Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

》Happy birthday Cara!《

-Dobranoc LA!- jak to szybko mija! Dziś zakończyła się nasza trasa po USA. Tyle koncertów, wywiadów, sesji zdjęciowych, nagrywania i przede wszystkim ile stresu. Jednak przede mną kolejne wyzwanie. 29 sierpnia, czyli za 19 dni odbędzie się światowa premiera This is us! Mam jeszcze tyle do zrobienia. Ogarnąć fotografów, zaproszenia dl gwiazd, dziennikarzy. Wcześniej przez wiele zamieszań podczas trasy nie byłam w stanie tego ogarnąć. Czekają mnie ciężkie dwa tygodnie. Teraz jednak siedzę z Lou i Loux, która rysuje, w garderobie czekając na chłopaków.

-W końcu trochę odpoczynku, mamy całe dwa tygodnie do premiery. Ale się wyśpię!!

-Kto ma odpoczynek, ten ma. Ja znowu poleniuchowałam przez ostatnie tygodnie i zostawiłam wszystko na teraz.

-Ty i leniuchowanie? Nie rozmieszaj mnie dziewczyno. Dasz radę, jak zawsze. Tylko pamiętaj..

-Zero stresu, wiem.- ostatnio nawet się udaje. Chociaż przed występem w Denwer moje samopoczucie tak się pogorszyło, znowu zwymiotowałam i prawie straciłam przytomność. Przez co? Przez Harrego pieprzonego Stylesa, Louisa idiotę Tomlinsona i Nialla ostatnią sierotę Horana. Nasi kochani panowie urządzili sobie na parkingu mały konkurs chodzenia po linie, a pozostała dwójka wszystko nagrywała. NA WYSOKOŚCI 2m!! Jak to ja w takich sytuacjach krzyknęłam głośno jak to zobaczyłam, niestety na linie stał akurat Niall, który spadł. Myślałam, że chyba zejdę. Od razu wszyscy się zbiegli. Płakałam, krzyczałam na nich, przepraszałam, znowu wyzywałam od idiotów, a koncert miał się już zacząć za 25 minut. Na szczęście medycy nie wykryli żadnego urazu, pieprzony farciarz. Kiedy już wszyscy się rozeszli, chłopaki wstali i zaczęli mnie błagać o wybaczenie. Ja nic nie mówiąc pobiegłam do łazienki, aby tam zwalczyć mój stres. Chyba pomyśleli, że się obraziłam, bo nie szli za mną. W łazience nad ubikacją znalazła mnie Lou, która o mało nie popłakała się ma mój widok. Oczywiście skłamałam mówiąc, że jadłam obiad, bo tego dnia nic nie mogłam wcisnąć i nawet Zayn mnie nie namówił. To był ostatni raz gdy się tak stresowałam, a teraz znowu czuję jak żołądek podchodzi mi do gardła. W tej chwili weszli chłopaki.

-I LOVE KFC! CHICKEN! CHICKEN!- a oni znowu to. Wbiegli do garderoby i zaczęli biegać, śpiewać, skakać. Musimy dać im chyba z pięć minut na ochłonięcie. Spojrzałyśmy z Lou na siebie z rozbawieniem. Zayn zajął miejsce obok mnie na kanapie.

-WOLNOŚĆ! Jak ci się podobało.

-Klasycznie, czyli kompletny odlot! Zrobiłam wam parę fotek spod sceny. Chcesz zobaczyć?

-Jasne.- wyjęłam telefon, gdy pozostała część zespołu nadal szalała.

-Skąd w ogóle Tomlinson wziął gaśnicę?

-Ja mu dałem?

-Co?! Czemu?

-A czemu nie.- no tak. Chłopaki robią już najróżniejsze cuda na scenie. Leją się wodą, robią piramidy z siebie, skaczą, biją się cistami i teraz do tej listy dochodzi gaśnica. Wspaniale. Przysunęłam się bliżej mulata, aby oprzeć swoja głowę na jego ramieniu. Jutro, każdy wylatuje do siebie i nie będziemy się widzieć, aż do premiery. Będę tak tęsknić, ale założę się, że za Niallem nie zdążę, bo i tak będzie cały czas do mnie przychodził.

-Było super.- zmęczony Harry usiadł po mojej drugiej stronie. Dobrze wygląda w tej bandanie. Pozostali też już chyba ochłonęli.

-Okej mam wam trochę do po matkowania, więc proszę słuchajcie.

-Znowu...

-Louis z tobą pogadam jeszcze później o tej gaśnicy.- z dłoni zrobiłam pistolet i wycelowałam w niego.

-Jaka gaśnica?

-Nie ważne. Jutro mamy samolot do Anglii, a potem każdy w swoją stronę. Wykorzystajcie ten czas na odpoczynek. 29 odbędzie się premiera naszego filmu, więc już 26 musimy być w Londynie. Wywiady, przymiarki, planowanie i inne drobiazgi. Po premierze musicie zostać w Londynie co najmniej na tydzień. Znowu wywiady, dokańczanie płyty i kręcimy teledysk do Story of my life. A tak to macie potem wolne prawie do końca września, kiedy to wyruszamy do Oceanii.

-Nuuuudy.- Tommo powoli zaczyna działać mi na nerwy.- ja mam lepsze pytanie. Czemu nie uwzględniłaś w grafiku imprez urodzinowych twojej i Liama? Halo, musimy to oblać? W końcu to dwudzieste urodziny, je się kończy tylko raz, to jak druga osiemnastka.

-Liam ma urodziny w dniu premiery, więc jeśli Liam chce zrobić afterek to śmiało. Ja odpadam. Nie mam czasu, aby dopiąć wszystko na ostatni guzik na premierę i zorganizować imprezę.

-Cara no weź. Musisz mieć imprezę.

-Nie Niall. Nie mogę, będę musiała pracować.- wszystkim nagle zrzedły miny. Wiem ja też z bólem podjęłam tą decyzję, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Urodzin będę miała jeszcze sporo, a premier raczej nie. Zayn chyba zauważył moją smutną minę, więc podjął temat wygłupów na scenie. Po chwili znowu wszyscy się śmialiśmy i tak przez kolejną godzinę.

-Ja już idę do busu. Idzie ktoś?- wraz z Zaynem podnieśli się wszyscy.

-Ja chcę jeszcze zadzwonić do Mayi, u nich jest poranek, powinna już nie spać. - zważając, że ma miesięczne dziecko to na pewno.

-Ja też chcę. Chcę pogadać z moim bratankiem!!- Niall wskoczył z powrotem na kanapę obok mnie.

-Theo ma dopiero miesiąc, najwyżej powie ci coś stylu beee.

-To idealnie się dogadamy, dzwoń i bierz na kamerkę.- pozostali wyszli, krzycząc dobranoc. Jak się spodziewałam Maya jest już na nogach.

-Czeeeeść!!

-Cara, Niall! Czemu wy jeszcze nie śpicie? U was jest już noc.

-Dopiero co skończyliśmy gadać po koncercie. Jak tam pierwszy miesiąc bycia mamą?

-Wspaniale! Theo jest małym aniołkiem. Dużo śpi, mało płacze i dużo się uśmiecha.

-Pokaż tego przystojniaka, to dla niego tu jestem.- chłopak po prostu jest oczarowany młodym. Gdy wrócimy odbędzie się chrzest malca, w sumie to czekali tylko na nas. Po chwili w kamerce ukazał się śpiący Theo.

-Oooooo.- mogłabym na niego patrząc godzinami. Jak ja chcę mieć dzieci, cały czas bym je przytulała. Kocham dzieci i już nie mogę się doczekać aby wyściskać siostrzeńca. Pogadaliśmy jeszcze chwilę z Mayą i Gregiem, który dołączył do nas i poszliśmy do reszty, do busa. Podczas trasy chcieliśmy jak najbardziej zrezygnować z hoteli, bus jest świetną rzeczą, prawie jak drugi dom. Kładąc się już do łóżka oprócz chrapania usłyszałam coś jeszcze. Dźwięk ołówka. Tylko jedna osoba ma jakikolwiek talent do rysunku.
Odkryłam jego firankę.

-Zayn? Czemu nie śpisz?

-Nie mogę.

-Jak to? Jeszcze godzinę temu byłeś taki zmęczony.

-Chodź tu do mnie.- jak chłopak prosił położyłam się obok niego, a on mocno mnie przytulił.- myślałem o koncercie.

-Iiiii. Coś złego się stało?- chłopak wydaje się na dość smutnego, albo bardziej zawstydzonego. Tylko czemu?

-Nie, znaczy nie wiem. Spojrzałem na ostatnie nagrania z koncertów i na scenie w porównaniu do reszty wydaję się być strasznym drewnem.

-Co?! Wcale nie.

-Cara wiem, że tak. Chłopaki szaleją bawią się tym, a ja stoję z boku. Nie potrafię tak jak oni. Jak Harry. Publika go kocha, a on kocha to robić.

-A ty nie?

-No kocham, ale zrozum jak się czuję, gdy Harry i Niall wygłupiają się i tańczą, Liam i Louis leją się wodą, a ja?- co mu odpowiedzieć? Sama zauważyłam, że nie zabiega tak uwagę na scenie jak inni, albo gdy chłopaki tańczą, skaczą, to on się tylko kołysze. I to właśnie jest wspaniałe w nim.

-Ty nie potrzebujesz tego. Nie musisz się bawić przed publicznością, albo jak chłopaki często, nie musisz robić z siebie głupka. Ci to nie jest potrzebne. Nie ważne, czy tylko stoisz, siedzisz, albo chodzisz po scenie moje oczy podążają za tobą. Przyciągasz wzrok nie swoim zachowaniem, ale tym jaki jesteś i tym jak śpiewasz, a jak wyciągniesz jakąś górę to wszyscy mają ciarki.

-Nie przesadzaj.

-Nie przesadzam i pamiętaj o tym. Jesteś wspaniały i nie musisz udawać nikogo innego.

-To ty jesteś wspaniała. Co bym bez ciebie zrobił?

-Na pewno być nie zasnął. Zaśpiewasz mi?

-Zawsze.- ułożyłam się wygodniej na klatce Zayna, a chciał zaczął nucić moją piosenkę z Alladyna. Kocham jak śpiewa refren, śpiewa to tak lekko, pamiętam jakie ja miałam problemy z śpiewaniem tego. A on? Śpiewa to jak od niechcenia. Mam nadzieję, że chłopak zaraz zaśnie, bo ja już odpływam.

-Kocham cię....-czy na pewno to usłyszałam?

-Najlepszy był koncert w Miami, chłopaki tak się wygłupiali. Myślałam, że zsikam się ze śmiechu.- już od ponad godziny siedzę z mamą w salonie, pijąc kakao. Miałam jej dużo do opowiedzenia.

-To wspaniale. Tak bardzo za tobą tęsknimy kochanie. Od kiedy Maya się wyprowadziła, a ty cały czas latasz, w domu jest tak pusto. Horanowie też na to cierpią.

-Teraz nas macie na całe dwa tygodnie, a właśnie. Kiedy Maya i Greg przyjadą do nas?

-W wtorek jemy obiad z Horanami, więc będzie cała rodzina. Dobra wystarczy tych pogaduszek, musisz iść spać. Pewnie masz dużo pracy jutro.

-Tak, trochę tego jest. Dziękuję mamo, za wszystko.- nim zniknęłam na schodach, na piętro ucałowałam mamę w policzek.- dobranoc.- a może dziś by tak się nie myć? Nie mam siły na nic, zrobię to jutro z samego rana. Po namyśle ruszyłam w stronę mojej sypialni, ale czekaj? Przecież gasiłam światło jak wychodziłam, na 100%. W domu jestem tylko ja i mama, bo tata nocuje u Mayi, bo pomaga im w remoncie. Czyli, no nie, nie znowu.

-Cara!!!

-Nialll?! Co ty tu robisz?

- Myślałem, że się stęskniłaś. Mam pizzę!

-Pizza o dwudziestej trzeciej? Chłopaku, zlituj się.

-Nie, to nie. Więcej dla mnie.

-Ej dawaj.- wskoczyłam do niego na łóżko zgarniając jeden kawałek.- o czym chcesz gadać?

-Ja o niczym, przyszedłem tylko na pizzę.

-Widzę to, coś jest na rzeczy. Mów.- chłopak niechętnie odłożył pizzę i wytarł dłonie w spodnie, świniak.

-W domu jest tak okropnie cicho. Oczywiście spędziłem ostatnie 24h z mamą i tatą, ale nie ma Grega i czuję się jak jedynak. To jest OKROPNE! Dlatego przyszedłem do mojej siostry.

-Czyli to ty się stęskniłeś?

-Nie, nic z tych rzeczy. Zostałem wysłany z tajną misją od Tomlinsona.

-O nie od niego. Z jaką?

-Namówić cię na imprezę urodzinową. Dajesz Cara proszę.

-Nie i koniec tematu. Jeśli chcesz tu jeszcze siedzieć to zmień temat.- mam dość, że chłopaki cały czas naciskają. Nie rozumieją, że ja jestem pierwsza, która żałuje, że ich nie będzie. Chciałam mieć super imprezę, z rodziną, chłopakami, z Lou i Paulem, ale rozsądek wziął górę. Chłopak ku mojej uldze już więcej nie wspominał o moich urodzinach. Coś za szybko poszło, ale nie chcę o tym teraz myśleć. Teraz chcę spędzić dobrze wieczór z przyjacielem. Może obejrzymy znowu Aladyna?

Rano, gdy się obudziłam poczułam duży ciężar na moim ciele.

-Niall! Złaź ze mnie!

-Jeszcze 5 minut Cara.- chyba sobie żartuje. Gwałtownie spróbowałam wstać, tak aby chłopak upadł na podłogę. Udało się dopiero za 3 razem.- Ej!

-No co? Muszę popracować. Która godzina?

-Dochodzi trzynasta.

-Co?! Za pół godziny mam wideo konferencję z dziennikarzami. Niall kiedyś cię zabiję. To twoja wina!

-Niby dlaczego?

-Bo to ty do mnie przyszedłeś.

-Ale to ty chciałaś obejrzeć Alladyna.- zgoda.

-Muszę się umyć. Idź już do siebie. Muszę od ciebie odpocząć.

-Oboje wiemy, że to nieprawda. Nie wytrzymasz beze mnie tygodnia.- zbyłam jego zaczepkę uśmiechem i zamknęłam się w łazience. W ciągu pół godziny muszę wyglądać jak człowiek, posprzątać pokój i przygotować moje notatki. Nic trudnego, były gorsze akcje podczas trasy.

Już czwarty dzień z rzędu nie odchodzę od biurka. Co chwilę mam spotkania, telefony, maile. Ledwo miałam czas, aby zjeść z rodziną obiad, a co w ogóle wspominać o wczorajszej kolacji z Horanami. Niall i Maya praktycznie siłą wyciągnęli mnie sprzed komputera. Dobrze, że to zrobili, bo bawiłam się wspaniale i chociaż na chwilę zapomniałam o pracy. Dziś jest 17 sierpnia, czyli jutro są moje urodziny. Poinformowałam moją rodzinę, że nie organizuję urodzin, ale obiecałam rodzicom, że pójdę z nimi do kawiarni. Za godzinę jestem umówiona z Niallem u niego w ogrodzie. Nie wiem czemu nie mógł przyjść? Odpiszę jeszcze na parę e-maili i idę.

-Cara! Czemu nie weszłaś od tyłu?

-Miałam coś do przekazania twojej mamie. Po co miałam przyjść?

-Jutro są twoje urodziny i chciałbym gdzieś cię zabrać. Chodź.- zrobiło się tajemniczo. Wyszliśmy tylnim wyjściem z ogrodu i skierowaliśmy się w kierunku wzgórz. Są to wzgórza, przeważnie polany, ale też lasy, które prowadzą do domu Mayi i Gregora, czyli naszego jeziora, gdzie się bawiliśmy gdy byliśmy mali.

-Daleko jeszcze?

-Nie, ale pewnie już zgadłaś, gdzie cię prowadzę?

-Nad nasze jezioro?

-Blisko, nie wierzę, że zapomniałaś o tym miejscu.- chłopak zaśmiał się i wyprzedził mnie truchtem. O czym miałam zapomnieć? Próbowałam dogonić chłopaka, ale pod górkę okazało się to dużo trudniejsze. Chłopak zaczekał na mnie na wzgórzu. Gdy wdrapałam się na szczyt, zaniemówiłam.

-Wow! Kocham Irlandię.- z tego wzgórza było widać wszystko. Mój dom, Nialla, jezioro, dom Mayi, nasze liceum i całe miasteczko. Teraz pamiętam. Jak byliśmy mali zawsze przesiadywaliśmy godzinami na tym wzgórzu, szczególnie w sierpniu, kiedy jest więcej spadających gwiazd. Robiliśmy to zawsze w dzień przed moimi urodzinami, tak aby siedzieć tam do północy i zacząć je razem. Robiliśmy tak zawsze aż do.... do 2010. Od wtedy tu nie byliśmy. Ostatni raz byliśmy tu noc przed wyjazdem na audycję. Czekaliśmy na spadającą gwiazdę, na szczęście. Chłopak jedną zauważył, ja nie. Nie powiedziałam mu nigdy o tym.

-I jak pamiętasz?

-Nasza tradycja. Już pamiętam. Kocham cię Niall.- mocno uściskałam mojego kochanego idiotę.

-Ja też cię kocham Cara. Jesteś moją najukochańszą siostrą, menadżerką i przyjaciółką. Chcę, abyś o tym pamiętała. Nie ważne czy gadamy tak często jak zawsze, czy nie mamy na siebie czasu, to ty będziesz u mnie priorytetem, nie ważne co. Wszystkiego najlepszego. Życzę ci abyś była mądra, jak zawsze, radosna, jak zawsze, piękna, jak zawsze. Żebyś zawsze otaczała się swoimi przyjaciółmi, czyli mną. Życzę ci abyś nigdy się ode mnie nie uwolniła. Jesteś moją siostrą, przyjaciółką i menadżerką. Jesteś jedną z ważniejszych osób w moim życiu, pamiętaj o tym. Kocham cię.

-Jezuuu, Niall!- nie zdołałam nic więcej powiedzieć, bo z moich oczu poleciały łzy. On jest najlepszy, nie wiem co bym bez niego zrobiła.- dziękuję, za wszystko.

-Nie płacz, bo ja też będę zaraz. Trochę siara. Siadaj zaraz słońce będzie zachodzić.- chłopak wyjął ze swojego plecaka koc. Tutaj zachody są najpiękniejsze, słońce znika dokładnie nad taflą jeziora.

-Tyle wspomnień się wiąże z tym miejscem. Tyle rozmów, moich łez, twojego śmiechu, tyle nieprzespanych nocy.

-Pamiętam, jak pierwszy raz tu spaliśmy, nie ostrzegając naszych mam. Ale był potem opierdziel.- zaśmialiśmy się. Pamiętam to idealnie. Nikomu nie powiedzieliśmy, że tu idziemy i nie było nas całą noc. Mieliśmy może po jedenaście lat. Chłopak sięgnął do swojego plecaka po telefon i odpisał komuś na sms.

-Kto to?

-Nie ważne. Chcesz się napić?

-A co masz?

-Piwo, piwo i piwo.

-Idealnie.- może i nie przepadam za tym alkoholem, dużo bardziej wolę wino, ale wiem jak Niall je lubi i od kiedy nie ma Grega nie ma z kim się napić. Z tatą codziennie tak trochę głupio.- czekaj! Najpierw zrób mi zdjęcie, akurat słońce zachodzi.

-Okej, stawaj.- chłopak wziął ponownie telefon, a ja zapozowałam.- okej, mam zobacz.

-Jesteś najgorszym fotografem świata.

-Czemu? Mi się podoba.

-No okej, ale jest tylko połowa mnie.

-No bo tu zachód był główną atrakcją, a nie ty.

-Osz ty!- walnęłam chłopaka a głowę i zabrałam moje piwo. Już się ściemnia, ale nam to nie przeszkadza, najlepsze chwile przed nami. Niebo rozświetliło miliony małych światełek. Położyliśmy się ma trawie, tak aby nasze czubki głów się stykały.

-Jest idealnie.

-Niczego ci nie brakuje?- może czegoś jednak tak, albo raczej kogoś.

-No dobra. Gdyby był tu Zayn, to by było idealnie.

-Poczekaj na spadającą gwiazdę, to może cię wysłucha.- taaa. Gadałam dziś z Zaynem i jest w domu. Poza tym kto wierzy w moc gwiazd? Nasz temat rozmowy przeszedł teraz na zespół, trasę, chłopaków. Siedzieliśmy tam strasznie długo, ale żadna gwiazda nie spadła. Nagle blondyn wstał.

-Nie można już ufać naturze. Jak człowiek za coś się nie weźmie to dupa.

-Niall? O co ci chodzi?- Chłopak wstał i nagle skoczył, tak jak to robi na scenie i upadł na ziemię. -Boże Niall, nic ci nie jest.

-Nie, ale szybko pomyśl życzenie.

-Co?- wstałam nic nie rozumiejąc. Ja się tu martwię, czy sobie nic nie uszkodził, a on o jakimś życzeniu?

-Ja pomyślę za ciebie.- nie możliwe.

-Zayn!- za moimi plecami stał mulat. Rzuciłam się na niego, tak mocno, że teraz razem leżymy na ziemi. Chłopak pewnie połączył nasze usta w pocałunku. Ależ ja tęskniłam.

-Myślałaś, że zostawię cię na twoje dwudzieste urodziny?

-Może tylko troszeczkę. Tęskniłam.

-Ja też.

-Ekhm.- Niall. On tu nadal jest. Zeszłam z chłopaka i usiadłam obok.- no w końcu.- dołączył do nas i dalej gadaliśmy we trójkę. Kiedy zaczęliśmy się zbierać powoli zaczęło świtać.

-Niall, a w ogóle co to była za scenka z tym twoim upadkiem?

-No jak to co?! Byłem spadającą gwiazdą!- chłopak wykonał ukłon. Teraz to ma sens. Po drodze do mnie odprowadziliśmy Horana pod same drzwi.

-Wejdziemy przez okno, aby nikogo nie obudzić.

-Okej.- zaprowadziłam nas do ogródka, gdzie stoi wielkie drzewo, dzięki któremu dostaniemy się do mojej sypialni. -A jak otworzymy okno?

-Mam klamkę z tej strony.

-Nie boisz się, że ktoś się włamie?

-Nie, jest na kluczyk, który jest ukryty w skrytce, w drzewie.- w tej chwili sięgnęłam do dziupli.- widzisz. Tata to zmienił, aby było łatwiej Niallowi, on i tak nigdy nie używa drzwi frontowych. Zapraszam.- weszłam jako pierwsza i zapaliłam światło.

-Masz ładny pokój. Pasuje do ciebie.

-Dzięki proszę kładźmy się od razu spać.

-Dwa razy nie musisz mi powtarzać, też padam na twarz. Jak chcesz to idź pierwsza do łazienki, ja pójdę po tobie.

-Dzięki.- w łazience byłam dosłownie parę chwil i wpuściłam Malika. Jego telefon, który zostawił na łóżku, zapikał. Dostał sms. Normalnie bym nigdy nie spojrzała, ale ten jest od Nialla.
"Dobra robota Malik. Pierwszy etap zaliczony. Jutro runda druga :)"
-Co?- dalej nie czytałam i odłożyłam telefon na półkę, abym mogła swobodnie się położyć. Po chwili światło w pokoju zgasło, łóżko lekko się ugięło. Zaraz poczułam ramiona Zayna oplatające moją talię. Ten wieczór nie mógł się lepiej skończyć.

-Wszystkiego najlepszego Cara. Kocham cię.

-Ja ciebie też.- powiedziałam to na tyle cicho, że nie wiem czy chłopak w ogóle to usłyszał. Ja też już niczego więcej nie słyszałam, bo zasnęłam.

-Zayn która godzina? Zayn?- po drugiej stronie łóżka nikogo nie było. Może już wstał i poszedł na dół. Sięgnęłam po telefon, aby sprawdzić godzinę. Zegar pokazywał piętnastą, czyli spałam około dziewięciu godzin.
-Zayn? Mamo? Tato!?- cisza, na dole też nikogo nie ma. Gdzie oni są? Wybrałam numer chłopaka, ale odpowiedziała mi jedynie poczta głosowa. Suuuper. Wchodząc do salonu zauważyłam na kanapie karteczkę przyklejoną do sukienki. Bardzo ładnej sukienki. Byli napisane:
" Chyba nie myślałaś, że sobie odpuszczę? Pamiętaj, że jestem najlepszym przyjacielem i moim obowiązkiem jest zorganizowanie ci imprezy! Idź na nasze wzgórze! I nie zapomnij założyć sukienki!
-Niall"
Nie wierzę. O tym wczoraj pisał do Zayna w sms. To jest druga runda, chcieli abym spała jak najdłużej, aby mieli czas to wszystko przyszykować. Rzadko to mówię, ale teraz chyba muszę, Niall jesteś genialny. Czym prędzej założyłam sukienkę, uczesałam włosy i pobiegłam w stronę wzgórz. Na szczycie zauważyłam zarys sylwetki, ale na 100% nie należał do chłopaka
Ta osoba miała dziecko na rękach, czyli musiała to być.....

-Maya!!! Co się dzieję?

-Wszystkiego najlepszego! Powiem ci co się dzieję. Masz najlepszego przyjaciela, siostrę i szwagra.- uścisnęłam mocno siostrę, uważając na Theo, który teraz patrzył się na mnie dużymi oczami.- musimy iść wszyscy czekają.

-Okej, ale co z moją pracą. Miałam dziś mieć spotkania, a nikt nie dzwoni wkurzony.

-Niall tym też się zajął.- K O C H A M G O!!! Oprócz tego, że przywiózł tu Zayna, to jeszcze pamiętał jeszcze o tym, aby przełożyć mi spotkania na kiedy indziej. Schodząc ze wzgórza zbliżałyśmy się do domu Mayi i Grega, czyli to tam na nas czekają. Skierowałyśmy się od razu do ogrodu, który już stąd widzę jak jest ładnie ozdobiony światełkami.- DOBRA UWAGA WCHODZIMY!!!

-NIESPODZIANKA!!!

-AAAAA!- o mój Boże! Ogród wygląda pięknie są wszędzie światełka, poduszki, kwiaty.

Ale nie to jest najlepsze! Byli tu wszyscy! Mama, tata, państwo Horan, Maya, Greg, Theo i CAŁY ZESPÓŁ. Normalnie rzuciłam bym się na nich, ale stoję teraz na imitacji sceny z zabawkowymi mikrofonami.

-Cara wszystkiego najlepszego! Chcemy ci zaśpiewać dwie piosenki z naszego, nowego albumu.- Niall to powiedział, a ja już wiedziałam jaka będzie pierwsze. "The story of my life". Skąd? Za sceną na ogrodzeniu wisi masę moich zdjęć z zeszytów. Jakby nie to, że to były moje urodziny, zabiłabym Nialla za grzebanie w nich, ale trudno. Usiadłam wraz z innymi i słuchaliśmy chłopaków. KOCHAM jak śpiewają, teraz podobało mi się sto razy bardziej, bo wiedziałam, że śpiewają dla mnie. Drugą piosenką było "Right now", Zayn pewnie ją wybrał, bo wie, że uwielbiam jego partie w tej piosence. Po skończonym występie chłopaki rzucili się na mnie. Chyba dobre pięć minut trwaliśmy w grupowym uścisku. Płakałam, nie mogłam już powstrzymać łez podczas piosenek, ale teraz płacze jeszcze mocniej.

-Kocham was chłopaki!

-My ciebie też!

-Jesteś najlepsza Cara!- chłopaki zaczęli krzyczeć, po odsunięciu się od siebie, zauważyłam, że nie tylko ja mam łzy w oczach. Moja mama i mama Nialla, też ledwo się powstrzymują od płaczu, są z nas bardzo dumne. Potem usiedliśmy przy stole i jedliśmy, piliśmy, gadaliśmy, śmialiśmy się, śpiewaliśmy. Jednym słowem było idealnie. Nie było żadnego podziału na młodych i starych, bawiliśmy się świetnie wszyscy razem. Nasi rodzice z przyjemnością słuchali opowiadań chłopaków.

-Przepraszamy za spóźnienie!- usłyszałam ze strony wejścia do ogrodu.

-Lou! Loux!!- pobiegłam do nich i mocno wyściskałam.- tak się cieszę, że jesteście!

-My też! Przepraszamy za Paula, niestety nie udało mu się wyrwać z domu.

-Szkoda, dobrze że wy jesteście.

-Wszystkiego najlepszego Cara! Mam dla ciebie rysunek.- Loux przytuliła się do moich nóg.

-Oooo! Dziękuję kochanie! Chodźcie usiądźcie.- zaproponowałam biorąc małą na ręce.

-Miałam nadzieję na imprezę, czemu nikt nie tańczy?

-Jak to nikt?- po chwili tańczyłam z Loux na rękach i z jej mamą. Zaraz dołączyła do nas reszta. Bawiliśmy się wspaniale. Tańczyłam chyba z wszystkimi. Harry nawet poprosił moją mamę do tańca! Bawiliśmy się do późna. Pierwsi odpadli rodzice, wracając do swoich domów. Potem Lou i Maya z maluchami, które chciały je położyć spać, ale już nie wróciły. Na końcu poszedł do domu Greg mówiąc, że nie będzie nam przeszkadzać. Niall zaproponował rozpalenie ogniska. Wzięliśmy poduszki, koce i ułożyliśmy się wokół paleniska. Dochodziło chyba powoli do trzeciej.

-Chłopaki jesteście wielcy. Kocham was.

-Nie będę zaprzeczał.- wszyscy się zaśmiali na odpowiedź Tomma.

-Nie mogłam sobie wyobrazić lepszych urodzin. Dziękuję Niall.

-Nic wielkiego.

-Ej byśmy prawie zapomnieli! Prezenty!- Harry wstał jak poparzony i pobiegł w stronę altany.

-Nie chłopaki, nie musicie.

-Musimy, musimy. Ustaliliśmy wszyscy, że wykupimy ci różne karnety na rzeczy, które stworzą twoje życie co nieco bardziej ekstremalne.- zgodnie z obietnicami Liama, takie dostałam karnety : od niego- na skok z spadochronem, od Harrego- przejazd Monstertruckiem, od Louisa- na lot z paralotnią, od Nialla- lot widokowy nad wybranym miastem, a od Zayna- bon na tatuaż w salonie jego kuzyna, z dopiską, że ma być wykonany właśnie przez mulata. Wspaniałe prezenty. Przy każdym wręczeniu ponownie płakałam, bo chłopaki nie szczędzili słów przy życzeniach. Po tym jak opanowałam łzy, wróciliśmy do ogniska i siedzieliśmy tak do siódmej, kiedy to już jako ostatnia, wraz z Zaynem, zasnęliśmy na trawie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro