialni.- pocałował mnie w czoło i zniknął z zasięgu mojego wzorku. Po chwili słyszałam jak woda się leje w obu łazienkach. Mam nadzieję, że Liam przypilnuje tamtych na dole, aby też od razu się ogarnęli i poszli spać. W sprawach ogarniania chłopaków, Liam jest wspaniałym pomocnikiem, przez coś jest jednak nazywany tatusiem One DIrection.
-Nadal nie mogę uwierzyć, że powiedziałaś Harremy o Maxie.
-Ciii, Niall, bo Zayn usłyszy. Musiałam komuś w końcu to powiedzieć.
-Wiem i cieszę się, że to zrobiłaś. Bałem się kiedyś, że wyparłaś go już kompletnie z pamięci.
-Nie mogłam bym.- między nami zapanowała cisza. Dwa dni po sylwestrze opowiedziałam Niallowi co się stało o poranku w nowy rok. Też się rozpłakał na te wspomnienia, jak byliśmy w domu razem pojechaliśmy na cmentarz do Maxa i nie pamiętam kiedy aż tak płakałam jak wtedy.
-Gadałaś z Mayą?
-Tak, ostatnio gadamy codziennie.
-To dobrze, dobra idę spać, a ty leć pod prysznic, bo śmierdzisz.
-Ej!- dostał moją teczką po ramieniu i uciekł do swojego pokoju. Po wyjściu już CZYSTA I PACHNĄCA z łazienki w pokoju czekał na mnie już śpiący Zayn. Zanim do niego dołączyłam, popatrzyłam na jego ścianę do malunku. Są niektóre ładne okazy, ale nie ma już praktycznie na niej wolnego miejsca. Jak najdelikatniej postarałam się wejść pod kołdrę, aby go nie obudzić, ale mój plan się nie udał i po chwili czułam jak od tyłu przyciąga mnie do siebie przytulając. Musimy czerpać tyle ile możemy z naszej prywatności, póki mamy swoją własną sypialnie, a nie apartamenty z chłopakami.
+++++
-Jezuuu, czy ich ,musi tu być aż tyle?!
-Lou to wasze fanki!- krzyknęłam lekko zdenerwowana na Tomlinsona, bez nich nie było by zespołu.
-No wiem, ale cholera jesteśmy w RIO DE JANEIRO. Tu jest tyle rzeczy do zobaczenia.- z balkonu naszego apartamentu wrócili pozostali i dosiedli się do naszej dwójki na kanapę.
-One są niewiarygodne.
-Jest ich chyba z parę tysięcy!- w Limie i Bogocie też było ich spora pod naszym hotelem, ale teraz to biją wszelkie rekordy. Koncert gramy dopiero jutro, więc chłopaki mieli nadzieję na mały relaks, a nie siedzenie w czterech ścianach pokoju. Siedzimy teraz niczym obrażone dzieciaki, którym odwołano wycieczkę do parku rozrywki. Ciszę przerwało nam pukanie do drzwi, w których ukazał się Paul.
-Co to za miny chłopaki?- w przeciwieństwie do nas wydaje się na dość wyluzowanego i szczęśliwego.
-Jakbyś się czuł uwięziony w hotelu?- Harry rzucił w jego stronę jakby od niechcenie. Oni na serio są smutni. Cholera to ich fanki i powinny chcieć ich uszczęśliwiać, czy nie rozumieją, że blokując im wyjście, wpływają na nich kompletnie odwrotnie.
-Mam dla was niespodziankę, chodźcie do parkingu.- zaintrygował nas. Czemu parking, jeśli wyjedziemy naszymi autami, to zaczną za nami biec i tak będziemy w pułapce. W windzie dołączył do nas kamerzysta. Robi się poważnie. Teraz chłopaki uśmiechają się na równi z Paulem. Wraz z otwarciem się drzwi windy chłopaki wybiegli z niej już nie mogąc wytrzymać napięcia.
-On wygląda jak mój wóz z piekarni!- przed nami stał cały biały dostawczak, jak Harry trafnie określił rodem z piekarni. Bagażnik jest cały wypchany poduchami.
-Paul to ty? Dzięki stary!- Niall praktycznie na niego wskoczył od przodu, a Lou zaatakował go od tyłu.
-Dobra, wystarczy tego. Pakujcie się. Jedziemy na wycieczkę!
-YEAH!- rzuciliśmy się do tylnich drzwi.
-Ała Liam to moja noga!- on nie jest taki lekki!
-Niall złaź ze mnie!- blondyn nie zdążył się ruszyć, bo Zayn go zepchnął z siebie. Gdy już się wygodnie ułożyliśmy Liam walnął dwa razy w klapę, aby dać znać, że możemy ruszać.
-Ale to jest sztos pomysł! Czemu sami na to nie wpadliśmy!- wszyscy zaczęliśmy się ekscytować.
-Ciekawie jak długo im zajmie, aby nas tam znaleźć?- Harry ma rację, te spod hotelu zgubimy, ale tam gdzie jedziemy będą następne.
-Będziemy musieli się streszczać, a ja chcę masę zdjęć.- rzadko zdarza nam się gdzieś pojechać zwiedzić, ze względu na fanki. Jak gdzieś nam już się uda to chcę masę zdjęć.
-Ej ciiiii. Słyszycie?- właśnie w tym momencie wyjechaliśmy z garażu, a do naszych uszu dotarł wrzask fanek. Bycie przy nich, ale niezauważonym to strasznie dziwne uczucie. Wraz z jechaniem hałas cichł.
-Udało się!- Niall zbił piątkę z Louisem. Po półgodzinie jazdy zatrzymaliśmy się i Paul nas otworzył.
-Wysiadka, dajecie nie mamy za dużo czasu.- wychodząc z samochodu mogliśmy poczuć się w końcu trochę wolni. Od dwóch tygodni jesteśmy na trasie i jak nie jesteśmy w hotelu, to w samolocie, jak nie w samolocie to na stadionach i tak w kółko.
-Cholera, On na serio jest tak duży.- zza moich pleców usłyszałam Zayna, którego wzrok był utkwiony w niebo. Spojrzałam w tą samą stronę, a moim oczom ukazała się słynna statua Jezusa.
-Chodźcie musimy sobie zrobić fotkę!- przodem ruszyli Niall i Lou, a my za nimi. Dookoła mogliśmy słyszeć nasze nazwiska.
-Zaraz wszyscy będą o nas wiedzieć.- Harry nachylił się do mojego ucha i szepnął.
-Może nie tak szybko?- uśmiechnęłam się w jego stronę.
-Cara chodź zrobimy sobie zdjęcie.- w tym momencie Zayn pociągnął mnie w drugą stronę i ustawiliśmy się w dwójkę przed jednym z naszych fotografów.
-Mieliśmy robić zdjęcie wszyscy razem.
-Zaraz do nich dołączymy.- jak mu zależy to spoko. Zrobiliśmy jeszcze parę fotek i pobiegliśmy na górę, bo Lou już się denerwował.
-Uwaga! Cheese!
-Dobra, a teraz rozkładamy ręce jak On!
-Mówimy Argentina!- Harry to krzycząc to roześmiał nas wszystkich. Przypomniał nam jak lecąc tu wszyscy byliśmy padnięci po jedenastogodzinnym locie, a on wychodząc z samolotu zaczął to krzyczeć z udawanym akcentem. Po uznaniu przez Payna, że wystarczy sesji zdjęciowej, oparłam się o murek, aby popatrzeć na miasto. Obok mnie oparł się mój ulubiony blondyn.
-O czym myślisz?
-A ty?
-To nie jest odpowiedź, ale o tym, że to jest najpiękniejszy widok jaki widzę od dawna.
-No, wróćmy tu kiedyś.
-Koniecznie, może z Mayą, Gregiem i Theo?
-Jeśli będzie mogła....- wiem, że lekarze dają jej co raz lepsze rokowania, ale ta choroba była tak niespodziewana, skąd mamy wiedzieć co będzie za rok.
-Będzie mogła, zobaczysz zabierzemy ich tu jeszcze.- chciałabym zawsze być równie pozytywna jak Niall. Nasze promieniujące słoneczko zespołu. Odwróciłam się, aby zobaczyć, że pozostali są już okupowani przez fanów, a ludzi przybywa z każdą minutą. Jest ich już co najmniej trzy razy więcej niż na początku. Stuknęłam Nialla ramię, aby się odwrócił,
-Cholera, szybcy są.- kolejne fanki zaczęły do nas podchodzić i nawet mnie prosić o zdjęcia. Jednak niezawodny Paul i trójka innych ochraniarzy pojawili się obok nas i starali się nas przetransportować do auta. Poszliśmy gęsiego pierwszy Paul, potem Lou, Niall, Liam, Zayn, ja i Harry. Schodząc po schodach poczułam jak ktoś agresywnie szarpie mnie za moją kurtkę.
-JESTEŚ GŁUPIĄ SUKĄ! NIE ZASŁUGUJESZ NA ZAYNA!
-ZAYN ZERWIJ Z TĄ SUKĄ!
-CO ONI W TOBIE WIDZĄ?!
-PRACA ZA SEKS!!-w jednej chwili upadłam i dostałam z buta w brzuch. Zaczęłam panikować, kompletnie zanikła u mnie orientacja. Nie wiedziałam gdzie jest góra, gdzie są chłopaki i z której strony fanki mnie atakują. Usłyszałam krzyk Harrego.
-Cholera! Opanujcie się! Kurwa zostawcie ją! Paul!- też wydaję się być spanikowany. Czuję jak ktoś próbuje mnie podnieść, to chyba jeden z ochroniarzy. Wstałam do połowy i ponownie upadłam.
-Cholera! Przestańcie!- Harry nie panuje nad sytuacją, gdzie są pozostali?! Skuliłam się, mając nadzieję, że jakoś mnie to ochroni. Obok mojej głowy zauważyłam buty ochroniarzy, a tłum wokół mnie trochę się odsunął. Nie mogę złapać oddechu, ale staram się wstać, byle stąd uciec. Stojąc już złapał mnie w pasie Paul, a obok stoi Harry, ale nie ma pozostałych.
-Gdzie chłopaki? Gdzie jest Zayn?
-Już w aucie.- z Paulem poszłam przodem, a Styles za nami z drugim ochroniarzem. Tłum wokół nas jest już znacznie mniejszy, ale nadal czuję, jakby ktoś miał się na nie rzucić. Gdy gdzieś w tłumie udało mi się zauważyć biały dostawczak, poczułam ulgę. Paul bez ostrzeżenia szarpnął drzwiami i pomógł nam wsiąść. Od razu objęły mnie mocne ramiona Zayna, rozpoznałam go jedynie po perfumach, bo łzy rozmazują mi cały obraz.
-Boże Cara?
-Nic ci nie jest?
-Co to kurwa było? Co za idiotki!- siedząc już na poduszkach nie dałam rady dłużej powstrzymać łez. Nie chciałam tego zrobić na zewnątrz, aby nie pokazać, że im się udało. Przez płacz i stałą panikę nie mogłam rozpoznać, które słowa należą do kogo. Pierwszy raz tak się bałam, wpadłam w kompletną panikę.
-Chodź do mnie, przepraszam.- jego głos zawsze rozpoznam. Puściłam Malika, aby zaraz opierać się o ramię Nialla. Objął mnie mocno, ale ja nadal nie mogę powstrzymać łez. To był pierwszy raz gdy spotkałam się agresją ze strony fanek. Nigdy nie widziałam w sieci złych opinii o mnie, czy o moim związku z Zaynem. Większość gazet opisywało nas jako idealny związek, ale dla fanek to nie wystarczająco.
-Nie przepraszaj. Nic nie mogłeś zrobić.- ręką przetarłam oczy i od razu zobaczyłam cztery pary oczy wlepione we mnie. Jedynie Harry nie patrzył na mnie, a na swoje buty.- Tak się bałam.
-Co się stało w ogóle? Paul nas od razu zabrał tutaj, nawet nie pozwolił nam się obejrzeć.
-Usłyszałam krzyki fanek, że...
-Nie ważne, to nie prawda.- Zayn mi przerwał, abym nie musiała tego powtarzać. Splotłam nasze ręce, aby dodać sobie trochę wsparcia.
-Potem, ktoś mnie szarpnął i upadłam. Wokół mnie było tyle ludzi. Ktoś mnie kopnął, nadepnął na stopę. Harry próbował mi pomóc wstać.
-Ta kurwa próbowałem, nic nie zrobiłem.- tym razem spojrzał na mnie. Cały czas na równi ze mną jest wystraszony. Chłopak ma dziewiętnaście lat i właśnie był świadkiem jak jego przyjaciółkę zaatakowały jego fanki.
-Harry wiem, że starałeś się. Ja ledwo mogłam znaleźć pion. Oboje spanikowaliśmy.- nie wydawał się być zbytnio przekonany, wiem kto inny też będzie czuł się winny za to. Paul. Będę musiała z nim porozmawiać, pierwszy raz spotkaliśmy się z taką sytuacją, ale nie było w tym ani trochę jego winy. Mój oddech już się ustatkował i mogłam wziąć głęboki oddech, ale poczułam lekkie ukucie w klatce piersiowej, przez co się skrzywiłam.
-Cara? Coś cię boli?
-Trochę tu jak oddycham.- wskazałam na bolące miejsce, a Zayn lekko ucisnął mnie w tym miejscu, przez co syknęłam.
-Jedziemy do lekarza. Ja pierdolę co za idiotki.
-Nie Liam, nie potrzebuję. Będzie z tego afera.
-Nie ma nawet dyskusji, powiem Paulowi.
-Nie Tommo! Jeśli tam pojedziemy i zrobią nam tam zdjęcia to te fanki poczują, że wygrały, a ja nie chcę tego.- wszyscy byli stanowczego zdania, że nie ma innej opcji. Spojrzałam błagalnie na Nialla i szepnęłam znowu prawie płacząc.
-Proszę Niall, ja nie chcę tam jechać.- najmniej teraz chcę, aby przez ten wypadek stało się głośno o mnie w sieci. Widzę jak walczy sam ze sobą, ale w końcu się złamał.
-Jak Cara nie chce to nie jedziemy.- dzięki Bogu.
-Powaliło cię stary? Jej może coś być.- Zayn zaczął się na niego denerwować, stanowczo jest przeciwny.
-Może zdzwonimy do lekarza, aby przyjechał do nas?
-Zgadzam się z Harrym, Cara ktoś musi cię zbadać.
-Okej, może przyjechać.- mocniej wtuliłam się w ramię Nialla. To było tak przerażające, kompletnie nie wiedziałam co robić. Co jeśli to się powtórzy?
Wchodząc już do hotelu usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Maya dzwoni, idźcie przodem.- po złapaniu paru oddechów przeciągnęłam zieloną słuchawkę.
-Boże Cara wszystko z tobą dobrze?- jak to możliwe, że już o tym wie? To stało się jakąś godzinę temu.
-Skąd wiesz?
-Instagram wybuchł, a potem już poszło do stron plotkarskich. Co za idiotki!
-Tak się bałam.
-Wyobrażam sobie kochanie, chciałabym tam być przy tobie i mocno cię przytulić. Nic ci nie zrobiły?
-Lekko poturbowały i dostałam kopniaka w brzuch.
-Jedziecie do szpitala prawda?
-Jestem w hotelu.
-Cara!- czuję jak jest wkurzona. Nie dziwię się ja jestem tą, która panikuje i jak coś się dzieje wysyła wszystkich do lekarza.
-On przyjedzie do mnie.
-Dobrze, usprawiedliwiona. Wiesz o co im chodziło?
-Nie, nie zrozumiałam co krzyczały.- chcę to wymazać z pamięci i zapomnieć na zawsze.
-Maya kończę, wchodzę do pokoju.
-Okej, zadzwoń po wizycie lekarza. Kocham cię.
-Ja ciebie też. Pa.- otwierając drzwi usłyszałam rozmowę chłopaków. Cały czas są wkurzeni, ale chyba nie usłyszeli, że weszłam.
-Nie możemy tak tego zostawić.
-Harry, al Cara nie chce rozgłosu. Może ma rację?- dziękuję Niall.
-Jeśli tak to zostawimy, to będą kolejne takie wypadki.
-Co proponujesz Harry?- Zayn? Nie, proszę nie. Wychyliłam się lekko za rogu, czwórka siedzi na kanapie, plecami do mnie, a Harry opiera sie o okno. Zayn proszę nie popieraj jego pomysłu.
-Ej, ale Cara nas prosiła o zero rozgłośnienie sprawy.
-Tommo nie było cię przy niej! Nie stałeś jak idiota nad przyjaciółką, która leżała i była praktycznie deptana przez tłum! Ja nie chcę, aby to się powtórzyło. Robię to dla jej dobra. Zayn pytasz jaki mam pomysł? Odwołajmy ten cholerny koncert tutaj! Mam w dupie konsekwencje, te fanki nie zasłużyły na nasz koncert.- odwrócił się przodem do chłopaków co raz głośniej krzycząc.
-Harry, może lepiej nie...-Liam go raczej nie przekona, ale cholera mówiłam, że szum w necie o tym to rzecz jaką ostatnią chcę. Nie wytrzymując ujawniłam się.
-Harry nie zrobisz tego!- wszystkie oczy były skierowane w moją stronę.- Mówiłam nie chcę rozgłosu.
-Ale Cara nie rozumiesz? Musimy im pokazać granicę! One praktycznie cię zdeptały! Kurwa.
-Nic z tym nie zrobimy. Koniec tematu.- widzę jak wszystko w nim buzuje, wzrokiem szuka rzeczy na której mógłby się wyżyć, ale niestety niczego nie znajduje.
-Kurwa Cara, nie wiesz jak to wyglądało z mojej strony. Tłum cię praktycznie pochłonął, nie mogłem cię znaleźć!- z oczy poleciały mu pojedyncze łzy. Cholera nie mam siły z nim się kłócić, on też to przeżywa. Nagle do naszych drzwi ktoś zapukał.
-To pewnie lekarz.- Liam skoczył do drzwi i wrócił po chwili z mężczyzną w średnim wieku, z małą czarną walizką. Słyszałam jak Liam opisywał mu idąc całą sytuację dokładnie.
-Dzień dobry. Pani jest pewnie moją pacjentką? Możemy pójść do jakiegoś pokoju?
-Tak, oczywiście.- wstałam i wskazałam na moją sypialnię. Idąc tam zawołał nas jeszcze Zayn.
-Przepraszam, panie doktorze, czy mogę być przy Carze w czasie badań?
-Jeśli pozwoli to oczywiście.- chwyciłam dłoń Malika i ruszyliśmy do sypialni. Chłopak zamknął za nami drzwi.
-Dobrze, to niech pani pokarze, gdzie odczuwa ból....
-Dziękuję panie doktorze.- Zayn jeszcze raz uścisnął dłoń mężczyzny i wyprowadził na korytarz. Po chwili wrócił do mnie o dosiadł się na łóżko.- widzisz, dobrze, że przyjechał.
-Mhm.- nic poważnego mi nie było, parę siniaków, ale też uszkodzono jedno żebro. Nie jakoś bardzo, ale przez najbliższe dwa tygodnie poboli. Mam na razie unikać tłumów.
-Zayn doktor cię jeszcze woła na chwilę.- w drzwiach stanął już dużo spokojniejszy Harry, pewnie już zdążyli wypytać lekarza co mi dokładnie dolega.
-Już idę.- minęli się w progu i Malik poklepał go po ramieniu. Ku mojemu zdziwieniu chłopak nie wyszedł, a jedynie przymknął drzwi i usiadł przede mną po turecku.
-Jesteś na mnie zła?
-Czemu miałabym być?- boi się spojrzeć mi w oczy, jedynie bawi się swoimi dłońmi, wygląda jak pięciolatek. Przełamał się i spojrzał mi prosto w oczy, opierając swoje ręce o moje kolana.
-Bo ci nie pomogłem, bo stchórzyłem? Bo nie mogę się powstrzymać przed tym, aby coś zrobić tym fankom.
-Nic nie rób, proszę. Nic wielkiego się nie stało.
-Co Cara? Nic się nie stało?! Masz uszkodzone żebro, siniaki i zwyzywały cię! Cholera nie wiesz jak to wyglądało z mojej strony. Nie widziałem cię w tym tłumie! Kompletnie zniknęłaś mi z oczy i tak spanikowałem.- mówiąc to chłopak co raz bardziej się denerwuje. Kończąc mówić miał łzy w oczach, na serio był przerażony, może jeszcze bardziej niż ja. Jednak nie mogę pozwolić, aby zrobił coś głupiego, nawet jeśli miałby bronić mnie.
-Harry zrozum nic mi nie jest i to nigdy się nie powtórzy.- aby zmusić go do ponownego spojrzenia na mnie, złapałam go za ręce, które nadal leżą na moich kolanach.- Musimy stawiać czoła takim sytuacjom, zgadzając się na związek z Zaynem, na medialny związek, zgodziłam się również na krytykę mediów i fanek.
-Nie zasługujecie na krytykę.
-Nie wiem Harry czy zasługujemy. Proszę obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego zanim mnie nie spytasz o zdanie.
-Okej.
-Jakbyś chciał kiedykolwiek jeszcze pogadać o tym co się stało dzisiaj, to czekam. Pamiętaj będę tu zawsze dla was. Nie powinieneś być świadkiem tego co się dzisiaj stało.
-Dziękuję Cara.- jeszcze raz na nie spojrzał, ale w jego oczach nie widziałam już aż tyle strachu, a ulgę. Nie mogę sobie wyobrazić co teraz dzieje się w tej kudłatej głowie. Uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. Mam nadzieję, że uda mu się niedługo o tym zapomnieć. Nasze wspólne siedzenie w ciszy przerwał Niall, najpierw spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Gdy jego wzrok spadł na Harrego, lekko się spiął.
-Cara musimy pogadać.-czym jest tak wkurzony? Stał przy szeroko otwartych drzwiach, które same zapraszały Harrego do wyjścia.
-Gadajcie tutaj, ja i tak muszę iść do Lou i Loux. Dziękuję Cara.- wyczuł intencję Nialla i wstał opierając się o mnie. Wychodząc rzucił blondynowi zdziwione spojrzenie, na co nachylił się do przyjaciela i szepnął coś. Ciało Stylesa momentalnie się spięło i wyszedł dwa razy szybszym krokiem. O co im chodzi?
-Co to było? Byłeś trochę niemiły!- cholera oni są przyjaciółmi, co to miało znaczyć?
-Nic, chciałem pogadać. Tylko z tobą.
-Za to mi się już nie chce. Zdrzemnę się, zamknij za sobą drzwi i poproś, aby nie hałasowali.- jeśli on jest niemiły, to ja też mogę być. Kurde chłopak niczym sobie nie zasłużył na takie traktowanie. Odwróciłam się na drugi bok, plecami do przyjaciela i przyłożyłam głowę do poduszki. Po chwili usłyszałam zamykane drzwi. Do samego koncertu mam zamiar wypoczywać, tak jak lekarz zalecał.
++++
-Dziękujemy Buenos Aries!!! Jesteście wspaniali.- przed nimi jeszcze ostatnia piosenka, ale przed nią zawsze muszą być podziękowania, które tradycyjnie zaczął Liam.
-Tak pięknie wyglądacie! Tak jak to miasto!
-Nigdy nie zapomnimy tego miejsca.
-Louis ma rację. Wczoraj mieliśmy szansę zobaczyć waszą wizytówkę statuę Jezusa. On jest ogromny!- czemu Harry do tego wraca, mam nadzieję, że dotrzyma tajemnicy.- Jednak coś innego zapadnie mi w pamięci! Nie koncert, nie miasto, nie statua, a to jak jakieś IDIOTKI ZAATAKOWAŁY NASZĄ PRZYJACIÓŁKĘ! Jeśli tu jesteście to wiedzcie, że nigdy wam tego nie wybaczę! Piep...- NIE WIERZĘ! To właśnie jest ta głupia rzecz, której miał nie robić. Cholera wszystkie jutrzejsze nagłówki będą o nas mówić. Na szczęście nie dokończył zdania, bo Zayn mocno go szarpnął i zaczął coś tłumaczyć na ucho. Wyrwał mu się i pobiegł na drugi koniec sceny, Zayn pokazał mu co o tym myśli i po prostu zszedł ze sceny. Na stadionie zapanowała cisza. Cholera, cholera, cholera.
-Co za gówniak!- Zayn wkurzony wszedł zza kulisy. W tle gdzieś słyszę jak pozostała trójka próbuje jakoś uratować sytuację i z godnością zakończyć show. Do ataku fanek, brakowało nam jeszcze kłótni w zespole! Wspaniale! Po chwili dołączyła do nas brakująca czwórka.
-Cholera co to było? Harry, Zayn?!
-Mnie się pytasz Louis? Co Harry zaczął nawijać o wczorajszej akcji, chociaż Cara go prosiła!
-Ale to ty zszedłeś pierwszy ze sceny!- Cała czwórka się drze na siebie, a ten od którego to się zaczęło cicho siedzi pod ścianą. Obiecał mi.
-Harry dlaczego?! Nie wiesz co będzie jutro w gazetach?! "Czy to koniec One Direction?", "Szalone fanki atakują dziewczynę Zayna, problemu w raju?", "Zayn prawie przywalił Harremu na scenie!", albo "Kochający Harry Styles obraża fanki!" mam mówić dalej?! Prosiłam cię, abyś tego nie robił dla mnie! Teraz będę musiała to wszystko odkręcać!
-Zrobiłem to dla ciebie! Aby to nigdy się nie powtórzyło!- w końcu spojrzał na nas, nie widać ani ślady pokory w jego oczach.
-Dla mnie? Ty właśnie zacząłeś burzę! Normalnie by zaraz o tym zapomniały, ale teraz nikt nie zapomni. Czemu ci tak bardzo zależało, aby to zrobić?! Aby zrobić mi na złość, czy aby samemu się dobrze poczuć?! Odpowiesz mi!- znowu cisza, wiem znowu się wydarłam, ale on nie ma pojęcia, że zaczął coś większego. Spojrzałam na niego, ale on jedynie wyszedł wkurzony, potrącając wszystkich po drodze. Gówniarz.
-Będzie aż tak źle?- jako pierwszy odważył się odezwać Tomlinson.
-Tak, albo gorzej. Wiecie, może czemu to zrobił?
-Chyba na serio myślał, że polepszy sytuację.
-Lou, Niall proszę pójdźcie za nim.- co jeśli zrobi coś gorszego? Cholera, kto wie co tam mu siedzi pod czupryną. Przytaknęli i ruszyli za przyjacielem.
-Będzie ciężko.
-Pomożemy ci z tym.
-Dzięki Liam. Zayn co ci Harry powiedział na scenie?
-Nie ważne.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro