Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

》What next?《

-Macie jakieś wiadomości od Nialla?

-Na razie nic, może zadzwoń do niego?

-Nie ma mowy.- trasa One Direction oficjalnie zakończyła się cztery dni temu, a on nadal nie wrócił do domu. Z tego co się dowiedziałam od Zayna, jak rozłączali się na lotnisku to Horan został z Harrym. Powinnam być na niego jeszcze bardziej zła, bo ponownie wybrał Stylesa zamiast mnie, ale chyba zaczynam wariować bez niego. Dosłownie wszystko kojarzy mi się z nim. Jezioro, mój pokój, las za moim domem, głupi deser mojej mamy. Walczyłam wytrwale z tym uczuciem, ale chyba tęsknię za tym idiotą. Już na serio jestem blisko tego, aby wybrać jego numer, nawet jeśli oznaczałoby to moją porażkę. Muszę wytrzymać i nie pęknąć pierwsza. 

-Macie jakieś plany na wieczór?

-Ja nie. Mamo, tato?- spojrzałam na nich pytająco. Mogłam wyczytać z ich oczy jak błagają Grega i Mayę, aby mnie wyrwali z domu. Nie dziwię się im, od prawie dwóch tygodni siedzę im na głowie gorzej niż pięciolatka. Zwyczajnie mają mnie dość, ale to nie moja wina, że tak strasznie się nudzę. Tak jak sobie obiecałam odcięłam się od świata, wzięłam urlop w pracy i byłam jedynie Carą. 

-My nic nie planujemy, ale uważamy, że Cara w końcu powinna wyjść z domu.

-Wychodzę z domu!

-Do domu Horanów lub Mayi się nie liczy.- szach i mat. Może i trochę unikam świata, a jedyne kontakty, które utrzymuję, to z rodziną i Zaynem. Po zakończeniu trasy przegadałam z chłopakiem całą noc. Nalegał, że przyjedzie do mnie, tu do Mullingar. Stanowczo mu zakazałam, ma spędzić ten czas z rodziną, a ja postanowiłam, że najpierw chcę się skonfrontować z Niallem. Podsumowując od dwóch tygodni siedzę na dupie i nic nie robiąc. 

-Może przenocujesz dzisiaj u nas, a jutro pojedziesz z Mayą na kontrolę lekarską do miasta. Pochodzicie sobie po sklepach, może pójdziecie do kawiarni?

-To jest wspaniały pomysł kochanie. Będziesz miał wtedy wystarczająco dużo czasu, aby dokończyć remont poddasza.- Maya wrednie uśmiechnęła się do swojego męża. Sam sobie dołek wykopał.- To jak Cara?

-Dla mnie spoko, chyba i tak na razie nie mam co tu robić.- spuściłam wzrok na moje stopy. Kurde jest mi na serio przykro, że od razu do mnie nie przyjechał.

-Niedługo wróci. Jest w Holmes Chaples.  

-No tak, a gdzie miałby być.- starałam się nie pokazać, że ta informacja jest dla mnie nowością, bo chyba nie wszyscy wierzą, że ta kłótnia jest na tyle poważna, że mi nawet nie powiedział gdzie pojechał. Ale taka jest.- Idę po parę rzeczy i możemy iść do was. Dajcie mi pięć minut.- szybko pobiegłam po schodach do mojego pokoju. Spakowałam szybko najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak szczoteczka, lub czysta bielizna. Ostatnią rzeczą jaką wepchnęłam do plecaka była bluza. Wkładając ją poczułam, że ma coś w kieszeni. Sięgnęłam do niej i wyjęłam zdjęcie. Oczywiście moje i Nialla.

Idioto gdzie jesteś, strasznie za tobą tęsknie. Bluzę złożyłam i schowałam. a zdjęcie zostawiłam na szafce. Będę musiała je wkleić do mojego zeszytu. Dzięki nadmiarowi wolnego czasu ostatnio udało mi się je uporządkować i uzupełnić. Już zdążyłam zapomnieć ile sprawiało mi to frajdy. 

-Cara idziesz?!

-Tak, już schodzę.- zgarnęłam telefon z szafki nocnej i skierowałam się do wyjścia. Na dole czekali już na mnie ubrani Maya, Greg i śpiący w jego ramionach Theo. Mały szybko padł, po tym jak wymęczyłam go z jego babcią. 

-Pa mamo, pa tato. Nie stęsknijcie się tylko za bardzo za mną.

-Jak byśmy mogli kochanie.- widziałam ten uśmieszek mojego taty, gdy przekraczałam próg domu. Humor nigdy go nie odstępuje, niektórzy się śmieją, że Niall odziedziczył to po nim. Gdy ich dwójka się spotka, to praktycznie nie mogą się przestać śmiać.
W listopadzie pogoda już nas tak bardzo nie rozpieszcza, więc spacer przez wzgórza zastąpiliśmy samochodem. Dzięki temu już w pięć minut znaleźliśmy się pod ich domem.

-O której masz jutro wizytę?

-O ósmej, więc lepiej się kładźmy od razu spać. Rano będą pewnie korki, więc musimy wyjechać dość wcześnie.

-Ja prowadzę?

-Jak zawsze.- zostawiając ich dwójkę z małym poszłam do pokoju gościnnego. Nie chce mi się myć włosów, zwiążę je jutro w kucyka. Poszłam więc jedynie się opłukać i zaraz leżałam pod cieplutką pierzynką. Kocham łóżka. Nie ważne gdzie, jakie kocham je wszystkie. Zerknęłam na telefon, aby zobaczyć godzinę i ustawić budzik. W momencie kiedy miałam go odstawić z powrotem pod poduszkę, dostałam sms.

Zayn:"Śpisz?"

Nie odpisując wybrałam jego numer. Nie musiałam długo czekać, bo odebrał już po drugim sygnale.

-Co tam?- zaczęłam rozmowę jak najszybciej, bo wiedziałam od czego on by ją zaczął. Wolałabym ominąć ten temat.

-Ta cześć, też cię miło słyszeć.  Siedzę w ogrodzie za domem i pomyślałem, że zadzwonię. Jak się czujesz?

-Dobrze, ale to chyba przez to, że leżę już w łóżku, jutro muszę wcześnie wstać, bo jadę z Mayą na badania.

-Boisz się?

-Nie, już chyba nie tak bardzo. Maya wydaje się być w dobrej formie. Zdrowo je, stara się trochę ruszać. Czuje się dobrze, więc wyniki też powinny wyjść dobre. Na razie lekarze nie wykryli żadnych przerzutów.

-To dobrze. A czy Niall już wrócił?

-Nie, jest w Holmes Chaples.

-Skąd wiesz?

-Napisał do Grega. Jest mi trochę smutno, myślałam, że od razu tu przyjedzie.

-Zrozum go, też był wkurzony po kłótni i chyba chciał też trochę tobie dopiec.

-Dzięki, od razu mi lepiej. Jakie masz plany na najbliższy czas?

-Nadrobić czas z rodziną, tak cholernie się za nimi stęskniłem. Mama cały czas mnie dopytuje, kiedy cię tu przywiozę. 

-Jeśli wyniki badań okażą się zadowalające i rozmówię się z Niallem, to w każdej chwili.

-Uważaj, bo jej to powiem i już ci nie odpuści, póki nie przyjedziesz.

-Czyli umowa? 

-Umowa. Moje siostry też chcą cię poznać.

-Ja je też, ale to dopiero w grudniu. Może przyjadę jakoś przed świętami?

-Czemu dopiero wtedy?

-Zapomniałeś?! Przecież 25 jest premiera nowego albumu i tak od dwudziestego do szóstego grudnia macie może dziennie wolne dwie godziny.

-Czy to oznacza, że Pani Menedżer Cara wraca?

-Może, na razie zdalnie. Muszę pomóc Mayi i Gregowi. Ap ropo muszę już kończyć, jeśli chcę się wyspać.

-Okej, pogadamy jutro?

-Tak, dobranoc.

-Dobranoc, pamiętaj kocham cię.

-Ja ciebie też. Nawet nie wiesz jakbym chciała żebyś tu był.- z Zaynem zawsze lepiej się zasypia. Na początku miałam problemy z zaśnięciem, ale powoli zaczęłam się przyzwyczajać. 

-Mam pewien pomysł. Rozłącz się i włącz komputer.- nawet nie zdążyłam się odezwać, bo chłopak się rozłączył. Zrobiłam to co chciała i po chwili siedziałam na łóżku z laptopem. Na ekranie pojawiła się ikonka Skype i wiadomość o przychodzącym połączeniu. On jest niemożliwy.

-Widzisz to prawie jakbyśmy byli razem. Połóż komputer tak jak ja.- pięć minut temu siedział w ogrodzie, a teraz już leży w samych dresach, w łóżku. Dobrze jest być chłopakiem.

-Jesteś geniuszem. Mówiłam ci to kiedyś?

-Parę razy. Dobranoc.

-Dobranoc.- układając się w wygodną pozycję starałam się położyć jak najbliżej ekranu. Jakby mi ktoś rok temu powiedział, że tak będzie wyglądał mój związek, to bym mu zaśmiała się w twarz. Zawsze takie związki wydawały mi się jak z słabego filmu dla nastolatek, a patrzcie teraz sama w nim występuję, ale nie żałuję tego. 

Rano obudziłam się z widokiem na śpiącego Malika. Jego włosy są w takim nie ładzie, normalnie bym je poprawiła i trochę się nimi pobawiła, ale w zaistniałej sytuacji niestety nie mogę. Rano z Mayą wyszłyśmy jak najciszej, aby nie obudzić chłopaków. W szpitalu od razu nas przyjęli i wykonali badania. Te jednak trochę potrwały, więc czekając na nią byłam skazana na magazyny plotkarskie z poczekalni, jako że nadal staram się ograniczać media społecznościowe. Co nie otworzyłam jednej z gazet to na okładce widniało zdjęcie pięciu idoli nastolatek. Czyli jednak jestem skazana na swoje myśli. Z gabinetu Maya wyszła po ponad godzinie. Jako, że na badaniach musiała być na czczo zaproponowałam śniadanie. Śniadanie, zakupy, kawa, zakupy. W sumie z powrotem w domu byłyśmy po piętnastej.

-Ale jestem padnięta.

-Ja też, to był aktywny dzień. Idę zajrzeć na poddasze do chłopaków. Co będziesz robiła?

-Chyba się przejdę, wykorzystam to, że choć raz nie pada, a świeci słońce.

-Okej, ale nie wracaj za późno, albo inaczej wyślę Grega po ciebie. 

-Będę przed dwudziestą, obiecuję.- biorąc szalik z szafki, zmieniłam moje buty na dużo wygodniejsze trampki. Wyszłam wyjściem przez ogród, które prowadzi na wzgórza. Nie ważne, gdzie idę, czy co robię moje nogi zawsze same mnie tu prowadzą. To miejsce działa na mnie jak magnes. Dochodząc na nasze wzgórze usiadłam na miejscu, w którym trzy miesiące temu rozpoczynałam urodziny z Niallem. Wszystko mi się z nim kojarzy. Nawet te durne trampki, które założyłam. Są to moje stare vansy, które kupiłam gdy miałam może szesnaście lat, ale nadal są dobre. Są już tak znoszone, że aż strach na nie popatrzeć, ale to co jest ważne dla mnie znajduje się na podeszwie. Podniosłam nogę, aby sprawdzić czy nadal to tam jest. Tak, podpis Nialla jest nadal widoczny. Podpisaliśmy sobie nawzajem buty, po obejrzeniu Toy Story. Od zawsze mieliśmy fazy na jakieś bajki, ta z Aladynem trwa najdłużej. Boże. Idioto wracaj. Nie odzywamy się do siebie już od dwunastu dni, najdłużej zawsze były dwa, potem zawsze pękaliśmy i któreś dzwoniło. Tym razem chyba żadne z nas nie chce pękać. Tyle, że ja już dawno to zrobiłam. Tak cholernie mi go brak. Trudno, walić to, że przegram. Muszę go usłyszeć i przeprosić. Tak, po wielu godzinach myślenia, rozmowach z Mayą, mamą zobaczyłam mój błąd, ale to nie znaczy, że zapomniałam o jego. Niech przegram, ale chcę już zakończyć to milczenie. Wyjęłam telefon z kieszeni kurtki i wybrałam jego numer. Jeden sygnał, dwa, trzy. Nie odbierze. Usłyszałam brzęczenie nie daleko ucha i myśląc, że to pszczoła lub osa zaczęłam machać rękami. Czekaj skąd w listopadzie pszczoła? Odwróciłam się w stronę dźwięku. Cholera.

-Niall?

-Cara.- potykając się o własne nogi wstałam jak poparzona i się na niego rzuciłam. Chłopak wyszedł mi na spotkanie z rozłożonymi ramionami. Cholera jak ja za nim tęskniłam. Mocno objęłam jego szyję, tak jakbym nie robiła tego przez dziesiątki lat. Tak się czuję. Nie wiedząc nawet kiedy się rozpłakałam, poczułam, że mam mokre policzki.

-Przepraszam, że ci nie powiedziałem.- po jego głosie słyszeć, że albo też już płacze, albo jest temu bliski.

-Przepraszam, że byłam okropną przyjaciółką.- jak to była nasza najdłuższa rozłąka, to był nasz najdłuższy przytulas. Chyba obojgu nam tego brakowało.- już nigdy więcej żadnych tajemnic.

-Nigdy więcej. Jezu Cara jak dobrze mieć cię obok. Nie wiesz jakie to były ciężkie dni bez ciebie.- powiedział już mnie puszczając, co zrobiłam niechętnie. Usiedliśmy z powrotem, aby porozmawiać.

-To samo chciałam powiedzieć. Przepraszam nie powinnam tak reagować. Robiłeś to o co cię Maya prosiła, ale pomyśl co wtedy czułam.

-Wiem. Przyrzekam, że obiecałem sobie powiedzieć ci, ale w lepszych okolicznościach, ale nigdy nie było na to czasu.

-Zachowałam się jak smarkula.

-No trochę.

-Ej!- walnęłam go pięścią w ramię, za karę. On jedynie się zaśmiał.- byłeś w Homles Chaples?

-Tak, Harry mi zaproponował, abym jeszcze trochę ochłonął po trasie, zanim do ciebie przyjadę. Harry o tym wszystkim dowiedział się przez przypadek, kazałem mu coś sprawdzić na moim telefonie i zobaczył sms od Mayi i zaczął pytać. On kazał mi najpierw ci bezzwłocznie powiedzieć, ale wytłumaczyłem mu, że o to wszystko prosiła mnie Maya. Obiecał ci nie mówić, ale potem dostało mu się prawie równo co mi.

-Jestem mu winna przeprosiny.

-No. Może pojedziemy do niego? Będziecie mogli na spokojnie pogadać, bo potem podczas promocji płyty będzie to graniczyło z cudem.

-Pogadam z Mayą, na jeden dzień może się wyrwę.- teraz jest mi na serio głupio z powodu Harrego. On bronił tylko swojego przyjaciela, a dostał rykoszetem. Jestem mu to winna.- A właśnie. Myślałam, że będziesz u Harrego co najmniej jeszcze parę dni.

-Taki miałem plan, ale wczoraj się upiliśmy i mieliśmy rozmowę od serca. Uświadomił mi, że nie wytrzymam dłużej bez ciebie. Podobno nie ważne co powiedział, to kojarzyło mi się z tobą.

-Chyba jesteśmy jakimiś cholernymi bliźniakami.

-Przecież już kiedyś raz ci to tłumaczyłem!- krzyknął wymachując rękami. Głośno się zaśmiałam na jego odpowiedź. Kocham jego śmiech. Przez kolejne pięć minut nie mogliśmy opanować śmiechu. Oparłam głowę o jego ramię i jeszcze raz go przytuliłam.- nieźle nam poszło.

-No, nie gadaliśmy przez ponad dziesięć dni. To nasz rekord!

-Chyba zapiszę w kalendarzu, jako najdłuższe dni mojego życia.

-Właśnie jak było na trasie? Zayn mi trochę opowiadał, ale chciałabym usłyszeć to jeszcze raz.

-Inaczej, na serio gdy ciebie zabrakło wszyscy poczuliśmy różnicę. Musieliśmy pamiętać o jedzeniu, co pięć minut sprawdzać grafik, sami nawzajem siebie upominać o sprzątanie. Masakra!

-Widzisz jak ciężko jest być mną.

-No, już rozumiem czemu chcesz czasami nas udusić. Jesteśmy strasznie nieznośni.

-Mi to mówisz. Na szczęście teraz przez najbliższe miesiące nie będzie trasy.

-Super, zmęczyło mnie to już.

-Ciebie? Koncertowanie?

-Uwierz mi, nigdy nie byłem tak zmęczony jak po ostatnich dniach.

-Wierzę.- nawet nie musi mi tłumaczyć, bo sama najlepiej wiem, jakie to wszystko jest męczące. Dalej Niall mówił mi o jego planach na najbliższe miesiące. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się ciemno. Naszą już pięciogodzinną rozmowę przerwał krzyk Grega.

-Cara! Maya mnie przysłała.- zza krzaków wyszedł starszy Horan, który na widok braciszka, a bardziej nas razem śmiejących się dość się zdziwił.- o, tego się nie spodziewałem. Jeśli już jesteś, to przenocujesz u nas Niall?

-Jakbym miał odmówić, ale nie śpię na kanapie. Wasza jest cholernie niewygodna.

-Jeśli Cara przyjmie cię do sypialni gościnnej, to masz to jak w banku.- bez gadania się zgodziłam, czuję że w nocy czeka nas dalsza część tej rozmowy. W domu byliśmy już po dwudziestej pierwszej. W progu przywitała nas Maya.

-Niall?

-Siema!- mocno ją przytulił, a ona jedynie posłała nam zdziwione spojrzenie.- gdzie Theo, na pewno się stęsknił za ulubionym wujkiem!

-Na pewno.- blondyn minął ją, aby poszukać Theo. Dodała półszeptem.- Pogodziliście się?

-Tak.

-Szybko poszło.- wieczór spędziliśmy razem przy kominku z gorącymi czekoladami. Jak byliśmy mali nasi rodzice mogli często widzieć taki widok w swoich domach. Zawsze się dziwiłam Mayi i Gregowi, że chcą się z nami zadawać, przecież dla nich wtedy byliśmy małymi gówniarzami. 

-Maya, myślałem o tym, aby pojechać jutro z Carą do Holmes Chapel. Mamy jeszcze jedną sprawę do rozwiązania.

-Czy ty się pytasz mnie o pozwolenie? Ile razy mówiłam, że dobrze się czuję i na razie nic mi nie grozi. Tak mam w sobie jeszcze chore komórki, ale chemia skutecznie zahamowała ich rozwój. Jedźcie i Cara nawet nie dyskutuj.

-Ale Maya ja tu przyjechałam, aby być przy tobie i cię wspierać.

-Już mnie wystarczająco powspierałaś. Teraz pomyśl o sobie i jedź. - wskazała na mnie z groźną miną. Przez kolejne piętnaście minut dopytywałam się jej, czy na pewno dobrze się czuję. W końcu chyba mieli mnie już dość, bo wstali i poszli na górę spać, mówiąc, że rano nie chcą nas tu widzieć i jeśli będzie trzeba to sami kupią nam bilety. 

-Idziemy na górę?

-Tak jestem padnięty.- wzięłam od niego kubek, wstawiłam je do zmywarki i ruszyłam za nim na górę. Na szczęście łóżko jest na tyle szerokie, że nie powinnam się rano obudzić z łapą Nialla na twarzy. W pokoju od razu wskoczyłam pod kołdrę i zakryłam się pod sam nos.

-A ty dokąd księżniczko? Mam ci jeszcze trochę do pogadania.

-To mów, a ja będę powoli zasypiała.- nie wydawał się być zachwycony tym pomysłem, ale nie miał nic innego do wybrania. Tak się rozkręcił, że w sumie udało mi się zasnąć około drugiej. Mogę się założyć, że jego śmiech o pierwszej mógł obudzić pozostałych domowników. Rano wstałam półżywa, ale dość sprawnie się ogarnęliśmy i już o ósmej byliśmy w jego samochodzie w drodze na lotnisko. 

-Mówiłaś mu, że przyjeżdżamy?

-Nie, a ty?

-Też nie. Czyli wbijamy na chama?

-Dokładnie.- wczorajszego wieczoru już kupiliśmy bilety, więc nie musieliśmy stać w kolejkach do kas. Siedząc już w samolocie poczułam, że lekko się stresuję tym spotkaniem. Z Niallem kłótnie są już codziennością, zawsze potem sobie wybaczamy i jest po staremu. To było chyba pierwszy raz, gdy pokłóciłam się z kimś, nie z rodziny, tak na serio. Czy Harry będzie w ogóle chciał ze mną gadać. Takie myśli towarzyszyły przez cały lot, a potem w drodze z lotniska do domu Stylesa. 

-Za ile będziemy?

-Za jakieś piętnaście minut. Czy ty się stresujesz?- spojrzał na mnie ze śmiechem na ustach. Czy on się ze mnie nabija?

-Wcale nie! Czym miałabym się stresować?

-Nie wiem właśnie.- tak jak obiecał, za jakiś czas zaparkował, nasze wypożyczone auto, pod domem Harrego. Kiedyś już tu byłam, to było chyba podczas kręcenia zajawek do xFactora. Teraz wydaje się to tak dawno. Podeszliśmy do drzwi frontowych i dwa razy zadzwoniłam dzwonkiem. Po paru minutach drzwi otworzyła nam brunetka.

-Niall, Cara! Jak cię dawno nie widziałam! Kiedy to ostatnio było?

-Chyba na koncercie w Manchesterze. Czyli jakoś w kwietniu.- mocno ją przytuliłam. Widziałyśmy się tylko parę razy, ale złapałyśmy jakąś specjalną nić porozumienia. Nasze czułości przerwał Niall, przypominając mi po co tu przyjechaliśmy.

-Jest Harry? 

-Jest u siebie na piętrze. Niall wiesz gdzie.

-Doskonale wiem.- wchodząc na schody krzyknęliśmy hej do Anne i Robinowi. Myślałam, że Niall prowadzi nas do pokoju Harrego, ale zamiast skręcić w lewo, poszedł dalej prosto. 

-Nie idziemy do niego?

-Właśnie to robimy.- z łazienki wyjął długi kij, którym otworzył klapę na suficie. Wraz z opadnięciem klapy, z dziury wypadła drabinka.

-Wow.

-Też tak pierwszy raz zareagowałem.- wchodząc na górę oczekiwałam jakieś pięknego pokoiku, masę poduszek, dywan, lampki. Jednak na górze przywitał mnie najzwyczajniejszy strych. Szafy, masę pudeł z starymi rzeczami, stare meble.- Harry!

-Tu jestem Niall! Już wróciłeś?- skręciliśmy w prawo za meblościanką. Naszym oczom ukazało się ogromne okno, z szerokim parapetem, na którym siedzi Styles.- Cara?

-Cześć Harry.- chłopak był chyba dość zdziwiony moim widokiem, bo nadal siedzi z otwartą buzią.- sorry, że nie ostrzegaliśmy, że przyjedziemy, ale to była dość nagła decyzja.

-Nie ma problemu, nawet nie odczułem braku Nialla.- chłopaki zaśmiali się, jakby wspominając jakąś rzecz.

-Właśnie braku Nialla. To ja idę popatrzeć co tam Anne pichci w kuchni. Wwm też coś przyniosę.- puszczając nam oczko, wrócił z powrotem do dziury, a po chwili usłyszeliśmy huk.- Nic mi nie jest!- czyli widocznie nie ma problemu tylko z drzewami, ale też z drabinami. Przysiadłam się do Harrego, ja powinnam zacząć tą rozmowę.

-Harry chcę cię strasznie przeprosić. Nie powinnam się na ciebie tak drzeć.

-Spoko, przyzwyczaiłem się po Gem. 

-Nie, nie spoko. Ty tylko broniłeś przyjaciela, a ja się na ciebie tak wydarłam, jakbyś to ty był temu wszystkiemu winny. Krzyczenie na Nialla to jedno, bo on to on, ale krzyczenie na ciebie i pozostałych to co innego.

-Wcale nie. Przecież krzyczymy na siebie wszyscy cały czas.

-Wiesz o co chodzi. Więc cię przepraszam.- wyciągnęłam wyprostowaną rękę w jego stronę. Przyjął ją bez mrugnięcia okiem. Pociągnął za nią, przez co wpadłam w jego ramiona. Cieszę się, że tą część mamy za sobą. Bałam się, że Harry będzie trzymał urazę, ale chyba powoli o tym zaczął o tym zapominać, obstawiam, że fakt, że byliśmy wtedy lekko wstawieni mu w tym pomógł.

-Zapomnijmy o tym. Jak tam Maya?- każde z nas wróciło na swoje miejsce, czyli pod przeciwległe ściany przy oknie.

-Dobrze, zadziwiająco dobrze. Ostatnio byłyśmy na badaniach, czekamy na wyniki. Mówi, że lekarze mimo tych wszystkich komplikacji są dobrej myśli. 

-To dobrze. Cieszę się. Przyjadą na premierę płyty do Londynu?

-Ja im tego odmawiam, ale uparła się, że nie może opuścić Nialla w tak ważny dzień, więc pewnie przyjadą.- Harry zapatrzył się w jakiś punkt za oknem, więc i ja tam spojrzałam. Mogłam zobaczyć fragment ogrodu Stylesów i dalsze domki ich sąsiadów. Od zawsze uważałam, że mieszkają w bardzo uroczej okolicy.

-Co dalej?

-Co dalej? W jakim sensie?- chyba go nie rozumiem.

-Co dalej z tobą i zespołem. Myślałaś o tym? Wiem, że to jeszcze długo, ale kiedyś będzie kolejna trasa, kolejna płyta. My będziemy znowu w rozjazdach. A ty?- a ja? Nie wiem, to jeszcze za daleko do planowania. Co z tego, że grafik One Direction mam zapełniony na następne miesięcy, dla mojego własnego to za duże ryzyko. Tyle może się zmienić.

-Nie wiem. To jeszcze za daleko. Nie wiem co będzie z Mayą. To ciężkie Harry. Chcę być przy niej, ale też chcę być z zespołem.

-Będzie dodatkowo trudno, bo będziemy uziemieni w Londynie, na najbliższe miesiące.- co? W jakim sensie uziemieni? Z tego co wiem, żaden z nich nie ma mieszkania w Londynie.

-Jak to?

-Rano dostaliśmy maile od zarządu sugerujące, abyśmy wszyscy kupili sobie mieszkania w stolicy, bo nie wyrobimy się z dojazdami. Mamy zaczynać pracę nad następną płytą za trzy miesiące. 

-Wszyscy zamieszkacie w Londynie? Niall też?

-Taki mają chyba plan.- co? Czemu nie dostałam żadnej wiadomości, a może jednak dostałam, ale skutecznie zrzucam wszystkie wiadomości od świata zewnętrznego. Oni wszyscy razem będą w Londynie, pewnie ode mnie też będą tego wymagać, jeśli będę chciała dalej pozostać ich menadżerką, ale co z Mayą? Nasze milczenie przerwał Horan, wbiegając na poddasze.

-Patrzcie! Anne dała mi całą blachę.- cały uśmiechnięty wskazał nam na blachę pełną szarlotki. Anne doskonale wie, że to jego ulubione ciasto, więc cała twarz mu się śmieje. W przeciwieństwie do nas.- Coś się stało?

-Nie odczytałeś wiadomości od zarządu? Mamy wszyscy zamieszkać w Londynie.- Harry też nie wydaje się być zadowolony z tego powodu, więc pewnie dla tego siedział sam na strychu. Wszyscy sobie zdajemy sprawę z tego, że jeśli to zrobimy, to praca pochłonie nas kompletnie. Przez co będziemy jeszcze rzadziej widzieć swoich bliskich.

-Co? Ja nie chcę zamieszkać w Londynie. Irlandia to mój dom.- dobrze wiemy, że chłopaki nic nie mają do gadania, jeśli chcą zostać na szczycie jak najdłużej. Ta praca potrzebuje poświęcania w stu procentach, co chyba powoli zaczyna do nas docierać

-Chyba nie będziecie mieli wyjścia Niall. Musimy zacząć szukać kawalerek. 

-Jak to my? Nigdzie się bez ciebie nie ruszam!- widzę, że zaraz z tego rozwiąże się kolejna kłótnia, chcąc to ominąć zaproponowałam abyśmy lepiej przełożyli tą rozmowę do domu, a teraz zajęli się ciastem Anne. Na szczęście Niall poszedł na taki układ. Przez kolejną godzinę męczyliśmy się z tym ciastem. To było takie słodkie, ale szarlotka mamy Harrego jest najlepsza. 

-Powinniśmy się chyba zbierać Niall.

-Co nie ma mowy. Zostajecie u mnie na noc. Nie pozwolę wam wracać o tej godzinie.

-Powinniśmy wracać do rodziny. 

-Polecicie jutro z samego rana. Lepiej się z tym pogódźcie, bo inaczej potem stoczycie jeszcze wojnę z Gemmą i moją mamą. One są lepsze ode mnie w tych sprawach.- Niall spojrzał na mnie jakby czekając na pozwolenie. Co ja mam powiedzieć? Widzę, że jesteśmy na straconej pozycji.

-Okej, zostajemy. Dzięki Harry.

-Nie ma za co.- rzucił mi szybki uśmiech, który odwzajemniłam. W tym momencie poczułam jak mój telefon zaczyna wibrować. Ktoś próbuje się do mnie dodzwonić. Na wyświetlaczu pojawiło się moje zdjęcie z Zaynem.

-Sorry, odbiorę to Zayn.- Wstałam i odeszłam trochę na bok, wiem, że i tak wszystko będą słyszeć, ale to podobno grzecznie. Chyba, mama mi kiedyś to mówiła.

-Cześć, jak tam już w łóżku?

-Nie do końca. Jestem w Holmes Chapel z Niallem.

-U Harrego? Macie jakąś imprezę i mnie nie zaprosiliście?- lekko zaśmiał się w słuchawkę, ale nie był to jego zwyczajny śmiech. Coś chyba nie gra.

-Nie, musiałam go przeprosić i Niall namówił mnie, abym tu przyjechała. Właśnie on też już był w domu i się pogodziliśmy.

-Cieszę się. Kiedy wracasz do domu?

-Jutro, a co?

-Nic, muszę kończyć. Kocham cię.

-Ja ciebie też.- wydawał się coś smutny, czy coś się stało? Lekko zmartwiona wróciłam do chłopaków. Ich miny też nie wydawały się za wesołe. Dziwne, mogę sobie rękę uciąć, że sekundę temu zanosili się śmiechem.

-Coś się stało?- spytałam się nie pewnie.

-Coś ci Zayn mówił?- zaczął Niall.

-Nie, a czemu miałby coś mówić?

-Nie zaglądałaś dzisiaj do internetu, co nie?- na pytanie Harrego jedynie pokiwałam twierdząco głową. Brunet podał mi swojego smartfona, z otwartą stroną plotkarską, której nagłówek brzmi :"ZAYN PRZYŁAPANY NA LOTNISKU W IRLANDII! CZY JUŻ SIĘ STĘSKNIŁ ZA SWOJĄ DZIEWCZYNĄ? WIĘCEJ PLOTEK PONIŻEJ!", pod tekstem wisiało zdjęcie Zayna na lotnisku, które od razu rozpoznałam, lotnisko w Dublinie. Cholera musiał chcieć mnie odwiedzić. Dlatego był taki.

-Cholera.- wyciągnęłam szybko ponownie komórkę i wybrałam do niego numer. Odbierz, odbierz. Proszę. Nic, jedynie odpowiedziała mi skrzynka głosowa. Usiadłam chowając głowę w rękach. Kurde ostatnio mu mówiłam, że do niego nie mogę przyjechać,a wtedy gdy to on do mnie przyjeżdża to dowiaduje się, że poleciałam do Anglii i jestem około 100 km od Bradford. Zwaliłam sprawę, czemu akurat dzisiaj?

-Nie odbiera?

-Nie. Musi być na mnie zły. Nie dziwię mu się, bo ostatnio mu mówiłam, że nie mogę się ruszać z domu, a teraz jestem tutaj. Jestem najgorsza.- przez pozostałą część wieczoru dzwoniłam jeszcze do niego trzy razy, ale za każdym razem kończyło się jak poprzednio. Cisza. Już nie miałam takiej ochoty na rozmowy jak wcześniej, więc starałam się jedynie nadążać za gadaniem chłopaków. Dopiero co pogodziłam się z przyjacielem, to musiałam zwalić sprawę z chłopakiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro