Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

》I've been waiting for you for so many years 《

W domku na wybrzeży siedzimy już trzeci dzień. Pierwszego dnia do wieczoru byłam dość przygnębiona. Po wykopaniu pierścionka miałam długą rozmowę z Harrym. Cały czas z tyłu głowy mam słowa Louisa bym nie dawała mu nadziei. Ja nawet nie wiem co on teraz czuje, bo omijamy ten temat jak ognia. Jak tamtego wieczoru wróciliśmy z rozmowy to chłopaki czekali na nas z ogniskiem. Poprawiło mi to humor. 

-O czym tak myślisz? - spytał mnie Niall mieszając koło mnie sos do makaronu. 

-Że ostatnie dni były dość szalone. Po takiej przerwie jest prawie jak kiedyś. 

-To prawda, zapomniałem już jak za tym tęskniłem. Co będzie jak wrócimy?

-Ty za tydzień wyruszasz do Santiago. Pamiętasz? 4 lipca koncert w Chile?

-Wiem, a ty wiesz, że nie o to mi chodzi. Co będzie z nami i chłopakami. Nie mów, że nie było Ci tego brak? - było i to jak bardzo. Co mam mu powiedzieć? 

-Trochę było. Nie wiem co będzie. Rozjedziecie się na trasy i trochę się rozejdzie, ale myślę, że będziemy się spotykać. - kątem oka widziałam jak się uśmiecha, a po chwili mocno mnie objął od tyłu jak wesołe dziecko. - Dobra wołaj chłopaków na obiad. 

-Ooooobiaaaaad - wydarł się na całe gardło. - Po chwili wszyscy siedzieliśmy w salonie przy stole. Louis po wzięciu dosłownie z dwóch widelców wstał jakby miał ważne ogłoszenie. 

-Jak wiemy wszyscy tutaj zgromadzeni - jak wypowiedział ostatnie słowo, myślałam, że Liam zadławi się makaronem. - Jutro nasz szanowny członek Harold. - wskazał na bruneta, a ten się ukłonił. - opuszcza nasz dobytek. Z tego powodu proponuję, by ukojenie na nasze smutki znaleźć w szklanych butelkach. - Popatrzyliśmy na niego lekko zdziwieni. - O matko, a chciałam śmiesznie. Proponuję by się dzisiaj uchlać. 

-Nieee.

-Znowu?

-Lou my już nie mamy 18 lat, ty szczególnie. - wskazałam na niego palcem. - Jak Harry jutro wróci?

-Przyjeżdża po mnie auto. 

-Nie mów, że uważasz to za dobry pomysł? - spojrzałam na niego z zdziwieniem.

-Kiedy następny raz się zobaczymy w takim gronie. - Nim zdążyłam powiedzieć słowo Louis podłożyć każdemu do obiadu po piwie.

-No co zaczniemy powoli, % muszą wzrastać. 

Było jak powiedział. Koło godziny dwudziestej pierwszej przenieśliśmy się na plaże nie daleko domku. Wzięliśmy ze sobą koce, głośnik i napoje. Idąc Harry opowiadał jedną z swoich historii z trasy. Na plaży puściliśmy jakąś playliste, usiedliśmy i graliśmy w jakąś głupią grę. Księżyc świecił bardzo mocno i nie było ani jednej chmurki, więc nie potrzebowaliśmy żadnych latarek. Gdy byliśmy już na prawdę pijani uznałam, że chce tańczyć, na szczęście Lou i Niall zaraz do mnie dołączyli. Było wspaniale. Nie było nikogo oprócz nas, zero dziennikarzy, tylko my i plaża. Nagle głośnik z muzyką lekko ucichł, Lou był podłączony. 

-Czekajcie, może to coś ważnego. - Patrząc, że jest 23. - Muszę oddzwonić, zaraz wrócę. - ciekawe do kogo oddzwoni w takim stanie. Ledwo może prosto stanąć na nogach. Ja ruszyłam w stronę wody by pomoczyć stopy. Jak się odwróciłam do pozostałych widziałam, że Niall i Liam idą się napić, a Harry walczy ze sobą w którą stronę pójść. Odwróciłam się z powrotem, by nie wydawało mu się, że go zaprasza. Mam nie dawać mu nadziei. 

-Jestem strasznie pijany. Dawno już aż tak nie byłem. - po mojej prawej pojawił się Styles. Spojrzeliśmy się na siebie i uśmiechnęliśmy się. Też jestem strasznie pijana. 

-Gdzie potem ruszasz na trasę?

-Ameryka. Ostatnie dwa tygodnie. Potem pewnie trochę tam zostanę. - zrobił przerwę. - Albo wrócę do Londynu. - mówiąc to spojrzał na mnie.

-Harry... - obróciłam się w jego stronę.

-Co Cara? Wiem, że jesteśmy pieprzonymi byłymi członkami największego boysbandu na świecie i wszyscy będą żerować na tym, ale jesteśmy też przyjaciółmi. - Lekko podniósł głos zdenerwowany. Właśnie chciałam to wybadać, czy tylko przyjaciółmi.

-Co oczekujesz, że Ci odpowiem?

-Nie wiem. Ostatnie dni. - zaczął krążyć i przeczesywać dłonią włosy. Zawsze to robił jak się stresował, kiedyś podczas tras. - Ostatnie dni sporo mi przypomniały. Wróciły wspomnienia..... uczucia. - powietrze zgęstniało. Chyba mi się wydawało, ale mogłam usłyszeć jak wstrzymał oddech. 

-Harry ja.... - tyle myśli w głowie, obrazów. Nie wiem co mam mu powiedzieć, dlatego stoimy po kostki w wodzie patrząc sobie w oczy. - Harry, ja, ja. - co ja mam mu powiedzieć. Łzy zaczęły mi napływać do oczu. - Harry te dni, przecież jutro wracasz.

-Cara, ja czekałem na ciebie już tyle lat. Już myślałem, że zapomniałem o tobie. Żyłem w swoim świecie, ale wtedy Lou i ostatnie dni. Cara ja nie potrafię. - chłopak mówiąc to zbliżał się do mnie stopniowo. Zatrzymał się jakieś pół metra ode mnie. Co ja mam odpowiedzieć. Te ostatnie dni przywróciły do mnie emocje, tak samo jak ten dom. Co odpowiedzieć by go nie zranić, nie robić nadziei, a też być szczera z tym co czuję.

-Harry..- nie zdążyłam powiedzieć, bo podszedł do nas Niall. Miał niezbyt zadowolony wyraz twarzy. - Co się stało?

-Wiedzą, że tutaj jesteśmy. Zdjęcia z auta i domku trafiły do internetu. Jest masa waszych zdjęć z wtedy gdy rozmawialiście pierwszego dnia. 

-To o to dzwonili do Louisa?

-Nie.

-To kto do niego dzwonił? - Niall pokręcił głową. Nie chce mi powiedzieć. - No kto Niall?!

-Zayn. - Widziałam jak Harry pod nosem klnie, odwraca się i idzie do pozostałych chłopaków. - Harry czekaj. - Nawet się nie odwrócił.

-Coś się stało? Co ci powiedział? - blondyn zajął miejsce Stylesa.

-No a jak myślisz? - spojrzałam na niego znacząca, po chwili zrozumiał. - No właśnie.

-Co mu powiedziałaś?

-Jeszcze nic, bo się wszystko zesrało.

-To jeszcze nie wszystko. - jak to nie wszystko?!

-Niall proszę nie.

-Zaczęli się na siebie drzeć przez telefonem z Lou. 

-Ii?

-Będzie tutaj jutro. - wydukał to bardzo szybko patrząc na wodę, nie na mnie.

-Kto będzie?

-Zayn. - Zrobiłam wielkie oczy. Trzy lata go nie widziałam. - Po co tu przyjedzie?

-Teraz z rozmowy wynikło, by dać sobie z Louisem po mordzie. Byli wkurzeni i Tommo do tego jeszcze pijany. 

-Może w cale nie przyjedzie?

-Może nie.

Następnego dnia auto po Harrego przyjechało koło 11. Wczoraj już się do siebie nie odzywaliśmy. Pożegnaliśmy się wszyscy z chłopakiem, a ja poprosiłam go byśmy na chwilę pogadali w dwójkę. Niechętnie, ale się zgodził. Chciałam zacząć.

-Harry, ja... -ale ponownie mi przerwano.

-Nie to ja przepraszam. Byłem pijany, nie wiem co sobie myślałem. To nie jest tak do końca jak mówiłem. - Próbuje się wykręcić, ale ja wiem jak jest. Tak samo jak wtedy.

-Harry, ja potrzebuję czasu. Te nasze spotkanie i ten dom zburzył równowagę w moim życiu, nie wiem co teraz czuję i jeszcze dzisiaj...-nie dokończyłam.

-Przyjedzie?

-Nie wiemy. Harry, chciałabym z tobą o tym jeszcze pogadać, ale trzeźwi. Po twojej trasie. Kawa? - chłopak szeroko się uśmiechnął. Czy to według Lou jest już dawanie nadziei.

-Jasne, nie mogę się doczekać. - kierowca chłopaka zatrąbił by go pośpieszyć. Mocno się objęliśmy. - Dziękuję, do zobaczenia.

-Do zobaczenia. - Zniknął w czarnym aucie z szerokim uśmiechem. Gdy odwróciłam się zobaczył Niall w drzwiach. - No co? 

-Nic, chodzisz po cienkim lodzie. - Może, ale mimo wszystko chciałabym się z nim przyjaźnić. Na razie tyle. - Chodź do środka, obejrzymy jakiś film. - zarzucił jedną rękę na moje ramię i razem weszliśmy do salonu. Lou wrzucił jeden z swoich i Liama ulubionych filmów. Liam ma wyjechać za 2 dni, Lou za 3. My jeszcze zobaczymy. 

Nie mogę w ogóle się skupić na fabule. Siedzę jak na szpilkach. Czekam aż usłyszę pukanie do drzwi lub dzwonek, ale cisza. Mija tak godzina, druga i kolejna. 

-Co dzisiaj na obiad?

-Może zamówimy pizze?

-Znowu? Może chińszczyznę? - chłopaki zaczęli dyskutować o obiedzie, a ja nie mogę nadal skupić myśli. Muszę się czymś zająć inaczej ten dzień będzie trwał wieki a dopiero dochodzi 15. 

-To wy coś zamówcie, a ja pójdę się przebiec.

-Będziesz teraz biegać? - Liam wydał się dość zdziwiony.

-Tak. Muszę przemyśleć parę spraw i nie mogę usiedzieć na miejscu. Sami wiecie czemu. - tym razem nikt nie protestował. Po 15 minutach wyszłam gotowa tylną furtką prowadzącą do lasu. Odpaliłam słuchawki i zaczęłam powolny bieg. W mojej głowie aktualnie panuje mały chaos, ale bieganie jakoś zawsze go ucisza. Postarałam się biec w rytm muzyki i nie myśleć o innym niż o tempie biegu i oddechu. 

Po przebiegnięciu 5 km już zdecydowanie skierowałam w kierunku domku. Z tego miejsca zostało mi koło 1,5 km głównie z górki. Lepiej mi teraz. Ostatni kilometr szłam już tempem spacerowym by ochłonąć. Lubię to uczucie, muszę wrócić do bardziej regularnego biegania. Gdy wyszłam z lasu na podwórku nie zauważyłam żadnego nowego auta. Nie ma go. Część mnie poczuła ulgę, a część bardzo chciała by stało tam jakieś auto. 

-Jestem! Jest jedzenie?

-Będzie za 15 min. - akurat zdążę się umyć. - Zamówiliśmy chińszczyznę. W końcu coś innego. Wzięłam szybki prysznic, włosy umyję dopiero przed snem. Założyłam jakieś luźne dżinsy i za dużą koszulkę z jakimś nadrukiem z star wars. Jak zeszłam chłopaki już rozdzielali zamówienie w kuchni. Usiedliśmy wszyscy i zaczęliśmy jeść. Chłopaki coś gadali o ostatnich meczach jakiś lig piłkarskich. Chyba hiszpańskiej i angielskiej. Gdy zjedliśmy ja pozbierałam pudełka, a chłopaki włączyli sobie konsole i odpalili fifę. Pierwszy mecz grali Liam i Niall, a ja i Tommo przyglądaliśmy się. Kurka na prawdę nieźle grają w tę grę. 

-Co ty taka cicha? - Tommo przysiadł się bliżej.

-Wiesz czemu. Nie mogę odsunąć od tego myśli.

-Pewnie nie przyjedzie. Nie martw się. - Nie martw się, część mnie chce tego. Nim się obejrzałam dochodziła dwudziesta, a Niall podszedł do szafy koło okna w celu wyciągnięcia jakieś planszówki.

-To co gramy? Scrabble?

-Nie to dla mądrych ludzi. - Lou najgłośniej się sprzeciwił.

-To może monoply?

-Nie no ile można w to grać? Nie mamy 10 lat. - tym razem ja dałam veto.

-Nie masz czegoś innego, o na przykład ta gra z biletami i pociągami. - Lou wstał i skierował się w kierunku Nialla. Stojąc koło okna zatrzymał się. - O cholera. To on. - Mój żołądek od razu się ścisnął.

-Zayn? - Niall od razu do niego dołączył i zaczęli mu się przyglądać. - Myślisz, że ile tam stoi?

-Nie wiem, nie widziałem go wcześniej. Wychodzimy do niego czy czekamy? 

-Może poczekajmy. - Powiedział Liam patrząc na mnie. Przytaknęłam. Serce szybciej mi wali i czuję wzrost ten adrenaliny. Przyjdzie czy nie? 

-Co robi? - spytałam niepewnie.

-Krąży wkoło auta i pali papierosa. - to trwa już z 15 minut. 

-Skończył go i wyrzucił niedopałek. - chłopaki relacjonują każdy jego ruch a ja nie mogę się ruszyć. - Otwiera auto i wsiada do niego. 

-Co? - Podeszłam do nich zdziwiona. Faktycznie siedzi w aucie i odpala silnik. Nie wiem czemu, bezmyślnie skierowałam się szybko w stronę frontowych drzwi.

-Cara. 

-Cara nie! - krzyczeli za mną. Otworzyłam drzwi i stanęłam na progu przed domem. Spojrzał na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały a moje płuca odmówiły współpracy. Ma niebieskie oczy. Nie wiem ile to trwało, ale patrzyliśmy na siebie, on uśmiechnął się, tak smutno raczej i odjechał. Łzy pojawiły się w moich oczach i na moich policzkach i zsunęłam się po ścianie domu aż kucnęłam.

-Odjechał. - chłopaki stali koło mnie. - Zobaczył mnie i nawet nie podszedł. 

-Choć Cara wejdźmy do środka. - chłopaki nie wiedzieli co zrobić. Ja poszłam prosto do swojej sypialni i położyłam się na łóżku. W pokoju było ciemno, jedyne światło to księżycowe, wpadające przez duże okno. Czemu aż tak mnie to dotknęło? Przyjechał. Nagle pod sobą poczułam gdzieś wibracje telefonu. Za pierwszym razem go zignorowałam i pozwoliłam mu dzwonić. Za kolejnym jednak już odebrałam.

-Hej Cara, chciałabyś zobaczyć czy nie zostawiłem gdzieś swojego notesu w domku. - momentalnie postarałam się ogarnąć i nie brzmieć na tak rozklejoną.

-Hej Harry. Nie, nie widziałam. Rozejrzę się jutro. - chyba nie wyszło mi najlepiej bo chłopak po drugiej stronie milczał.

-Coś się stało?

-Nie, nic. - właśnie trochę o to chodzi, że nic.

-Nie przyjechał? - nie chciałam żeby ciągnął temat, ale czuję się trochę więcej na by mu aktualizować sytuację.

-Przyjechał.

-I?

-I nic. Nawet nie wszedł na podwórko. Stał nie wiemy ile i nie miał odwagi wejść. Lou go zauważył i powiedział że wsiada z powrotem do auta. W tym momencie pobiegał do wyjścia.

-Zobaczył Cię?

-Mhm. - na wspomnienie jak nasze oczy się spotkały musiałam powstrzymać łzy. - spojrzeliśmy na siebie i odjechał. Bez słowa. Jakby chciał żebym go zobaczyła przed odjazdem.

-Na pewno nie miał tego na myśli. - Nie wierzę. Harry Styles broni Malika. Po nim ostatnim bym się tego spodziewała patrząc w jakich nastrojach się rozstali ostatnio. Nie chciałam więcej zasmucać chłopaka, a sama czym więcej o tym mówię tym bardziej się rozklejam.

-Zmieńmy temat. Dzwoniłeś o notes, tak?

-Ta.

-Jak wygląda? I gdzie go ostatni raz pamiętasz?

-Ostatni raz chyba pod telewizorem w salonie. Skórzana, czarna okładka. Wielkość nie wiem jak to się mówi, mniejszy niż zeszyt.

-A6?

-Może. W środku mam zapisane teksty i żarty. - nie wierzę notuje żarty w notesie.

-Ile ty masz lat, że notujesz żarty? - zaczęłam się lekko z niego nabijać.

-Bo nie wiesz kiedy Ci się przyda, a nie mam nieskończonej pamięci. - mi by się teraz by przydał i to nie jeden.

-Mi by się przydał jeden teraz.

-Mówisz i masz. Niestety nie mam notesu, ale swoje ulubione znam na pamięć. Pewnie niektóre znasz, ale jak ich nie słyszałaś przez trzy lata to jak nowe. Słuchaj. - chłopak zaczął opowiadać mi swoje żarty. Niektóre faktycznie znałam, a większość była tak słabe że to było ich zabawną stroną. Rozmawialiśmy dość długo. Jak zauważyłam że na dolnym piętrze zgasło światło to spojrzałam na telefon. Rozmawiamy już prawie 45 min.

-Harry ty dzwoniłeś tylko po notes, a ja ci zabieram samolubnie czas.

-Przestań.

-Poszukam jutro i się odezwę. - chłopak przytaknął na mój plan. Jeju po tej rozmowie tak mi dużo lżej. - Harry?

-Tak?

-Dziękuję.

-Nie masz za co dziękować.

-Jesteś dla mnie. Nie wiesz nawet jak mi pomogłeś tą rozmową.

- Przyjemność po mojej stronie.

-Ja się będę kładła, chłopaki już śpią. Dobranoc Harry.

-Dobranoc Cara. - rozłączyliśmy się. Chłopak uchronił mnie przed nieprzespaną, pełną łez nocą. Już miałam ich za dużo, szczególnie w tym miejscu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro